Przez Chrzest do Europy

O. Bernard Sawicki OSB

publikacja 09.06.2008 11:25

Czy można i czy trzeba zastanawiać się, kiedy tak naprawdę zaczęło się działanie Opatrzności w naszych dziejach? A może lepiej zastanowić się, po co w ogóle stawiać takie pytanie? Z jednej strony: Opatrzność – Bóg, wiara – chrześcijaństwo – katolicyzm... Idziemy, 8 czerwca 2008

Przez Chrzest do Europy



Uroczysty chrzest Mieszka I i jego najbliższych dostojników odbył się najprawdopodobniej w Wielką sobotę 14 kwietnia 996 r. Ceremonia miała miejsce prawdopodobnie na wyspie Ostrów Lednicki na Jeziorze Lednickim koło Gniezna, gdzie wznosiła się siedziba pierwszych Piastów. Podczas wykopalisk w kaplicy na Ostrowie Lednickim odkryto pozostałości basenu chrzcielnego z tamtej epoki. Niektórzy historycy twierdzą, że chrzest Mieszka Pierwszego mógł się odbyć aż w Ratyzbonie, a to ze względu na zwyczaj, według którego tak znaczącego księcia być może chrzcił sam zarządca metropolii, pod którą podlegało biskupstwo w czeskiej Pradze, skąd książę przyjmował chrześcijaństwo. - Jan Paweł II, Pamięć i tożsamość.

Czy można i czy trzeba zastanawiać się, kiedy tak naprawdę zaczęło się działanie Opatrzności w naszych dziejach? A może lepiej zastanowić się, po co w ogóle stawiać takie pytanie? Z jednej strony: Opatrzność – Bóg, wiara – chrześcijaństwo – katolicyzm, z drugiej strony: Polska – nasza Ojczyzna, ale przecież i jeden z wielu krajów, ani nie największy, ani nie mogący poszczycić się najdłuższą historią. Chciałoby się rzec: kraj, jak każdy inny, choć nie do końca, bo przecież z niego wyrastamy i w nim żyjemy.

Z czasem w skali dziejów ludzkości pojawiła się nowa jakość, która sama w sobie zaczęła być przedmiotem historycznych analiz. Pozostawiając jej genezę, jak i genezę całego chrześcijaństwa, w sferze nadprzyrodzonej zauważamy, że w innym momencie historii – niecałe dziewięć wieków później – wśród rozmaitych grup ludnościowych Europy zaczęło wyodrębniać się plemię, potem naród Polan – Polaków. Choć i tutaj pytanie o genezę pozostać musi bez jednoznacznej odpowiedzi, jesteśmy świadomi, że zadziałały zapewne mechanizmy podobne do tych, które na przestrzeni wieków kształtowały inne narody i państwa. Trudno je po prostu zaliczyć do sfery nadprzyrodzonej, nawet, gdy niosą ze sobą niejedno pytanie: dlaczego?

Polska, chcąc zachować i rozwijać swą tożsamość, tzn. dotrzymywać kroku historii, nie mogła więc nie stać się prędzej czy później chrześcijańska. I to jest pierwszy ważny punkt niniejszej refleksji: chrześcijaństwo stając się nową jakością w ciągu wydarzeń historycznych, stało się wyznacznikiem kierunku i miarą rozwoju tych wydarzeń. Co za siła tkwiła w chrześcijaństwie? Może po prostu zadziałało ono w kontraście do słabnącej mocy kultury rzymskiej, niosąc powiew świeżości i nowego życia, tak jak wiele wcześniejszych czy późniejszych ruchów społeczno-ideowych? Nawet gdyby tak było, pojawienie się chrześcijaństwa i jego przesłania w tym a nie w innym w momencie dziejów nie może być przypadkiem. Tym bardziej, gdy dodamy doń kolejne wieki niesłabnącego trwania i rozwoju historycznej obecności chrześcijańskiej.





