Kto czyta, nie błądzi!

Radek Molenda

publikacja 08.10.2008 09:19

Kto dzisiaj sięga po katolickie czasopisma? Ich udział na rynku prasy w Polsce to zaledwie 2,4%, a jeszcze przed wojną co czwarta gazeta w Polsce była katolicka. Czy takich potrzeb – duchowych czy intelektualnych – już nie mamy? Idziemy, 21 września 2008

Kto czyta, nie błądzi!



Kościół bardzo szybko dostrzegł, że massmedia stanowią najskuteczniejsze narzędzie w przekazywaniu informacji, ale także w coraz większym stopniu kształtują umysły i sumienia. Dlatego wprzągł je w głoszenie Ewangelii, ochronę wartości moralnych, propagowanie modelu zdrowej rodziny oraz odpowiedzialnej wolności i prawdy, wreszcie w kształtowanie umiejętności korzystania z mediów, nauki i godziwej rozrywki. Jan Paweł II w orędziu na Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu w 1989 r. nazywał je wielkim wyzwaniem dla religijnego świadectwa dawanego w dialogu społecznym. Nie dziwi wiec, że wraz z przemianami w Polsce, jedynie w latach 1989–1993 powstało lub zostało reaktywowanych 101 tytułów czasopism katolickich. Biskup Adam Lepa, który w 1994 r. wydał „Katalog Prasy Katolickiej” ocenia, że obecnie mamy ok. 500 tytułów „profesjonalnych” oraz 1500 gazetek parafialnych. Jednak ten burzliwy wzrost nie przekłada się w żaden sposób na wzrost naszego zainteresowania prasą katolicką. Obecnie jej udział na polskim rynku prasowym to 2,4%, czyli nieco mniej niż 3 mln egzemplarzy. Tyle wydawał przed wojną sam św. Maksymilian Kolbe, a czasopisma katolickie stanowiły wtedy 27% wszystkich wydawanych pism. Trudno dziś uwierzyć, że co czwarta sprzedawana w kiosku gazeta była gazetą katolicką. Dlaczego dziś katolik nie sięga po „swoją” prasę? – Przyczyn jest więcej, niż nam się wydaje. Najważniejsze jest zrozumieć, że czytelnictwo tej prasy jest wynikiem zgodnego współdziałania triady: wydawca, odbiorca, duszpasterz (katecheta, rodzice) – tłumaczy bp Lepa.

Prasa katolicka ma dziś bardzo poważną konkurencję: rynek zalewa prasa lekka, łatwa i przyjemna, wszechobecne są radio, telewizja i Internet. W dodatku prasa ta funkcjonuje na polskim rynku wydawniczym bez żadnej taryfy ulgowej i – pomijając wielce wymowne dokapitalizowanie „Tygodnika Powszechnego” przez głównego właściciela TVN S.A., grupę ITI – aby przetrwać, musi być kupowana. W systemie demokratycznym to czytelnik faktycznie decyduje, jaka gazeta czy tygodnik będzie się rozwijać. Niestety, twórcy wielu mediów katolickich często nie do końca zdają sobie sprawę z tego, co ludzie chętnie czytają, słuchają i oglądają. I na nic się zda niedawny apel jednego z redaktorów naczelnych: „Po wakacjach zwiększamy czytelnictwo prasy katolickiej”, jeśli te media będą nudne.



Mniej nudne


Obowiązkiem wydawców jest wciąż podnosić poziom merytoryczny, kulturalny i estetyczny mediów katolickich. Trzeba też tworzyć je ze świadomością, do kogo są kierowane i posługiwać się językiem zrozumiałym dla odbiorcy. To – zdaniem prof. Jerzego Olędzkiego z Instytutu Dziennikarstwa UW – stało się gwarancją sukcesu m.in. Radia Maryja. – Ojciec Tadeusz Rydzyk wiedział, że w Polsce jest luka spowodowana przez brak zainteresowania wierzącymi starszymi ludźmi. Świetnie wszedł w obszar zupełnie niezagospodarowany przez jakiekolwiek media publiczne. Mało tego – stworzył „Rodzinę Radia Maryja”. Ta formuła się sprawdziła doskonale. Inne media także nie powinny kierować swej propozycji do wszystkich, czyli do nikogo, ale do ludzi, którzy chcą być w „klubie”. Pismo katolickie powinno być orędownikiem „klubowego spotkania” – mówi prof. Olędzki. Zwraca uwagę, że dobrze jest prowokować dyskusję, uczynić z tygodników forum, na którym będzie ona toczona. – Prowokacja intelektualna zawsze będzie interesować ludzi myślących, inspirować ich, powodować, że sięgną po czasopismo. Może czasem zaczną się denerwować, nawet posądzać o herezję, ale będą aktywni – dodaje. Podobnie uważa bp Lepa. – Powinniśmy prowokować, ale we właściwy sposób, bez przytłaczania sensacją. Chociaż jest miejsce także na mądrą sensację, która zaciekawia, skłania do czytania. Nawet św. Maksymilian zakładał, że dobre pismo katolickie powinno mieć pewne elementy sensacyjne. Ważne jest także, by prasa katolicka była widoczna, wpadała w oczy – tłumaczy.




