Cnota wdzięczności

Z ks. prof. Januszem Strojnym rozmawia Małgorzata Glabisz-Pniewska

publikacja 27.05.2008 21:48

Bez wątpienia, wdzięczność jest elementem dosyć fundamentalnym naszego życia chrześcijańskiego. Posłużmy się przykładem Eucharystii. Już sama nazwa "eucharysto", pochodząca z języka greckiego oznacza "dziękuję". Idziemy, 25 maja 2008

Cnota wdzięczności



Czy wdzięczność jest zapomnianą cnotą chrześcijańską? Wszyscy wiemy, że jest ważna, ale chyba niewiele z tego wynika.

Bez wątpienia, wdzięczność jest elementem dosyć fundamentalnym naszego życia chrześcijańskiego. Posłużmy się przykładem Eucharystii. Już sama nazwa „eucharysto”, pochodząca z języka greckiego oznacza „dziękuję”. Przychodzimy zatem na spotkanie z Chrystusem, by wyrazić naszą wdzięczność za Jego dzieło, za odkupienie, za Słowo Boże i możliwość wspólnoty z Chrystusem i ludzi między sobą. Bez elementu wdzięczności nie sposób nawiązać jakiejkolwiek więzi. Jeśli ktoś przychodzi na Mszę św. tylko jako widz, nie jest w stanie otworzyć się i wejść w tę rzeczywistość, która akurat dokonuje się na ołtarzu.

Jakich jeszcze prawd wiary nie można zrozumieć bez dziękczynienia?

Bez wdzięczności nie da się zrozumieć choćby samego chrztu, sakramentu „wejścia do Kościoła”. Jeżeli ktoś otrzymuje chrzest to znaczy, że wchodzi w rzeczywistość zbawienia i Chrystus przygarnia go do siebie, obdarza swoimi łaskami. Wobec tego nie można być tylko bezdusznym biorcą darów nadprzyrodzonych, zaś kontakt z Chrystusem musi być osobowy.

Kto nie potrafi dziękować ludziom, nie umie też dziękować Bogu? Rodzi się wtedy postawa roszczeniowa: należy mi się to i owo. Sztukę wdzięczności musimy zatem zacząć od naszych najbliższych.

Oczywiście! Bez postawy dziękczynienia życie społeczne staje się okrutne i brutalne, bo prawem, które rządzi jest egocentryzm, egoizm, które natychmiast nakręcają spiralę przemocy czy rozmaitych nieprawidłowości; każdy tylko domaga się swego. Natomiast gdy w życie społeczne włączony jest element wdzięczności, to życie to zaczyna normalnieć. Ludzie okazują sobie życzliwość, serce, potrafią powiedzieć dziękuję i okazać trochę życzliwości choćby osobom starszym w autobusie. Są to niby banalne rzeczy, ale z nich właśnie składa się życie.

Rodzina jest chyba szczególnym miejscem i początkiem okazywania sobie wdzięczności?

Jeśli najbliżsi ludzie nie potrafią okazać sobie miłości i wzajemnego zrozumienia, podziękować jeden drugiemu, to wtedy rodzina nie może normalnie funkcjonować. Każdy chodzi swoimi ścieżkami, a dom staje się hotelem, do którego ludzie przychodzą jedynie po to, aby zaspokoić swoje potrzeby.

Trudności z okazywaniem wdzięczności w rodzinie mogą wynikać z tego, że to, co otrzymujemy w domu jest czymś naturalnym i uważamy, że to nam się należy.

W rodzinie niezbędna jest wdzięczność mądra, polegająca na tym, że jeżeli czynię jakieś dobro, to spotykam się z właściwą reakcją. Jeżeli rodzice rzeczywiście obdarzają dzieci miłością, to normalna kolej rzeczy jest taka, że dzieci odpowiadają miłością i wdzięcznością za pracę, za wysiłek, za wychowanie, za trud. Natomiast może się tak zdarzyć, że będzie to tylko jednostronne, że rodzice dają, a dzieci mają postawę roszczeniową, domagają się, żądają czy robią awantury. Oznacza to, że nie nauczyły się miłości, nie zrozumiały jej i nie wiedzą czym w życiu jest wdzięczność.





A może postawa roszczeniowa dzieci wobec rodziców wynika z tego, że miłość rodzicielska jest ze swojej natury bezwarunkowa i nie oczekuje wdzięczności?

Oczywiście, że miłość w rodzinie zarówno rodziców wobec dzieci, jaki i też dzieci wobec rodziców jest bezwarunkowa, ale w podtekście musi być wdzięczność, bo gdy jej brak, to miłość zamiera i przeradza się w egoizm.

Brak wdzięczności niszczy nie tylko tego, kto nie dziękuje, ale i tego, komu się nie dziękuje. Brak reakcji na dobro jest bardzo destrukcyjny, ale chyba nie do końca jesteśmy tego świadomi?

Myślę, że wygląda to tak, jak Bóg zamierzył w akcie stwórczym. Stworzył mężczyznę i niewiastę, czyli człowieka do bycia w społeczności: zarówno tej mniejszej, jak i większej. Otóż bycie w społeczności zakłada, że jestem otwarty na drugiego człowieka i staram się go zrozumieć; jego dobre strony, ale i mankamenty, potrafię też okazać mu wdzięczność. Jeśli tego nie ma, to się zamykam, wyłączam się ze społeczności i funkcjonuję jako samotnik, a samotnicy na ogół nie dziękują.

Może brak postawy wdzięczności wynika z braku pokory? Człowiek chce być samowystarczalny, niezależny od nikogo, wtedy lepiej się czuje i nie jest dla nikogo ciężarem.

