Internetowe radiostacje

Michał Nolywajka

publikacja 02.06.2005 15:54

Po osobistym rozczarowaniu siecią rozgłośni, które w założeniu miały być chrześcijańskie, a okazały się być boleśnie komercyjne, nowa propozycja wspólnoty misyjnej ICPE oraz ekipy skupionej wokół TanRadia wydała mi się objawieniem. RUaH 25/2003

Internetowe radiostacje

Gdy jeden z naszych dobrych RuaHowych znajomych przesłał mi Internetem tekst zatytułowany „Czy nadal czujesz się młodo?”, potraktowałem całą sprawę jako jeszcze jeden z niezliczonych żartów, od którego sieć wprost pęka w szwach. Faktycznie, tekst był śmieszny, a cały dowcip opierał się na wykazaniu, że dzisiejsi trzydziestolatkowie to dinozaury wciąż upajające się wspomnieniem posiadania w pierwszej klasie podstawówki upragnionego piórnika made in China, dla których dwukasetowy magnetofon był w swoim czasie czymś w rodzaju złotego runa, a wejście na „Gwiezdne wojny” oznaczało szczyt prze-żyć kulturalno-estetycznych. Nawet się uśmiałem, ale gdzieś w zakamarkach świadomości pojawiła się złośliwa i uporczywa myśl, że owszem, może to i zabawne, ale jeszcze bardziej prawdziwe.

W porównaniu do dzisiejszych hip-hopowców jestem żywą skamieliną, której najwyraźniej bliżej do własnej babci niemogącej nadziwić się walkmanowi, niż do pokolenia mojego brata, które słucha już wyłącznie MP3 przez najnowszy model telefonu komórkowego.

Tyle tytułem wstępu, a teraz przechodzę do rzeczy. Jakiś czas temu na Polskich stronach internetowych pojawiło się zjawisko interesujące, a dla pokolenia piórnikowców made in China wręcz elektryzujące. Grupy zapaleńców postanowiły wykorzystać możliwości współczesnej techniki i stworzyć internetowe radiostacje grające tylko i wyłącznie muzykę chrześcijańską. Gdy się o tym dowiedziałem, byłem zachwycony. Po osobistym rozczarowaniu siecią rozgłośni, które w założeniu miały być chrześcijańskie, a okazały się być boleśnie komercyjne, nie wspominając już o radiostacji, której mimo najszczerszych chęci i wysiłków słuchać po prostu nie jestem w stanie, nowa propozycja wspólnoty misyjnej ICPE oraz ekipy skupionej wokół TanRadia wydała mi się objawieniem. Zresztą nie tylko mnie. Nasi bliscy znajomi założyli sobie sztywne łącze głównie po to, żeby „nareszcie posłuchać dobrego chrześcijańskiego przekazu”. Oczekiwania były więc ogromne a i nisza rynkowa, używając obmierzłego języka marketingu, niczego sobie.

Internet ma więc chrześcijańskie radiostacje działające, co trzeba podkreślić, legalnie z zachowaniem wszelkich zasad i praw. TanRadio i radio Omega opisują wszystko na swoich stronach zapewniając, że ich funkcjonowanie nie ma nic wspólnego z piractwem czy nielegalnym wykorzystywaniem sprzętu. I to jest chyba pierwszy krok w stronę profesjonalizmu, który przecież zaczyna się od rzetelności i uczciwości.

Wystarczy więc tylko ściągnąć odpowiedni program i już można słuchać, ile dusza zapragnie! A słuchać można praktycznie non-stop. Radio Omega (www.omega.icpe.pl) zadbało o to, żeby na internetowej antenie ciągle coś się działo. Jest więc „Worship Cafe” wypełniona pieśniami uwielbienia i chwały z całego świata, lista przebojów Top Ten, zawierająca najpopularniejsze utwory radiostacji, Studio Omega z muzyką CCM wszelkiej maści i koloru oraz, co wyjątkowo cenne, świadectwami i krótkimi katechezami nadawanymi w paśmie popołudniowym. Na Boże Narodzenie zaplanowano rozpoczęcie emisji cyklu Focus on Spirituality (Spojrzenie na duchowość), który w skondensowany i kompetentny sposób omawia różne aspekty chrześcijańskiej duchowości.

