Nowa ateizacja

Z prof. Jackiem Bartyzelem, filozofem, rozmawia Irena Świerdzewska

publikacja 29.08.2007 08:53

Katolików próbuje się poddawać manipulacji językiem współczesnej tolerancji. Czyli: jestem katolikiem, ale uważam, że wszyscy powinni mieć prawo do „czegoś”, wszystkie religie są równe. To znaczy, że większość ludzi w Polsce ma problem z jasnym deklarowaniem prawdy, w którą wierzą. Idziemy, 26 sierpnia 2007

Nowa ateizacja




Czy po roku 1989 skończyła się w Polsce ateizacja?

Oczywiście, że nie. Zmieniły się tylko narzędzia, techniki i sposoby wynikające ze zmiany ustroju. Najczęściej stosowanym narzędziem są media czy szeroko pojęta sfera kultury i edukacji. Ale wskazać można też takie przykłady, gdzie ateizacja forsowana była w systemie demokratyczno-liberalnym odgórnie, przy zaangażowaniu państwa, jak było w Hiszpanii. Okres przemian po 1989 r. jest takim punktem stycznym prymitywnej wersji ateizmu zrodzonego z marksizmu i leninizmu z młodym ateizmem typu Dawkinsa.

W czym się przejawiają nowe mechanizmy ateizmu, agnostycyzmu?

Wykorzystywany jest na przykład niesłychany prestiż nauki. Nurt naukowego ateizmu stawia odbiorców przed dylematem: „Jeśli nie przyjmiesz tej tezy, to znaczy, że jesteś umysłowym ignorantem”. Natomiast drugi nurt zupełnie niczego nie wymaga od odbiorcy. Lansowany jest w mediach masowych, „płytkich”. Odwołuje się przede wszystkim do ludzkiego wygodnictwa, chęci łatwego życia bez obowiązków, nieobciążonego żadną odpowiedzialnością. W tym aspekcie religia przedstawiana jest jako coś, co ludziom przeszkadza przyjemnie i bezproblemowo żyć. Religia wtrąca się do ich życia i stawia wymagania. Staje się głównym przeciwnikiem w „bezstresowym wychowaniu”. Trzeci nurt ateizmu związany jest ze sferą polityki. Zmierza do wykorzenienia ostatnich słabych i wątłych śladów tego, co było cywilizacją chrześcijańską. Jego celem jest całkowita separacja życia publicznego, polityki, prawa, ustawodawstwa od religii.

Ateiści skupieni w Stowarzyszeniu Racjonalistów wzmogli aktywność. W Internecie powstaje imienna lista agnostyków i ateistów. Pojawiają się głosy, że trzeba dodać odwagi ateistom, aby mężnie manifestowali swoją niewiarę.

Za przyznanie się do ateizmu w Polsce nikomu nic nie grozi. Powiedziałbym nawet, że ateizm spotyka się ze słabą dezaprobatą. A więc wypowiedzi ateistów są pewnym elementem demagogii. Katolików próbuje się poddawać manipulacji językiem współczesnej tolerancji. Czyli: jestem katolikiem, ale uważam, że wszyscy powinni mieć prawo do „czegoś”, wszystkie religie są równe. To znaczy, że tak naprawdę większość ludzi w Polsce ma problem z jasnym deklarowaniem prawdy, w którą wierzą.





Podobno do Stowarzyszenia Racjonalistów napływają e-maile od dzieci, które chcą być ateistami, a rodzice zmuszają je do wyznawania danej religii, co jest pogwałceniem konstytucyjnego prawa do wolności.

Rodzice przyznaną mają władzę nad dziećmi do czasu, kiedy nie są one zdolne do samodzielnego życia. Fakt występowania realnych napięć między rodzicami a dziećmi zawsze istniał. Dotyczyć może każdego światopoglądu, jaki będzie wyznawany w rodzinie. Podobnie dzieje się, kiedy rodzice są ateistami albo gdy zachodzi konflikt pomiędzy poszczególnymi religiami. Rodzice katoliccy nie są wyjątkowymi agresorami wolności przekonań czy sumienia dzieci. Jeśli ktoś próbuje budować na takich tezach wizję straszliwej opresyjności, to czyni to ze złą wolą w złych zamiarach.

Dlaczego nowy nurt ateistyczny staje się tak silny skoro w Polsce ponad 90% społeczeństwa deklaruje się jako katolicy?

Każda grupa, która nie jest duża, a ma tzw. mocne przekonania, jest bardzo widoczna. Widoczność jest racją bytu. Jeśli nie będzie mocno artykułowała swoich tez, nikt jej nie zauważy. Musi więc mówić 10 razy głośniej niż inni. Typową postawą katolików w Polsce jest wstydliwość w negatywnym znaczeniu.

Po wtóre przekonanie: „Ja nie muszę bronić Kościoła, bo od tego są księża”. My, katolicy, powinniśmy być bardziej śmiali w prezentowaniu radykalizmu katolickiego. Jeśli wierzę, to powinienem wysoko nosić sztandar swojej wiary.