Jestem homoseksualistą i chciałbym się wyspowiadać

ks. Bogusław Szpakowski SAC

publikacja 10.03.2008 16:18

Gdy pewien chasyd skarżył się Widzącemu z Lublina, że trapią go nieczyste żądze i że popadł wskutek tego w melancholię, rabbi rzekł: Strzeż się melancholii, ona jest gorsza i bardziej zgubna niż grzech. Kiedy zły duch budzi w człowieku żądze, nie zamierza wpędzić go tylko w grzech, lecz przez grzech w rozpacz. List, 3/2008

Jestem homoseksualistą i chciałbym się wyspowiadać



Duch gniewu


Ruch wyzwolenia homoseksualistów narodził się w latach 60. XX w. Mottem wyzwolenia gejów w USA stało się hasło: „Ujawnij się, wyjdź z ukrycia na ulicę i powiedz, kim jesteś!". W1974 r. usunięto w Ameryce homoseksualizm z listy zaburzeń o charakterze psychiatrycznym. Po transformacji ustrojowej w Polsce w 1989 r. w wielu miastach powstały kluby, bary, sauny dla gejów. Pojawiły się także organizacje, które organizują marsze równości. Pornograficzne czasopisma gejowskie są ogólnodostępne. Internet stał się dla wielu osób o tej orientacji komunikatorem ułatwiającym nawiązanie kontaktu. W wielu krajach zjednoczonej Europy związki par homoseksualnych uzyskały legalizację. Osoby publicznie deklarujące swój homoseksualizm zazwyczaj uważają takąż aktywność i takiż styl życia za moralnie obojętny lub nawet dobry i zasługujący na społeczną i prawną aprobatę. Ruch wyzwolenia osób homoseksualnych niesie w sobie resentyment, gniew ludzi skrzywdzonych, którzy stali się ofiarami nietolerancyjnych systemów polityczno-społecznych (w XIX w. homoseksualizm uznawano w wielu krajach za przestępstwo, homoseksualiści ginęli z rąk nazistów w obozach koncentracyjnych, w 1942 r. armia USA wydała paragraf zabraniaj¹cy wcielania homoseksualistów w wojskowe szeregi). Stąd dyskusje na temat homoseksualizmu z „wyłącznymi" i „zaprzysięgłymi" homoseksualistami są niezwykle emocjonalne.

Ten duch gniewu pojawia się zwłaszcza w stosunku do Kościoła katolickiego, który jest postrzegany w środowiskach gejowskich jako represyjna instytucja, mówiąca ludziom, że nie wolno im robić tego, czego chcą i zmuszająca ich do tego, czego czynić nie chcą. Instytucja ta - w ich przekonaniu - nie radzi sobie sama z sobą, o czym świadczą pojawiające się skandale obyczajowe, związane z aktywnością homoseksualną duchownych.

Kościół jednak, będąc rzecznikiem godności człowieka, sprzeciwia się niesprawiedliwości społecznej i dyskryminacji osób homoseksualnych. Zarazem w jego ocenie moralnej zachowania homoseksualne nie mogą być aprobowane. Jedynie małżeństwo jako związek mężczyzny i kobiety umożliwia relacjom seksualnym pełne symboliczne oddanie podwójnego zamysłu Stwórcy: przymierza miłości i zdolności do współtworzenia nowego życia. Relacje homoseksualne nie mogą spełniać tych dwóch warunków. Skłonność homoseksualna sama w sobie nie jest niemoralna, pojawia się nieoczekiwanie, ale może stać się impulsem do wyboru grzesznych zachowań.



