Powrót do źródła

Alicja Wysocka

publikacja 28.02.2008 09:05

Od dyskusji o rekolekcjach i o rekolekcjonistach puchną internetowe fora. Jedni skarżą się na rekolekcyjna nudę, inni zachwalają wybitnych kaznodziejów albo opisują nowoczesne formy „drogi do nawrócenia”. Temat rozpala umysły rekolektantów, a rekolekcjonistom spędza sen z powiek. Idziemy, 24 luty 2008

Powrót do źródła



Czym są dla nas rekolekcje? Podróżą pełną przygód, czy może pańszczyzną, którą trzeba raz w roku odrobić?



Od dyskusji o rekolekcjach i o rekolekcjonistach puchną internetowe fora. Tradycjonaliści przywiązani do wysiłku i wyrzeczenia spierają się ze zwolennikami rekolekcyjnego komfortu dla ciała i ducha. Jedni skarżą się na rekolekcyjna nudę, inni zachwalają wybitnych kaznodziejów albo opisują nowoczesne formy „drogi do nawrócenia”. Temat rozpala umysły rekolektantów, a rekolekcjonistom spędza sen z powiek. Bo jak trafić do serc ludzi, którzy mają coraz mniej czasu, za to tak dużo wątpliwości i obaw?



Kłopotliwe w parafii?


Łacińskie słowo recolectio oznacza systematyczną – ponowną, powtórną – uprawę ziemi. Odnosząc to do ludzkiej duszy, można powiedzieć, że ją także trzeba pielęgnować, nawozić i nawadniać. Nieuprawiana gleba duszy jałowieje i wietrzeje. Praktyka odprawiania rekolekcji pojawiła się w Kościele bardzo wcześnie. Niektórzy uważają nawet, że przykład dał sam Jezus, udając się przed swoją męką na pustynię, gdzie modlił się i pościł. Podobnie czynili jego naśladowcy. Udawali się na pustynie i w góry, a gdy powstały tam pierwsze klasztory, niemal natychmiast wspólnoty braci i sióstr były zasypywane prośbami świeckich i duchownych o możliwość odbycia dni skupienia i duchowych ćwiczeń bądź to dla pokuty i nawrócenia, bądź jako przygotowania do podjęcia ważnych decyzji i dzieł. Właśnie podczas pobytu w takim odosobnieniu przyszły święty Ignacy Loyola napisał w XVI wieku „Ćwiczenia duchowne”, które dały podstawę do opracowania metody bodaj najsłynniejszych rekolekcji świata – ćwiczeń ignacjańskich.

Kościół, zdając sobie jednak sprawę, że nie wszyscy wierni mogą uczestniczyć w rekolekcjach zamkniętych, z dala od swojego miejsca zamieszkania, wprowadził zwyczaj odprawiania rekolekcji parafialnych, zwłaszcza w okresie Wielkiego Postu. Mają one poprzez cykl konferencji i sakrament pokuty przygotować do godnych i owocnych obchodów świąt Zmartwychwstania Pańskiego. Jednak w ostatnich kilkunastu latach w parafiach obserwuje się nieznaczny spadek uczestnictwa w tego typu formach pobożności. Pytani o przyczyny zjawiska proboszczowie mówią o potrzebie wypracowania nowego modelu rekolekcji parafialnych.

– Przyznam, że na razie bardziej czuję, że trzeba coś zmienić niż wiem, jak to zrobić. Myślę jednak, że to tematy spotkań powinny przyciągać, a nie sam fakt organizowania rekolekcji – zastanawia się ks. Krzysztof Waligóra, proboszcz w Zerzeniu położonym w granicach Warszawy. Sytuacja jest tym trudniejsza, że jego parafia właśnie przechodzi transformację, stając się typowym podmiejskim osiedlem dla młodych ludzi. Starzy mieszkańcy przywiązani są do tradycyjnych nabożeństw, nowi nie są nimi zainteresowani albo zwyczajnie nie mają na nie czasu. To sytuacja typowa dla większości miejskich parafii.




