Kościół pierwszych feministek

Sławomir Rusin

publikacja 18.05.2007 16:20

Kiedy zmarł ostatni z Apostołów, św. Jan, w dziejach tworzącego się dopiero Kościoła pojawiła się nowa epoka - nazwana najpierw epoką Ojców Apostolskich, a następni Ojców Kościoła. W międzyczasie można było też mówić o Ojcach Pustyni. A co z kobietami? Czy one nie brały czynnego udziału w jego budowaniu? List, 5/2007

Kościół pierwszych feministek





Kiedy zmarł ostatni z Apostołów, św. Jan, w dziejach tworzącego się dopiero Kościoła pojawiła się nowa epoka - nazwana najpierw epoką Ojców Apostolskich, a następni Ojców Kościoła. W międzyczasie można było też mówić o Ojcach Pustyni. Wygląda na to, że mężczyźni stworzyli Kościół. A co z kobietami. Czy one nie brały czynnego udziału w jego budowaniu?

Bóstwo pokonane przez kobiety

Owszem brały. Co więcej, niektórzy historycy wysuwają odważną tezę, że to właśnie dzięki nim większość z nas jest dziś wyznawcami Chrystusa a nie perskiego boga Mitry. W starożytności bowiem mitraizm zawędrował, dzięki rzymskim legionistom, z terenów dzisiejszego Iranu aż do stolicy imperium. Z czasem religia ta stała się niezwykle popularna, a wysokie wymagania moralne, obrzędowość (chrzest, spożywanie podczas nabożeństw chleba i wina) i życiorys boga (narodziny w grocie, obchodzone 25 grudnia) zbliżały ją do chrześcijaństwa. Była więc dla niego poważną konkurencją.

Co mają do tego kobiety? Otóż mitraizm dopuszczał do kultu tylko mężczyzn, kobiety były w nim zupełnie marginalizowane, właściwie nie odgrywały żadnej roli. Chrześcijanki zaś, nie tylko modliły się w domowym zaciszu, ale i wspierały mężczyzn w głoszeniu Dobrej Nowiny. Jak inaczej rozumieć słowa: Czyż nie wolno nam brać z sobą kobiety-siostry, podobnie jak czynią to pozostali Apostołowie, oraz bracia Pańscy i Kefas (1 Kor 9, 5)? Jak traktować wymienienie wśród wyróżniających się Apostołów małżeństwa Andronika i Junii czy wspomnienie o pomocy i gościnności, której doświadczył św. Paweł podczas swych podróży od Akwili i jego żony, Priski? Chrześcijanki początkowo nawet nauczały mężczyzn. Gdyby tak nie było, św. Paweł nie zabroniłby im w pewnym momencie tego robić (por. 1Tym 2, 12). Można by je nawet nazwać pierwszymi feministkami. To one w pewnym sensie powiedziały starożytnemu światu: „Moje ciało należy do mnie!". Tyle że wówczas słowa te oznaczały co innego niż dziś. Co znaczyły? Znaczyły: „Wybieram dziewictwo!". Dla przepełnionego seksem świata antyku, w którym kobieta miała bardzo mało do powiedzenia, taki wybór był prawdziwym szokiem. Przez wybór dziewictwa, czy losu wdowy (wbrew zwyczajowi) „kobiety mogły wyrwać się ze sfery domowej i wkroczyć w świat publiczny (...) Mogły zaistnieć niezależnie od swoich ojców, mężów i dzieci. Wdziewając wdowie szaty kobieta zyskiwała możliwość swobodnego poruszania się w sferze publicznej oraz ochronę przed molestowaniem seksualnym i atakami" - pisze o pierwszych chrześcijankach Deborah Sawyer, brytyjska historyczka. Chrześcijańskie „wdowy", które były ewenementem w starożytnym świecie, chciały cieszyć się taką samą wolnością w głoszeniu Dobrej Nowiny jak mężczyźni, bowiem wiedziały, że nie ma już różnicy pomiędzy mężczyzną a kobietą, wszyscy są jedno w Chrystusie (por. Gal 3,28).

Czy to ja byłam Ewą?

