Każdego 22 dnia miesiąca

Iwona Budziak

publikacja 21.11.2006 21:52

Święta o tak szczególnym charyzmacie, a przy tym znakomitym guście – kościół św. Katarzyny to jeden z najpiękniejszych krakowskich zabytków – święta, która potrafi zadbać o własną, wyrzeźbioną ludzką ręką figurę; święta, od której ludzie wychodzą z nadzieją i różami, może fascynować. List, wydanie specjalne, listopad 2006

Każdego 22 dnia miesiąca




22 maja, w poniedziałek, późnym popołudniem. Na uliczkach wokół kościoła św. Katarzyny Aleksandryjskiej na krakowskim Kazimierzu tłoczno: rzędy zaparkowanych samochodów i tłum ludzi podążających do świątyni. Kierowcy kolejnych aut odjeżdżają zawiedzeni, wolnych miejsc już dla nich zabrakło. Tak jest tutaj tylko w dniu odpustu ku czci św. Rity. W świątyni panuje tłok, większość spośród zgromadzonych trzyma w rękach róże

Nieco historii...

Zarówno ojcowie augustianie, gospodarze kościoła św. Katarzyny, jak i sąsiadujące z nimi siostry augustianki mówią: „To nie nasza zasługa, rozwój kultu św. Rity jest dla nas samych zaskoczeniem”. Rzeczywiście, ani Matka Boża Pocieszenia (której piękny wizerunek tu się znajduje) ani znakomity patron - św. Augustyn, ani św. Monika czy wreszcie sama św. Katarzyna Aleksandryjska, czczeni w tej świątyni, nie przyciągają nawet części wiernych przychodzących tu do św. Rity. Historia rozprzestrzeniania się jej kultu przypomina spiralę o okręgach z coraz dłuższym promieniem. Jej początek sięga XIX w., kiedy to siostry augustianki zaczynały szerzyć kult świętej od spraw trudnych i beznadziejnych. Były to czasy, gdy Polska podzielona była pomiędzy trzech zaborców, a nadzieje na niepodległość były nikłe. Kto wie, może między innymi dlatego, wkrótce po kanonizacji św. Rita zdobyła sobie serca Polaków. Pierwsza publikacja na jej temat ukazała się w Warszawie (pod zaborem rosyjskim) w 1901 r.Kult świętych nie rozprzestrzenia się samoistnie, szerzą go konkretne osoby. W Krakowie (zabór austro-węgierski) taką postacią była augustianka, s. Maria Magdalena. Pochodziła z krakowskiego rodu Zębaczyńskich. W 1900 r., podczas pobytu we Włoszech, jeszcze jako zwykła dziewczyna, uczestniczyła w Rzymie w uroczystościach związanych z kanonizacją św. Rity. Podjęła wtedy decyzję o tym, że chce zostać augustianką. Była osobą niezwykle uzdolnioną: w szkole prowadzonej przez siostry uczyła francuskiego i włoskiego, prowadziła chór, wreszcie została prefektem. Przez krótki czas była przełożoną zgromadzenia. Zmarła 22 maja 1928 r., w dniu uroczystości ku czci św. Rity. Być może to z jej inicjatywy ukazał się w Krakowie w 1917 r., wydany staraniem sióstr, zbiór modlitw i tekst nowenny do św. Rity. To wydawnictwo potrzebne było tym bardziej, że właśnie w Krakowie, w kościele św. Katarzyny, już na początku XX w. istniał, w bocznej nawie, ołtarz z obrazem świętej, przed którym w każdy czwartek odprawiane było do niej nabożeństwo.
W okresie II wojny światowej, gdy historia znów boleśnie naznaczyła życie Polaków, św. Rita otoczona była szczególnym kultem. Właśnie wtedy, w 1942 r., w kościele św. Katarzyny, w bocznym ołtarzu została umieszczona figura, zaprojektowana przez Adolfa Szyszko-Bohusza, a wykonana przez Wojciecha Maciejowskiego. Piękna, zatroskana, zamyślona święta trzyma w rękach krzyż. Trzyma go delikatnie, bez wysiłku. Tak, jakby chciała go jedynie pokazać patrzącym. A może oswoić ich z nim? Jedno ramię krzyża przytula do serca. Figura przetrwała do naszych czasów. Nieustannie są przed nią pozostawiane róże, zapalane lampki.



Cotygodniowe modlitwy, zmieniający się wystrój ołtarza ku czci świętej najlepiej świadczą o
tym, jak trwały i znaczny przez te wszystkie lata był kult św. Rity. Jeśli dziś w gruncie rzeczy tak niewiele o nim wiemy, nie możemy powołać się na konkretne zapisy łask wymodlonych w tym miejscu, to dzieje się tak prawdopodobnie z dwóch powodów: po pierwsze, nie były odnotowywane; po drugie, po wojnie archiwa obu klasztorów – ss. Augustianek i oo. Augustianów uległy zniszczeniu i rozproszeniu.