U wrót nowożytności


Przeciętna świadomość dziejów z początków nowożytnej Europy sprowadza się zwykle do jakiegoś mglistego pojęcia o rozpadającym się Imperium Rzymskim i walczących na jego gruzach plemionach barbarzyńskich, z których pomału zaczęły kształtować się zręby do dzisiaj istniejących narodów i państw. W pewnym momencie dołączyli do nich nasi protoplaści, wykorzystując skrzętnie sprzyjające warunki dla zorganizowania i utwierdzenia zrębów późniejszej państwowości polskiej. Czy chrześcijaństwo mogło ocalić starożytny Rzym? Albo – dlaczego go nie ocaliło? Na pewno przetrwało ono rzymskie imperium, dokładnie tak, jak opisał to Sienkiewicz w zakończeniu „Quo vadis?”. Czy jako zwycięzca, czy po prostu niezależnie? Nad tym też można się zastanawiać. Podobnie jak nad tym, czy przyśpieszyło czy złagodziło, może nawet spowolniło, ozpad imperium. Są to ważne pytania, ponieważ dotykają tajemniczej relacji tego, co nadprzyrodzone z tym, co naturalne. Mogą też pomóc zrozumieć znaczenie chrześcijaństwa w późniejszych dziejach. Bo tak się stało, że dalsze dzieje Europy i tworzenie się na gruzach rzymskiego imperium fundamentów struktur społecznych i państwowych, bardzo wyraźnie świadomie uzależniły się od chrześcijaństwa. I tutaj można pytać: dlaczego? Czego więcej oczekiwali władcy powstających nowych państw, w tym książęta Polan, od chrześcijan? Jaką mieli gwarancję, że takie wsparcie będzie w ich przypadku owocniejsze, niż stało się to udziałem Rzymu? Może nie mieli wyjścia, w pewnym sensie zasugerowani tym, co wydarzyło się u schyłku dziejów Rzymu? A może, podobnie jak niegdyś cesarza Konstantyna, urzekły ich wartości stanowiące o sile chrześcijaństwa, tak bardzo pomocne w kształtowaniu społecznego ładu? Tak czy owak i tym razem chrześcijaństwo zostało bardzo mocno zaangażowane w sprawy polityki i historii.

***

Mnisi, jako protoplaści życia konsekrowanego i ruchów religijnych, szybko stali się ważkim uzupełnieniem hierarchicznego wymiaru Kościoła, pozwalając mu utrzymać konieczną żarliwość wobec zjawiska umasowienia chrześcijaństwa. W ten sposób paradoksalnie, choć przecież w sposób zrozumiały, coraz mocniej przenikającemu struktury polityczne i społeczne chrześcijaństwu udaje się utrzymać odpowiednią jakość. Coraz liczniejsza populacja mnichów, żyjąca w klasztorach powstających w krajach, do których dotarło przesłanie Ewangelii, staje się zaczynem nowej rzeczywistości duchowej starożytnego świata. To tak jakby Pan Bóg upominał się o czystość i pierwotną gorliwość Kościoła, z małej trzódki stającego się liczną rzeszą. Owszem, Apostołowie mieli iść po krańce świata, by głosić Ewangelię i chrzcić wszystkie narody. Wielość wierzących byłaby więc punktem docelowym. A jednak, jak to próbowaliśmy pokazać wyżej, mogła być problemem. Wszak Misjonarzom-Apostołom zaczęli pomagać władcy, usprawniając ich posługę, ale za cenę „uwikłania” w politykę. Bo tak naprawdę, to władca podejmował decyzję za swych poddanych. Wiemy, że w przypadku Polski był to Mieszko. Ale, jak wiadomo, ważną rolę odegrała jego żona pochodząca z Czech. Bo ważne było, skąd przyjdzie do nas chrześcijaństwo: z Rzymu, czy z Bizancjum. O tym, że przyjdzie, Mieszko nie mógł mieć najmniejszych wątpliwości, widząc w jakim kierunku zmierzali wpływowi władcy europejscy. Jego decyzja byłaby więc polityczną kalkulacją? Jak wobec tego zapatrywać się na podejście do chrześcijaństwa naszych praojców, a jego poddanych? Jaka była ich świadomość Bożych spraw?





Kto ochrzcił naród?


Owszem, książę był ojcem narodu, więc, jak choćby Korneliusz czy parę innych osób z Dziejów Apostolskich, mógł podjąć decyzję za swych poddanych. Na dłuższą metę jednak taki „skrótowy” sposób ochrzczenia wymagał uzupełnień. Dlatego władcy coraz bardziej krystalizującej się dzięki przyjęciu chrześcijaństwu Polski, wzorem władców innych państw europejskich, długofalowe dopełnienie ochrzczenia całego narodu przekazywali w ręce mnichów. W ten sposób na początku w okolicach Gniezna, pierwszej stolicy biskupiej Polski, a potem przy innych biskupstwach powstawały opactwa benedyktyńskie, bo innych mnichów wówczas jeszcze nie było. Warto tu przypomnieć, że pierwsza próba chrztu Polski nie była zbyt udana. Z racji na bunt pewnych środowisk, które w jego wyniku utraciły wpływy, pierwsza polska katedra w Gnieźnie legła w gruzach, a chrześcijaństwo na nowo zaczęto wprowadzać i umacniać tym razem z Krakowa, który został stolicą Polski. Taka była geneza powstania Opactwa Tynieckiego.

