Teleturniej dla męża i żony

Monika Odrobińska

publikacja 19.02.2008 15:22

Najpierw panie. Do nich gospodarz programu kieruje pytanie. Co na twoim mężu zrobiło największe wrażenie podczas pierwszej randki? Odpowiadają: elokwencja, dowcip, urok osobisty. Przychodzą panowie i na to samo pytanie odpowiadają: dekolt, nogi, biust. Idziemy, 17 luty 2008

Teleturniej dla męża i żony



Najpierw panie. Do nich gospodarz programu kieruje pytanie. – Co na twoim mężu zrobiło największe wrażenie podczas pierwszej randki? Panie się natężają, puszą, wreszcie odpowiadają: elokwencja, dowcip, urok osobisty. Przychodzą panowie i na to samo pytanie odpowiadają: dekolt, nogi, biust. Ale w programie „Tylko ty” nikt się nie obraża, bo to świetna zabawa!

Formuła programu jest stara jak świat – mówi Paweł Sawicki, jeden z producentów programu emitowanego w Telewizji Puls. – Są trzy pary małżeńskie, ze stażem nie dłuższym niż pięć lat. Muszą udzielić odpowiedzi na sześć pytań: najpierw ze studia wychodzą panie, a na pierwsze trzy pytania odpowiadają panowie. Ale nie tak, jak im się wydaje, tylko tak jak odpowiedziałaby małżonka. Wracają panie i następuje konfrontacja odpowiedzi. A potem na odwrót. Na pomysł programu wpadł twórca „Randki w ciemno”, bohater filmu „Niebezpieczny umysł” – genialny schizofrenik Chuck Barris. Początkowo, w latach 60. i 70., w USA program uznawany był za obrazoburczy, a na jego twórców sypały się gromy, jakie dziś zbierają producenci „Big Brothera”!



Klops z pomidorową


Z ekshibicjonizmem „Big Brothera” teleturniej „Tylko ty” nie ma jednak nic wspólnego. Formuła programu opiera się na pytaniach, ale te nikogo nie mogą wprowadzić w zakłopotanie. Dotyczą życia codziennego, erotyki, czasu narzeczeństwa i wyobrażeń o przyszłości. – Są lekkie i dowcipne – ocenia Paweł Sawicki. – Przede wszystkim jednak mają stwarzać możliwość ciekawej odpowiedzi oraz takiej samej riposty ze strony gospodarza programu, którym jest znany kabareciarz Artur Andrus, a wreszcie szanse na to, że w tych odpowiedziach małżonkowie się rozminą – zaciera ręce.

Ponieważ program opiera się na licencji amerykańskiej, polscy producenci dostali 1000 pytań od swych kolegów z Sony Pictures. – Jednak większość z nich jest „nieprzekładalna” – ze względu na różnice w mentalności czy warunkach życia – i mamy swoich speców od pytań: znanych satyryków i Marię Czubaszek i Stanisława Zygmunta – mówi Sawicki. Po 100 odcinkach, które program „Tylko ty” ma już za sobą, jego twórcy nauczyli się rozpoznawać autorów pytań po ich charakterze: – Moje są bardziej abstrakcyjne, pisane lewą ręką przez prawe ucho – śmieje się Maria Czubaszek. – Kolega celuje w bardziej dosłownych i codziennych. Mnie się czasem wydaje, że są nawet zbyt oczywiste, ale kiedy widzę, że na pytanie o ulubione danie męża żona odpowiada zdecydowanie: pomidorowa, a sam zainteresowany: klopsiki, rozumiem że wcale nie są takie proste – śmieje się pani Maria.




Skąd biorą się pomysły na pytania? – Z życia! – Maria Czubaszek odpowiada bez namysłu. – Z Wojciechem Karolakiem jesteśmy małżeństwem od 30 lat: bez przerwy rodzą się jakieś pytania. Jeśli chodzi o te do programu, to testuję je na nas: najpierw sama zastanawiam się nad odpowiedzią, potem pytam męża. Najczęściej żadne z nas nie trafia!

Do ulubionych pytań autorki należą te w stylu: gdybyś nie wyszła za swojego męża, który z jego kolegów miałby u ciebie największe szanse? – Zazwyczaj wymieniają inne imiona – cieszy się pani Czubaszek. – To zabawne, ale niegroźne, bo staramy się nie stawiać naszych par w kłopotliwej sytuacji. Nigdy nie zadajemy pytań, które prowokowałyby do negatywnych wypowiedzi, np. o teściowej – a w takich celują Amerykanie. Teraz ze Stanisławem Zygmuntem mamy przed sobą coraz trudniejsze zadanie: jak wymyślić pytanie, które nie powieli poprzednich, a jednocześnie nie będzie sztuczne. Owszem, można zapytać: jak mąż zareagowałby na twoją zdradę, ale to nie temat na program rozrywkowy, ciepły i rodzinny, jakim jest „Tylko ty” – przyznaje poetka.



