Nec Hercules contra plures

Radek Molenda

publikacja 29.04.2008 17:01

Niepewny jest los nierozpoczętej nawet budowy ośrodka duszpasterskiego przy ul. Koński Jar 5 na Ursynowie. Pewniejsze, że kopa związanych z nią manipulacji prasowych, półprawd i przejawów wrogości wobec Kościoła przerasta pobliską Kopę Cwila. Idziemy, 27 kwietnia 2008

Nec Hercules contra plures



Kiedy w październiku 1975 r. zaczęto budować osiedle Ursynów, tylko niepoprawni wizjonerzy głosili, że stanie się ono 150-tysieczną dzielnicą. Dziś mieszka już tam 140 tys., a z jednej spółdzielni mieszkaniowej wyrosło kilka. I choć w planach parafii nie było, to tam, gdzie przybywa ludzi – powstają kościoły.

O budowie nowego ośrodka duszpasterskiego na terenie liczącej dziś już blisko 50 tys. mieszkańców parafii Wniebowstąpienia Pańskiego przy al. Komisji Edukacji Narodowej (KEN) myślano od początku lat 90. Kościołowi zależało na rejonie Kopy Cwila, bo tam przybywało ludzi najszybciej. Ówczesny Urząd Dzielnicy Warszawa-Mokotów 13 maja 1998 r. wskazał na budowlaną, uzbrojoną działkę położoną przy ul. Koński Jar. – „Dojazd do wskazanej działki od al. KEN możliwy jest poprzez teren objęty aktem notarialnym Spółdzielni Mieszkaniowej „Koński Jar-Nutki” (KJN). Należy więc uzyskać służebność przejazdu od SM. Działka sąsiaduje z Parkiem Kozłowskiego” – czytamy w piśmie zastępcy burmistrza Janusza Nowaka z 21 maja 1998 r. do parafii.

Gmina zadeklarowała także, że w przypadku braku zawarcia umowy o służebność drogi z SM sama zapewni nowej parafii dojazd od strony „parku”. Ksiądz proboszcz Tadeusz Wojdat sprawnie zaczął realizować przedsięwzięcie. Szybko opracowano koncepcję architektoniczną i – wobec braku miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego – przygotowano wniosek o warunki zabudowy, które burmistrz gminy przyjął 25 stycznia 1999 r. Sama budowa jednak nie ruszyła, co przeciwnicy powstania kościoła dotąd uznają za wynik ich starań.

Z końcem 2002 r. wygasła ważność decyzji o warunkach zabudowy, potrzeba wyodrębnienia nowej parafii jednak pozostała. Sprawa odżyła, gdy 19 maja 2005 r. Rada Warszawy, nie mogąc zwrócić Kościołowi zabranych mu po wojnie terenów przy ul. Kanonia i Krakowskie Przedmieście, zaproponowała Kurii warszawskiej w zamian trzy działki stanowiące ten sam co w 1999 r. teren, z przeznaczeniem na budowę ośrodka duszpasterskiego z kościołem. Kuria, już jako właściciel działek przy ul. Koński Jar 5, 19 września 2006 r. złożyła w Urzędzie Miasta ponowny wniosek o wydanie decyzji o warunkach zabudowy. Do tej pory nie został on ani odrzucony – bo jedyną przesłanką do tego może być brak prowadzącej do działki drogi publicznej, czemu można zaradzić, uzyskując służebność drogi należącej do spółdzielni – ani przyjęty. Sprawa utknęła w martwym punkcie.





Park czy kościół?


Do walki z Kościołem o Kopę Cwila stanęli najbardziej aktywni „społecznicy”, często działacze partyjni SDPL, i rozpoczęli bezprecedensową kampanię obrzydzania ursynowianom nieistniejącego jeszcze kościoła. Prowadzenie kampanii wzięła na siebie powołana specjalnie na tę okoliczność organizacja – Inicjatywa Mieszkańców „Nasz Ursynów”, której tubą propagandową stał się lokalny tygodnik „Passa”.

Największą manipulacją tego tandemu było i jest powtarzane ciągle pytanie: „Park czy kościół?” i odpowiedź, że zabudowa kościelnej działki zagraża „ostatnim terenom zielonym na Ursynowie”. – Gdzie byli ci obrońcy zieleni, kiedy latami w parku odbywały się jedynie alkoholowe libacje – mówi jedna z osób spotkanych na spacerze przy Kopie. W rzeczywistości teren pod ośrodek nie należy do parku, niezmiennie jest działką budowlaną, a jej powierzchnia wynosi 0,642 ha, czyli tyle, co ok. 8% powierzchni parku i ok. 6,5% terenu zielonego wokół Kopy Cwila. Sam burmistrz Ursynowa Tomasz Męcina stwierdził niedawno, że nawet gdyby kościół powstał, nie przeszkodzi w realizacji parku Kozłowskiego.