Mnisi byli więc misjonarzami i chrzcicielami Europy. I to kolejny paradoks! Praktycznie biorąc dla pozyskiwania coraz to większych rzesz dla Pana Jezusa zmuszeni byli wyrzec się poszukiwania własnej doskonałości na obrzeżach społeczeństw i rzucić w wir najbardziej aktualnych problemów politycznych i społecznych. Ich klasztory stawały się przyczółkami struktur administracyjnych rodzących się nowych, chrześcijańskich państw. Ich wspólnoty kolebką duchowieństwa, opaci zaś – biskupami. Dzięki takim misjonarzom chrześcijaństwo miało wielkie szanse zakorzenić się na stałe na rozmaitych terenach. Bo mnisi, choć niemało wędrowali, składali przecież ślub stałości. Powstające klasztory wrastały we wspólnoty lokalne, bardzo konkretnie i konsekwentnie przemieniając rzeczywistość społeczną, gospodarczą i kulturową: mnisi oprócz prawd wiary nauczali czytania i pisania, kultury uprawy czy hodowli, budownictwa czy sztuki. To też był jeden z ważnych motywów licznych i hojnych fundacji klasztorów przez władców. W ten sposób chrześcijaństwo oznaczało w praktyce nową cywilizację. Przesłanie Ewangelii i jego przyjęcie prowadziło do nowych uwarunkowań społecznych, kulturalnych i gospodarczych, ale przecież i politycznych. Ochrzczony naród, Polski czy inny, to był automatycznie naród nowoczesny i postępowy – w najlepszym tego słowa znaczeniu. Dlatego właśnie chrześcijaństwo leży niezmiennie u podstaw nowożytnej Europy.



Z listu biskupów polskich na Millenium Chrztu Polski (1965 r.)


Dzień chrztu Mieszka jest jedną z pierwszych dat naszych dziejów historycznie ustaloną. Sam fakt przyjęcia chrztu świętego przez władcę oznaczał w ówczesnym państwie polskim uznanie chrześcijaństwa za religię oficjalną. Docierało ono wprawdzie do nas już o wiele wcześniej, przede wszystkim na ziemie południowe, dzięki działalności misjonarskiej świętych braci z Tesaloniki, Konstantyna (Cyryla) i Metodego – przynieśli oni wraz z Ewangelią obrządek słowiański w liturgii świętej. Trwały jednak ślad pozostawił dopiero chrzest święty przyjęty przez Mieszka I. Z jego chrztem łączyło się ustanowienie pierwszego biskupstwa w Poznaniu (968 r.). W 32 lata później, w roku 1000, za pontyfikatu Sylwestra II, miało miejsce zorganizowanie polskiej metropolii w Gnieźnie, z którą związano biskupstwa w Krakowie, Wrocławiu i Kołobrzegu. Sam proces przyjmowania religii chrześcijańskiej przez naszych przodków trwał, oczywiście, przez dłuższy czas. Istniejąc a Polsce, organizacja kościelna stała się dla nas mocnym oparciem, zarówno religijnym, jak i państwowym.





Od chrztu Mieszkowego rozpoczyna się coraz ściślejszy związek katolickiej Polski ze Stolicą Apostolską. Związek ten jest najradośniejszą tajemnicą naszego Narodu, mocą jego rozwoju i trwania w najcięższych chwilach zagrożenia bytu narodowego. Jest on źródłem ładu moralnego i duchowego, który przenikał całą historię Polski. Historia ta zna i ceni niezwykłej wagi dokument, zwany „Dagome iudex”, pochodzący z około 990 r. Treścią tego dokumentu jest akt Mieszka I, który po chrzcie świętym powierzył cały swój kraj, stołeczne Gniezno, wraz z wszystkimi ziemiami polskimi, w opiekę papieża Jana XV, jako część dziedzictwa św. Piotra. Akt ten jest dowodem niezwykłego zaufania nowo ochrzczonego władcy do Kościoła, znakiem ogromnej wiary w jego opiekę. Pięknie rozpoczęły się dzieje ochrzczonego Narodu! Można rzec śmiało, iż u ich podstaw spoczywa, jako kamień węgielny, najściślejszy związek nasz z Kościołem Chrystusowym.