Na razie nieregularną pozycją ramówki jest Saturday Night Live - sobotnie programy na żywo, w czasie których koncerty transmitowane są wprost ze studia Omegi. W maju tego roku można było w ten sposób usłyszeć występ brytyjskiej piosenkarki Sue Rinaldi. Z pozycji „Praise afternoon” cieszą się zapewne wszyscy fanatycy ojczystego języka świętego Tomasza Moora, bowiem przez dwie godziny radio nadaje w języku angielskim. Można posłuchać między innymi programów publicystycznych dotyczących sytuacji chrześcijan na świecie przygotowanych przez United News and Information w Waszyngtonie.

To, co dla niektórych jest atutem, dla wielu może być głównym zastrzeżeniem wobec radia. Można się zastanawiać jaki jest sens przekazu w języku, którego spora część polskich słuchaczy po prostu nie rozumie. Oto w jaki sposób Jacek Dudzic, dyrektor Omegi, tłumaczy fakt nadawania w języku angielskim: „Radio nadające w Internecie nie zna granic, więc ze swej natury powinno być międzynarodowe, jeżeli nie realizuje typowo lokalnego programu, który przyciągnie odpowiednią ilość słuchaczy. W innym przypadku możemy mówić o hobby, a nie o faktycznej emisji programu. Weźmy pod uwagę jeszcze jeden istotny fakt. Aby słuchać radia w Internecie, trzeba mieć co najmniej SDI, DSL albo Neostradę. Wątpię, że ktoś korzystający z numeru dostępowego TP SA miał być naszym stałym słuchaczem. W związku z tym "modemowcy" to nie jest nasza grupa docelowa (tzw. target group) - my chcemy docierać do ludzi, którzy będą nas słuchać przynajmniej dwie, trzy godziny dziennie. I tak, od 7:00 do 15:00 - 16:00 nasi słuchacze to z reguły Polacy i w niewielkim stopniu mieszkańcy krajów Azjatyckich. Po południu zaczyna się pasmo amerykańskie, a wynika to z różnicy czasów. Po godzinie 17:00 słuchacze z Polski to pojedyncze osoby. Nasza ramówka więc i konsekwentne używanie języka angielskiego po prostu odpowiada sytuacji, jaka ma miejsce. Stąd też i nasza strona internetowa jest prowadzona w dwóch językach.

Po drugie, nasze radio nie ma charakteru ściśle ewangelizacyjnego. Swój program kierujemy raczej do chrześcijan, których chcemy umocnić dobrą muzyką, uwielbieniem i słowem zachęty”.

Tak więc Omega może być bardzo atrakcyjna dla słuchacza międzynarodowego interesującego się na co dzień zarówno muzyką CCM jak i życiem Kościoła na świecie. Będzie on z wielką przyjemnością słuchać „swoich” wykonawców i cieszyć się, że ma możliwość śledzenia istotnych wydarzeń z życia Kościoła. Kto jednak nie jest „kościelny”, ten zdeklarowanym słuchaczem Omegi raczej nie zostanie.

Odmienną wizję radiostacji chrześcijańskiej prezentują twórcy TanRadia z jego duchowym opiekunem o. Robertem Wawrzenieckim OMI na czele. TanRadio zaistniało w Internecie w sierpniu 2001 i było pierwszym radiem tego typu nadającym muzykę chrześcijańską dwadzieścia cztery godziny na dobę. Jak można przeczytać na stronie radiostacji (www.tanradio.pl) kładzie ono nacisk na wykonawców polskich. Według zamieszczanej na stronie www playlisty, rodzimi artyści stanowią na niej przeważającą większość. Emitowana jest nawet specjalna Polska godzina w TanRadio, w czasie której prezentowana jest twórczość Polskich artystów chrześcijan.

W przeciwieństwie do Omegi, TanRadio kieruje swój program zarówno do tych, którzy już znają Jezusa, jak i do tych, którzy dopiero nieśmiało wyruszają na drogę poszukiwania Prawdy.