Dlaczego zatem pamiętamy dziś (i słusznie) o Ignacym Antiocheńskim, Ireneuszu z Lionu, Janie Chryzostomie czy Cyrylu Jerozolimskim, a nie znamy prawie żadnej kobiety z tamtego okresu?
To swoiste równouprawnienie kobiet i mężczyzn w głoszeniu Ewangelii zaczęło prawdopodobnie zanikać wraz z zanikaniem przekonania o rychłym powtórnym przyjściu Chrystusa. W organizowaniu życia kościelnego opierano się chętnie na istniejącym modelu społecznym. Dodano do tego teologiczne podstawy - sięgnięto po biblijną opowieść o Adamie i Ewie. W ten sposób każda kobieta stała się Ewą. A ta, po pierwsze, została stworzona po Adamie, więc jest niższą w hierarchii płcią i powinna słuchać męża. Jak pisał św. Augustyn: „konieczne jest dla jednej z dwóch osób, które ze sobą mieszkają razem, rządzenie, a dla drugiej podporządkowanie się rozkazom, tak, aby przeciwne wole nie zakłócały ich spokojnego żywota".



Po drugie, to przez Ewę na świecie pojawił się grzech. „Szatan - jak pisze św. Cyryl Jerozolimski - nie odważył się przystąpić do mężczyzny z powodu jego siły, przystąpił natomiast do słabej kobiety". Jedynym ratunkiem dla niej jest więc pokuta. Żadna kobieta, świadoma swojej grzeszności, którą odziedziczyła po Ewie, nie pragnęłaby - według Tertuliana - „czarującej sukni, nie mówiąc już o sukni zbytkownej. (...) Nosiłaby się jak Ewa, pogrążona w żałości i pokutująca, aby mogła tym pełniej odpokutować swój grzech strojem wyrażającym skruchę". Co ciekawe, sam Tertulian, już jako ceniony chrześcijański pisarz, wstąpił do radykalnej sekty Montanusa, w której niezwykle istotną rolę odgrywały właśnie kobiety - dwie prorokinie. Po trzecie, grzeszną Ewę przeciwstawiono Niepokalanej Maryi, cichej, która wszystko zachowuje w pokorze i cichości serca. Choć nieraz w chrześcijańskiej starożytności czy później w średniowieczu, przypisywano kobietom najgorsze cechy, np. że nie zostały stworzone na Boży obraz, są słabe i lekkomyślne, grzeszne z natury, zastanawiano się nad obecnością w nich nieśmiertelnej duszy, zdarzały się i głosy wyważone, takie jak Cyryla, biskupa Jerozolimy, który pisał: „Wszystkie dusze są do siebie podobne, zarówno dusze mężczyzn jak i kobiet. (...) Nie ma klas dusz, które z natury grzeszą i klas dusz, które z natury postępują uczciwie".

Mimo wszystko

Obniżenie pozycji kobiety nie oznaczało jednak jej całkowitego wycofania się z życia Kościoła. Dalej pomagały mężczyznom w głoszeniu Ewangelii. Co prawda już nie nauczały, a nieraz nawet całkowicie milczały w kościele (przez opacznie zrozumiane słowa św. Pawła, zakazujące kobietom nauczania mężczyzn), ale np. fundowały klasztory, utrzymywały teologów czy dawały na równi z mężczyznami świadectwo wiary w czasie prześladowań. Wówczas cenione były na równi z nimi i w oczach chrześcijańskich pisarzy zasługiwały na najpiękniejsze słowa uznania. Tak, jak uwieczniona przez chrześcijańskiego historyka Euzebiusza z Cezarei, żyjąca w Antiochii „niewiasta święta, przedziwnej ducha cnoty i ciała piękności, znana zresztą powszechnie dla swego majątku, rodu zacnego i dobrego imienia. Dzieci swe, dwie cudnej urody dziewice w pełnym życia rozkwicie, wychowująca w zasadach moralnych", która wolała umrzeć niż dostać się w ręce rzymskich legionistów. To właśnie kobieta, św. Helena, odnajdzie najcenniejszą relikwię chrześcijaństwa - drzewo krzyża, a pątniczka Egeria stworzy jeden z najstarszych do dziś zachowanych przewodników po Ziemi Świętej. A prócz wybitnych mnichów, Ojców Pustyni, pojawią się, choć rzadziej, równie wybitne Matki Pustyni, jak amma Synkletyka, która cieszyła się takim samym szacunkiem, jak niejeden starzec. Szkoda tylko, że pierwsze kobiece teologiczne traktaty pojawią się dopiero za kilkaset lat, w średniowieczu. Może niezwykle cenna i do dziś inspirująca literatura starożytności chrześcijańskiej byłaby jeszcze ciekawsza, gdyby pojawił się w niej kobiecy punkt widzenia?