Jestem otwarty na dialog

Z metropolitą gdańskim abp. Sławojem Leszkiem Głódziem rozmawia Marcin Przeciszowski (KAI)

publikacja 09.06.2008 11:36

Jeśli powiem, że odległość pasterza do wszystkich partii powinna być równa, wielu w to nie uwierzy. Będą przywoływać różne reminiscencje z przeszłości. Tymczasem Kościół nie wiąże swej przyszłości ani z „prawą nogą” ani z lewą, ani z żadną inną „protezą” na scenie politycznej. Idziemy, 8 czerwca 2008

Jestem otwarty na dialog



Marcin Przeciszewski: Jak Ksiądz Arcybiskup czuje się nad morzem, po przeniesieniu do Gdańska?

Abp Sławoj Leszek Głódź: Czuję się tu dobrze. Spotykają mnie życzliwe gesty i uśmiechy.

W Gdańsku znajduje się najsilniejszy ośrodek rządzącej partii, Platformy Obywatelskiej. Poprzednik Księdza Arcybiskupa miał świetne kontakty z tym środowiskiem. Uważano, że je wspiera. Jak to będzie teraz?

Jeśli powiem, że odległość pasterza do wszystkich partii powinna być równa, wielu w to nie uwierzy. Będą przywoływać różne reminiscencje z przeszłości. Tymczasem Kościół nie wiąże swej przyszłości ani z „prawą nogą” ani z lewą, ani z żadną inną „protezą” na scenie politycznej. Zawsze to powtarzałem i powtarzam. Partie polityczne powstają z woli ludzi: rosną, obejmują władzę, odgrywają większą bądź mniejszą rolę, bądź zanikają. Po 1989 roku widzieliśmy wiele takich ugrupowań, których rola się już skończyła, po prostu ich bytowanie wygasło na scenie politycznej. Osobiście należę do ludzi otwartych. Jestem otwarty na dialog ze wszystkimi, także z politykami różnych opcji.

Ksiądz Arcybiskup objął rządy nad Kościołem gdańskim. Jest to jeden z najciekawszych Kościołów lokalnych w Polsce. Jakie jego największe zalety Ksiądz Arcybiskup dostrzega? Które z nich pragnie szczególnie rozwijać?

Po miesiącu od ingresu trudno jest mówić o Kościele, którego w gruncie rzeczy głębiej się nie zna. Znam tylko historię diecezji i ogólne kierunki jej działania. Odwiedziłem dotąd cztery parafie, byłem też na trzech bierzmowaniach i kilku większych uroczystościach. Pierwsze wrażenie jest dobre. To jest Kościół żyjący swoją tożsamością, urokiem i dynamiką.

Widać, że w Gdańsku praktyki religijne są wyższe niż w innych regionach Polski. Uderza dojrzały sposób uczestnictwa we Mszy św. Podczas sakramentu bierzmowania miałem okazję spotkać dobrze przygotowaną młodzież. Jestem pełen uznania dla duszpasterzy łączących tradycje Pelplina i Gdańska. Pamiętajmy o wielkiej roli zgromadzeń zakonnych licznie tu reprezentowanych.

Statystyki religijności wskazują, że diecezja gdańska ma jedną z najwyższych. Czemu to zawdzięcza: doświadczeniu „Solidarności”, obecności Kaszubów na jej terenie?

Wszystko razem. Ta mozaika ludnościowa ubogaca życie religijne. Ci wspomniani Kaszubi praktykują w 90 procentach. To fenomen. Byłem w Wejherowie na dorocznych kaszubskich uroczystościach. Pielgrzymi przybywają procesjonalnie, niosąc na ramionach ołtarzyki Matki Bożej ważące ponad 100 kilogramów. To jedyne w świecie takie pielgrzymki. Towarzyszą temu rytualne tańce z obrazami, oddawanie im pokłonu, połączone z akompaniamentem orkiestr. Każda z parafii przychodzi do Wejherowa ze swoją orkiestrą dętą. To fantastyczna, do dziś żywa tradycja, pociągająca i angażująca młodzież.





Ojciec Święty kiedy przybywał do Gdańska, nawiązywał do spuścizny „Solidarności”. W jaki sposób Ksiądz Arcybiskup starał się będzie ten wątek rozwijać? Jakie jest przesłanie dla „Solidarności” od nowego Pasterza w Gdańsku?

