Męskość, ojcostwo – kryzys i wyzwanie

Dorota Kornas-Biela

publikacja 25.09.2006 10:14

Jednym z trendów kulturowych minionego stulecia był i nadal jest kryzys męskości i związany z nim kryzys ojcostwa. Nie poświęcono mu tak wiele uwagi, jak kryzysowi kobiecości i macierzyństwa, lecz jego konsekwencje są równie rozległe i złożone. Ze względu na komplementarność płci oba te kryzysy są ze sobą ściśle związane. Kwartalnik "Cywilizacja", 17/2006




Jednym z trendów kulturowych minionego stulecia był i nadal jest kryzys męskości i związany z nim kryzys ojcostwa. Wprawdzie nie poświęcono mu tak wiele uwagi, jak kryzysowi kobiecości i macierzyństwa (m.in. dlatego, iż nie wykreował on ruchu społecznego analogicznego do feminizmu), lecz jego konsekwencje są równie rozległe i złożone. Ze względu na komplementarność płci oba te kryzysy są ze sobą ściśle związane.

Męskość – czym jest?

Męskość jest kategorią, która odróżnia sposób istnienia „człowieka męskiego” od „człowieka żeńskiego”. Człowiek nie istnieje poza kategorią płci, jest zawsze płciowo określony i zróżnicowany, stąd niezależnie od rodzaju zróżnicowania płciowego, przysługuje mu ta sama osobowa godność i prawa ludzkie. Odmienność płci i wynikające z niej różnice fizyczne, biologiczne, psychiczne, społeczne i duchowe nie zaprzeczają równości płci. Dzięki temu, że kobieta i mężczyzna są sobie równi, a jednak różni, możliwa jest komplementarność i całe bogactwo wzajemności płci. Męskość jest więc pojęciem relacyjnym i wskazuje na komplementarną względem niej kobiecość. Płciowe zróżnicowanie ma na celu wyprowadzenie człowieka z koncentracji na sobie, z izolacji i samotności, otwarcie na drugiego i dopełnienie się poprzez tworzenie „jedności dwojga” (na różnych płaszczyznach).

Płciowość różnicuje sposoby realizacji zadań życiowych i spełniania funkcji. W wypadku płci męskiej, zadania te wiążą się nie tylko z innymi, specyficznymi dla chłopca i mężczyzny, sposobami funkcjonowania w różnych rolach (np. jako syna, kolegi, ucznia, pracownika, emeryta, dziadka), ale też bardzo ściśle są powiązane z seksualnością, a tym samym znajdują wyraz w zadaniach związanych z rolą męża i ojca. Dojrzałość w zakresie męskości jest ściśle związana z integracją seksualną [1] , umiejętnością wiązania seksualności z miłością i odpowiedzialnością za drugiego człowieka (wzajemnie za siebie i tego, który może się począć).

Kształtowanie się męskości w rozwoju chłopca

Każde dziecko potrzebuje w rozwoju obecności dwojga rodziców, by mogło kształtować swoją męską lub kobiecą tożsamość, przygotowywać się do rodzicielstwa, właściwie wybrać w przyszłości współmałżonka i współrodzica swoich dzieci. Wychowanie do dojrzałej męskości i pełnienia męskich ról społecznych dokonuje się szczególnie w rodzinie pochodzenia i przebiega trzema torami: poprzez akceptację płci dziecka, umożliwienie mu identyfikacji z rodzicem tej samej płci oraz dostarczenie prawidłowych wzorców kobiecości i męskości oraz współżycia kobiet i mężczyzn.

Akceptacja przez rodziców płci dziecka wyraża się już bardzo wcześnie w braku zdecydowanej preferencji co do płci mającego się urodzić dziecka. Uczuciowe otwarcie na przyjęcie każdego dziecka, niezależnie od jego płci, chroni rodziców przed rozczarowaniem i chroni dziecko przed negatywnymi konsekwencjami emocjonalnego rozgoryczenia i stopniowej adaptacji do osoby dziecka, którego płeć nie była oczekiwana. Akceptacja płci dziecka wyraża się po urodzeniu w sposobie jego ubioru (rodzaj ubranek, ich kolor i styl), w doborze zabawek i zabaw (np. u chłopców – zabawy ruchowe, jak, np. z piłką, zabawy konstrukcyjne, zabawy wymagające tężyzny i dzielności, np. siłowanie, wspinanie), w akceptacji sposobów zachowań (np. u chłopców – kieszenie pełne „rupieci”, niemazgajenie się).

