Praskie Anioły Stróże

Radek Molenda

publikacja 23.08.2007 19:47

W bramie kamienicy kilka słów z Dominikiem, który znowu połamał kimś łóżko i wchodzimy do mieszkania ośmioosobowej rodziny. Andrzej tłumaczy rodzicom 14-latka, do którego niedawno stracili prawa rodzicielskie, że lepszy dla niego będzie ośrodek socjoterapeutyczny. Idziemy, 19 sierpnia 2007

Praskie Anioły Stróże




Jak pracować z dziećmi, z którymi już nikt nie chce pracować? Sposób na praską młodzież znaleźli pedagodzy i streetworkerzy z GPAS-u.

Wchodząc w kwadrat ulic 11 listopada, Wileńskiej, Inżynierskiej i Szwedzkiej spotykamy Konrada. Chłopak, widząc Andrzeja Orłowskiego ze Stowarzyszenia Grupa Pedagogiki i Animacji Społecznej (GPAS), dopomina się o piątaka. Chwilę rozmawiamy. Nie otrzymawszy pieniędzy, Konrad rzuca nam siarczyste przekleństwo. Idziemy dalej. Po kilku minutach jesteśmy na miejscu. W bramie kamienicy jeszcze tylko kilka słów z Dominikiem, który znowu „połamał kimś łóżko” i wchodzimy do mieszkania ośmioosobowej rodziny. Andrzej tłumaczy rodzicom 14-latka, do którego niedawno stracili prawa rodzicielskie, że lepszy dla niego będzie ośrodek socjoterapeutyczny niedaleko Warszawy, niż dołączenie do starszego brata w domu dziecka. Mają problem z podjęciem decyzji, ale w końcu się zgadzają, żeby Andrzej odwiózł go do ośrodka. Chłopak dostał więc kolejną szansę.


Stracone dzieci


– Pracujemy głównie z dzieciakami między 7 i 16 rokiem życia, choć powinno się zaczynać jak najwcześniej, zanim wejdą w tzw. trudny wiek – mówi Andrzej, który od trzech lat pracuje na Pradze jako pedagog ulicy. – „Trudny wiek” to 11–13 lat, bo te dzieci przedwcześnie dojrzewają, nabierają doświadczeń specyficznych dla ludzi dorosłych. Mają w domach problemy, które wypychają ich na ulicę. To dlatego młodzież po 16 roku życia jest już bardzo ciężko resocjalizować, wycofać z jej złych przyzwyczajeń.

W GPAS-ie jest ośmiu pedagogów ulicy (w całej Polsce kilkunastu!) i streetworkerów, więc koncentrują się na dzieciach, „straconych”, które nie utrzymają się w żadnym domu kultury czy świetlicy, bo nie są w stanie podporządkować się panującym tam regułom. Dlatego GPAS, mimo że działa na Pradze od 10 lat, nie ma własnego ośrodka. – Gdybyśmy mieli lokal, nie sprostaliby rygorom i regułom, jakie byśmy musieli w nim ustalić. W ten sposób stracilibyśmy właśnie te dzieciaki, z którymi najbardziej chcielibyśmy pracować. A na Pradze jest ich, niestety, wiele. W dodatku różnią się od trudnej młodzieży z innych dzielnic stolicy stopniem zdemoralizowania – tłumaczy Andrzej. Trudno się temu dziwić skoro większość dzieci pochodzi z rodzin patologicznych.




Oswajanie podopiecznych


Na Pradze nie lubią obcych, bo nigdy nie wiadomo czy podchodzący jest OK., czy może to pedofil lub policjant. Zwłaszcza kiedy tworzy się nową grupę, wymaga to sporo czasu i zaangażowania. Pedagodzy i streetworkerzy chodzą po podwórkach, nie pouczają, nie zabraniają, ale starają się przezwyciężyć nieufność. – Ważne jest przede wszystkim, by spędzać z nimi czas: rozmawiać, bawić się wspólnie, inspirować twórczo – tłumaczy Andrzej. Takie oswajanie podopiecznych nie jest łatwe tym bardziej, że zdarzają się dzieciaki, które przed spotkaniem z pedagogami z GPAS nie wychodziły poza bramę własnej kamienicy. – Muszą zobaczyć, że nie jesteśmy osobami, które przyjdą kilka razy i znikną, że pojawiamy się tam dla nich i oferujemy im coś bezinteresownie – kontynuuje Andrzej.

W dotarciu do podopiecznych i ich rodziców świetnie sprawdza się m.in. „Szkoła Mobilna”. Jest to osadzona na kółkach zielona skrzynia o wymiarach: 1 x 1,5 x 0,5 m, zbudowana w całości z tablic szkolnych, na których są umieszczone panele edukacyjne. „Szkoła” pozwala rekrutować młodzież, z którą pedagog uliczny może potem pracować. Gdy zdobędzie on już zaufanie dzieci, zaczyna je wyciągać z ich „getta”. Proponuje zajęcia konsumpcyjne: kino, basen, sala zabaw, które funduje im GPAS, bo brak pieniędzy to jeden z zasadniczych powodów ich bezczynności. To daje nam czas, by zawiązała się relacja i by zobaczyły inny, różny od praskich ulic i podwórek świat, który kusi, ale ma także swoje zasady, które muszą respektować.


