Radość ojcostwa

Krzysztof Ziemiec

publikacja 20.05.2008 19:32

Wreszcie nadszedł długo wyczekiwany weekend. Ale dzieci nie uznają ani świąt, ani wolnych sobót i niedziel. Pobudkę robią już o 7.00. Cóż, kto rano wstaje temu Pan Bóg daje, tak? Jedziemy na zieloną trawkę! Decyzja jest szybka, gorzej z wykonaniem. Po 3 godzinach jesteśmy gotowi do wyjścia! Idziemy, 18 maja 2008

Radość ojcostwa



Pierwsza dziecięca awantura to sprzeczka o miejsce. Każde chciałoby siedzieć przy oknie, ale niestety okna w samochodzie są tylko dwa! Na miejscu o lenistwie na trawie albo chociaż o lekturze gazet na leżaku można zupełnie zapomnieć! Swoją drogą to dziwne, że przy trójce dzieci mam co tydzień złudzenia, że to będzie możliwe. Dlaczego tata nie reaguje natychmiast na wezwanie jednej córeczki, i akurat zajmuje się wtedy tą drugą! A tu synek moczy w stawie buty i spodnie. I jak to – nic nie wzięliśmy na zmianę?! Jeszcze małe awanturki przy obiedzie, bo dzieci są głodne, ale na lody! Byli głodni, ale nagle już im się odechciało?

Zmordowani są tylko rodzice, bo dzieci mogłyby zostać do północy. Wracamy jednak do domu. Odpoczynek? Nic z tego – trzeba natychmiast robić kolację, bo teraz przecież dzieci umierają z głodu! Potem kąpiel, która wygląda tak jakby zamiast wanny był niemal olimpijski basen! Wreszcie udaje się zagonić ferajnę do łóżek. Teraz czas na czytanie, czyli czynność, którą uwielbiam i o której normalnie w tygodniu mogę tylko pomarzyć. Bo kiedy wracam, cała trójka dawno śpi. Czytam dzieciom nie jedną, ale kilka bajek, bo są stęsknione tak jak i ja.

Kończę, niemal usypiając. Chcę wyjść z ich pokoju, ale nie mogę bo słyszę mocne pytanie – Tata, a modlitwa!? No tak. Nie to, że zapomniałem, ale prawie śpię. Ze zmęczenia. Po wolnym dniu? Tak. Zmęczony i znów niewyspany, z niezałatwionymi zaległymi sprawami. Ale dla takiego dnia z takim finałem warto zapomnieć o wszystkim.



Autor jest dziennikarzem TV Puls