Oddziaływania wychowawcze umożliwiające chłopcu identyfikację z własną płcią i przyjęcie męskich wzorców zachowań są bardzo złożone. Optymalnym środowiskiem jest rodzina, która dostarcza chłopcu dwóch typów ról płciowych: męskiej i żeńskiej (rodzina pełna) oraz czterech modeli osobowych: matki, ojca, brata, siostry. Proces kształtowania się identyfikacji płci męskiej przebiega dzięki obserwacji i uczestniczeniu w złożonych relacjach, np. relacji rodziców do siebie samych jako osób o określonej płci, relacji między małżonkami, relacji każdego z rodziców do dzieci i dzieci do rodziców oraz dzieci między sobą. Dzięki tym relacjom chłopiec uczy się, co jest specyficzne dla męskości, a co dla kobiecości i stopniowo przyjmuje te, które są charakterystyczne dla jego płci. Obecność ojca w rozwoju chłopca jest warunkiem koniecznym chociaż niewystarczającym do uformowania prawidłowej tożsamości płciowej. Poprzez naśladownictwo ojca oraz identyfikację z nim („jestem do niego podobny”, „imponuje mi”, „inni go poważają”) chłopak chce być jak ojciec, przyjmuje cechy ojca (a więc męskie), jego system wartości i norm, nabywa psychicznych komponentów płci męskiej. Poprzez identyfikację z ojcem syn odseparowuje się psychicznie od matki i uczy się od ojca, co to znaczy być mężczyzną, mężem i ojcem, synem swoich rodziców, kolegą, pracownikiem, jak rozpoznać powołanie życiowe, jaki jest sens i cele w życiu, jak wchodzić w relacje z kobietami [2].


Gdy nie ma ojca w rodzinie lub ojciec nie może być dla syna autorytetem, gdy odrzuca go uczuciowo, izoluje się od niego, przyjmuje negatywne postawy (np. krytycyzm, agresja), chłopak szuka wzoru męskiej realizacji siebie w grupie koleżeńskiej, na ulicy, w mediach (idole), w pornografii. Źródła te dostarczają mu negatywnych wzorców męskości prowadząc do przekonania, że to, co czyni go prawdziwym mężczyzną, to rozliczne kontakty seksualne, przemoc fizyczna lub słowna, wulgaryzmy, stosowanie używek [3] . Literatura psychopedagogiczna, wskazując na liczne przyczyny trudności szkolnych i wychowawczych, demoralizacji i wykolejenia chłopców i młodzieży męskiej, wyraźnie podkreśla, iż najważniejszą przyczyną patologii psychicznych i społecznych jest fizyczny i/lub uczuciowy brak ojca oraz prezentowany przez niego negatywny wzorzec osobowy męskości i ojcostwa [4].

Dla kształtowania się męskości ważne są również wzorce prezentowane przez rówieśników tej samej płci, przez starszych chłopców i innych mężczyzn w otoczeniu dziecka (krewnych, profesjonalistów, np. nauczyciela, lekarza, trenera, drużynowego), w literaturze i w przekazie medialnym. Istotny jest również stosunek innych, a zwłaszcza kobiet do tych mężczyzn, gdyż jest on komunikatem, czym jest męskość, jakie są wobec niej społeczne oczekiwania, jaki zakres obowiązków i przywilejów, na czym ma polegać rola mężczyzny i jak się wyrażać, na ile męskość jest w cenie. Poprzez wzorce stosunku do mężczyzn i kobiet uczuciowo bliskich chłopcu (np. matki, babć, cioć) lub kobiet znaczących (np. medialnych idoli, koleżanek), uczy się on, czy warto być mężczyzną i dlaczego, a tym samym męskiej realizacji siebie w świecie. Bardzo ważne jest również doświadczenie ciepła wzajemnej więzi łączącej rodziców ze sobą i ich sposobu odnoszenia się do siebie oraz komunikacji i współpracy. To bowiem, co umożliwia prawidłowy rozwój tożsamości męskiej – to wzrastanie w środowisku dostarczającym dziecku nie tylko prawidłowych wzorców osobowych kobiety i mężczyzny (co np. pomoże dokonać wyboru życiowego), ale też wzorców prawidłowych związków między kobietą i mężczyzną, w których żadne z nich nie jest ani lepsze ani ważniejsze od drugiego, ale jest inne i komplementarne.

