Kościół nie obejdzie się bez mediów

Z metropolitą warszawskim abp. Kazimierzem Nyczem rozmawia ks. Henryk Zieliński

publikacja 08.10.2008 09:51

Wydaje mi się, że słabością mediów katolickich jest to, że są rozdrobnione. Mam tu na myśli szczególnie radio. Podobnie gdy chodzi o media drukowane. [...] Powinniśmy myśleć o ogólnopolskiej mocnej gazecie katolickiej. Nie poprzestawać na tygodnikach, które się akurat dobrze rozwijają. Idziemy, 21 września 2008

Kościół nie obejdzie się bez mediów



Jak Ksiądz Arcybiskup ocenia stan mediów katolickich w Polsce?

Nie jest najgorzej, ale brakuje w nich nowej jakości. Chodzi o to, aby media, które już mamy, zarówno diecezjalne, jak i ogólnopolskie, zdobyły się na pewien gest integracyjny. Aby nastąpiło zjednoczenie sił poszczególnych diecezji i zakonów w Polsce. Mam na myśli prasę, ale także radio i telewizję. Wydaje mi się bowiem, że słabością mediów katolickich jest to, że są rozdrobnione. Mam tu na myśli szczególnie radio. Bo ciągle nie mamy ogólnopolskiego radia prócz Radia Maryja. I na tym Kościół w Polsce traci. A przecież każda diecezja dysponuje swoimi częstotliwościami. To stwarza duże możliwości współpracy. Podobnie gdy chodzi o media drukowane. Powinniśmy myśleć o ogólnopolskiej mocnej gazecie katolickiej. Nie poprzestawać na tygodnikach, które się akurat dobrze rozwijają. Kościół w Polsce, przy takim procencie katolików, powinien chyba utrzymać katolicką gazetę codzienną, katolicki dziennik.

Ale ta integracja mediów pociąga za sobą ich unifikację. A to nie zawsze przynosi zwiększenie zasięgu ich oddziaływania. Dzisiaj Radio Plus ma w Warszawie mniejszą słuchalność, niż kiedyś miało Radio Józef. Jak Ksiądz Arcybiskup to komentuje?

W tym samym duchu, co wcześniej: żadnej diecezji nie stać samodzielne robienie dobrego radia. Muszę powiedzieć to z bólem, że jeśli szukam rozwiązań integracyjnych, to znaczy, że nawet archidiecezji warszawskiej nie stać na samodzielne utrzymanie radia na dłuższą metę. Myślę, że taki sam ból przeżywają prawie wszystkie diecezje w Polsce. A gdyby się zjednoczyć, to rzeczywiście można by stworzyć takie radio, jakie jest Kościołowi i Polsce bardzo potrzebne.

Ksiądz Arcybiskup przywiązuje dużą wagę do tzw. mediów preewangelizacyjnych. Tylko kto takie media miałby tworzyć i kto miałby je utrzymać?

Mam ideę triady, którą podtrzymuję i będę podtrzymywał. Chciałbym, żeby Polska miała media ściśle religijne, adresowane do ludzi wierzących, które mają swoich stałych odbiorców i które są rozprowadzane w kościołach. Ale potrzebne są również media „na środku sceny”, nastawione na ewangelizację tych, którzy z różnych powodów od Kościoła się oddalili czy dopiero szukają do niego drogi. I wreszcie, niezbędne są takie media katolickie, które nazywam preewangelizacyjnymi. W tej kategorii widzę nade wszystko potrzebę istnienia radia muzycznego, które bez żadnej nachalności służyłoby pierwszej ewangelizacji, czyli preewangelizacji. Powinno być adresowane do tych, którzy włączą je może przez przypadek i zaczną słuchać. Do nich również trzeba docierać z treściami ewangelicznymi.

W przypadku mediów elektronicznych jest to łatwiejsze. Ale czy widzi Ksiądz Arcybiskup kogoś, kto mógłby stworzyć i utrzymać prasę preewangelizacyjną? Przykład „Spotkań”, „Ozonu” czy wreszcie „Tygodnika Powszechnego” pokazuje jak trudno jest utrzymać katolickie czasopismo, które nie jest rozprowadzane w kościołach.

Trudności zawsze będą. Dla mnie „Ozon” był takim bliskim ideału przykładem tygodnika, który nie ukrywał tematów dotyczących religii i nie rezygnował z tematów ewangelizacyjnych, a przy tym był czasopismem, które się brało do ręki z jakaś pewnością, że to, co jest w nim proponowane, nie jest próbą wpuszczenia czytelnika w jedną ślepą uliczkę. Boję się natomiast, że wiele naszych mediów – także niektóre katolickie – w sposób ukryty sprzyja celom jednej opcji politycznej. To nie przynależy do zadań mediów katolickich. Potrzebne jest więc stworzenie takiej formuły, która by spełniła wymogi nauki Kościoła na temat relacji Kościoła do spraw społecznych i politycznych, a z drugiej strony podejmowała misję Kościoła.

Z tego, że się nie udała jedna taka próba w przypadku tygodnika „Spotkania” czy druga podejmowana przez „Ozon”, nie wynika, że nie należy szukać dalej. W dziedzinie mediów świeckich też jesteśmy świadkami, jak jedne media powstają, a inne w tym samym czasie znikają.





Jednak zauważa Ksiądz Arcybiskup, że nawet największe czasopisma katolickie są silne tylko dlatego, że są rozprowadzane w Kościołach na mocy umów z diecezjami, a w kioskach sprzedają tylko drobną część nakładu?

