Z perspektywy Anglika

Z Andym Edwinsem, Anglikiem od 16 lat mieszkającym w Polsce, rozmawia Radek Molenda

publikacja 16.01.2008 18:53

Może kiedyś, gdy Polska była postrzegana jako kraj nieznany, egzotyczny. Teraz jest po prostu innym krajem w Europie, jak np. Francja. Wielu Anglików, gdy idą na emeryturę, kupuje domy na południu Europy, gdzie jest cieplej. Kupują także w Polsce, bo to piękny kraj. Idziemy, 13 stycznia 2008

Z perspektywy Anglika




Gdzie Pan spędził ostatnie święta?

W moim domu pod Warszawą. Od kilku lat mieszka tu ze swoją rodziną moja siostra, na Boże Narodzenie przyjeżdżają nasi rodzice, tak więc na święta – wszyscy do Polski.

Nie brakowało Wam Anglii i tradycyjnego indyka?

Wolimy spędzać święta w Polsce, bo tu jest chłodniej i na ogół pada śnieg, a w Anglii – deszcz, nigdzie nie można wyjść i jest nudno. W Anglii święta są tylko 25 grudnia i mają schemat: prezenty, jedzenie do syta i oglądanie telewizji. W Polsce natomiast święta są rodzinne, zakorzenione – choć niestety zauważam, że z każdym rokiem mniej – w biblijnej tradycji. Szczególnie podoba mi się tradycja opłatka. Indyk był. W drugi dzień świąt mieliśmy tradycyjny, angielski, bożonarodzeniowy obiad.

W domu mówicie po polsku?

Głównie po polsku. To dla mojej żony i dzieci pierwszy język. Staram się jednak, żeby nasz dom był dwujęzyczny, bo to pozwala Juliette i Dawidowi rozumieć wszystko, także kiedy rozmawiamy z Agnieszką lub z moimi rodzicami po angielsku.

Uczy Pan Polaków języka angielskiego, tymczasem w Anglii jest już legalnie 700 tys. Polaków i tyle samo – nieoficjalnie. Mógłby Pan to samo robić u siebie.

W Anglii nauczycieli języka angielskiego jest mnóstwo. Nauczanie języka to zawód słabo opłacany i mało prestiżowy. Finansowo lepiej jest uczyć angielskiego poza Anglią. Poza tym ja tutaj czuję się u siebie. Bardziej mi odpowiada kultura polskiego społeczeństwa. W Polsce, jak i w Anglii, jest niestety coraz więcej chamstwa, ale tutaj jeszcze sobie z tym radzimy. Polacy są coraz większymi materialistami, a to przeszkadza w codziennych, dobrych kontaktach, ale wciąż jeszcze – jeśli tak można się wyrazić – ratuje was przywiązanie do tradycji chrześcijańskich. Poza tym macie wyższy poziom nauczania w szkołach. Wprawdzie w Polsce dzieciom wkłada się do głowy ilość informacji, które jest niemożliwa do przyswojenia i mało przydatna w praktyce, ale ileż jest to wiedzy o świecie, o kulturze, literaturze polskiej! Polacy mają przez to niesamowitą więź ze swoją kulturą i między sobą. Angielska edukacja przygotowuje jedynie do konkretnej pracy, dlatego uczeń polskiej szkoły wie lepiej kim był Szekspir. W Anglii nie znamy ani naszej, ani światowej historii, nie znamy geografii. Dlatego wyżej sobie cenię edukację w Polsce.





Dlatego nie myślicie o powrocie do Anglii?

Tak. Również ważne dla nas jest, że razem z żoną służymy w naszym Kościele przy ul. Jagiellońskiej, gdzie odpowiadamy za wiele spraw. Dodam też, że bardzo lubię polski język, choć jest dość trudny.

Czuje się Pan trochę Polakiem?

W coraz większym stopniu. Często łapię się na tym, że mówię i myślę o czymś: my, Polacy. Tu już jest mój dom, moje miejsce.

Porozmawiajmy chwilę o Anglikach w Polsce. Jest was wielu?

Myślę, że sporo, ale boom na przyjazd do Polski, który mieliśmy w latach 90., gdy rozwijały się tu inwestycje z angielskim nadzorem, się skończył. Poza tym poziom polskich nauczycieli języka angielskiego jest tak dobry, że British Council jest chyba jedynym ośrodkiem mającym wyłącznie native spikerów. Inna sprawa, że podróż nad Wisłę dziś nie jest żadnym problemem, więc Anglik nie musi tu się przeprowadzać, ale może przylecieć np. na weekend.

Trudno jest określić liczbę Anglików w Polsce także dlatego, że nie tworzymy – jak Polacy – środowisk narodowych za granicą. Dla przykładu w British Council nie mamy specjalnie potrzeby kontaktów pozazawodowych. Mamy tu polsko-angielskie rodziny i wchodzimy między Polaków.

Nie jesteście w Anglii uważani za nieszkodliwych wariatów?

Może kiedyś, gdy Polska była postrzegana jako kraj nieznany, egzotyczny. Teraz jest po prostu innym krajem w Europie, jak np. Francja. Wielu Anglików, gdy idą na emeryturę, kupuje domy na południu Europy, gdzie jest cieplej. Kupują także w Polsce, bo to piękny kraj. Nie chcą mieszkać w Anglii.

Co jeszcze typowy Anglik wie lub myśli o Polakach?

