Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela

Rozmowa z ks. prałatem dr. Ryszardem Ziomkiem, Oficjałem Sądu Metropolitalnego w Szczecinie

publikacja 13.09.2006 20:37

Jest rzeczą nieodzowną i naglącą, żeby każdy człowiek dobrej woli zaangażował się w sprawę ratowania i popierania wartości rodziny. Kochać rodzinę, to znaczy przyczyniać się do tworzenia zdrowego, sprzyjającego środowiska jej rozwojowi. To wielkie zadanie dla rządzących i wypowiadających się w środkach masowego przekazu. Powściągliwość i Praca, 6/2006

Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela



W naszym kraju, a także w innych krajach Europy jest coraz więcej rozwodów. To postępujące zjawisko liberalizacji życia małżeńskiego i rodzinnego stało się bolesnym znakiem naszej cywilizacji. Coraz więcej kobiet i mężczyzn mieszka ze sobą nie tylko bez sakramentalnego związku, lecz także bez kontraktu cywilnego. W tych niesakramentalnych związkach rodzą się dzieci, których byt i katolickie wychowanie jest zagrożone, bo ich rodziców nie wiąże moc sakramentu. Jak takim ludziom jest w stanie pomóc Kościół?

Kościół jest owczarnią, której bramą jedyną i konieczną jest Chrystus, aby przypomnieć określenie zawarte w rozdziale 10 Ewangelii św. Jana. Jeśli człowiek w swoim sercu zapragnie zwrócić się do Jezusa – jak owa kobieta cierpiąca na krwotok: Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa albo jak chory na trąd: Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić lub niewidomy spod Jerycha: Panie, żebym przejrzał! Ulituj się nade mną! – to niewątpliwie taki człowiek wróci do nowego życia i dozna właściwej pomocy ze strony Kościoła – Owczarni Chrystusowej. W innych przypadkach może być to akt charytatywny na zasadzie pomocy doraźnej.

Po 30 latach małżeństwa pewien mężczyzna opuścił żonę. Zostawił żonę, dzieci i wnuków. Odszedł do innej. Czy tak boleśnie doświadczona kobieta może starać się o unieważnienie małżeństwa? Czy może korzystać z sakramentów świętych? Czy taka kobieta może założyć nowy związek małżeński i otrzymać
błogosławieństwo Kościoła?


Trudne pytania. Na początek przypomnę pewną scenę z Ewangelii. Gdy Jezus przez cud rozmnożenia chleba spowodował rozpalenie umysłów u swoich słuchaczy i zapowiedział ustanowienie Eucharystii – jako największego znaku, w którym On sam da ludziom Swoje Ciało jako pokarm – wówczas na ich twarzach
pojawiły się kwaśne miny. Zaczęli odchodzić od Niego. Jezus nic nie zmienił w swojej nauce, aby ich zatrzymać. Nawet zapytał Dwunastu: Czy i wy chcecie odejść?

Podobnie ma się sprawa z sakramentem małżeństwa. Małżeństwo jest instytucją piękną, lecz także wymagającą. Chrystus, w rozmowie z niektórymi faryzeuszami, radykalnie odrzuca ówczesne poglądy o przyczynach, które mogłyby upoważniać do rozwodu, twierdząc: Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać żony wasze, lecz od początku tak nie było (Mt 19, 8). Według nauczania Jezusa małżeństwo jest nierozerwalne: Co Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela (Mt 19, 6).

A zatem dobro nierozerwalności jest dobrem samego małżeństwa i należy do jego istoty. Przeto w Kościele nie ma rozwodów. Zdradzony i opuszczony małżonek może korzystać z sakramentów świętych, dopóki żyje sam. Rozwiedzeni, którzy zawarli nowe związki, nie mogą być dopuszczeni do Komunii Świętej, bo ich stan w sposób obiektywny stoi w sprzeczności z nierozerwalnością małżeństwa. Mogą natomiast i powinni uczestniczyć we Mszy św., karmić się Słowem Bożym, spełniać dzieła miłości, modlić się i pielęgnować ducha pokuty w swoim życiu. Kościół, jako wspólnota, winien im dodawać odwagi i podtrzymywać w nadziei.


Czy 30-letni mężczyzna, wychowany w patologicznej rodzinie, który szybko się ożenił, został ojcem..., ale potem wnet zostawił żonę i synka – może zabiegać o unieważnienie tego małżeństwa?

Oczywiście. Rozwiedzeni mają prawo szukać pomocy, rady w Sądzie Kościelnym na temat ważności lub nieważności zawartego małżeństwa. Sądownicze działanie Kościoła jest przecież działaniem duszpasterskim. Sąd Kościelny skrupulatnie bada okoliczności, czas zawarcia i rozpadu związku małżeńskiego, jak również kondycję psychiczną kontrahentów w czasie zawierania małżeństwa.

Cztery lata temu Ojciec Święty Jan Paweł II w Rocie Rzymskiej powiedział: Każde słuszne orzeczenie o ważności lub nieważności małżeństwa jest wkładem w kulturę nierozerwalności w Kościele, jak i w świecie. Świat przeżywa upadek autorytetów moralnych, zwłaszcza po odejściu do Domu Ojca Sługi Bożego Jana Pawła II. To bardzo odbija się na sile miłości małżeńskiej i rodzinnej, która nie ma trwałego oparcia w pokonywaniu codziennych trudności. Jakie, Ksiądz Prałat, widzi możliwości uzdrowienia małżeństw i rodzin współczesnych, by rodziny potrafiły iść razem przez życie?