„Passa” straszy mieszkańców SM „KJN” także 18-metrową dzwonnicą nieistniejącego kościoła i przypomina, że to już będzie dziesiąty kościół w dzielnicy. Tymczasem dzwonnica była kiedyś elementem koncepcji architektonicznej, od którego odstąpiono. Nie znalazła się w żadnym planie budowy chociażby dlatego, że taki plan opracowuje się dopiero po uzyskaniu warunków zabudowy. Co do kościołów – tych „dziesięć świątyń” to Powsin, Pyry, Grabów, Służew, Moczydło. Szczytem arogancji „Passy” było rozpowszechnianie informacji o budowie przy Końskim Jarze seminarium. To tylko przykłady, które można mnożyć.

Inicjatywa „Nasz Ursynów” za powstanie i trwanie sporu, który dzieli mieszkańców, obwinia Kurię. Publicyści „Passy” zaś lubują się w stylistyce typu „Kuria lud ursynowski ma za nic”, „Władze miasta boją się kleru. Wolą stawić czoła gniewowi ludu, niż narazić się na reprymendę którejś z fioletowych fluorescencji” itd. Tygodnik dla swoich celów podzielił ursynowian na przeciwnych budowie i „miejscowych dewotów”.



Tu albo gdzie indziej


Głównym winowajcą całego bałaganu wydaje się być Urząd Miasta, a raczej jego Rada, która w maju 2005 r. oddała sporną działkę Kościołowi z przeznaczeniem pod budowę ośrodka z kościołem, a już w lipcu 2006 przyjęła Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania Przestrzennego, na którym ta działka przeznaczona jest pod tereny zielone. Założenia Studium, w przeciwieństwie do miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, którego jak na razie nie ma, nie mają żadnej mocy prawnej. Tak więc nie można na jego podstawie „odbudowlanić” działki, jednak bałagan pozostał, a walczący z lokalizacją kościoła przy Kopie Cwila dostali do ręki kolejny argument – fałszywy, ale do wykorzystania.




Jeśli jednak ustalenia Studium przeniosą się na plan zagospodarowania przestrzennego – kościoła nie będzie. Wtedy jednak – jak tłumaczy oddelegowany przez Kurię warszawską do stworzenia tu nowego ośrodka duszpasterskiego ks. Krzysztof Woźniak – miasto ma obowiązek odkupić działkę. Trudno przyjąć tę ewentualność, ponieważ nie ma ono pieniędzy na Euro 2012, a co dopiero na wydanie dodatkowych 10 mln zł jedynie na to, by pokrzyżować Kościołowi plany. Być może dlatego Biuro Gospodarki Nieruchomościami Urzędu m.st. Warszawy ma – jak poinformowała zainteresowane strony Prezydent Gronkiewicz-Waltz – przeanalizować możliwość dokonania zamiany terenu przy ul. Koński Jar na inna działkę miejską. Takiej zaś działki w okolicy Kopy Cwila nie ma.

Co będzie z kościołem przy ul. Koński Jar? Nie wiadomo. „Vox populi, vox Dei” (głos ludu głosem Boga) – przekonuje „Passa”. Ale bardziej pasuje „Nec Hercules contra plures” (niczym jest Herkules przeciwko wielu), bo jeden ks. Woźniak nic nie wskóra. Atmosfera nie jest sprzyjająca. – „Nie chcemy kościoła kosztem parku”; „już na jeden kościół płaciliśmy”; „po co nowy kościół skoro w starym jest luźno? A gdy jest ciasno, chodzimy do oo. dominikanów” – powtarza za „Passą” wielu mieszkańców. Są tacy, którzy nie chcieli nowej świątyni, dopóki nie zaczęli mieć problemów z przejściem ponad kilometra do kościoła przy al. KEN. Są wreszcie tacy, których to nic nie obchodzi, ale trzeba „czarnym” utrzeć nosa. Na końcu są ci, dla których starczy przy Kopie Cwila miejsca i na kościół, i na park.

Ksiądz Woźniak przyjmuje wszystkie trudności i ataki z pokorą. – Wierzę, że nam się uda, ale jeśli kościół przy ul. Koński Jar 5 ostatecznie nie powstanie, to trudno – mówi. Nie ma pretensji ani do urzędników, którzy odwlekają decyzję o warunkach zabudowy, ani do tych parafian, którzy są przeciwni budowie. Rozumie, że nie jest dobrze budować kościół wbrew tym, dla których się to robi. Martwi go jednak, że ludzie nie mają na temat budowy rzetelnej wiedzy, dali się zmanipulować, nie zrozumieli intencji Kościoła, by stworzyć tu silną, lokalną wspólnotę wiernych, której w 50-tysięcznej parafii zbudować się nie da.

Przyzwyczailiśmy się ostatnimi czasy do tego, by Kościół pouczać, co mówić powinien, a do czego się nie wtrącać, który biskup jest dobry dla Warszawy, a który zły dla Gdańska. To teraz modne. Dlaczego więc nie dyktować Kościołowi także tego, co i czy w ogóle ma budować na swoim terenie? Na szczęście głową Kościoła jest Chrystus, a nie media lub ten czy inny radny. Z kościołem przy Kopie będzie tak, jak On zechce.