Jak być uczciwym wobec samego siebie

Luis Jorge Gonzalez OCD

publikacja 16.07.2009 16:14

Czasem sądzimy, że uczciwość wobec siebie odnosi się do samej tylko umiejętności widzenia cienia, bez zwrócenia jakiejkolwiek uwagi na światło, które go daje. To ograniczające przekonanie sprawia, że na scenę własnego wnętrza wchodzi strach. Zeszyty Karmelitańskie, 2/2009

Jak być uczciwym wobec samego siebie



Wprowadzenie

Tytuł ten, jeśli pozwolimy, by jego słowa przeniknęły w głąb serca, sam w sobie stanowi pewne wyzwanie. Wiemy, że czasownik „wyzywać” zawiera w swym znaczeniu zaproszenie, czy też sprowokowanie drugiej osoby do współzawodnictwa w jakiejś formie: w zabawie, w tańcu, w rozmowie, w interesach, etc. etc.

Być uczciwym wobec siebie samego znaczyłoby więc zaprosić czy zachęcić samego siebie do spojrzenia na własną osobę, taką jaką jest w rzeczywistości. Nie ma zatem miejsca w naszym myśleniu na różowe okulary, które koloryzują naszą rzeczywistość lub retuszują ją według osobistych upodobań i gustów.

Uczciwość domaga się także wyeliminowania wszelkich zasłon szytych z wymówek i usprawiedliwień, które uniemożliwiają zobaczenie głębi własnej prawdy. Tak samo wymaga pozostawienia na boku strachu. To strach sprawia bowiem, że unikamy prawdy, gdyż w niej możemy zobaczyć brzydotę, defekty, deformacje i potworności własnego „ja”. Tym samym, strach każe nam zdecydowanie „wyemigrować” w świat zewnętrzny. Będąc obcymi, niejako cudzoziemcami dla własnego „ja”, unikamy niebezpieczeństwa przepowiadanego przez strach: spotkania z ciemnością i złem własnego cienia.

Niepotrzebny lęk przed własnym cieniem

Prawdą jest, że wskutek doznanych zranień, czy dobrowolnie popełnionych grzechów, mogą istnieć w naszym wnętrzu blizny czy rany. Istnieją także wady, ograniczenia i niewykorzystany potencjał. Jednak cień własnego „ja”, jak każdy inny cień, może istnieć tylko dzięki światłu, które go tworzy. Bez światła życia, inteligencji i wolności osoby, nie byłoby żadnego cienia. Istniałaby tylko czysta i zimna ciemność nicości.

Podczas gdy cień, tak samo jak ciemność, to tylko brak światła, tak to ostatnie – przeciwnie – zawiera promieniowanie fotonów, które uzdalnia je, by mogło lśnić, rozjaśniać, ogrzewać i dawać życie.
Czasem sądzimy, że uczciwość wobec siebie odnosi się do samej tylko umiejętności widzenia cienia, bez zwrócenia jakiejkolwiek uwagi na światło, które go daje. To ograniczające przekonanie sprawia, że na scenę własnego wnętrza wchodzi strach. Dlatego sam pomysł, by być uczciwym wobec siebie, przyprawia nas o mrożące uczucie przerażenia.

Natomiast, kiedy patrzymy całościowo na rzeczywistość naszego bytu, to jest, kiedy razem z cieniem rozpatrujemy także światło tego, co w nas dobre, wtedy tak: stajemy się uczciwi wobec samych siebie. Szybko odkrywamy, że cień, tzn. to, co negatywne, jest częścią konstytutywną naszego istnienia. Chodzi o coś „dodanego”: zło istnieje tylko, gdy wytwarzamy je w naszych myślach, uczuciach czy działaniach.

Tak, jest to coś, co do nas należy, jak cień do naszego ciała, kiedy słońce rzuca go na zieloną trawę w parku, po którym spacerujemy. W ten sposób złe zachowanie należy do nas i domaga się naszej odpowiedzialności. Nie jest jednak częścią naszego jestestwa, gdyż nie ma w nim istnienia. Upodabnia się do zimna, które jest tylko brakiem ciepła. Tak jak ciemność jest brakiem światła.