Jestem niestety tego samego zdania. I uważam, że to, co ksiądz nazwał siłą polskich mediów katolickich, jest równocześnie ich słabością. One docierają tylko do tych, którzy chodzą w niedziele do kościoła. I to nie do wszystkich, a jedynie do tych najbardziej zainteresowanych spośród już praktykujących.

W tegorocznym Orędziu na Dzień Środków Społecznego Przekazu Ojciec Święty przestrzega przed oddawaniem mediów w ręce tych ludzi, którzy posłużą się nimi w celu manipulowania sumieniami. Tymczasem nawet niektóre media katolickie są oddawane inwestorom, którzy niekoniecznie stawiają sobie za cel propagowanie Ewangelii. Jak Ksiądz Arcybiskup na to patrzy? Czy jest to konieczność, przed którą stoją media katolickie dystrybuowane inaczej niż w kościołach?

Trzeba rozróżnić dwie rzeczy, o których pisze Benedykt XVI. Chodzi o to, żeby z jednej strony media nie stawały się narzędziem w służbie zła albo sensacji za cenę odstępstwa od tego, czemu powinny służyć. Z drugiej strony jest problem utrzymania mediów. Oczywiście, nie jest dla mnie sprawą obojętną, kto utrzymuje media katolickie. Ale trzeba powiedzieć jasno, że dzisiaj nie da się zrobić dobrej gazety ani dobrego radia bez pieniędzy. I tych pieniędzy trzeba szukać, kierując się rozsądkiem. Dlatego wracam do początku, czyli do zespolenia wszystkich sił wewnątrzkościelnych i wtedy szukania środków. To daje szansę, że nie stracimy realnego wpływu na kształt radia, telewizji czy prasy.

Ojciec Święty ostrzega też przed gwiazdorstwem w mediach. Grozi to chyba także duchownym. Jak Ksiądz Arcybiskup widzi ten problem w Polsce?

To jest problem mediów w ogóle, a media katolickie od tego niebezpieczeństwa także nie są wolne. Pewnie zawsze znajdzie się ktoś, kto ma niewiele do powiedzenia czy napisania, a jednak ma potrzebę zaistnienia w mediach. I w tym znaczeniu to niebezpieczeństwo rzeczywiście istnieje.

Nawet za cenę relatywizacji nauczania Kościoła, przed czym przestrzega Benedykt XVI w swoim Orędziu?

Jedni ulegają pokusie ukazywania chrześcijaństwa jako zimnego systemu nakazów i zakazów – to jedna skrajność, w którą nie wolno popadać. A druga skrajność to pokazywanie chrześcijaństwa bez krzyża i jasno stawianych praw moralnych. Człowiek wchodzi wtedy w rolę Stwórcy i próbuje stanowić kryteria dobra i zła. To prowadzi do subiektywizmu i relatywizacji. Gdyby coś takiego miało zdarzyć temu, kto ma głosić Ewangelię w mediach, to byłoby wielkim nieszczęściem. Kościół jednak nie obejdzie się dzisiaj bez mediów w pełnieniu swojej misji, zwłaszcza w dziedzinie ewangelizacji i preewangelizacji. Pokazywały to pielgrzymki Jana Pawła II i pokazują pielgrzymki Benedykta XVI. Również codzienność pokazuje, ile można osiągnąć jeśli się uda zaprosić media – nie tylko katolickie, ale także świeckie – do współpracy w realizacji misji Kościoła. Dzisiaj nie można obrazić się na media. Szczególnie w dziedzinie komunikacji międzyludzkiej, zwłaszcza w sytuacjach dramatycznych, w obronie godności człowieka media – jeśli tylko chcą – mogą zrobić dużo dobra. I to robią. Wiele natomiast zależy od tego, kto to robi. Z jednej strony trzeba podkreślać odpowiedzialność człowieka, który pracuje w mediach i tworzy media. A drugiej strony potrzebę wychowania tego, który będzie media odbierał. Myślę, że tej akurat kwestii Kościół nie zaniedbuje. Bo na prawie wszystkich swoich uczelniach kształci dziennikarzy – nie tylko dla swoich mediów katolickich. Wychowuje katolików świeckich, którzy poprzez świadectwo życia, również w pracy dziennikarskiej, będą dawali świadectwo tej formacji, którą wynoszą z Kościoła.





Dzisiaj podkreśla się, że największym kapitałem przedsiębiorstw i kraju są ludzie. Każdy upadek tytułu w mediach katolickich powoduje zniechęcenie dobrych dziennikarzy wobec inicjatyw kościelnych. Nie boi się Ksiądz Arcybiskup, że w ten sposób też tracimy ludzi?

To trudna sprawa. Każdą kwestię trzeba rozstrzygać osobno i jej nie uogólniać. Gdy czytam na forach internetowych, że skoro się nie udało TV Puls, to nie ma szans na dobre media katolickie i nie ma co próbować, to odbieram to jako udowadnianie swoich założeń niepowodzeniami innych. Trzeba być większym optymistą. Z tego, że coś się nie udaje wynika, że trzeba być lepiej przygotowanym. Nie można mówić, że jak coś w mediach katolickich się nie udało, to zamkniemy się w Kościele na świat i będziemy się ograniczać jedynie do ambony. Ambona jest dla tych, którzy pod nią przychodzą. Ale co z tymi, którzy nie przyjdą?



***

Abp Kazimierz Nycz (1950) święcenia kapłańskie otrzymał z rąk bp. Juliana Groblickiego 20 maja 1973 r. w Kaniowie. W latach 1988–2004 biskup pomocniczy archidiecezji krakowskiej, a 2004–2007 ordynariusz koszalińsko-kołobrzeski. Od 3 marca 2007 arcybiskup metropolita warszawski. Przewodniczący Komisji Wychowania Katolickiego Episkopatu Polski.