Abonament czy haracz?

Alicja Wysocka

publikacja 20.05.2008 19:17

Rząd Donalda Tuska chce likwidacji abonamentu radiowo-telewizyjnego. Protestują przeciwko temu osobistości świata kultury. Abonament jest archaicznym sposobem finansowania mediów publicznych, haraczem ściąganym z ludzi – odpowiada premier. Kto ma rację? Idziemy, 18 maja 2008

Abonament czy haracz?



Wpływy z abonamentu stale maleją – rocznie o kilkanaście milionów zł. Telewizja Polska w 2006 r. z abonamentu uzyskała 525 mln zł, a w 2007 – tylko 515. Rosną za to w szybkim tempie wpływy z reklam i sponsoringu. W ub. roku TVP zarobiła z tego tytułu aż 1,287 mld zł. To o ponad 100 mln więcej. Kilka lat temu prezes TVP poinformował, że podział dochodów z abonamentu i reklamy odpowiada proporcji 30:70. Niemal odwrotnie kształtuje się ten stosunek w Polskim Radiu, które aż w 73 procentach utrzymuje się z abonamentu, a tylko w 27 – z reklam. Ten prosty rachunek pokazuje, że o ile publiczna telewizja mogłaby przetrwać po likwidacji abonamentu, o tyle publiczne radio takiego ciosu nie wytrzyma. Mimo to Sejm na wniosek Platformy Obywatelskiej 10 maja poszerzył katalog osób, które nie muszą płacić abonamentu. Do tej pory z opłaty zwolnionych było dziewięć kategorii, m.in. osoby, które ukończyły 75 lat, inwalidzi pierwszej grupy, kombatanci oraz niepełnosprawni. Po nowelizacji do tego grona dołączyli wszyscy emeryci i renciści oraz bezrobotni, uprawnieni do świadczeń socjalnych i przedemerytalnych.



Kto tu jest idiotą?


PO twardo trwa przy pomyśle likwidacji od 1 stycznia 2009 r. całości abonamentu, który – jak mówi przewodniczący klubu Zbigniew Chlebowski – jest kompletną fikcją, ponieważ płaci go zaledwie 43 procent użytkowników prywatnych i około 5 procent firm. „Z tą fikcją trzeba raz na zawsze skończyć” – zapowiada poseł. W ten sposób ponad 5,5 mln właścicieli gospodarstw domowych, którzy płacą regularnie abonament (w Polsce jest 13 mln gospodarstw domowych) dowiedziało się, że swoimi pieniędzmi podtrzymuje fikcję. Jednoznaczna, negatywna ocena takich zachowań mogła ich tylko utwierdzić w przekonaniu, że znów wywiązujący się ze swoich obowiązków obywatele zostali przez swoje państwo potraktowani jak idioci. Nie zaproponowano im nawet ulgi podatkowej, którą mogliby odpisać sobie od podatku w ostatnim roku przed likwidacją abonamentu. Ciekawe, czy zgadzają się ze stanowiskiem posłów PO, że „zniesienie abonamentu to będzie akt sprawiedliwości społecznej”?

Powyższa argumentacja dociera natomiast do większości, która abonamentu nie płaci, bo nie ma na to pieniędzy albo nie odpowiada jej program publicznych mediów, lub po prostu gwiżdże sobie na przepisy, których nikt nie egzekwuje. Mało kto bowiem przejmuje się karą za używanie niezarejestrowanego odbiornika radiofonicznego lub telewizyjnego. Obecnie stanowi ona trzydziestokrotność miesięcznej opłaty abonamentowej, czyli 510 zł. Podczas debaty sejmowej nad nowelizacją ustawy medialnej poseł PSL Edward Wojtas przytoczył dane, według których najczęstszą (67 proc.) przyczyną niepłacenia abonamentu jest sytuacja materialna, kolejną (blisko 35 proc.) – brak mechanizmu ściągania opłat, a na końcu (10 proc.) – zła ocena programu publicznych mediów.





Sprawdzony haracz?


Zanim PO doszła do władzy, już w kampanii wyborczej namawiała do obywatelskiego nieposłuszeństwa w kwestii abonamentu. Konsekwencją jest zmiana świadomości społecznej. Właśnie to ma na myśli Juliusz Braun, były przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, gdy mówi, że abonament jest nie do uratowania. Politycy Platformy, jak i najbliższe otoczenie premiera usilnie przekonują nas, że abonament to relikt z czasów PRL, że w krajach nowoczesnych tego „haraczu” nie ma. Ale to nieprawda. Abonament obowiązuje w wielu krajach Europy. Oprócz Polaków płacą go Austriacy, Brytyjczycy, Czesi, Duńczycy, Finowie, Francuzi, Irlandczycy, mieszkańcy Malty, Niemcy, Norwegowie, Słowacy, Szwajcarzy, Szwedzi i Włosi. Co więcej, abonament uważany jest za główny element systemu gwarantującego mediom publicznym niezależność.