Wola zobaczenia światła

Świadomy, że prawdziwie jesteś światłem, tak jak mówił Jezus, możesz w tej właśnie chwili dokonać wyboru; chodzi mi o radykalny wybór szczerości odnoszącej się do światła, którym jesteś i które jest w tobie.

Zakładając, że ty, drogi Czytelniku, zdecydujesz się w tym momencie być uczciwym wobec siebie, będę odnosił się do niektórych, bardziej charakterystycznych aspektów światła, które stanowią twój byt.

Przede wszystkim jesteś:
- Córką lub synem Bożym;
- Żywym obrazem Boga;
- Osobą.

Wobec tego, będąc uczciwą lub uczciwym wobec siebie, rozpoznajesz nieskończoną wartość swojego bytu, o ile uczestniczysz w bycie samego Boga: jako Jego obraz, Jego córka lub syn. Stąd, ze szczerego uznania najgłębszej wartości i godności twojego „ja”, mogą rodzić się przekonania, myśli, uczucia, zachowania i relacje zgodne z tym, kim naprawdę jesteś.

Uczciwość (w relacji) córki lub syna Bożego

Uczciwość wobec własnego „ja”, córki lub syna Bożego – niesie ze sobą, według Jezusa, „świetlistość zachowań”, tzn. dobry sposób bycia i działania. Tak wyraźnie dobry, że sprawia, że inni ludzie chwalą Ojca:

Wy jesteście światłem świata… Tak niech wasze światło jaśnieje przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie (Mt 5,16).

Jeśli oprócz uczciwości w świetle bycia córką lub synem Bożym, jesteś uczciwy też wobec promieniującej jasności bycia stworzonym na obraz Boży, rozpoznasz podwójnie swoje możliwości przemiany i wzrastania, aż do stania się w pełni obrazem i dzieckiem Bożym. To znaczy, że uczciwość wobec siebie w spontaniczny sposób będzie cię skłaniać do stymulowania dynamizmu twojego „ja” – naturalnego czy też nadprzyrodzonego – do jego pełnego rozwoju.

Ten horyzont rozwoju w pełni jest wyraźnie sugerowany przez Słowo Boże. W swej teologii, św. Jan Ewangelista – poprzez metaforę o zalążku czy nasieniu – proponuje ten horyzont możliwości, który otwiera samą naturę bycia córką czy synem Bożym. Mówi Jan, że „ktokolwiek narodził się z Boga, nie grzeszy, gdyż trwa w nim nasienie Boże” (1 J 3,9).

Jak każde nasienie w naturalny i spontaniczny sposób niesie w sobie impuls, który popycha je do wzrostu i do pełnego urzeczywistnienia. Stanowi potencjał tak bogaty i płodny, że zawiera w sobie „moc, aby stać się dziećmi Bożymi” (J 1,12). Rzeczywiście, stajesz się coraz bardziej i bardziej córką czy synem Bożym poprzez przyjaźń i braterski dialog z Jezusem, Jednorodzonym, w twojej codzienności. Będąc uczciwą lub uczciwym w swojej przyjacielskiej i braterskiej relacji z Jezusem, twoje przekonania, myśli, uczucia, zachowania i relacje zaczną się zmieniać. Powoli, krok po kroku zaczniesz nabywać przekonania, emocje i zachowania coraz bardziej naśladujące przekonania, emocje i zachowania Jezusa.






Uczciwość w pozostawaniu stworzonym na obraz Boży

Na tej samej drodze kształtuje się z większą precyzją i jasnością twoje „ja” na obraz i podobieństwo Boże. Św. Paweł potrafił połączyć boski obraz w człowieku z doskonałym obrazem Boga niewidzialnego, którym jest Jezus. Dlatego pisze:

My wszyscy z odsłoniętą twarzą wpatrujemy się w jasność Pańską jakby w zwierciadle; za sprawą Ducha Pańskiego, coraz bardziej jaśniejąc, upodabniamy się do Jego obrazu (2 Kor 3,18).