– Czytelnicy nie oczekują kazań. Mają je albo w kościele, albo codziennie w życiu, kiedy non stop ktoś ich poucza. Oni się chcą czegoś dowiedzieć. Nie w każdym artykule musi być przywołany Pan Bóg, Kościół i zdjęcie księdza – prof. Olędzki zwraca uwagę, ze prasa katolicka powinna korzystać z katalogu zadań dzisiejszego wydawcy i nie być zbyt dydaktyczna. – Jest tyle ważnych tematów: jak ludzie sobie radzą w życiu ze swoimi problemami, które wcale nie są inne od tych, które ma czytelnik. W liczącej 2 tys. lat historii Kościoła jest tyle ciekawych zdarzeń, że jest co opisywać, przybliżać – tłumaczy prof. Olędzki. – A zadaniem dobrej, chrześcijańskiej prasy jest trafiać również do niewierzących – przypomina jeszcze.

Z kolei bp Lepa wśród wyzwań stojących przed prasą katolicką wyróżnia szczególnie to, że powinna być nie tylko środkiem i narzędziem, ale także miejscem ewangelizacji. Ma nie tylko mówić o modlitwie i świadectwie, ale także modlitwę udostępniać. Dziennikarze zaś powinni dawać własne świadectwo. – Praktyka pokazuje, że takie media odnoszą największy sukces – mówi. Innym, podkreślanym przez bp. Lepę, gwarantem sukcesu, jest wzajemna współpraca i uzupełnianie się: od praktyki wzajemnego cytowania począwszy, przez kontakty osobiste redaktorów, aż po realizację wspólnych projektów medialnych.

– Szczególnie wymowną postacią współpracy jest obrona innego pisma czy radia katolickiego, które zostało zaatakowane w celu zmarginalizowania jego znaczenia – mówi bp. Lepa, odnosząc się m.in. do dyskusji o Radiu Maryja. Niestety, tak się w praktyce nie dzieje. Powszechne jest, że do dyskusji o życiu Kościoła i świata w masowych mediach, także w ich redakcjach katolickich, zaprasza się niemal wyłącznie publicystów związanych z prasą niekatolicką. – To najczęściej wynika z lenistwa prowadzącego program czy audycję lub z wygody, kiedy zaprasza on tych, którzy potwierdzą jego tezę – tłumaczy prof. Olędzki. Podobnie jednak pomijają się nawzajem same media katolickie, a często traktują wręcz jak zagrożenie. – Jeżeli nie potrafią ze sobą współpracować, to niechby przynajmniej sobie nie przeszkadzały – podkreśla prof. Olędzki.



Uczyć czytać


To, że ewangelizacja przez media trafia głównie do już przekonanych, a nie sięgają po nie ci, którzy ich najbardziej potrzebują, nie jest jedynie winą tych mediów. – Nie wystarczy wydawać nawet najlepszy, najciekawszy tygodnik. Musi być ktoś, kto go odbiorcy wskaże, zachęci do czytania, sam da świadectwo jego przydatności w życiu i pracy duszpasterskiej. Będzie także przewodnikiem w rozumieniu jego treści – mówi bp Lepa. Jednocześnie jednak tłumaczy księży z ich częstego braku zaangażowania w propagowanie prasy katolickiej nawałem zajęć, zaabsorbowaniem duszpasterstwem i katechizacją.

Nikt ich jednak nie zwolni z – jak pisał bł. ks. Ignacy Kłopotowski – „edukacji medialnej”, czyli wychowywania wiernych do świadomego, odpowiedzialnego i selektywnego odbioru mediów. Ksiądz Kłopotowski apelował do duchowieństwa: „Lud weźmie taką gazetę i książkę, jaką my, kapłani, jego przewodnicy duchowi, podamy mu do ręki. (...) Stąd prasę katolicką i czytelnictwo katolickie powinniśmy my, kapłani, wziąć do serca swego i całym wpływem swym szerzyć ją". Tan sam obowiązek ks. Kłopotowski składał również na ręce wszystkich katolików, głównie rodziców, katechetów, wychowawców młodzieży. Przypominał także często, że z czytania – jak choćby w przypadku historii nawróceń św. Augustyna i św. Ignacego z Loyoli – rodzi się wiara.