Dresiarze i teatr


Praskie dzieciaki są impulsywne i wobec siebie bardzo wulgarne. Dlatego to, co dla innych dzieci jest dość proste, dla nich często jest krokiem milowym w ich reedukacji. – Staramy się pracować z nimi w nieopresyjny sposób. Proponujemy, ale dziecko musi samo podjąć decyzję, co chce robić. Z kolei w podjęciu decyzji bardzo pomaga mu świadomość, że to, co robi, jest interesujące i buduje nadszarpnięte poczucie własnej wartości. Po pewnym czasie one same zaczynają wychodzić z inicjatywą, chcą realizować własne projekty, coś, na czym im będzie zależało i co sami stworzą. To ważny, wyższy etap pracy z młodzieżą, gdyż pozwala im w sobie odkryć talenty i możliwości – tłumaczy Andrzej.

Praskie dzieci, którymi media czasem straszą mieszkańców Warszawy, potrafią zaskoczyć. Wystawiły np. przedstawienie teatralne. Dresiarze w wieku 13–16 lat i teatr? Okazuje się, że tak. Obecnie kończą swój pierwszy autorski projekt. GPAS dostał z dotacji kamerę, więc wyszli z inicjatywą zrobienia filmu o kibicach Legii. – Ważne jest, że tym chłopakom już nie wystarczało, żeby iść na basen, bilard czy do kina, ale chcą zrobić coś trwałego, co będzie potem docenione przez innych – chwali podopiecznych Andrzej.




Lekcje życia


Praca z „dziećmi ulicy” to przede wszystkim uświadomienie im, że nie wszystko im wolno i że ponoszą odpowiedzialność za własne postępowanie. – Zaczyna się od tego, że jeśli np. chcą gdzieś pojechać i coś zobaczyć – muszą przychodzić na zajęcia w określone miejsce o określonej porze. To nie zawsze jest proste, bo te dzieciaki nie są nauczone działania konsekwentnego, zaplanowanego choćby na jutro. Dla nich często „jutro” to nieokreślona przyszłość. Dla nich nauką jest nawet to, że jadąc autobusem czy tramwajem, trzeba skasować bilet – mówi Andrzej. Ostatnio wziął swoich 3 podopiecznych do redakcji Warsaw Voice, by zobaczyli, jak wydawana jest gazeta. – Udało im się nie zrobić obciachu, ale czasem im się to nie udaje. Dopiero gdy zostaną wyproszeni np. z kina, rozumieją, że coś stracili, bo wracają na Pragę, gdzie się nic nie dzieje. W tym sensie to jest dla nich pouczające doświadczenie, bo muszą się nauczyć, że to, co jest do zaakceptowania na podwórku, bo tak robią ich rodzice, nie sprawdza się poza nim. Jeśli chcą uczestniczyć w innym świecie, nie chcą jedynie stać pod sklepem z alkoholem, ale chcą mieć pracę i robić coś ciekawego, to muszą zachowywać się inaczej. Wielką radością jest, gdy widzimy, że ich system wartości się zmienia, że idą do pracy, bo wolą uczciwie zarobić 50 zł, rozkładając w Carrefourze nocą towar na półki, niż wyrwać komuś torebkę.

Praski anioł stróż – jak pedagogów ulicy nazwała jedna z mieszkanek ul. Inżynierskiej – może zająć się maksymalnie kilkunastoma dziećmi. Najczęściej jest on pierwszym i jedynym dorosłym, któremu mogą one zaufać, zwrócić się z prośbą o pomoc. Trzeba się nimi interesować, czasem kontaktować z terapeutą, psychologiem lub choćby pomóc w nauce. To praca bardzo wymagająca, gdzie niewiele można z góry przewidzieć, ale najważniejsze, że jest skuteczna!

Na szczęście coraz więcej instytucji widzi problem zwiększającej się liczby dzieciaków spędzających na ulicach większość czasu. Fundacja „Wspólna droga” rozpoczęła w połowie ubiegłego roku program szkolenia ok. 30 pedagogów ulicy, a przed wakacjami w mediach ruszyła kampania „Dzieci na ulicy – pokażmy im świat”. Oby nie skończyło się na słowach.






***

GPAS jest działającym od 10 lat stowarzyszeniem wykwalifikowanych pedagogów i psychologów zajmujących się w praktyce zaniedbanymi wychowawczo i społecznie „dziećmi ulicy”. Obecnie GPAS na Pradze Północ ma kontakt z ponad setką „dzieci ulicy”. Więcej informacji: www.gpas.org.pl.

O kampaniach na rzecz „dzieci ulicy” także na stronach www.alenuda.pl oraz www.wspolnadroga.pl



***

Streetworker pracuje tylko i wyłącznie na ulicy. Jego zadaniem jest znaleźć dziecko i z nim rozmawiać, by spróbować ustalić jego sytuację, potrzeby, podać adres, gdzie może znaleźć pomoc, trafić do noclegowni, otrzymać ciepły posiłek.

Pedagog uliczny przynajmniej w pierwszym etapie pracy jest streetworkerem – kiedy musi chodzić i wynajdywać dzieci na ulicy. Jego praca ma charakter systematyczny. W pewnym momencie zaczyna bywać w domu, zabierać dzieci poza dzielnicę. Jest łącznikiem dziecka z instytucjami, wypełniaczem luki, która czasem istnieje w systemie opieki.