Kościół poraniony

Z ks. prałatem dr. Andrzejem Steckiewiczem, wikariuszem generalnym archidiecezji Matki Bożej w Moskwie rozmawia Marta Troszczyńska

publikacja 12.08.2008 14:09

Katolicy w Moskwie to często biznesmeni i dyplomaci z różnych krajów. Bardzo dużą grupę stanowią studenci z krajów afrykańskich i z Ameryki Południowej. Wyraźną grupę wśród katolików stanowią Polacy lub ich potomkowie. Poza tym są jeszcze Niemcy, Litwini, Białorusini, Ukraińcy, a także Rosjanie. Idziemy, 10 sierpnia 2008

Kościół poraniony



Jak dużo katolików zamieszkuje dzisiaj na terenie Rosji?

Trudno jest to określić cyframi. Parafie są bowiem bardzo zróżnicowane. Co innego gdy katolicy mieszkają w niewielkich parafiach, a zupełnie inaczej wygląda sytuacja w dużych miastach jak choćby w Moskwie czy Petersburgu, gdzie katolicy żyją nawet w kilkutysięcznych wspólnotach. Czymś absolutnie wyjątkowym jest Obwód Kaliningradzki, gdzie katolików może być nawet około 5 procent!

Katolicy w Moskwie to często biznesmeni i dyplomaci z różnych krajów. Bardzo dużą grupę stanowią studenci z krajów afrykańskich i z Ameryki Południowej. Wyraźną grupę wśród katolików stanowią Polacy lub ich potomkowie. Poza tym są jeszcze Niemcy, Litwini, Białorusini, Ukraińcy, a także Rosjanie. Zawsze dość liczna była wśród katolików grupa rdzennych Rosjan. Chociaż trzeba pamiętać że do 1905 r. za przejście z prawosławia na inne wyznanie groziła katorga lub zsyłka na Syberię. Dopiero później, na początku XX wieku pojawiły się wspólnoty inteligencji rosyjskiej sympatyzujące z katolicyzmem. Byli to ludzie którzy zaczęli jeździć po Europie, szczególnie z Moskwy i Petersburga.

Odradzający się po komunizmie Kościół katolicki na Wschodzie zmaga się z wieloma trudnościami, nie tylko finansowymi. Jaką rolę w tych zmaganiach odgrywa Polska?

Jeśli chodzi o pomoc Kościołowi w Rosji, to można mówić, że Polska wsparła go największym kapitałem – ludźmi. Wierni którzy żyli na terenach dawnego ZSRR mieli często polskie korzenie. Oni tworzyli wspólnoty i parafie. Byli to ludzie, którzy w Kościele poszukiwali swojej identyfikacji. Byli wyjątkowo gorliwi. Często jechali tysiące kilometrów całą rodziną aby raz w roku wziąć udział we Mszy Świętej, wyspowiadać się, przyjąć sakramenty.

Od czasów kiedy zaistniała możliwość ewangelizacji, już po pierestrojce na początku lat 90., pomoc ze strony Kościoła w Polsce ta stała się bardziej widoczna. Do Rosji przyjechało wtedy wielu księży, sióstr zakonnych i świeckich katolików z całego świata. Z Polski do pomocy Kościołowi w Rosji przybyło ponad 1300 osób!

A co wtedy znaczyło jechać do Rosji? To było oddanie cząstki siebie, zasiew Słowa Bożego, pozostawienie fragmentu własnej kultury i literatury. Zwłaszcza w latach 90., które stały pod znakiem ubóstwa kulturalnego i ekonomicznego, dla wielu biednych ludzi trzeba było organizować pomoc charytatywną. Było to możliwe dzięki pomocy polskich księży katolickich. To samo zresztą było na Białorusi, Ukrainie, w Litwie i Kazachstanie.

Jak wygląda działalność charytatywna Kościoła w Rosji?

Nie jest ona jeszcze zbytnio rozbudowana. Zwłaszcza że dawniej państwo sowieckie przejęło wszystkie formy opieki nad społeczeństwem, zaczynając od żłobka, aż po ośrodki i domy dla starców. Wszystko było zaprogramowane i sterowane odgórnie. Dlatego też w pewnym momencie przestała istnieć chrześcijańska dobroczynność. Jakąś jej namiastką była jedynie działalność mniszek prawosławnych – sióstr miłosierdzia.





Dopiero na początku lat 90., Kościół katolicki utworzył w Rosji struktury Caritas i one zrobiły bardzo dużo dobra. Ale mówiąc „dużo”, trzeba mieć na uwadze ogólną sytuację w Rosji. Dla 145 mln mieszkańców to, co mogliśmy zrobić, jest kroplą w morzu. W tej chwili dopiero, wszystko się zaczyna odnawiać. Powstają nowe formy i struktury dobroczynności w Moskwie.

A jak w tej chwili wyglądają stosunki międzywyznaniowe w Rosji?

Nie ma problemu w codziennych bezpośrednich relacjach. Wydaje mi się że problemy zaczynają się dopiero w pewnym decydowaniu o sprawach na wyższym szczeblu. Wśród prawosławnych zauważa się jakiś lęk przed zdominowaniem przez katolicyzm niektórych środowisk. Katolicyzm jest tu utożsamiany z Zachodem. A Zachód często z zepsuciem i jakąś formą agresji. Zdarza się jeszcze czasami myślenie rodem z czasów sowieckich. Europa Zachodnia utożsamiana bywa z wrogiem którego trzeba się bać, który jest zagrożeniem dla kraju.