Trzecim, najważniejszym elementem są czytelnicy. Ich stosunek do prasy katolickiej jest w dużym stopniu wypadkową skuteczności działań wydawców i duszpasterzy. Jednak kiedy czytelnicy nie mają zwyczaju kupowania katolickiej prasy, wysiłki pozostałych na niewiele się zdadzą.

Jeden z najsmutniejszych polskich paradoksów polega na tym, że pod względem czytelnictwa prasy katolickiej pozostajemy w ogonie nawet za zlaicyzowanymi krajami zachodniej Europy. A przecież wybór tego, co czytamy, jest wyrazem naszej religijności – pisał w „Posłańcu” z września 2006 r. Marcin Przeciszewski, dyrektor Katolickiej Agencji Informacyjnej (KAI) i konsultor Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Środków Społecznego Przekazu. Według szefa KAI zakup określonego tytułu jest nie tylko naszą prywatną sprawą, ale wiąże się z wsparciem określonej redakcji i wyrażanego przez nią kierunku myślenia. W Polsce niska sprzedaż tytułów katolickich skutkuje m.in. tym, że w witrynach kiosków widzimy nie prasę katolicką, ale brukową, która sprzedaje się nieporównanie lepiej. – Pozostaje dystrybucja w punktach przykościelnych, co w wolnej Polsce spycha prasę katolicką na granicę pierwszego i drugiego obiegu. Fakt ten wymaga poważnego rachunku sumienia nas wszystkich i radykalnej zmiany – konstatuje Przeciszewski.

Według socjologa dr. Tadeusza Kowalewskiego z Politechniki Białostockiej nie czytamy prasy katolickiej przede wszystkim dlatego, że w ogóle niewiele czytamy. W okresie powojennych, komunistycznych represji odzwyczajono polskiego czytelnika od sięgania po prasę katolicką. – Jesteśmy społeczeństwem obrazka. Cofamy się. Wracamy do początków, kiedy pismo nie było jeszcze ukształtowane i ludzie komunikowali się obrazowo. Rośnie nam, a może już je mamy, społeczeństwo wtórnych analfabetów, którzy nie rozumieją znaczenia czytanych słów. To rzutuje zwłaszcza na czytelnictwo prasy niekomercyjnej, jaką jest prasa katolicka – tłumaczy.

To, że stajemy się coraz mniej czytelnikami, a coraz bardziej oglądaczami potwierdzają statystyki. Według prestiżowego portalu „Polskie Badania Czytelnictwa” (PBC) w pierwszych sześciu miesiącach 2008 r. najczęściej (37,45% z badanych) sięgaliśmy po „Tele Tydzień”. Czyli, paradoksalnie, najchętniej czytamy o tym, co możemy obejrzeć! Dalsze miejsca zajmują popularne bulwarówki, a pierwszy tzw. tygodnik opinii – „Newsweek” (9,94%) – znalazł się dopiero na dziesiątym miejscu. Pierwszy z dwóch objętych badaniem katolickich tygodników – „Gość Niedzielny (3,96%) – ulokował się na 24 miejscu, między „Rewią” i „Motorem” (tygodnika „Idziemy” nie objęto badaniem).



Nie chodzi o cenę


Sytuację prasy katolickiej pogarsza w oczach naszych rodaków także fakt, że ze względu na swój charakter stawia czasem trudne pytania, dotyczące np. ludzkich sumień i wyborów. A tymczasem Polacy wolą prasę nastawioną na choćby niskich lotów rozrywkę. Tę rozbieżność potwierdza także bp Lepa. – Niestety, w Polsce mamy kult banalizowania nawet najbardziej podstawowych wartości. Ludziom podoba się banał, podczas gdy ze swej istoty prasa katolicka musi być go pozbawiona – mówi. Do braku oczytania i do nastawienia na prasę lżejszą niż katolicka, dr. Kowalewski dołącza także swoisty, ludowy charakter religijności Polaków i – z drugiej strony – źle pojmowany stereotyp katolickości jako postawy dewocyjnej. Zgodnie ze zwyczajem i przykazaniami chodzimy do kościoła, jednak nie wiemy, po co mielibyśmy jeszcze kupować prasę katolicką. – W latach 70. i 80. były prowadzone liczne badania, z których wynikało, że nie mamy podstawowej wiedzy odnośnie nauki moralnej Kościoła, a nawet prawd wiary. Ten stan się utrzymuje, a jeśli tak, to prasa katolicka, tworzona na ogół przez ludzi już uformowanych, którzy chcą powiedzieć w tym względzie coś więcej, trafia na nieprzygotowany grunt. Gdy nie ma podwalin, to nawet gdyby te czasopisma były najbardziej kolorowe, ludzie nie sięgną po nie – tłumaczy.




