Państwo daje na tacę?

ks. Bogdan Markowski CM

publikacja 28.01.2006 15:53

Państwo daje na tacę - obszerny artykuł pod takim tytułem ukazał się onegdaj w Polityce (nr 46/2002, s. 3-8) - bo m.in. łoży na konserwację i remonty zabytków sakralnych. A nie powinno? Powściągliwość i Praca 2/2006

Państwo daje na tacę?





Ksiądz Romuald, pracujący na Korsyce, opowiadał o specyficznych warunkach swojej pracy duszpasterskiej: sektor Taravo to ponad 30 parafii i ponad 50 obiektów sakralnych. Parafie są bardzo małe, bowiem w całym sektorze mieszka około... 1500 osób. Kto wiec utrzymuje kościoły? Okazuje się, że robi to państwo! - Gdy przepali się żarówka, idę do mera i załatwiam zakup nowej żarówki - mówił ks. Romuald. - W przeciwnym wypadku kościoły dawno obróciłyby się w ruinę... Ktoś więc uważa, że straciłoby również państwo, wyzbywając się pomników kultury i historycznych zabytków.

U nas zasadniczo to wierni finansują budowę, rozbudowę, remonty i konserwację kościelnych nieruchomości. Owszem, państwo często ich wspomaga... Tak jest w krakowskiej parafii, w której pracuję: wierni sfinansowali remont cokołu wokół kościoła, a Społeczny Komitet Odnowy Zabytków Krakowa wziął na siebie dużą część remontu zabytkowych witraży. Czy niesłusznie? Toż Unia Europejska, którą trudno podejrzewać o subwencjonowanie związków wyznaniowych, przewiduje konkretne dotacje na m.in. remont zabytkowych kościołów czy na działalność edukacyjną lub społeczną prowadzoną przez związki wyznaniowe. I warto wiedzieć, że UE przeznaczyła 3,5 mln zł na renowację Pałacu Biskupiego wraz z otoczeniem na Ostrowie Tumskim we Wrocławiu, 500 tys. zł na remont szkoły społecznej, prowadzonej przez franciszkanów na Kaszubach, czy 306 tys. euro na modernizację hospicjum ojców bonifratrów we Wrocławiu (Gość Niedzielny, nr 31/2005, s. 14-17).

Z drugiej strony państwo nieustannie zarabia na działalności Kościoła, co jest rzeczą naturalną, ale o tym nie piszą już autorzy hasła: państwo daje na tacę. Warto więc przypomnieć, ze każdy ksiądz zatrudniony w Papieskiej Akademii Teologicznej, w szkole czy w szpitalu płaci podatek od swoich poborów. Jeśli jest proboszczem lub wikariuszem - płaci również podatek dochodowy (ryczałt), obliczany według liczby mieszkańców parafii. Dalej: państwo zarabia na budowach i remontach kościelnych - bo przecież stosowne podatki do kasy państwowej odprowadzają projektanci, konserwatorzy, firmy budowlane etc. Zauważmy: nie byłoby tych wpływów do kasy państwowej, gdyby nie budowy i remonty, które prowadzi Kościół. Mało tego: byłoby więcej bezrobotnych, gdyby nie praca, którą daje Kościół. A dokładniej: gdyby nie praca, którą zwykle wierni opłacają z własnej kieszeni...




Tutaj pozwolę sobie na wtręt o kontrowersjach wokół budowania pomników. Słyszymy bowiem, od czasu do czasu, że zamiast stawiać pomnik (np. Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II) - pieniądze można by przeznaczyć na cel charytatywny, choćby na budowę hospicjum czy przytuliska. Otóż z ewangelicznego punktu widzenia jest to teza niebezpieczna, ponieważ jako pierwszy coś podobnego powiedział... Judasz: - Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim? - gdy Maria Magdalena marnowała drogocenny olejek nardowy, wylewając go na stopy Jezusa (J 12,5). Kierowała nim jednak nie troska o biednych, ale o własną kiesę... My też musimy uważać, gdy podejmujemy obiegowe opinie. Niezbędna jest troska o biednych, ale istnieją w Kościele również potrzeby mniej charytatywne. Przychodzi czas, gdy trzeba na nowo powlec złotem kielich mszalny, kupić nowy ornat, wybudować nowy kościół albo postawić pomnik - i nie są to pieniądze wyrzucone w błoto! Zauważmy, że jest to konkretny zarobek złotnika, rodzinnej manufaktury wykonującej od lat szaty liturgiczne, firmy budowlanej czy huty, w której jest odlewany pomnik (nb. zarobek, od którego każdy zapłaci państwu należny podatek). Czy byłoby lepiej te pieniądze odłożyć do kasy dla biednych - i dać je bezrobotnemu złotnikowi, gdy przyjdzie po wsparcie?