Przetestować spowiednika


Gdy te i podobne myśli, wspomniane na początku, jak fala morska przepłyną przez umysł spowiednika, może on uświadomić sobie własną reakcję na emocjonalny ton wypowiedzi penitenta i jego słowa: „Jestem homoseksualistą". Może się okazać, że penitent nieświadomie generuje własny gniew, który przyjmuje spowiednik. Niekiedy prowokuje kapłana, testując, czy ten go odrzuci. W trakcie spotkania w sakramencie pojednania może on z pomocą uważnego spowiednika uświadomić sobie gniew, który być może nosi przez lata - na siebie samego, własną kondycję seksualną, na rodziców z powodu ich wychowawczych błędów, na inne osoby, na nauczanie Kościoła, a w ostatecznym rozrachunku gniew na Boga za to wszystko, co się stało. Ważne jest, aby gniew w nim nie zastygł, utwardzając w ten sposób postawę rozgoryczenia i cynizmu. Mądry spowiednik może okazać się cennym wsparciem i pomocą także w tym, by penitent pod wpływem silnego gniewu nie zrywał więzi z rodziną i z Kościołem. Nie można zapominać, że osoby homoseksualne są objęte wyższym ryzykiem samobójstwa.




Melancholia gorsza niż grzech


Częściej jednak z homoseksualnych słabości spowiadają się penitenci przygnębieni, którzy przechodzą przez dolinę łez. Przeżywają dotkliwie swoje straty. Ta swoista żałoba obejmuje stratę obrazu siebie jako małżonka/małżonki i rodzica, stratę planów życiowych związanych z małżeństwem i rodziną. Mają poczucie, że zawodzą swoich rodziców, nie spełniając ich oczekiwań. Nigdy nie obdarzą ich wnukami. Czują się samotni i mniej wartościowi w porównaniu z osobami heteroseksualnymi. W sposób zawężony postrzegają siebie samych, wyłącznie przez pryzmat swojej orientacji. Spodziewają się, że inni tak właśnie ich widzą i oceniają.

Podejrzewają, że Bóg nie jest z nich zadowolony. Najczęściej nieświadomie projektują własne niezadowolenie na Boga. Często można usłyszeć, że homoseksualni mężczyźni nigdy nie czuli, że byli lubiani przez własnych ojców. Starsi homoseksualiści, którzy dokonują życiowego bilansu, popadają w głębsze przygnębienie i beznadziejność, a ich człowieczeństwo staje się domem depresji. Niekiedy ci, którzy nie radzą sobie z uczuciem smutku, impulsywnie poszukują pocieszenia w przygodnych kontaktach seksualnych. Potem jednak smutek wraca z jeszcze większym natężeniem.

Gdy pewien chasyd skarżył się Widzącemu z Lublina, że trapią go nieczyste żądze i że popadł wskutek tego w melancholię, rabbi rzekł: „Strzeż się melancholii, ona jest gorsza i bardziej zgubna niż grzech". Kiedy zły duch budzi w człowieku żądze, nie zamierza wpędzić go tylko w grzech, lecz przez grzech w rozpacz. To, że ktoś jest osobą homoseksualną, nie oznacza, że z tego powodu Bóg kocha go mniej. Miłość Boża dana jest tym, którzy chcą ją przyjąć. Ważne jest, aby penitent przeżył swoje straty, nie błądząc w ślepej uliczce użalania się nad sobą. Smutek przynajmniej częściowo zamieni się w radość, gdy podejmie on wyzwania życiowe, uruchamiając swoje wewnętrzne zasoby, koncentrując się na bogactwie własnej osoby, a nie na swojej orientacji. Chrystus wzywa każdego człowieka, aby kochał więcej, i każdy człowiek odnajduje siebie, dając siebie innym, nie tylko w małżeństwie i rodzinie. Aktywna postawa miłości nadaje najgłębszy sens życiu człowieka i daje możliwość samospełnienia.