Pragniemy uwydatnić te zasługi wielu apostołów i misjonarzy, którzy od wieku IX do XI docierali na nasze ziemie ze światłem Ewangelii. Chrystianizacja Polski słusznie może być uznana za dzieło całego ówczesnego Kościoła, a Polska – za córkę duchową ówczesnego chrześcijaństwa. Wspominamy z wdzięcznością tych wszystkich, którzy na naszych ziemiach zasiewali ziarno Dobrej Nowiny. Świętością życia upamiętnili się wśród nas między innymi synowie Italii: Benedykt i Jan, benedyktyni, eremici z pustelni św. Romualda koło Rawenny, którzy oddając na ziemi nasze j swe życie za Chrystusa, powiedli do chwały niebios pierwszych męczenników Polaków: Izaaka, Mateusza i Krystyna (1003 r.). Wspominamy również z wdzięcznością świętego biskupa Bruna z Kwerfurtu oraz pustelników św. Andrzeja Świerada i św. Benedykta. Ich życie świadczy o wzrastającym poziomie życia chrześcijańskiego w naszej Ojczyźnie.
Najtrwalej jednak upamiętnił się w dziele chrystianizacji Polski św. Wojciech biskup, który z Pragi czeskiej przybył do Polski za czasów Bolesława Chrobrego, by stąd wyruszyć nad Bałtyk z Ewangelią. Kiedy zaś poniósł śmierć męczeńską apostoła, ciało jego zostało sprowadzone do Gniezna, a pamięć jego świętości i ofiary poniesionej dla Chrystusa stała się kamieniem węgielnym chrześcijaństwa Polsce. Przy jego to grobie wyrosła pierwsza organizacja Kościoła katolickiego jako owoc tak zwanego Zjazdu gnieźnieńskiego, czyli spotkania króla Bolesława Chrobrego z cesarzem Ottonem III w obecności wysłanników Stolicy Apostolskiej.

Od chrztu świętego Polska stała się młodszą siostrą ludów należących do Kościoła rzymskokatolickiego, z czym łączą się wpływy kultury łacińskiej. Polska przyniosła światła Ewangelii do dalekich krajów północy i potężnie przyczyniła się do uchrześcijanienia Prus, Szwecji, Danii, Norwegii. Ślady tego wpływu widzimy i na Węgrzech. Połączenie pierwiastków kultury łacińskiej z rodzimym elementem słowiańskim zdecydowało o charakterze kultury polskiej w ciągu tysiąclecia. Tak na przykład język łaciński był obok języka narodowego językiem literatury, a częściowo i życia publicznego w Polsce do XVII wieku. W ślad za tym zaznaczył się wybitnie wkład Kościoła w rozwój kultury twórczej, architektury, dzieł sztuki; wystarczy przejrzeć nawet dzisiejsze katalogi zabytków sztuki, by przekonać się, że wypełnione są niemal całkowicie zabytkami kościelnymi z najdawniejszych czasów. A to samo można zauważyć w dziejach kultury rolnej, w rozwoju oświaty, szkolnictwa klasztornego czy diecezjalnego, pracy dobroczynnej, opieki społecznej, szpitalnictwa itp.





Przyjąwszy chrześcijaństwo, naród nasz rozwijał je w sobie właściwy sposób. Czerpał z jego nieprzebranych zasobów duchowych i sam stwarzał nowe dobra, które ubogaciły nie tylko własną jego skarbnicę, ale skarbnice całego Kościoła. Już w wieku XI biskup krakowski Stanisław Szczepanowski oddał duszę za swoją owczarnię, broniąc zasad moralności chrześcijańskiej, obowiązujących na równi wszystkich wyznawców Chrystusa, bez względu na piastowaną godność. Po kanonizacji w XIII wieku w. Stanisław stał się Patronem Polski i wraz ze św. Wojciechem prowadzi nas w progi drugiego Tysiąclecia chrześcijaństwa.