Prawosławie jest w Rosji wyznaniem dominującym. Katolicyzm jest wyznaniem mniejszościowym, wręcz marginalnym. Mówi się o zaledwie połowie procenta katolików w Rosji! W związku z tym, trudno mówić o relacjach partnerskich. Zwłaszcza że prawosławie jest konstytucyjnie odpowiedzialne za pracę duszpasterską na terenie Rosji.

Nasi parafianie pochodzą często ze związków mieszanych również pod względem narodowościowym: polsko-rosyjskich, rosyjsko-białoruskich, niemiecko-rosyjskich itd. Oni tworzą wokół siebie atmosferę pokoju. Często chodzą i do cerkwi prawosławnej, i kościoła katolickiego. Nawet różnice w kalendarzu liturgiczny prawosławnym i katolickim im nie przeszkadzają. Dzięki temu mogą po dwa razy w roku świętować Boże Narodzenie i Wielkanoc (śmiech).

Jak wygląda praca się w parafiach rozległych czasem na setki kilometrów?

Jest to rzeczywiście problem. Zwłaszcza że parafie są tylko w dużych miastach. A katolicy żyją także na wioskach i maleńkich miasteczkach, gdzie nie ma jeszcze czynnych kościołów. Mamy takich parafian którzy, aby dotrzeć do kościoła, potrzebują kilku godzin. Znam taką rodzinę, która jedzie 6 godzin w jedną stronę i jest na Mszy w każdą niedzielę. W tak wielkim państwie, gdzie gęstość zaludnienia to 8 osób na km kw., odległości są często bardzo duże.

Lepiej mają mieszkańcy dużych miast. Tam kościoły najczęściej są w miejscach centralnych i na ogół nie ma problemu w dotarciu do nich. W Rosji miasta są nieliczne ale zwykle duże np. ponad milionowy Pierm na Uralu. Do tej pory zamieszkiwany jest przez wielu Polaków. Dawniej było to miasteczko łagrów. Ci którzy tam zostali, przyzwyczaili się do tamtejszych warunków. Czasem po drodze życie im się trochę poplątało, zostało poranieni. Ale próbują się odnaleźć. Kiedy nagle spotykają księdza, pytają z lękiem, czy i dla nich znajdzie się miejsce w Kościele. Często wtedy zaczyna się dla nich jakby nowe życie.





Czy istnieje jakaś zasadnicza różnica pomiędzy mentalnością katolików w Polsce i w Rosji?

Pewnie ta cała mentalność jest związana z atmosferą życia w państwie sowieckim. Dotyczy to głównie przestrzegania przykazań Bożych, które są przecież takie same ale w Rosji rozumiane bywają czasami inaczej. Problem dotyczy np. cudzej własności czy chociażby aborcji. Ale jak może być inaczej, kiedy przez dziesięciolecia wmawiano ludziom że płód w początkowym stadium rozwoju to jest „taka rybka pływająca w łonie kobiety”. A synonimem aborcji w języku rosyjskim jest słowo „wyczyścić” – przecież czyści się z jakiegoś brudu.

Jeszcze inną sprawą, która charakteryzuje akurat Polaków mieszkających w Rosji, jest wyidealizowany obraz ojczyzny. Potomkowie Polaków pamiętają to co, o Polsce mówiła im kiedyś babcia czy dziadek. Patrzą na Polskę ich oczami jak na „naród bezgrzeszny”. Stworzyli sobie taki bezpieczny obraz z innego świata. Składają się na niego wspomnienia z sielanki wiejskiej, obrazy miasta czy wspomnienia z polskiego uniwersytetu. Teraz zaś przyszło im żyć w wielkich trudach. Dotyczy to nawet ludzi bardzo wykształconych. Czytałem kiedyś wspomnienia profesorów z Petersburga, którzy wraz z całą akademią teologiczną zostali przeniesieni z Wilna do Petersburga. Pisali wtedy: „z przytulnego Wilna zostaliśmy wyrzuceni do wilgotnego i zimnego Petersburga”.

Od wielu lat mówiło się o tym, jak bardzo Jan Paweł II, pragnął jechać do Moskwy. Czy mówi się w Rosji o możliwości przyjazdu Benedykt XVI?

Zawsze dziennikarze pytali, czy Jan Paweł II odwiedzi Moskwę. Rosjan niejednokrotnie to irytowało. Muszę przyznać że mnie też. Może dlatego, że niektórzy wyobrażają sobie, że jest to główny cel pontyfikatu. Dla nie jest to trochę szukanie sensacji.

Bardzo chcieliśmy, żeby Jan Paweł II przyjechał do Moskwy. Ale do wspólnot katolickich. Oczywiście, dobrze żeby kiedyś doszło do spotkania z patriarchą moskiewskim, ale takie spotkanie mogłoby równie dobrze odbyć się w innym miejscu. Jeżeli zaistniałyby warunki, to dlaczego nie w Watykanie? A często sprawa wizyty w Moskwie niepotrzebnie jest rozpatrywana na zasadzie politycznych spekulacji, że ktoś musi w czymś ustąpić i wtedy dojdzie do spotkania z prawosławnym patriarchą Moskwy i Rosji.

Dla nas ważniejsze jest, aby Benedykt XVI przyjechał do wierzących katolików. Do tych ludzi, którzy chcą się z nim spotkać jako z głową swojego Kościoła.



Ks dr Andrzej Steckiewicz pochodzi z archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej (parafia św. Bonifacego w Barlinku). Po święceniach był m.in. pierwszym kapelanem wspólnoty „Wiara i Światło” w Szczecinie. Od wielu lat w Rosji, m.in. duszpasterz parafii i administrator seminarium duchownego w Sankt-Petersburgu. Obecnie wikariusz generalny archidiecezji Matki Bożej w Moskwie.