Myślę, że podstawową barierą, która sprawia, że ludzie nie okazują sobie wdzięczności jest, po pierwsze, nieumiejętność przebaczania sobie nawzajem. Ludzie, którzy nie potrafią dziękować, nie potrafią też przebaczać. Wiąże się to z cnotą pokory, bo muszę uznać, że ja też nie jestem aż tak doskonały i potrzebuję przebaczenia od innych. Nasza pycha ciągle stoi nam na progu i o nią się stale potykamy.

Wdzięczność jest aktem bezinteresownym, a przecież żyjemy w świecie ciągłych transakcji: coś za coś. Może nasze czasy nie sprzyjają temu, aby dziękować?

W ramach życia społecznego, gospodarczego, ten element „coś za coś” oczywiście funkcjonuje. Natomiast, jeżeli nie będzie elementu bezinteresowności, a więc i okazywania wdzięczności, to „coś za coś” stanie się okrutne, brutalne, oparte na przemocy. W rezultacie silniejszy będzie miał zawsze rację.





I też reakcja na zło jest o wiele silniejsza. Istnieje duża dysproporcja między odzewem na czynione dobro i zło. Z czego to wynika?

To, że łatwiej i częściej zauważamy zło niż dobro, wynika ze skażenia grzechem pierworodnym i na to nic nie poradzimy. U kolegi, u brata, u siostry, u sąsiada łatwiej dostrzegamy mankamenty niż zalety. Mówimy chętniej o tym, co jest brakiem, a nie o tym, co jest pozytywne. Wobec tego trzeba starać się częściej mówić o tym, co dobre i sądzę, że należy także budować pamięć dobra, dobrych doświadczeń. Na ogół pamiętamy i budujemy pamięć doświadczeń złych. Balast ciągłych pretensji, żali, złych wspomnień jest przeszkodą, o którą się potykamy i potem już nie widzimy tego, co dobre. Otóż trzeba oczyszczać tę swoją pamięć i rejestrować dobre doświadczenia, bo to tworzy właśnie pozytywny klimat widzenia i działania przez dobro.

A więc zarówno aspekt teologiczny, jak i psychologiczny wdzięczności jest ważny?

Człowiek jest całością, więc nie da się go podzielić na istniejące niezależnie od siebie sfery. Jeżeli coś się psuje, to psuje się we wszystkich wymiarach życia.

Czy brak wdzięczności może być związany z pewnymi procesami społecznymi?

Jeżeli uznamy, że jesteśmy państwem prawa, to będziemy przestrzegali tylko przepisów i prawa, które ma być stosowane. Ale życie nie kończy się na tym, że jest tylko prawo. Jest ono niezbędne dla pewnego ładu społecznego i poczucia, że za chwilę nie stracę wszystkiego, że nie stanie mi się jakaś krzywda – poczucia bezpieczeństwa po prostu. Życie natomiast jest o wiele głębsze niż tylko przepisy i prawo, one nie są jego istotą, nawet w ewangelii Jezus ustanowił prawo miłości, a nie tylko dekalog. „Miłuj bliźniego jak siebie samego, a wszystko inne będzie dodane”.

W dzisiejszych czasach takim wynaturzonym rodzajem wdzięczności jest korupcja. Czy rzeczywiście materialne dowody wdzięczności – wręczone na przykład lekarzowi za przeprowadzoną operację – są czymś z gruntu złym?

Odróżniłbym korupcję od wdzięczności, dlatego że wyrazić wdzięczność można na rozmaite sposoby, także i lekarzowi, który rzeczywiście uratował komuś życie lub zdrowie. Gdy pacjent chce jakoś wyrazić swoją wdzięczność, to nie ma w tym nic złego. Korupcja zaczyna się wtedy, gdy to lekarz zaczyna żądać czegoś więcej, domaga się, na przykład, zapłaty za operację. Na to nie można się zgodzić. Natomiast jeśli zupełnie wyeliminujemy wdzięczność, nawet w wymiarze materialnym, to będziemy mieli patologiczne społeczeństwo i nie da się żyć, nikomu za nic nie dziękując. Pójście w drugą stronę jest też niebezpieczne i szkodliwe.

Istnieją różne formy wdzięczności. Czasami wypowiedziane słowo „dziękuję” nic tak naprawdę nie znaczy, jest czystym konwenansem. Czy nie jest ważniejsza postawa wdzięczności, a nie to, co mówimy?

Oczywiście, że samo słowo „dziękuję” czy okazywanie wdzięczności słowami nie polega tylko na wypowiedzeniu pojęć. Autentyczna postawa wdzięczności łączy się z uśmiechem, gestem, życzliwością. Wtedy nie jest to tylko pusty dźwięk, ale poprzez moją postawę jakby dotykam drugiego człowieka dobrem, które jest we mnie.

A chrześcijańska postawa dziękczynienia? To chyba nie to samo, co zwykła wdzięczność?

Oczywiście, że wiąże się ona ze świadomością naszej wiary, z tym, na ile rozumiemy obecność i działanie Boga w naszym życiu. Dla ludzi głębokiej wiary wdzięczność wobec Boga jest jednym, nieustannym aktem, bo wszędzie zauważają ślady obecności Boga.



PS. Autorka wywiadu jest dziennikarką Polskiego Radia.

***

Ks. Janusz Andrzej Strojny (1939), wyświęcony w 1969 r. przez kard. Stefana Wyszyńskiego, doktor teologii, wykładowca na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie – Sekcja św. Jana Chrzciciela. Był wicerektorem Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Warszawie, gdzie dalej wykłada teologię dogmatyczną.