Ale nie zawsze parafianie lekceważą sprawę rekolekcji. Zdarza się, że wielu woli po pracy lub szkole jechać do odległych kościołów, by posłuchać wybranego kaznodziei. – To taki duchowy snobizm. Co kilka lat pojawiają się mody na różnych rekolekcjonistów. Tak było, jest i będzie – denerwują się parafialni księża.

Ale uczestnicy „modnych” rekolekcji mają swoje zdanie: – Przez kila lat chodziłam na parafialne rekolekcje, ale z roku na rok coraz bardziej przekonywałam się, że to nie dla mnie. Zaproszeni księża mówili nieciekawie, w oderwaniu od mojego codziennego życia tu i teraz. Chodziłam z poczucia obowiązku, bo tak zostałam wychowana. Czułam jednak, że ta duchowa pańszczyzna nic mi nie daje. Aż któregoś roku pojechałam na Stare Miasto na rekolekcje do jednego z kościołów. Było naprawdę lepiej. Kapłan był przygotowany, mówił nie za długo. Kończył jednym zdaniem, które należało przemyśleć w drodze do domu i na prywatnej modlitwie. Do dzisiaj pamiętam dwa takie zdania – opowiada Marta Kolasa z jednej z warszawskich parafii, która marzy o tym, żeby do parafii z rekolekcjami przyjeżdżali zakonnicy i zakonnice ze zgromadzeń klauzurowych. Żeby było więcej ciszy. Jak na tym filmie o kartuzach z Le Grande Chartreuse w Alpach, którego motto zapamięta na zawsze: „Spójrz, oto cisza. Pozwól Panu wypowiedzieć w sobie jedno słowo: że On jest”.

Można zrozumieć księży, gdy irytują się słuchając krytycznych opinii swoich parafian o rekolekcjach. Nie jest bowiem łatwo znaleźć dobrego kaznodzieję. Poza tym, to co podoba się jednym, drażni innych. Ale chyba każdy podpisze się pod opinią ks. prał. Jana Szubki, proboszcza parafii Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych na warszawskiej Chomiczówce: „Ludzie dzisiaj nie chcą pokrzykiwania, upominania, pogardzania. Tego dostarcza im codzienność. Ludzie potrzebują dziś miłości”.

A co zrobić, gdy umówiony rekolekcjonista zachoruje, otrzyma inne ważne zadanie od przełożonego albo zwyczajnie proboszcz za późno pomyśli o zaproszeniu? Księża nie kryją, że zbyt często dobiera się kaznodziejów na zasadzie „ratuj się kto może”: rekolekcjoniści łapani są od przypadku do przypadku.



Wypasione w szkole i na forum


Najtrudniej pogodzić tradycyjne formy rekolekcji z oczekiwaniami odbiorców podczas rekolekcji szkolnych. Niektórzy katecheci wpadają w panikę na samą myśl o zorganizowaniu wielkopostnych nauk dla młodzieży. Co zrobić, żeby przykuć jej uwagę i jeszcze skłonić do refleksji?

„W przypadku rekolekcji szkolnych minęły już czasy teatru jednego aktora” – mówi bp Edward Dajczak. Wtóruje mu o. Rafał Szymkowiak, kapucyn, znany z organizowania „wypasionych rekolekcji”: „Doświadczenie kaznodziejskie zebrane przez Kościół przez 2000 lat nie jest już odpowiednie dla współczesnego człowieka. Moją receptą na udane rekolekcje jest grupa ewangelizacyjna” – napisał w swojej książce pt. „Ekstremalnie wypasione rekolekcje” o. Rafał, który odkrył „niesamowite bogactwo prowadzenia rekolekcji we wspólnocie (9–11 osób)”. Jego zdaniem, „dzisiejszy człowiek sam jest w stanie odkryć ukrytą w sobie anonimową mądrość i przez zabawę aktorską nauczyć siebie i innych, jak żyć i w co wierzyć”. Elementem ekstremalnie wypasionych rekolekcji jest na przykład rockowa Droga Krzyżowa – „coś w rodzaju dwugodzinnego musicalu przedstawiającego postawy ludzi będących na Drodze Krzyżowej i ich stosunek do samego Jezusa”.