Więcej jest tu słowa mówionego, a to za sprawą audycji autorskich i komentarzy radiowców. Osobiście bardzo spodobał mi się pomysł audycji hip-hopowej, prowadzonej przez chłopaków z zespołu Evident. Można mieć wiele zastrzeżeń do hip-hopu i wymądrzać się nad muzycznym ubóstwem tego gatunku, ale faktem jest, że kto auten-tycznie jest zainteresowany nauką języka współczesnej młodzieży, ten obowiązkowo powinien przyjrzeć się „rymowaniu”. Okazuje się bowiem, że istnieje dość sporo hip-hopowców, którym bynajmniej nie zależy na upakowaniu w swoich tekstach maksymalnej dawki buntu z domieszką postawy „totalna olewka”. Kto nie wierzy, niech posłucha pozytywnego hip-hopu w TanRadio!

Obie radiostacje mają na swoich stronach forum dyskusyjne, umożliwiające słuchaczom wymianę poglądów i komentowanie programu radiowego a co za tym idzie jego współtworzenie. Obok wyrazów modlitewnego poparcia a czasem i zachwytu nad programem, można tam także znaleźć konkretne propozycje takie, jak na przykład audycja poświęcona twórczości zespołów amatorskich. Wszelka konstruktywna krytyka jak i dobre pomysły są przez redakcję mile widziane, tym bardziej, że ekumeniczny zespół współtwórców radia składa się z zapaleńców-wolontariuszy zafascynowanych możliwością głoszenia Dobrej Nowiny w Internecie.

Obserwując poczynania chrześcijańskich radiostacji w sieci, można zadawać sobie pytanie, czy są one zwiastunem nowej ery w głoszeniu Ewangelii. Ten tekst kończę pod wieczór niedzieli misyjnej. W uszach jeszcze do teraz brzmią mi słowa Ojca Świętego, który w orędziu przygotowanym specjalnie na ten dzień zauważa, że dane jest nam żyć w czasach, w których jak nigdy dotąd dzięki niesłychanemu rozwojowi środków masowego przekazu chrześcijanie mają szansę przybliżać światu oblicze swojego Oblubieńca. Fakt ten przekonuje, że ciągłe poszukiwanie skutecznych i nowych form ewangelizacji jest zawsze aktualne.

Wydaje mi się jednak, że jeśli rewolucyjności upatrujemy w samej tylko technologii przekazu, to popadamy w logikę dinozaurów, dziwiących się, że takie cuda są dziś możliwe. Przecież dla wielu bardzo młodych ludzi Internet i jego olbrzymie możliwości, to nic nadzwyczajnego, to normalka, coś, co istnieje niemal od zawsze. Dla nich pojawienie się internetowych radiostacji nie będzie szokiem. To, co ma szansę ich zaskoczyć i rozpocząć prawdziwą rewolucję, to treści przekazywane w sposób atrakcyjny, autentyczny i przekonywujący. Święty Paweł już dawno wpadł na pomysł, że Ewangelię trzeba głosić na dachach, a więc wszędzie tam, gdzie się da z nią dotrzeć.

Twórcom Omegi i TanRadia udało się zawędrować na wirtualne rozdroża Internetu i za to należą im się gratulacje. A że sam zapał i dobre intencje to jeszcze nie wszystko, dlatego zamiast tak ulubionego przez nasz naród polowania na błędy, potknięcia czy programowe niewypały, proponuję szczerą modlitwę w intencji Internetowych ewangelizatorów. Mogłaby ona brzmieć mniej więcej tak: Panie Jezu, wierzymy, że to Ty sam dajesz dziś tyle sposobów na głoszenie Dobrej Nowiny we współczesnym świece. Pobłogosław tym, którzy chcą opowiadać o Twoim zbawieniu poprzez muzykę i słowo w Internecie. Oby zawsze mieli dobre pomysły, pokorę w przyjmowaniu krytyki i sugestii oraz pragnienie bycia coraz lepszymi radiowcami na Twoją chwałę. Amen.