Spowiedź to nie moralny trening


Bez wątpienia najtrudniejszym zadaniem dla osoby homoseksualnej jest pogodzenie się ze sobą, zgoda na siebie, akceptacja i zrozumienie sensu własnej orientacji. To wymaga czasu i podjęcia duchowego wysiłku. Nie oznacza to alienacji seksualnej, stawania się istotą aseksualną. Wprost przeciwnie, każdy człowiek powinien przyjąć i uznać swoją tożsamość płciową. Homoseksualista zawsze jest mężczyzną lub kobietą. Nie ma trzeciej płci (istnieje zaburzenie tożsamości płciowej, określane terminem transseksualizm). Każda osoba - heteroseksualna lub homoseksualna - wezwana jest do osiągnięcia dojrzałości i odpowiedzialności. Dobro i siła seksualności może zostać dobrze lub źle użyta. Człowiek musi podjąć trud scalania myśli, uczuć i czynów w dziedzinie seksualności w taki sposób, by dowartościować i uszanować własną godność oraz godność innych. Rzeczami się posługujemy, a osoby afirmujemy dla nich samych ze względu na ich godność. Kościół proponuje osobom homoseksualnym drogę wzrostu przez wybór dobra, a to wiąże się z podjęciem decyzji rezygnacji z pewnych zachowań. Innymi słowy, Kościół proponuje życie w czystości. Jest to zaproszenie, by osoby homoseksualne rozwijały zdolność do przyjaźni, bliskości psychicznej poza relacjami seksualnymi. Nie jest to propozycja łatwa do przyjęcia, jeśli weźmiemy pod uwagę psychologiczne uwarunkowania różnych osób. Poprzeczka wymagań została postawiona wysoko, nic zatem dziwnego, że budzi sprzeciw. Rodzą się także pytania o jej wykonalność, zwłaszcza w wypadku osób, które utrwaliły schemat homoseksualnych zachowań. Na pewno wymaga łaski Bożej i trudu ciężkiej pracy, cierpliwego dorastania sumienia, praktyki mądrego stylu życia oraz duchowego rozwoju, a zwłaszcza pokory.




Szczególną siłą staje się Eucharystia i sakrament pojednania. Nie można jednak zapominać, że sakrament pojednania to świętowanie Bożego miłosierdzia, a nie praktyka treningu moralnego. Spowiednik powinien stać się dla penitenta świadkiem Bożego miłosierdzia, miłości, która podnosi w górę i staje się siłą konstruktywną rozwoju osobistej więzi z Bogiem.



Może to nie orientacja


Osobną grupę penitentów stanowią ludzie młodzi, którzy odznaczają się chaotycznymi zachowaniami seksualnymi. Należy pamiętać, że młodzieńcze zainteresowanie ciałem osób tej samej płci i towarzyszące temu podniecenie seksualne nie musi przesądzać o orientacji, która kształtuje się w późnych okresach dorastania. Spowiednik, który zachowa spokój wobec paniki młodego penitenta, może mu służyć mądrą radą i emocjonalnym wsparciem. Potrzeba czasu, aby sytuacja na tyle się wyklarowała, by stwierdzić, czy jego zachowania są wyrazem chaotycznej seksualności, młodzieńczego narcyzmu, buntu, czy przejawem homoseksualnej orientacji. Niektórzy młodzi penitenci wymagają pomocy psychologicznej, stosownej terapii. Optymalnym rozwiązaniem jest w takich wypadkach świadczenie wielostronnej pomocy, a to wymaga współpracy spowiednika i terapeuty.

Pomoc terapeutyczna oferowana jest także osobom, dla których orientacja homoseksualna jest źródłem cierpienia i niepokoju. Proponowane terapie niosą nadzieję, konkretną pomoc, choć nie gwarantują zmiany. Wymagają całkowitej dobrowolności, silnej motywacji zmiany i zaangażowania, by oczekiwane rezultaty mogły się pojawić. Terapia to cud ciężkiej pracy i owoc łaski. Osobista więź z Bogiem staje się wewnętrzną siłą i źródłem nadziei.



***

ks. Bogusław Szpakowski, palotyn, psychoterapeuta, kierownik duchowy. Współpracuje z Centrum Formacji Duchowej Salwatorianów w Krakowie