To przeobrażanie się coraz bardziej na obraz Boży oczywiście może nastąpić tylko w konkretnym ciele naszego człowieczeństwa. Tak, jak człowieczeństwo Pana pojednało nas z Bogiem Ojcem w momencie Jego śmierci na krzyżu i chwalebnego zmartwychwstania, także nasze człowieczeństwo jest nieodzowne, by stawać się coraz bardziej obrazem Bożym oraz córkami i synami Bożymi.

Uczciwość wobec siebie domaga się teraz, byśmy tacy byli w odniesieniu do własnego człowieczeństwa i – bardziej konkretnie – wobec trzeciego aspektu światła, które stanowi nasze „ja”: do bycia osobą.

Uczciwość wobec siebie jako osoby

Tak filozofia personalistyczna, jak i psychologia humanistyczna zgadzają się z antropologią biblijną, kiedy wymieniają cechy zawarte w terminie „osoba”. Stworzenie ludzkie pojawia się jako osoba w Biblii oraz w filozofii i psychologii personalistycznej jako byt:
- Jedyny;
- Świadomy;
- Odpowiedzialny;
- Wolny;
- Zdolny do miłości.

Teraz rozumiemy, że aby być uczciwym lub uczciwą wobec siebie, niezbędny jest stały rozwój tej cechy osobowości, jaką jest świadomość. Dzięki tej zdolności możliwa jest dla ciebie uczciwość wobec siebie. Ta, unikając oszustwa czy udawania, przyjmuje prawdę w mierze, w jakiej ma jej świadomość.
Wiesz już, że twoja uczciwość może odnosić się zarówno do twojego cienia, jak i do twojego światła.

Jedno i drugie stanowi część twojej osobistej rzeczywistości. Jednak światło, które jest twoim „ja”, posiada dużo większą „gęstość ontologiczną” i przezroczystość, zdecydowanie przewyższającą cień, ponieważ jest wieczne. Twoje światło będzie trwać na zawsze i nie zgaśnie nawet w chwili śmierci. Natomiast twoje wady, błędy, grzechy – znikną. Ich konsekwencje zostaną oczyszczone w ogniu nieskończonej i przemieniającej miłości spotkania twarzą w twarz z Bogiem Ojcem, Jego Synem Wcielonym i Ich Duchem Miłości.

To oczyszczenie może nastąpić jeszcze przed śmiercią. Właśnie na tym polega przesłanie Jezusa, który jest oryginałem obrazu i syna Bożego, do którego dążymy także my wszyscy. Przyszedł na Ziemię i jest tutaj na Ziemi jako przesłanie i słowo Ojca, by nauczyć nas nie tylko bycia uczciwymi wobec naszego przybrania za synów i obrazu Bożego, lecz także wobec naszej godności ludzkiej.





Jezus w Ewangelii zaprasza nas do przyjęcia Jego Ducha, byśmy mogli wzrastać jako osoby; to znaczy, by wyjątkowość i oryginalność, jakie Bóg dał naszemu jestestwu, kształtowały się coraz bardziej na Jego chwałę. Zamiast pozwalać sobie na dryfowanie po fali oferowanej przez społeczeństwo komercji i politycznej propagandy, możemy przefiltrować informację przez naszą refleksję, nasze doświadczenie i naszą mądrość.

Uczciwość wobec własnej odpowiedzialności daje nam siłę do zaprzestania litowania się nas sobą i zrzucania winy na innych: rodziców, braci, rodzinę, szkołę, rząd, Kościół… Jakież to wyzwolenie, gdy dzięki własnej uczciwości zaczynamy czuć się odpowiedzialni. Tak, to jest możliwe – stać się odpowiedzialnym za własne myśli, uczucia, zachowania.