Ostatnim, podnoszonym przez wielu argumentem przeciw czytelnictwu prasy katolickiej, jest jej cena. Wszystkie badania wskazują jednak, że najczęściej jest to argument-wytrych, usprawiedliwienie naszej niechęci do sięgnięcia po tego rodzaju prasę. Ileż to razy zdarzało się, że ktoś ofuknął katolicki tygodnik za cenę, a chwilę później wydał o wiele większą kwotę na łakocie. Z drugiej strony często obserwuje się, że kupujący ten sam tygodnik rezygnuje – niezależnie od swojej kondycji finansowej – z należnej mu reszty. Wydawcy przekonują: prasa katolicka rzadko podnosi swoją cenę, zawsze jednak ze względów ekonomicznych, w celu poprawienia swojej jakości, nie zaś po to, by na tej prasie zarabiać. Mówiąc o roli czytelników w funkcjonowaniu prasy katolickiej, nie można oczywiście zapomnieć o całych rzeszach tych wszystkich, którzy ją kupują, dzwonią lub piszą do redakcji. Ślą listy z wyrazami wdzięczności, ale i z pretensjami lub propozycjami tematów, które warto podjąć. Na nich, na ich opinie wydawcy liczą najbardziej.

Misja katolickich mediów – mówienie o najważniejszych, najświętszych wartościach, o Bogu i człowieku – nie jest i nigdy nie była łatwa. Nic ich jednak nie zastąpi. W dobie prasy lekkiej, sensacyjnej, która ulega modom, zawirowaniom społecznym i politycznym, ona jedna pozostaje wiarygodna. Jest – a przynajmniej powinna być – miejscem, w którym ludzie mogą stawiać pytania i otrzymywać uczciwe i poważne odpowiedzi dotyczące Boga oraz świata, w którym żyją. Dlatego, jak pisze Marcin Przeciszewski, bez systematycznej lektury prasy katolickiej będziemy swego rodzaju "inwalidami", niezdolnymi do reagowania po chrześcijańsku w coraz bardziej skomplikowanej rzeczywistości.



***

"Dzięki gazetom złym znikł ten zmysł, na mocy którego ludzie odróżniali prawdę od fałszu, znikło poczucie słuszności, poczucie prawa i bezprawia, zło stało się bezczelnym, krzywda poczęła przemawiać językiem sprawiedliwości, słowem: ogólna dusza ludzka stała się niemoralna i ślepa" - H. Sienkiewicz, Bez dogmatu

***

"Ważną jest sprawą wybór tego, co czytać mamy, ważną jest sprawą, w jaki pokarm duchowy siebie i swoich domowników mamy zaopatrzyć". - bł. ks. Ignacy Kłopotowski

***

Kapłani i wierni winni sobie coraz bardziej uświadamiać, że w dzisiejszych czasach cały Kościół, a w szczególności Kościół diecezjalny, w posłudze duszpasterskiej i katechetycznej musi posługiwać się własną prasą, rozgłośnią radiową, Internetem itp. W związku z tym rodzi się nowy obowiązek wspólnot i poszczególnych wierzących – obowiązek materialnego utrzymania kościelnych środków społecznego komunikowania.

W obliczu postępującej „cywilizacji obrazu" należy promować słowo drukowane, podkreślając jego niezastąpioną rolę w rozwoju moralnym i umysłowym osoby ludzkiej. Jan Paweł II naucza na ten temat: „Zadaniem Kościoła – duszpasterzy i wiernych świeckich – jest zdecydowane popieranie rozwoju prasy katolickiej i powiększanie zasięgu jej oddziaływania, jak również zachęcanie do jej czytania w celu pogłębiania znajomości prawd wiary, nauki Kościoła oraz kultury religijnej".

Czasopisma katolickie winny zachowywać nie tylko poziom merytoryczny, lecz także wysoki poziom warsztatowy i redaktorski. Powinny być miejscem szerzenia prawdy, chrześcijańskiego optymizmu, postawy miłości oraz prowadzenia interesującego dialogu na tematy wychowawcze, uczenia modlitwy i zwyczajów katolickich, ukazywania sposobów osiągania świętości w świecie, proponowania ciekawych wzorów życiowych dla dzieci i młodzieży, prezentowania możliwości godziwej rozrywki i odpoczynku itp. -
II Polski Synod Plenarny (1991–1999), „Ewangelizacja kultury i środków społecznego przekazu”, 85-87.