W ślad za św. Stanisławem poszedł cały zastęp świętych i błogosławionych, którzy doskonałością swych cnót opromienili pierwsze stulecia chrześcijańskiej Polski. Trzeba tu wspomnieć błogosławionego Wincentego Kadłubka, biskupa krakowskiego, prawdziwego ojca kultury polskiej, który jako pierwszy z Polaków napisał „Cronica Polonorum”. Było ono przez wieki podstawą chrześcijańskiego wychowania. Wraz z nim trzeba wspomnieć błogosławionego Bogumiła, arcybiskupa gnieźnieńskiego oraz nieco później żyjącego błogosławionego Jakuba Strepę, arcybiskupa lwowskiego. Wielu było w pierwszych stuleciach biskupów, którzy zasłużyli na trwałą pamięć przez to, że ugruntowali w Narodzie wiarę i obyczaje chrześcijańskie oraz czuwali nad karnością kościelną w duchu reform Stolicy Piotrowej.

Ta zbawienna działalność pasterzy przyniosła cenne plony na niwie życia chrześcijańskiego. W pamięci całego Kościoła, szczególnie zaś w Polsce, żyje św. Jacek Odrowąż, dominikanin, który w trosce o zbawienie dusz przemierzał dalekie szlaki aż do Kijowa. Zasługują na wspomnienie błogosławieni: Czesław, Jan z Dukli, Szymon z Lipnicy oraz Władysław z Gielniowa, patron Warszawy, któremu lud nasz zawdzięcza liczne pieśni religijne. Obok nich idą liczne święte i błogosławione niewiasty: księżna śląska Jadwiga, Kinga, Salomea, Jolanta, Bronisława, które urzeczywistniły w sobie wzór „niewiasty mężnej” zarówno u boku swych małżonków, jak i w zaciszu rozwijających się klasztorów. Ich cnoty świadczą o głębokim poziomie życia zakonnego, które umiało łączyć osobistą drogę do doskonałości z troską o cywilizację kraju, o rozwój dobroczynności, nauki, sztuki i opieki społecznej, zwłaszcza wobec ubogich i chorych.

Na szczególną pamięć zasługuje druga Jadwiga, z rodu Andegawenów, najmilsza sercom polskim królowa, matka ubogich, której zawdzięcza swe odnowienie Uniwersytet Krakowski, założony przez jej dziada, Kazimierza Wielkiego, w 1364 roku. Uniwersytet ten zalicza wśród wielu swoich profesorów i uczniów nie tylko Mikołaja Kopernika, kanonika warmińskiego, wielkiego astronoma, ale także św. Jana Kantego, sławnego miłosierdziem i prawdomównością. Ofiarą z osobistego szczęścia otwarła Jadwiga drogę do chrystianizacji Litwy, przeciwstawiając się nawracaniu tego ludu mieczem. W miarę rozwoju chrześcijaństwa Polska - najdalej na wschód wysunięta córka Kościoła – coraz lepiej rozumiała, że w tym miejscu Europy zawierzył jej Bóg szczególne zadanie względem Ewangelii.





Pierwszym dojrzałym tego wyrazem był właśnie udział w nawróceniu Litwy z końcem XIV i XV w. Dokonało się to i ugruntowało z wykluczeniem jakiejkolwiek przemocy. W ślad za nawróceniem Litwy poszła unia pomiędzy obu narodami oraz zbliżenie pod względem kulturalnym. Śmiało można powiedzieć, że Polska stałą się wówczas świadomym pionierem poszanowania wolności sumienia i zdrowej tolerancji, a w życiu politycznym – poszanowania praw narodów. Zasad tych uczył już mistrz Wincenty Kadłubek, a na Soborze w Konstancji – Paweł zwany Włodkowicem, profesor Uniwersytetu Krakowskiego. Nauka ta, stale głoszona przez Kościół, znalazła szczególny wyraz w encyklice Papieża Piusa XII „Mistici Corporis” i Jana XXIII „Pacem in terris”.

***

Sięgając w daleką przeszłość, można powiedzieć, że to współtworzenie (ducha europejskiego) zaczęło się już od chrztu Polski, a zwłaszcza od Zjazdu Gnieźnieńskiego w roku 1000. Przyjmując chrzest od pobratymczych Czech, pierwsi władcy Polski piastowskiej tworzyli w tym miejscu Europy strukturę państwową, która pomimo swoich historycznych słabości zdołała przetrwać napór z Zachodu (niemiecki Drang nach Osten). Żyjące na ziemiach na zachód od Polski plemiona słowiańskie uległy tej presji. Polska zaś była zdolna przeciwstawić się i stała się wręcz bastionem dla różnych zewnętrznych naporów.