Czy wypasione rekolekcje to chwilowa moda, czy dobry kierunek w przyszłość? Wydaje się, że to drugie. Amerykańskie badania Yahoo pokazały, że dzień przeciętnego konsumenta trwa obecnie 43 godziny, sumując uśredniony czas na standardowe czynności (sen, praca itp.) z czego ponad 16 poświęconych jest na mieszany kontakt z mediami i elektroniką. W 2006 r. 100 milionów amerykańskich internautów (to ponad dwie trzecie wszystkich użytkowników Internetu) oglądało telewizję, jednocześnie będąc on-line. Marketingowcy i spece od reklamy zastanawiają się więc nad nowymi strategiami dotarcia do odbiorców, bo ani na koncentrację, ani na pełne zaangażowanie uwagi w medialny przekaz nie można już liczyć.

Duchowi przewodnicy nie zasypiają więc gruszek w popiele i proponują coraz to nowe formy ćwiczeń duchowych. Są więc już rekolekcje dla zabieganych i zniechęconych – dostępne przez Internet. Brat Wojciech Dudzik OP z klasztoru w Szczecinie tak tłumaczył potrzebę rekolekcji w sieci: „Spotkanie z monitorem komputerowym i z Internetem nie zastąpi spotkania z żywym Bogiem, ale jest to – myślę – środek, żeby złapać człowieka tam, gdzie on jest, tam, gdzie on pędzi, żeby tam go chwycić i powiedzieć: zatrzymaj się człowieku i popatrz na Chrystusa; żeby te rozważania doprowadziły do spotkania może właśnie w spowiedzi, którą ktoś długo odkładał”.

Zdarza się też, że internetowe rekolekcje stają się zachętą do podjęcia większego wysiłku i wyjazdu na przykład na rekolekcje zamknięte. Ta forma ćwiczeń duchowych wcale nie traci na zainteresowaniu, wręcz przeciwnie. Miał rację wielki amerykański trapista o. Basil Pennington, mówiąc, że w każdym z nas jest coś z mnicha. Do niektórych domów rekolekcyjnych trzeba przecież rezerwować miejsca co najmniej na rok wcześniej. Na potrzebę skupienia „w miejscu osobnym” kilka dni temu zwrócił też uwagę papież Benedykt XVI przypominając, że „udział w rekolekcjach zamkniętych sprzyja odnowieniu radości z udziału w liturgii, zwłaszcza w Eucharystii. Pomaga odkryć znaczenie sakramentu pokuty i adoracji eucharystycznej, jak też różańca czy Drogi Krzyżowej”. Papież zaznaczył, że „w naszej epoce coraz silniejszy jest wpływ sekularyzmu, a z drugiej strony powszechnie odczuwa się potrzebę spotkania z Bogiem. Oby więc nie zabrakło dziś możliwości dawania miejsca intensywnemu słuchaniu Słowa w ciszy i modlitwie. Bardzo odpowiednimi miejscami dla takiego doświadczenia duchowego są zwłaszcza domy rekolekcyjne. W tym celu trzeba je wspierać materialnie i zapewniać im odpowiedni personel”.



Dobre dla wszystkich?


Na pytanie, czy każdy katolik potrzebuje rekolekcji, ojcowie duchowi odpowiadają: tak. W pewnym sensie potrzebuje ich każdy człowiek, choć nie każda refleksja nad sensem swojego życia musi dokonywać się z pobudek religijnych. Ojciec Zenon Styś, franciszkanin z klasztoru Matki Bożej Anielskiej w Warszawie, radzi: – Ludzie wierzący powinni regularnie stawać sam na sam wobec własnego sumienia i wobec samego Pana Boga, aby odpowiedzieć na trzy zasadnicze pytania: kim jestem? kim powinienem być? co powinienem czynić, aby się zmieniać, dorastać, nabierać tężyzny ducha? Rekolekcje mogą pomóc w znalezieniu odpowiedzi na te pytania. Są potrzebne wszystkim, choć dla jednych będą okazją do wyciszenia i refleksji, a dla innych wielkiego wysiłku duchowego.