Jest rzeczą nieodzowną i naglącą, ażeby każdy człowiek dobrej woli zaangażował się w sprawę ratowania i popierania wartości rodziny. Politycy, którzy w parlamencie stanowią prawo, powinni mieć na względzie dobro i trwałość rodziny. Dziennikarze i pisarze powinni czynić to przez ukazywanie dobrych wzorców, modeli rodzinnych i równoczesne piętnowanie egoizmu i relatywizmu moralnego. Powinni ukazywać trudności bytowe i mieszkaniowe rodziny. Kochać rodzinę – to znaczy przyczyniać się do tworzenia zdrowego, sprzyjającego środowiska jej rozwojowi. Jest to wielkie zadanie dla rządzących i wypowiadających się w środkach masowego przekazu.

Dość często bywam na jubileuszach małżeńskich; niedawno na spiżowych godach małżeńskich, czyli na 70-leciu małżeństwa. Buduję się ich pogodą ducha i ewangeliczną miłością. Takich przykładów wierności małżeńskiej mało ukazuje się w popularnych mediach, natomiast mocno prezentuje się rozwody polityków, aktorów, sportowców, piosenkarzy... zapewne po to, by osłabić rangę małżeństwa i rodziny. Jednocześnie prasa alarmuje, że w Polsce mamy pięć milionów samotnie mieszkających ludzi. Czy Ksiądz Oficjał nie widzi sprzeczności w takich medialnych informacjach? Ku czemu to zmierza, skoro człowiek swoim zachowaniem i postępowaniem neguje swoje bezpieczne gniazdo, czyli małżeństwo i rodzinę?

Są pozytywne znaki czasu, np. święci ludzie, ofiarni małżonkowie i negatywne znaki czasu, np. skrajny, egoistyczny indywidualizm ograniczający cele człowieka do tego, co dla niego jest użyteczne i przyjemne. Przypomniał to, za Ojcem Świętym Janem Pawłem II w Dodatku Akademickim, ks. bp prof. Stanisław Wielgus. Sługa Boży Jan Paweł II w roku 1987 na Jasnych Błoniach w Szczecinie prosił: aby mówili w środkach społecznego przekazu nie tylko ci, którzy – jak twierdzą – mają prawo do życia, do szczęścia i samorealizacji, lecz także ofiary obwarowanego prawem egoizmu. Trzeba, by mówiły o tym zdradzone i porzucone żony, by mówili porzuceni mężowie. By mówiły o tym pozbawione prawdziwej miłości dzieci...


Czy w ostatnich latach zwiększa się zainteresowanie tematyką uregulowania trudnych spraw małżeńskich w Sądzie?

Owszem, w ostatnich latach do naszego sądu wpłynęło około 40 proc. spraw więcej niż w latach ubiegłego
wieku. Wzrosła liczba spraw, jest więcej pracy. Jednak sędziowie muszą być inspirowani favor indissolubitatis (przywilejem nierozerwalności), co oczywiście nie oznacza słusznego orzeczenia
nieważności, jeśli zachodzą odpowiednie przesłanki w znaczeniu prawa kanonicznego.

Czy Sąd Metropolitalny zajmuje się też księżmi, którzy mają problemy z utrzymaniem wierności złożonym ślubom w czasie otrzymania święceń kapłańskich? Nie jest tajemnicą, że co roku kilku odchodzi z kapłaństwa do stanu świeckiego. Czy Sąd może im jakoś pomóc, by dalej mogli korzystać z sakramentów
świętych?


Jako kapłani i pobożni wierni jesteśmy wstrząśnięci grzechami niektórych osób poświęconych Bogu. To jest misterium iniquitatis (tajemnica nieprawości), jakie dokonuje się na świecie. Kapłani są odbiciem społeczeństwa, ich rodzin, z których przychodzą do seminarium. Każdy kapłan jest z ludu wzięty. Stąd też jakiś procent duchowieństwa nie może sprostać zobowiązaniom przyjętym w dniu święceń diakonatu i prezbiteratu. Po porzuceniu posługi mówią: wypaliłem się! albo nie w porę zjawił się EROS, który łączy mężczyznę i kobietę. Kościół, jako Matka, modli się za nich, prosi o miłosierdzie i czeka
na powrót swego dziecka.

Zdarzają się i takie sytuacje, które są nieodwracalne w życiu kapłana. Wówczas kapłani ci, w duchu pokory i skruchy, mogą zwrócić się za pośrednictwem biskupa diecezjalnego do Ojca Świętego o łaskę dyspensy od obowiązków wypływających z przyjętych święceń. Biskup diecezjalny zwykle wyznacza odpowiednich kapłanów, którzy w myśl przepisów odpowiedniej Kongregacji przeprowadzają instrukcję w tej sprawie. U nas też są kapłani, którzy tymi sprawami się zajmują.

Dziękuję za rozmowę