Pomiędzy brakiem ojca a dewaluacją ojcostwa [5]

W tym kontekście widać, jak ważnym problemem stał się kryzys ojcostwa. Polega on zarówno na braku ojca w rodzinie jak i na dewaluacji ojcostwa. Oba przejawy tego kryzysu są dramatyczne, wydaje się jednak, że niedowartościowanie znaczenia ojcostwa dla dziecka, jego matki i społeczeństwa było szczególnie brzemienne w skutki. Jednocześnie reakcją na kryzys ojcostwa było „dopracowywanie się” przez mężczyzn nowego modelu ojca. Stąd trudno formułować ogólne sądy o tym „jacy są” współcześni ojcowie. Jedni skrzętnie korzystają z „dobrodziejstw” aborcji i uchylają się od odpowiedzialności za poczęte życie, inni zaś otwierają chętnie drzwi domu dla tzw. cudzego dziecka i stają się dla niego najczulszymi ojcami. Jedni oddają nasienie do banku spermy i nie interesują się nie tylko poczętymi w ten sposób dziećmi, ale nawet tym, dla ilu dzieci zostali ojcami, inni zaś przykładają się solidnie do nauki, jak urodzić wraz z żoną ich dziecko, garną się do przewijania pieluszek i jeśli byłoby to możliwe, uruchomiliby własną pierś, by karmić nią własne maleństwo. Podobnie w mediach – spotykamy się z lansowaniem przeciwstawnych wzorców ojcostwa. Z jednej strony zachęca się mężczyzn do komunikacji z ich nieurodzonymi dziećmi, do wizyt wraz z żoną u ginekologa, do udziału w porodzie, z drugiej strony podkreśla się samowystarczalność macierzyństwa, które kiedyś nazywano samotnym, a teraz – rodziną z jednym rodzicem. Z jednej strony przynagla się ojców do zaangażowania w zabawy z dzieckiem, do zainteresowania jego kolegami, do obecności na wywiadówkach, do uświadamiania seksualnego, zwłaszcza synów; z drugiej strony pokazuje się ciągle wzorce ojców zdradzających swoje żony, nie troszczących się o bliskich, porzucających rodzinę dla przelotnej miłostki, ojców rujnujących życie rodzinne alkoholizmem, okrucieństwem, brutalnością, ojców nieudaczników lub „twardzieli”, czasem zaś ojców dobrodusznych, ale wywołujących uczucie politowania i chęć pospieszenia im z pomocą. Ojciec wydaje się być „gatunkiem wymarłym”, z drugiej strony spotykamy „tatusia w ciąży”, „tatusia rodzącego”, „tatusia na urlopie macierzyńskim”.



Ojca nikt nie zastąpi

Pomimo zmiany pozycji ojca w rodzinie, pomimo lepiej lub gorzej spełnianej przez niego funkcji ojcowskiej, gdy jest on obecny w wychowaniu dzieci, jest rozpoznawany przez nich jako ojciec. Dziecko może nie akceptować jego zachowania, ale „ma ojca”, wie kto nim jest, wie jaki jest, wie, co chciałoby zmienić w ojcu. Buduje sobie, przez potwierdzenie lub zaprzeczenie cech jego osoby, ideał mężczyzny i ojca. Zarówno syn jak i córka potrzebują tej osoby na co dzień, by mogli rozwijać swoją kobiecość i męskość, przygotowywać się do macierzyństwa i ojcostwa, wybrać współmałżonka i współ rodzica swoich dzieci.

Młody mężczyzna musi poprzez identyfikację ze swoim ojcem odseparować się psychicznie od swojej matki i nauczyć się od niego, co to znaczy być silnym i odpowiedzialnym mężczyzną, dobrym (po męsku) ojcem, jak okazywać szacunek kobietom i jak wchodzić w relacje z nimi.