Jeszcze kilka lat temu przeciętny Anglik wiedział tylko, że w Polsce jest zimno, że najliczniej pracujący na czarno w Londynie naród to Polacy, i że co jakiś czas ktoś z Polski osiąga sportowy sukces. Gdy byłem młody, Polki kojarzyły mi się z wielkimi kobietami rzucającymi młotem lub miotającymi kulą.

Obecnie Anglicy wiedzą o Polakach i Polsce o wiele więcej, bo widzą ich codziennie na swoich ulicach. Gdy zamawiają malarza, hydraulika lub taksówkę – spotykają Polaków. Ta wiedza siłą rzeczy dotyczy jedynie Polski współczesnej. Cieszycie się bardzo dobrą opinią. Zrobiono badania, z których wynika, że angielscy pracodawcy wolą zatrudnić polskich robotników, bo ci, chcąc w krótkim czasie jak najwięcej zarobić, pracują szybciej i efektywniej. Poza tym jest was na Wyspach tylu, że w tamtejszych serwisach informacyjnych wiadomości o Polsce i Polakach zajmują obecnie ok. 10% wszystkich informacji.





Czy wyróżniłby Pan jakieś nasze cechy narodowe?

Jesteście bardzo przywiązani do tradycji, co ma swoje dobre i złe strony. Dobre, bo umacnia więzi, głównie rodzinne, Polaków. Poza tym ma wpływ na ich moralność oraz sprawia, że są wobec siebie życzliwi i pomocni, choć – jak wspomniałem – z tym jest coraz gorzej. Moim zdaniem źle jest, gdy czasem tradycja jest ważniejsza niż sam człowiek. Nie rozumiem np. dlaczego 1 listopada, gdy jest zimno, trzeba małe dzieci prowadzić na groby.

Zmieniliśmy się przez ostatnie 15 lat?

Na początku 90. lat Polacy byli bardziej skłonni do wspólnych działań, mieli wspólne cele, nie było między nimi konfliktów. Z czasem stali się mniej sympatyczni bo bardziej skoncentrowani na sobie. Dziś jest pogoń za pieniądzem, wyścig szczurów. Każdy chce być zawsze pierwszy i mieć wszystko. Nawet jadąc samochodem, musi pokazać swoją pozycję. Myślę, że Polacy przeszli do systemu kapitalistycznego i czasem tracą umiar. Ale to problem nie tylko Polaków.

A cechy narodowe Anglików?

Anglicy to zwykli, otwarci i przyjaźni ludzie. Stereotyp zimnych i oschłych dotyczy raczej wyższych sfer, rodziny królewskiej itp. O wiele trudniej mówić stereotypowo o mieszkańcach Anglii, bo to mieszanka różnych kultur. Restauracja chińska na angielskiej wsi dziś już nikogo nie dziwi.

Więc nie drażni ich powstająca w Anglii polska infrastruktura?

Tego nie wiem. Dawniej dążenie np. muzułmanów, by mieć własne szkoły, było w Anglii źle odbierane. Anglicy są multikulturowi, więc raczej niechętni tworzeniu jakichkolwiek narodowych czy kulturowych gett. Wiem jednak, że istnienie polskojęzycznych gazet nikomu nie przeszkadza.

Co by Pan powiedział Polakom, którzy dziś wybierają odwrotny do Pańskiego kierunek i wyjeżdżają do Anglii?

Nie odradzam i nie namawiam. Namawiałbym ich jednak, by mieli pozytywne nastawienie i spróbowali wejść w kulturę angielską, wyjść do Anglików; żeby nie siedzieli w polskich enklawach. Jeśli ktoś jedzie do pracy, to dlaczego by nie nauczyć się przy okazji języka angielskiego? Miałby potem szansę na o wiele lepszą pracę w Polsce.

Nie wiem, czy tych, którzy są już w Anglii należy nakłaniać do powrotu. Na pewno wielu z nich – wiem to, bo znam wiele takich przypadków – po kilku latach wróci, bo będzie im brakować Polski. Dopóki tam są – powinni skorzystać ze wszystkich możliwości, które taki pobyt im stwarza. Cieszę się, że studia w Anglii zaczynają nie tylko Polacy, którzy po to tam jadą, ale coraz częściej ci, którzy pojechali do pracy i postanowili lepiej ten pobyt wykorzystać.





System socjalny w Anglii jest niezły – można dostać pieniądze na różne rzeczy, także na studia.

Namawiałbym także do realizmu. W Anglii można dobrze zarobić, ale życie tam jest drogie. Warto przed wyjazdem zajrzeć np. na stronę www Teslo, sprawdzić ile co kosztuje i policzyć, czy rzeczywiście zaoszczędzimy.

Moim zdaniem obecnie nie ma sensu wyjeżdżać do Anglii, bo w Polsce jest dużo pracy. Jeśli ktoś chce pracować – znajdzie ją.



***

Andy Edwins (38 lat) – Anglik od 1992 r. mieszkający w Warszawie (obecnie w Markach), gdzie uczył i kierował szkołami językowymi, a od 2002 r. pracuje jako native speaker w British Council. Autor płyt CD „Profesor Henry” i „7 diamentów” z nauką języka angielskiego; prowadził także lekcje języka w kilku polskich rozgłośniach radiowych.

Od 1994 r. żonaty z Polką – Agnieszką. Mają dwoje dzieci: Juliette (8 lat) i Dawida (5 lat). Mówi o sobie: „zdeklarowany chrześcijanin”. Należy do lokalnego kościoła Społeczność Chrześcijańska.