CARITAS Archidiecezji Krakowskiej (przy okazji małego jubileuszu 15-lecia działalności) przypomniała ostatnio, że prowadzi na terenie Małopolski ponad 30 placówek specjalistycznych (przytuliska, domy dziecka, stacje opieki, kuchnia dla ubogich, dom dla starców itd.) i zatrudnia 300 osób. Jest rzeczą wiadomą, że placówki są dofinansowywane przez państwo i samorządy - ofiarność wiernych, nawet wielka, okazałaby się niewystarczająca. Oczywiście, CARITAS mogłaby zamknąć dużą część tych placówek i wtedy państwo nie musiałoby dawać na tacę. Czy państwo byłoby stać na samodzielne zaopiekowanie się podopiecznymi CARITASU? Czy państwo znalazłoby miejsca pracy dla dużej części owych 300 pracowników? Przypomnijmy: mających dziś pracę po części opłacaną z kieszeni wiernych. Otóż opieka nad bezdomnymi, niedołężnymi, obłożnie chorymi, sierotami czy ofiarami przemocy w rodzinie nie jest jedynie zadaniem Kościoła, chociaż niektórzy uważają, że tak właśnie jest, a nawet, że jest to jedyne zadanie Kościoła...




Ma się więc dobrze opinia, że państwo daje na tacę, bo łoży na działalność charytatywną i oświatową prowadzoną przez kościelne instytucje.

Przypomnę, że 10 lat temu, przy okazji ożywionej dyskusji na temat konkordatu, pojawiły się protesty przeciwko dotowaniu uczelni katolickich: Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. Zabrałem wówczas głos i napisałem tak: W Polsce mieszka i pracuje kilkadziesiąt tysięcy absolwentów KUL-u, i doprawdy w zdecydowanej większości nie są oni pomocnikami proboszczów: są urzędnikami, nauczycielami etc. Podobnie mieszka w Polsce pewnie kilkadziesiąt tysięcy absolwentów Uniwersytetu Łódzkiego - i nie są to księża, zapewniam. Dlaczego więc z budżetu państwa jest utrzymywany UL, a nie może być dotowany KUL? Może to uczelnia szkodząca państwu - lub uczelnia dla obywateli drugiej kategorii? Słowem - pytanie należy odwrócić: dlaczego Kościół ma współfinansować naukę szkolną, a potem studia przyszłych lekarzy, nauczycieli czy urzędników państwowych? A współfinansuje (w szkołach i uczelniach katolickich) i wcale nie pyta: dlaczego?

Proszę: nie powtarzajmy bezmyślnie obiegowych opinii... Biorą się one zwykle z przekonania o niesłychanym bogactwie Kościoła, a wyrażają często w oskarżeniach o chciwość i pazerność księży. Warto wiedzieć więc, że (jako katolicy) mamy ku temu najmniejsze powody - w porównaniu z członkami innych wspólnot religijnych i wyznaniowych. Otóż w jednym z nowych czasopism porównano koszty, jakie ponoszą przedstawiciele poszczególnych grup religijnych ze względu na przynależność do nich (Magazine Benefis z 19.07.2004 r., s. 4-6). Okazało się, że katolik przeciętnie składa rocznie ofiary w wysokości 124 zł, ale prawosławny - 165 zł, protestant - 282 zł, muzułmanin - 633 zł, a Żyd o wiele więcej. Różnica jest tylko taka, że oskarżeń tamtejszych duchownych o pazerność jakoś się nie słyszy...

Podsumujmy... To tylko część prawdy, że z budżetu państwa i samorządów na działalność instytucji kościelnych płyną grube miliony złotych. Trzeba dodać: z podatków wiernych państwo łoży na Kościół (czyli służy dobru swoich obywateli) - i z ofiar wiernych grube miliony płyną do budżetu państwa (wszak są jego obywatelami). I taka jest cała prawda.