Sekretarka świętej...

Kiedy w redakcji zrodził się pomysł tego numeru, zastanawialiśmy się nad tym, jak odnaleźć ludzi, w których życiu wydarzyło się coś istotnego właśnie za przyczyną św. Rity. Podejrzewaliśmy, że może być ich wielu. Rzeczywistość przerosła nasze oczekiwania, a stało się tak za sprawą s. Aleksandry, augustianki, która jest prawdziwą, współczesną sekretarką świętej. To ona pokazała nam archiwum kultu św. Rity, które prowadzi od lat 70. ubiegłego wieku.

Nazwałam ją „sekretarką św. Rity”, bo przecież „dla niej” pracuje, gromadząc materiały, które mogłyby posłużyć do ponownej kanonizacji, gdyby oczywiście takowa miała sens. Zapytana o świętą opowiada z pasją o ludziach, którzy szerzyli w Krakowie jej kult, o innych miejscach kultu, o swych korespondentach, o cudach....W życiu s. Aleksandry wszystko się zmieniło, gdy po ponad trzydziestu latach katechizowania dostała nowe zadanie. Dotyczyło ono odtworzenia i uporządkowania zakonnego archiwum, które po wojnie zostało zdekompletowane. W tamtym czasie w Warszawie pracował amerykański augustianin polskiego pochodzenia – o. Wiliam Faix. To on opowiedział s. Aleksandrze historię pewnej pani z Warszawy. Za jego namową wymodliła ona u „świętej od spraw beznadziejnych” sporą sumę pieniędzy, potrzebnych jej synowi na kontynuowanie studiów w Irlandii. Opisała to wszystko w liście, a o. Faix namówił s. Aleksandrę, by ten list zachowała. I tak amerykański augustianin stał się inspiratorem krakowskiego archiwum kultu św. Rity.

W tym samym mniej więcej okresie siostry augustianki, którym komuniści odebrali prawo do prowadzenia szkół, mogły jedynie katechizować, jeździły więc do różnych parafii na spotkania z młodzieżą. Rozdawały wówczas materiały na temat zakonu, a wśród nich także informacje o św. Ricie. Materiałów takich nie wolno było drukować w PRL bez zezwolenia cenzora, a siostry takiego zezwolenia nie otrzymały. Ograniczenia dotyczące powielania materiałów katechetycznych były bardzo rygorystyczne; w dodatku potrzebny był przydział papieru. Życiorys świętej siostry przepisywały na maszynie, przez kalkę. Później, gdy pojawiły się kserografy – potajemnie, dzięki pomocy pani Rity Wróblewskiej z Warszawy, kserowały. Obrazki z wizerunkami św. Rity, otrzymywane z Cascia, powielał dla nich fotograf, a one doklejały je do tekstów. Wszystkie kartki zszywały, oprawiały. Była to po części praca konspiracyjna. Dzisiejsze, wielotysięczne nakłady wszelkich modlitw, obrazków, życiorysów, technicznie znakomite, pozbawione są jednak uroku, jaki mają tamte, ręcznie tworzone materiały.



Kartoteka...

Przy wykorzystaniu takich właśnie prostych środków rozprzestrzeniał się kult świętej, a na krakowski adres zgromadzenia zaczęły napływać podziękowania za otrzymane łaski i prośby o modlitwę. S. Aleksandra każdy list dokładnie czytała i nań odpowiadała. Tak jest do dnia dzisiejszego. Przez lata z benedyktyńską dokładnością tworzyła archiwum listów nadsyłanych do zgromadzenia, a związanych z kultem św. Rity. W pierwszej teczce, jaką założyła, są listy z lat 1978 - 1994, wtedy korespondencji nie było jeszcze wiele. Później jedna teczka wystarczała na jeden rok. Teraz w tygodniu przychodzą 2-3 listy, czasem więcej. Zbiór obejmuje już tysiące listów, z których każdy ma swą sygnaturę, zapisaną w kolejnych tomach katalogów. Obok sygnatury jest krótkie, zazwyczaj jednozdaniowe streszczenie listu i adres nadawcy. S. Aleksandra ma piękny charakter pisma, a swe archiwum prowadzi z taką starannością, jakby każdy z nadsyłanych listów był bezcennym świadectwem. Uroda tych setek stron, własnoręcznie zapisanych przez siostrę, wzbudza szacunek i zdumienie. Jest to także materialny dowód na to, że w przestrzeni wiary, modlitwy, zaufania nie ma spraw mniej lub bardziej ważnych, mniej lub bardziej pilnych. Wszystkie zostały zapisane tak samo, bo w jakiś sposób są równie ważne.