Gdy unikamy odpowiedzialności za własne uczucia, winimy innych za własną nienawiść, złość, smutek, napięcie, niepokój… Zapominamy, że stoicy już wcześniej odkryli to, czego dzisiaj uczy psychologia poznawcza: uczucia kreujemy przez interpretacje – wyraźne i świadome, oraz te drzemiące w naszej podświadomości, z których nie zdajemy sobie sprawy, poprzez które nasze myślenie poznaje lub rozpoznaje rzeczywistość zewnętrzną – osoby, wydarzenia, zjawiska naturalne lub doświadczenia – lub rzeczywistość wewnętrzną – wrażenia zmysłowe, wspomnienia, zranienia, emocje. Jeśli widzę czyjąś skrzywioną twarz i myślę, że ta osoba jest nieznośna, moja interpretacja „jest nieznośna”, każe mi „wyprodukować” gniew, pogardę lub odrzucenie. Jeśli pomyślę: „Biedny, jego twarz wyraża stres, w jakim żyje”, wtedy moja myśl „biedny” wytwarza współczucie i empatię.

Będąc uczciwymi wobec siebie, powtarzam, przestajemy oszukiwać się przy pomocy starego mitu, że to inni nas złoszczą, zasmucają, cieszą czy uspokajają nas.

Jasne jest, że najważniejsza cecha profilu osobowości sprowadza się do aspektu relacji z innymi. Możemy być „osobą” tylko w dynamizmie relacji z innymi. Jednak nie w każdej, jakiejkolwiek relacji możemy doświadczyć naszego „bycia osobą”. Nieodzowne są relacje zawierane w miłości.

Kiedy Bóg Ojciec prosi nas, byśmy kochali Go całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą (Mk 12,30), a naszego bliźniego kochali tak, jak Jego Syn go kocha, zachęca nas do uczciwości wobec tego, co najlepsze w naszej kondycji osoby. Więcej nawet, zaprasza nas, byśmy prawdziwie byli i wzrastali jako osoby poprzez miłość do Niego i miłość do naszych bliźnich.

Wnioski

Jeśli chciałbym streścić w jednym słowie uczciwość wobec siebie samego lub siebie samej, słowem tym, bez cienia wątpliwości, byłoby słowo miłość.
Już św. Paweł zauważył, że miłość zawiera w sobie wszystkie przykazania i nakazy.

Nikomu nie bądźcie nic dłużni, poza wzajemną miłością. Kto bowiem miłuje drugiego, wypełnił Prawo. Albowiem przykazania: Nie cudzołóż, nie zabijaj, nie kradnij, nie pożądaj, i wszystkie inne – streszczają się w tym nakazie: Miłuj bliźniego swego jak siebie samego! Miłość nie wyrządza zła bliźniemu. Przeto miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa (Rz 13,8-10).

Twoja zdolność do miłości jest jednak dopiero zalążkiem, tak jak bycie obrazem i synem Bożym. Potrzebuje długiego procesu uczenia się, by zdolność stała się sprawnością. Wtedy będzie błyszczeć twoje światło przez miłość do Boga, do bliźniego, do ciebie samej, do ciebie samego i do świata. Tylko przez codzienne ćwiczenie i stałe doskonalenie nauczyliśmy się tego, co teraz dobrze wiemy. Tyle samo potrzebuje miłość: praktyki, praktyki, praktyki.

Największym Mistrzem umiejętności miłowania, jak wiemy, jest Bóg. Ponieważ cię kocha, jak wszystkich i każdego swego syna i córkę z osobna, każdego dnia prosi cię o uczciwość wobec twego własnego „ja”. W głębi więc twój wybór uczciwości jest wyborem chcianym, wspieranym i rozwijanym przez Boga. On prawdziwie liczy na ciebie i na cały twój byt osobowy.

W życiowym podsumowaniu twoich talentów i łaski, twoja uczciwość może osiągnąć szczyt. Zdobędzie niewyobrażalne szczyty, gdy będziesz uczciwy lub uczciwa przede wszystkim i w szczególny sposób wobec twej zdolności do miłości. Zdolności, którą w rzeczywistości daje ci Bóg, kochając cię w dzień i w nocy, przez Swojego Syna i czułość swojego Ducha.