Zdaniem o. Zenona człowiek głęboko wierzący podczas rekolekcji potrzebuje pogłębienia, umocnienia więzi z Bogiem oraz wyrażenia Mu wdzięczności. Człowiek poszukujący, ale też wątpiący i przygnieciony ciężarem życia, potrzebuje odnalezienia się i opowiedzenia za Bogiem. Człowiek zagubiony – odzyskania swojej godności i uwierzenia, że Bóg i jego miłuje i przygarnia. – Rekolekcje można odprawiać o każdej porze roku – mówi o. Zenon – Jednak Wielki Post stwarza nam szczególną okazję do refleksji nad sensem naszego życia, nad wartością naszego życia chrześcijańskiego i wreszcie nad wielkością miłosierdzia Bożego.

Istnieje wiele aforyzmów na temat rekolekcji. Każdy ma swoje ulubione. Ja nie zapomnę słów śp. o. Cherubina, karmelity z Czernej, który zapowiadając słuchaczom cykl swoich niezapomnianych konferencji, mówił: Przygotujcie się na lot w wieczność.

***

Rekolekcje mogą mieć brzemienne skutki nie tylko dla uczestników, ale też dla rekolekcjonisty. Wielu badaczy pontyfikatu Jan Pawła II uważa, że drogę do papiestwa otworzyły mu wielkopostne rekolekcje, które jako kardynał Karol Wojtyła wygłosił w marcu 1976 na Watykanie dla Ojca Świętego Pawła VI . Zatytułował je „Znak, któremu sprzeciwiać się będą” i zawarł w nich syntezę swoich przemyśleń, które – jak się okazało – były zarysowaniem głównych kwestii jego pontyfikatu. To wtedy krakowski kardynał mówił o człowieku, który jest drogą Kościoła, czy o potrzebie nowej ewangelizacji.

***
Ks. Andrzej Sikorski, założyciel portalu duchowy.pl

Wyszukiwarka rekolekcji to sztandarowy projekt naszego serwisu. To odpowiedź na zapotrzebowanie społeczne. W Internecie jest wiele propozycji rekolekcji, ale nigdzie nie ma ich zebranych w jednym miejscu. Obecnie mamy dane o ok. 500 rekolekcjach, dniach skupienia, kursach odbywających się przez cały rok. Oferta podzielona jest tematycznie i geograficznie. Można szukać rekolekcji pod kątem określonej duchowości, wieku, płci, zawodów. Są również rekolekcje językowe, z dietą, rekolekcje powołaniowe i wiele innych. Każdy może wybrać coś dla siebie.




***
Ks. Andrzej Muszala, organizator rekolekcji ciszy w pustelni na Potrójnej w Beskidzie Małym

Jaki jest program rekolekcji?
Rano mamy jutrznię i konferencję o tym, jak się modlić. Potem jest trochę pracy. Trzeba porąbać drzewo, przynieść wodę, przygotować obiad. Zwykle zajmuje to 3 godziny. Staramy się żyć normalnie, czyli wykonywać wszystkie czynności danego dnia. Praca, odpoczynek to część wzrostu duchowego. Modlitwa jest jego istotą, ale ma się przemienić w modlitwę nieustającą – w sensie przebywania z Bogiem. W duchowości karmelitańskiej to się nazywa chodzeniem w obecności Bożej. Wieczorem jest Msza św. i zaraz po niej pół godziny osobistej medytacji – sam na sam z Bogiem. Do rekolekcji w ciszy nie trzeba się specjalnie przygotowywać. Nie chodzi też o to, żeby przyjeżdżali tu ludzie, którzy chcą wyrwać się na 3 dni do pustelni i uporządkować całe życie. Chodzi o to, by nauczyć się modlić wewnętrznie każdego dnia, pół godziny w ciszy.

Wiem, że do pustelni przyjeżdżają także księża.
Tak, ale muszę powiedzieć, że jest im trudniej tu być. Większość myśli: przecież cały czas służę Bogu. My natomiast uczymy modlitwy w ciszy: być sam na sam w życiu wewnętrznym z Bogiem. Miałem 3 grupy księży i powiem szczerze, że większą nadzieję pokładam w klerykach i diakonach, którzy zaczęli tu przyjeżdżać. Rektor krakowskiego seminarium im to zaproponował. Ja powiedziałem, że przyjmę tylko tych, którzy chcą. I przyjechało 12 na 26 z jednego roku. Byli bardzo otwarci i chłonni.

Więcej informacji na www.pustelnia.pl