Wujek Andrus


Rzeczywiście, atmosfera programu jest ciepła i serdeczna. To nie tyle kwestia wytycznej licencjodawcy, który podczas pierwszych nagrań sprawdzał właśnie atmosferę na planie, ile samych uczestników i prowadzącego. – Prowadzący jest bardzo sympatyczny – stwierdza Artur Andrus z poważną miną, a publiczność skręca się ze śmiechu. – Jego dowcip i towarzyszący mu spokój na twarzy sprawiają, że znika stres i człowiek chce się tylko dobrze bawić – przyznają Iwona i Darek, uczestnicy jednego z ostatnich programów. – Jego satyryczne podejście sprawia, że wszystko jest dwuznaczne, a do pytań i udzielonych przez małżonka odpowiedzi pary podchodzą z dystansem – twierdzą Joanna i Rafał, którzy startowali w jednym z pierwszych odcinków, a teraz wybierają się na wygraną wycieczkę do Tajlandii. – Nie sądzę, by w takiej atmosferze ktoś ten program potraktował inaczej niż świetną przygodę – dodają. Artur Andrus faktycznie nie peszy uczestników, nie przytłacza ich swoim temperamentem. – Nie stara się być gwiazdą, ale gospodarzem programu – ocenia Maria Czubaszek. – Nie jest wszechwiedzącym prowadzącym, jak jego kolega z „Milionerów”, bo w tym programie nie ma złych odpowiedzi. Kiedy po niespodziewanej odpowiedzi uczestników na jego twarzy widać zaskoczenie i rozbawienie, widać, że jest jednym z nich.

Atmosferą program przypomina trochę spotkanie u cioci na imieninach, gdzie wujek wypytuje. I jeśli nawet na to wypytywanie któremuś z małżonków coś się wypsnie, Artur zaraz załagodzi to żartem, i po sprawie.
Twórcy zgodnie podkreślają, że w programie bardzo ważny jest dobry smak. Nawet jeśli pytanie jest z serii „problematycznych”, formułują je delikatnie, a zarysowaną w nim sytuację przedstawiają jako hipotetyczną. – Zawsze zakładamy, że program oglądają najbliżsi uczestników: rodzina, znajomi – podkreśla Maria Czubaszek. – Nawet jeśli widza miałoby to rozbawić, nie chcemy obnażać naszych uczestników z ich najintymniejszych spraw. – Staramy się, by udział w turnieju był miłym akcentem na początku ich wspólnej drogi – dodaje Paweł Sawicki. – Ten program jest dla nich i jeśli nie będą się w nim dobrze czuć, nie będzie dobry.



Odpowiedź z Marsa


Z programu na program pary coraz sumienniej przygotowują się do udziału w nim. Oglądają każdy odcinek i trenują odpowiedzi. – A ja mam satysfakcje, kiedy mówią, że mimo treningów pytania ich zaskoczyły – przyznaje Paweł Sawicki. – Oznacza to, że scenariusz i pytania, na których ten się opiera, są sprytnie skonstruowane, a program jest dynamiczny i nie nuży.

I w programie, i w odpowiedziach małżonkowie przeglądają się jak w lustrze. Znów na jaw wychodzi stare porzekadło: kobiety są z Wenus, a mężczyźni z Marsa. – I nie ma się co denerwować: różnice się ujawniają, bo po prostu są – przekonuje Maria Czubaszek. – Pamiętam pytanie, do którego punktem wyjścia był aforyzm Leca: „Z marzeń można zrobić wszystko, nawet konfitury – pod warunkiem, że się ma owoce i cukier”. Zapytaliśmy wtedy panów, kto – zdaniem ich połowic – bardziej w związku marzy, a kto jest „bliżej ziemi”. Wszyscy przyznali, że to oni są marzycielami, a małżonki troszczą się o codzienne sprawy. Co ciekawe, panie ustawiły się tak samo: to one marzą, a panowie zabiegają o rzeczy przyziemne! Ale nie takie różnice potrafią zaskoczyć! Sami z mężem czuliśmy się zaskoczeni – opowiada autorka – kiedy po 30 latach wyszło, że z tak rewelacyjnym kierowcą, jakim sama się czuję, on zawsze bał się jeździć!

Maria Czubaszek z mężem sami wzięli udział w noworocznej edycji programu i… przegrali z kretesem. – Nie martwi nas to – śmieje się autorka, dla której specjalne pytania ułożył współautor – a wręcz cieszy! Pomyślmy, jak wyglądałby nasz związek, gdybyśmy w drugiej osobie nie mieli już nic do odkrycia, a wszystko było przewidywalne. Rutyna i nuda są pierwsze na drodze do zniszczenia związku.

Program nie jest do końca rozrywkowy. Twórcy twierdzą, że to rodzaj psychoazbawy. Już samo sformułowanie pytania – „co zdaniem męża/żony” – prowokuje do postawienia się w sytuacji drugiej osoby. – A kiedy na twarzach uczestników widzimy zaskoczenie odpowiedzią współmałżonka, bo nagle dowiedzieli się o sobie czegoś nowego, czujemy, że to jest nasz wkład w rozwój tej pary – mówi Artur Andrus. – A tytuł programu „Tylko ty” odpowiada temu, co po nich widać: świata poza sobą nie widzą, a przychodzą tu nie tylko ze sobą, ale i dla siebie – podkreśla.

– Nasze pary wiedzą, że nic nie jest dane na zawsze – zaznacza Maria Czubaszek – i że nad małżeństwem trzeba pracować, a nie osiadać w nim jak w ciepłych bamboszach. I ten program też im to uzmysławia: to, że myślą czasem w odmienny sposób, wzbudza w nich zainteresowanie, zupełnie jak na pierwszej randce! I daje nadzieję na to, że w takim związku nigdy nie będzie nudno. Te obserwacje potwierdzają liczby: chętnych do udziału w programie jest coraz więcej!