W mojej Warszawie

Z abp Henrykiem Hoserem, biskupem nominatem warszawsko-praskim rozmawia ks. Henryk Zieliński

publikacja 01.07.2008 11:50

Wybrałem dzień ogłoszenia roku św. Pawła, który rozpocznie się właśnie 28 czerwca i będzie trwał do 29 czerwca przyszłego roku. Uważam, że jest to bardzo ważny moment, jakby punkt programowy dla całego Kościoła Powszechnego, ale również dla Kościoła diecezji warszawsko-praskiej. Idziemy, 29 czerwca 2008

W mojej Warszawie



Dlaczego na dzień swojego ingresu do katedry warszawsko-praskiej wybrał Ksiądz Arcybiskup wigilię uroczystości Apostołów Piotra i Pawła?

Wybrałem dzień ogłoszenia roku św. Pawła, który rozpocznie się właśnie 28 czerwca i będzie trwał do 29 czerwca przyszłego roku. Uważam, że jest to bardzo ważny moment, jakby punkt programowy dla całego Kościoła Powszechnego, ale również dla Kościoła diecezji warszawsko-praskiej, w której posługę pasterską obejmę w dniu ingresu.

Co zatem chce Ksiądz Arcybiskup powiedzieć Kościołowi warszawsko-praskiemu przez wybór tej daty ingresu?

Chcę powiedzieć i powiem to wyraźnie w kazaniu w sam dzień ingresu, że nasze budowanie Kościoła musi uwzględniać Kościół żywy, a więc ludzi. Musi być skierowane na osoby i na budowanie wspólnoty. Bo taka była metoda św. Pawła. On budował Kościół żywy, zakładał wspólnoty kościelne, już wówczas wcielał w życie eklezjologię Eucharystii. Przecież to z jego nauczania pochodzi teologia mistycznego Ciała Chrystusa.

Uważam, że to jest bardzo głęboki, eklezjologiczny, czyli kościelny element, który powoduje, że rozpoczęcie nowego rozdziału w historii diecezji w powiązaniu z osobami świętych Pawła i Piotra ma znaczenie nie tylko symboliczne, ale również sprawcze.

To znaczy, że chciałby Ksiądz Arcybiskup, aby przez samo to wydarzenie coś ważnego w diecezji się stało?

Tak, mam na myśli wydarzenie sprawcze w tym znaczeniu, że coś przez nie się stanie. Chodzi mi o to, żeby myśl św. Pawła wcieliła się w konkretne życie Kościoła.

Czy za wyborem tej daty ingresu stały wyłącznie względy teologiczne, czy również osobiste?

Nie było w tym względów osobistych, ale były też względy praktyczne. Chodziło mi o to, żeby ingres odbył się jeszcze przed wakacjami, abym przez te dwa miesiące mógł przygotować rok duszpasterski, katechetyczny i szkolny. Chcę również przez wakacje zapoznać się z tymi sprawami w diecezji, które szczególnie wymagać będą mojej obecności.

Przez ostatnie 34 lata pracował Ksiądz Arcybiskup poza Polską. Co po tych latach najbardziej zaskakuje Księdza w naszym kraju?

Przede wszystkim bardzo duże przemiany. Gdy wyjeżdżałem z Polski w 1974r. to był zupełnie inny kraj. Polska bardzo zmieniła się nie tylko od strony wizualnej, ale zmieniła się również od strony mentalności, od strony kultury i świadomości społecznej. To są zjawiska, z którymi muszę się zapoznać, postarać się je zrozumieć i wejść z nimi w interaktywny dialog, aby nasze głoszenie Ewangelii w 2008 r. i później miało punkty styczne z życiem konkretnych ludzi.





Co w tym wejściu w nową polską rzeczywistość traktuje Ksiądz Arcybiskup jako największe wyzwanie? A może czegoś się wręcz obawia?

Ja nie żyję obawami. A za wyzwanie uważam przełamanie pewnej bariery w komunikacji kościelnej. Bardzo często mówimy językiem niezrozumiałym dla ludzi. Tymczasem trzeba umieć dotrzeć do człowieka, używając jego języka, a nie specyficznego języka, którym często się w Kościele posługujemy.

Ma Ksiądz Arcybiskup na myśli język kaznodziejstwa czy administracji kościelnej?

Jedno i drugie. Zauważyłem w wielu krajach, że Kościół posługuje się czasami swego rodzaju slangiem, który wydaje się i jest teologicznie poprawny, ale od strony komunikowania się z człowiekiem jest nieskuteczny. Dlatego trzeba umieć znaleźć sposoby wyrażania tego, co jest istotne, w kategoriach zrozumiałych dla ludzi. Aby wiedzieli, że to nie są wypowiedzi i komunikaty, które mają charakter odświętny i celebratywny, ale odnoszą się do życia osób, rodzin, poszczególnych zawodów, do życia społecznego i politycznego.

Wraca Ksiądz Arcybiskup do swojej Warszawy. Czy towarzyszą temu jakieś szczególne uczucia?

Głównie towarzyszy świadomość, że wracam do punktu wyjścia. Tu się zamyka jakiś cykl mojego życia. To również okazja, aby spłacić dług wdzięczności. Bo przecież i Polska i Warszawa mnie ukształtowały. I w zakresie moich kompetencji, i w wymiarze mojej formacji duchowej. Dlatego jeśli na koniec drogi mogę być przydatny Kościołowi w kraju, w którym wyrosłem i z którym się identyfikuję, w swoim mieście rodzinnym, na moim Mazowszu, to jest dla mnie źródłem radości. Za to jestem szczególnie wdzięczny Bożej Opatrzności.