Mówiłem o tym od razu, podczas kazania ingresowego. Każdy Polak wie, co Gdańskowi zawdzięcza i co znaczą słowa o „wietrze od morza”. Dziś jednak trzeba wiele inicjatyw skonkretyzować. Powstaje tu Europejskie Centrum Solidarności, na którego czele stanął o. Maciej Zięba OP. Jest to zadanie, które trzeba wypełnić konkretną treścią. I to zarówno w zakresie muzealnego upamiętnienia historii Wybrzeża i „Solidarności”, jak i w zakresie przesłania na dziś i na jutro. Zresztą kwestie te omawiałem już z prezydentem Gdańska, Pawłem Adamowiczem, niemal nazajutrz po moim przyjeździe.

Jeśli chodzi o „Solidarność”, pamiętać musimy, że po okresie wzlotów jakie przeżyła ona w latach 80., były też i upadki prowadzące do wygaśnięcia wielu nadziei. Dziś okazuje się, że idee te nie zwietrzały. Żyją we współczesnym świecie, mają też trwałe miejsce w zjednoczonej Europie. Z walki i z trudu polskiego związku zawodowego wykiełkowały te wielkie słowa: wolność, pluralizm, a nade wszystko solidarność. W Europie trzeba to wciąż przypominać. Niestety bywa, że upadek komunizmu bardziej kojarzony jest ze zburzeniem muru berlińskiego niż ze strajkami na polskim Wybrzeżu i z dorobkiem „Solidarności”.

A jakie są najważniejsze wyzwania czy problemy do rozwiązania stojące przed Archidiecezją Gdańską?

O to pytają wszyscy, oczekując od nowego biskupa exposé na wzór tego, jakie wygłasza premier. Ja takiego exposé nie ogłaszam, bo najpierw muszę się wszystkiemu przyjrzeć. Nade wszystko chodzi mi o właściwy rozwój posługi pastoralnej. A skoro diecezja gdańska jest w dużej mierze środowiskiem wielkomiejskim, to podstawowe problemy wielkich miast rzutować będą na profil pracy duszpasterskiej. Bezwzględnie potrzebna jest katecheza nadążająca za wyzwaniami czasu.

Na terenie Trójmiasta jest wiele ośrodków uniwersyteckich i szkół. Myśląc o jutrze, trzeba mieć na względzie w pierwszym rzędzie problemy młodzieży. Nie unikniemy kwestii patologii społecznych. Kościół musi w tym zakresie wypracować własną odpowiedź i ma już w tym względzie własne doświadczenie.

Wielkie miasto, to też dający się zauważyć proces sekularyzacji, przybierający różne formy. Mówimy o potrzebie nowej ewangelizacji. Musimy się zastanowić jak wezwanie to realizować w warunkach archidiecezji gdańskiej.





Ksiądz Arcybiskup jest także przewodniczącym Rady Konferencji Episkopatu ds. Środków Społecznego Przekazu. Jak Ksiądz Arcybiskup ocenia obraz Kościoła kreowany przez polskie media?

Przez lata walczyliśmy o wolność mediów i czekaliśmy na prawdziwą demokrację, to korzystajmy z niej, wszyscy na równi. Ale pamiętajmy, aby dokonywało się to w prawdzie, bez naruszania praw obywatelskich.

Ostatnio jednak sam doświadczyłem tego „kreowania” obrazu. Myślę o dyskusji związanej z nominacją na Gdańsk. Podważanie tej sprawy graniczyło z naruszeniem konkordatu. Wykazał to ks. prof. Wojciech Góralski, znany polski prawnik i kanonista. Umowy międzynarodowej się nie podważa. Media winny o tym pamiętać. Skąd szły te „impulsy” – wiadomo.

Trudno jest odpowiedzieć na pytanie o obraz Kościoła w mediach. Media są różne i różne są ich cele, ich opcje i interesy. Są prywatne, publiczne, kościelne i inne. „Chi paga comanda!” – mówi przysłowie: Kto płaci ten decyduje! Trudno jest mówić o pełnej wolności dziennikarzy. Wiele artykułów o Kościele pisanych jest przez dziennikarzy nie znających Kościoła, w duchu antyklerykalnym. Jednocześnie należy powiedzieć, że media zapisały swoją piękną kartę w czasie umierania i choroby Jana Pawła II.