Zgromadzone listy to przede wszystkim prośby: o cud, o łaskę, o modlitwę, o zgodę w rodzinie, o pracę, o zdanie egzaminu, o miłość. Są świadectwa cudów, które się wydarzyły, i listy, w których nadawcy piszą, że jednak ktoś objęty modlitwą zmarł, że coś się nie powiodło. Są listy lapidarne niczym akty strzeliste i długie, nawet bardzo długie. Nadchodzą z całej Polski: Starachowice, Jasło, Poznań, Białystok, Jarocin, Lesko, Ostrołęka, Nowy Sącz, Bytom - można by długo wymieniać. Zdarza się, że przychodzą z daleka, na przykład z Ukrainy, z Niemiec, z Norwegii... Niektórzy proszą, by zaświecić św. Ricie lampkę, by kupić różę i zanieść przed figurę świętej, by kartkę z prośbą wsunąć pod obrus na ołtarzu. Siostra odpowiada na listy z załączonym adresem, zapala lampki, przekazuje intencje, wysyła czasopisma do aresztu, proszącym o modlitwę wysyła płatki róż i tekst Litanii do św. Rity.

Płatki róż s. Aleksandra obrywa z kwiatów poświęconych w dniu odpustu lub podczas nabożeństwa, suszy je na klasztornym strychu, a wreszcie starannie układa w pudełkach po czekoladkach. Tak powstaje niemały zapas pachnących, delikatnych, tylko lekko przyblakłych płatków... Są to sakramentalia. Siostra Aleksandra mówi, że niektórzy przykładają je na chore miejsca czy też spożywają. Przede wszystkim zaś są one materialnym znakiem modlitwy zanoszonej do św. Rity.

Dzięki napływającej korespondencji zdarzają się też, iście anegdotyczne historie, jak choćby ta o drewnojadach. Otóż od szeregu lat w kościele św. Katarzyny prowadzone są prace konserwatorskie, możliwe dzięki państwowym funduszom. Niestety konserwacja z tych środków nie objęła figury św. Rity, coraz mocniej podgryzanej przez korniki (zwane przez s. Aleksandrę drewnojadami). Figura została uznana za zbyt młodą. Akurat w czasie, gdy bardzo kosztowna konserwacja była niezbędna, nadszedł z Norwegii list od osoby, która w podziękowaniu za wymodloną „u św. Rity” łaskę chciała ofiarować sporą sumę pieniędzy na cel związany z jej kultem. Ówczesny proboszcz kościoła, o. Wiesław Dawidowski, zdecydował, by sumę tę przeznaczyć na odnowienie figury. „I tak Rita sama o siebie zadbała” – żartuje s. Aleksandra, wspominając to zdarzenie.



***


Przez te lata w krakowskim klasztorze ss. Augustianek rozrastała się dokumentacja kultu św. Rity. W tym czasie zmieniała się Polska. Po upadku komunizmu w 1989 r. siostry wróciły do pracy pedagogicznej, otworzyły szkołę. W wydawnictwach katolickich ukazały się książki o św. Ricie, modlitewniki z modlitwami do niej. Na mapie sanktuariów, do których pielgrzymują Polacy, coraz częściej pojawiało się Cascia, zapewne nie tylko dlatego, że jest to miejsce, które zwyczajnie podoba się pielgrzymom. Życie w wolnej, bardziej kolorowej i coraz piękniejszej Polsce jest takie, jak wszędzie na świecie: niełatwe. Święta od spraw beznadziejnych stawała i nadal staje się bliska tym, którzy trudu tego życia mocno doświadczają. Świadczą o tym najlepiej coraz grubsze teczki z korespondencją z dopiskiem „św. Rita”, napływającą do sióstr, tłumy gromadzące się na nabożeństwach ku czci świętej, artykuły w prasie… Teraz, stopniowo, całą kartotekę zakonu, do którego dokumentacja kultu św. Rity została włączona, s. Aleksandra przekazuje s. Krystynie. To ona spisuje intencje modlitw do świętej, nadsyłane zarówno pocztą, jak i przez Internet, pozostawione na kartkach przy ołtarzu, na furcie u sióstr. Przekazuje je potem ojcom augustianom, by prowadzący nabożeństwo (22 każdego miesiąca) je przeczytał. Są ich setki, ostatnio ok. 200. Za każdym razem siostra martwi się tylko o to, jak ludzie zgromadzeni w kościele wytrzymają ten potok próśb i podziękowań. Wytrzymują bez trudu, bo na ten potok składają się krople ich własnych intencji.

Myślę, że każdemu z tych, którym przychodzi stawać przed świętą od spraw trudnych i niemożliwych z własnym życiem, mimo trosk i smutków trudno jest oprzeć się urokowi i pięknu zarówno nabożeństwa, jak i miejsca, w którym jest ono odprawiane. Święta o tak szczególnym charyzmacie, a przy tym znakomitym guście – kościół św. Katarzyny to jeden z najpiękniejszych krakowskich zabytków – święta, która potrafi zadbać o własną, wyrzeźbioną ludzką ręką figurę; święta, od której ludzie wychodzą z nadzieją i różami, może fascynować.

Święta Rito, módl się za nami.