Podczas międzynarodowej konferencji, zorganizowanej przez TVP i KRRiT w kwietniu w Warszawie prezydent Europejskiej Unii Nadawców (EBU) Fritz Pleitgen przypomniał zalecenia Rady Europy, które „definiują bardzo jasno rolę nadawców publicznych”. Powiedział on, że „żadne struktury polityczne nie powinny wywierać wpływu na działalność nadawców, natomiast w podejmowaniu decyzji o kształcie działalności nadawczej powinny mieć udział wszystkie zainteresowane grupy”. O wyższości abonamentu nad dotacją budżetową przekonywał też ekspert prawny i konsultant EBU Werner Rumphorst: „Media publiczne nie służą rządowi i nie powinny być przez niego finansowane. Powinny być one finansowane przez obywateli, by uniknąć sytuacji, że będą musiały pukać do drzwi ministra finansów, który z kolei może uzależnić dotację od przychylności dla swojego rządu”. Zdaniem Rumphorsta, głównym problemem dotyczącym finansowania polskich mediów publicznych jest niska ściągalność abonamentu.

Szkoda, że do tych opinii nie odnieśli się przedstawiciele rządu, zwłaszcza że koncepcja dotacji z państwowej kasy zamiast abonamentu nie została porzucona w ministerstwie finansów.



Rząd bez misji?


W dyskusji wokół finansowania i roli publicznych mediów rząd unika najważniejszego tematu – misji telewizji i radia publicznych. Czy to oznacza, że za jakiś czas wróci sprawa prywatyzacji tych mediów? Na razie te projekty zostały zamrożone, a to dzięki (dla jednych) czy przez (dla drugich) protesty wszystkich środowisk twórczych. Największym echem odbił się marcowy list do premiera, podpisany m.in. przez Andrzeja Wajdę, Krzysztofa Pendereckiego, Stanisława Różewicza, Agnieszkę Holland, Henryka Mikołaja Góreckiego, Izabelę Cywińską, w którym piszą oni: „Kulturowa tożsamość narodu, edukacja i ochrona czystości języka to nie są zadania dla wolnego rynku. Jeśli polskie media publiczne tego nie robią, trzeba je naprawiać, a nie prywatyzować czy zmniejszać ich zasięg. (...) Abonament jest najuczciwszym sposobem finansowania mediów publicznych”. Podobne stanowisko zajęli twórcy podczas majowego spotkania z prezydentem RP. "W obronie mediów publicznych nie cofniemy się przed niczym" – zapowiedział prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich Jacek Bromski.




W obronie publicznej telewizji wystąpili nawet... szefowie Polsatu i TVN (!). Razem z prezesem TVP zwrócili się do marszałka Sejmu z apelem o utrzymanie abonamentu i umożliwienie odpisywania go od podatku. Nikt nie doszukuje się w tym działaniu jakichś szlachetnych pobudek, bo jest to raczej dobrze skalkulowany interes. Chodzi o poważne zmniejszenie kawałka tortu reklamowego dla TVP, ponieważ prywatni nadawcy zastrzegli, że wraz z prawem do abonamentu nadawcy publiczni muszą stosować ograniczenia w emitowaniu reklam. Ale interes może mieć też telewizja publiczna. Za sześć lat w Polsce będzie nadawana wyłącznie telewizja cyfrowa. Jak zaznaczyli w liście do marszałka Sejmu prezesi TVP, TVN i Polsatu, proces cyfryzacji mediów będzie wymagał nie tylko dużych inwestycji, ale współpracy władzy publicznej i wszystkich zainteresowanych nadawców. Otóż te trzy wielkie media chcą otrzymać od państwa wsparcie polegające na zamknięciu – przez kilka lat – rynku dla nowych konkurentów. Takie „porozumienie” przypomina typowy kartel. A to jest kolejnym argumentem za reformą publicznych mediów. Reformą publiczną – jak sama nazwa wskazuje...



***

Koszty misji publicznej TVP


W ramach realizowanej misji publicznej Telewizja Polska S.A. poniosła w ub. roku koszty m.in. na następujące cele:

  • działalność 16 oddziałów terenowych – 417 mln zł,
  • program satelitarny TV Polonia – 40 mln zł,
  • kanał TVP Kultura – 31 mln zł,
  • spektakle teatralne – 17,4 mln zł,
  • magazyny kulturalne, audycje (w tym filmy) o kulturze i sztuce – 122,0 mln zł,
  • filmy dokumentalne – 43,8 mln zł,
  • magazyny dla rolników – 9,1 mln zł,
  • audycje dla osób niepełnosprawnych – 1,0 mln zł,
  • audycje dla dzieci i młodzieży – 39,4 mln zł,
  • audycje edukacyjne i popularno-naukowe- 49,1 mln zł,
  • audycje religijne, np. transmisje mszy i uroczystości religijnych – 30,3 mln zł,
  • audycje z zakresu polityki, tym międzynarodowej (łącznie z programami o tematyce wyborczej) – 44,8 mln zł,
  • relacje z wydarzeń sportowych i programy o tematyce sportowej – 154,7 mln zł, w tym koszty licencji
  • transmisji krajowych i zagranicznych – 86 mln złotych,
  • relacje z obrad Sejmu i Senatu – 2,5 mln zł, koszty należnych tantiem – 73 mln zł,
  • koszty emisji wszystkich programów TVP S.A.– 169 mln zł.



  • Oprac. na podstawie danych TVP