Polskie media wykazują duże zainteresowanie tematyką kościelną. Czytam wiele i z tego się cieszę. W innych krajach europejskich, nawet nazywających się katolickimi, zainteresowanie Kościołem jest o wiele mniejsze. Po mediach widać, jak żywotną część społeczeństwa stanowi Kościół w Polsce. To barometr jego żywotności.

Dziś wielu publicystów usiłuje kreować tezę o rzekomym kryzysie Kościoła w Polsce. Postawiona więc została teza: od kiedy nie ma z nami Jana Pawła II, to w Kościele w Polsce zabrakło przywództwa. To uproszczone myślenie i na dodatek nieprawdziwe.

Jakie będą dalsze etapy pracy kierowanego przez Księdza Arcybiskupa Zespołu Duszpasterskiej Troski o Radio Maryja? Czy pracę Zespołu można uznać za zakończoną? Czy są jeszcze jakieś problemy?

W gazetach czytam, że zespół nic nie robi. Nie usiłuję odpierać tych zarzutów. Następuje też mieszanie Radia Maryja z TV Trwam, Naszym Dziennikiem lub Wyższą Szkołą Kultury Społecznej i Medialnej o. Tadeusza Rydzyka. Jest to błąd i niezrozumienie sprawy.

W mediach jestem postrzegany jako sympatyk czy obrońca Radia Maryja. Prawdą jest, że wraz z innymi biskupami uczestniczyłem w pielgrzymce Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę. Podczas pielgrzymki głosi się kazanie. A kazanie adresuje się do ludzi, którzy są na placu, a nie tylko do osób zarządzających rozgłośnią. Mówi się o słuchaczach i o radiu, a nie o czołgistach bądź o lotnikach.

Co do Zespołu przypomnijmy, że został on powołany przez episkopat tylko do przeanalizowania umowy z 1994 roku, która okazała się nieaktualna. Jego zadaniem było wypracowanie statutów wynikających z tejże umowy i utworzenie Rady Programowej Radia. Pozostałą działalnością o. Rydzyka Zespół Duszpasterskiej Troski nie zajmuje się. To nie leży w naszych kompetencjach.




Ksiądz Arcybiskup jest łącznikiem między Konferencją Episkopatu a Kościelną Komisją Historyczną i Zespołem ds. Oceny Prawno-Etycznej. Prace tych gremiów zostały już zakończone? Jaki jest generalny wniosek z ich pracy? Kiedy można spodziewać się zapowiadanej publikacji?

Przypomnieć trzeba, że pracy tej podjął się w Polsce jedynie Kościół rzymskokatolicki. Nikt inny! Żadna grupa społeczna, żaden inny Kościół. Inspiracją i bazą był tekst Memoriału Episkopatu z sierpnia 2006 roku.

Podjęliśmy to zadanie z myślą o poznaniu całej prawdy. Zrobiliśmy to na użytek wewnętrzny, aby uniknąć trudności czy polemik, chociażby przy obsadzaniu kościelnych stanowisk. Całość zasobów akt zgromadzonych w IPN po zapoznaniu się, analizie i ocenie przez Kościelną Komisję Historyczną oraz Zespół Etyczno-Prawny została przekazana Stolicy Apostolskiej za pośrednictwem nuncjatury. W trakcie prowadzonych przez Komisję prac zorganizowaliśmy dziewięć konferencji prasowych, informując na bieżąco opinię publiczną.

Kościelna Komisja Historyczna ustosunkowała się do archiwaliów na temat każdej badanej osoby. Zainteresowani: poszczególni biskupi, których akta były badane, według uznania mogą teraz opublikować wynik pracy komisji na swój temat. Ani komisja, ani łącznik nie mają takich kompetencji. Nikt nigdy nie powiedział, że imiona i nazwiska biskupów, którym nadano tytuł TW, zostaną podane do publicznej wiadomości. Takich obietnic nie składaliśmy.

Dziwię się opiniom, że łącznik coś utajnia. Takich kompetencji łącznik nigdy nie otrzymał. Zainteresowane strony wiedzą co jest w aktach. Wie też Stolica Apostolska. Od strony Konferencji Episkopatu sprawa została zakończona.

A dziennikarze czy historycy, którzy mają dostęp do akt IPN, mogą prowadzić swoje badania i wiem, że takie prace są prowadzone.