Podobnie dziewczynka – potrzebuje ojca, by wzrastać w przekonaniu, że jest kochana przez pierwszego w jej życiu ukochanego mężczyznę i jest warta kochania przez innych. Dzięki niemu uczy się, jak mężczyźni powinni ją kochać i szanować, jak ją powinni na co dzień traktować i jak ona powinna się do nich odnosić. Ojciec nieobecny lub ojciec groźny, chłodny, obojętny, wycofujący się z życia wspólnoty rodzinnej ze względu np. na podporządkowanie dominującej żonie, stwarza warunki sprzyjające silnemu poszukiwaniu przez dorastającą córkę mężczyzny, w kontakcie z którym będzie mogła zaspokoić potrzeby, które zostały przez ojca zaniedbane. Dziewczęta wychowywane bez ojców lub przez ojca-tyrana czy ojca nieobecnego psychicznie są szczególnie wrażliwe na przejawy zainteresowania, życzliwości i czułości ze strony swych kolegów a zwłaszcza dorosłych mężczyzn. Narażone są więc na wchodzenie w związki zależnościowe, w których są wykorzystywane. Zabieganie o miłość może być tak natarczywe, że prowadzi dziewczynę do całkowitego podporządkowania partnerowi, np. przerwania ciąży, tylko ze względu na jego żądanie. Gdy partner porzuci – zdarza się, że dziewczyna wchodzi na drogę mniej lub bardziej zaawansowanej prostytucji. Brak ojca ma więc szczególnie destrukcyjny wpływ na stosunek dziewczyny do własnej płciowości, powoduje zagubienie w kształtowaniu kobiecej tożsamości i taki neurotyczny głód uczuć, że w efekcie staje się ofiarą wczesnej inicjacji seksualnej, promiskuityzmu, przedwczesnego rodzicielstwa (np. pragnie mieć dziecko, a więc „kogoś, kto będzie na zawsze do mnie należeć”, „kto nigdy nie odejdzie”, kogo mogłaby obdarzyć uczuciem i kto okaże jej dowody miłości, których nie zaznała w rodzinie) [6].

D. Blankenhorn przestrzega przed tym, że jeśli negacja znaczenia ojcostwa będzie się utrzymywać, dzieci częściej będą uczestniczyć w pogrzebach swych rówieśników (wskutek przemocy koleżeńskiej, samobójstw i wypadków) niż w uroczystościach weselnych i chrzcinach. Autor ten podkreśla, że przyczyny wzrastającej liczby przestępstw wśród młodzieży należy szukać przede wszystkim w nieobecności ojca w wychowaniu dziecka. Rozliczne i miarodajne badania ujawniają, że wśród różnych czynników (np. ubóstwo, brak edukacji, zdemoralizowane sąsiedztwo, alkohol, narkotyki) ten jest najważniejszy, jako decydujący o demoralizacji młodzieży. Inaczej mówiąc, u podłoża wskazywanych w literaturze psychopedagogicznej rozlicznych przyczyn demoralizacji, jest jedno ich najważniejsze źródło – fizyczny (wskutek rozwodu) albo psychiczny (np. wskutek braku zainteresowania rodziną, uległej wobec matki pozycji w niej) brak ojca lub jego patologizujące zachowania, np. alkoholizm, stosowanie uczuciowej, słownej a nawet fizycznej przemocy [7]. Tak więc rezygnacja z ojca w rodzinie lub rezygnacja ojca z rodziny niesie ze sobą bardzo rozległe skutki, jak np. bieda w rodzinie, samotność dzieci, ciąża nieletnich, agresja młodych, przestępstwa dorastających, zapełnione więzienia, niebezpieczne ulice, nieszczęśliwe dzieci i nieszczęśliwi dorośli.


W środowiskach, w których nie ma ojców lub ojcowie stanowią negatywny wzorzec ojcostwa, dzieci trafiają na ulice, do domów poprawczych lub więzień, które bezskutecznie podejmują się zadania nauczyć ich, co to znaczy być „prawdziwym mężczyzną”. Niewątpliwie budzą się uzasadnione obawy, czy ulica, dom poprawczy lub więzienie nauczy chłopca lub mężczyznę, jak być dobrym synem, mężem, ojcem, pracownikiem, obywatelem, jeśli nie nauczył tego pierwszy i najważniejszy mężczyzna w życiu – własny ojciec, nie nauczył dom rodzinny, a w nim kochający i wymagający rodzice.

Ojciec fizycznie nieobecny

Brak ojca w rozwoju dziecka jest negatywnym „znakiem czasów”, czasów wojen światowych i legalizacji rozwodów. Biorąc pod uwagę skalę społeczną zjawiska nieobecności ojca w rodzinie, trzeba wyraźnie podkreślić, że mamy obecnie do czynienia z pokoleniem dorosłych, z których stosunkowo duża część nie ma doświadczenia w zakresie: co to znaczy mieć ojca lub być ojcem. Brak takiego doświadczenia ma rozległe i dalekosiężne konsekwencje.

Brak ojca w wychowaniu dziecka może być spowodowany śmiercią lub jego dobrowolną decyzją, ewentualnie decyzją matki. Pod względem formalnym wydaje się to być sytuacja identyczna – w strukturze rodziny brakuje ważnego jej członka. Pod względem psychologicznym sytuacja jest zdecydowanie odmienna. W wypadku śmierci ojca – dziecko przeżywa żal po stracie kogoś, kto go kochał i kto w niezawiniony sposób musiał je opuścić. Dziecko wie, że nie ma od tego odwrotu. Pielęgnuje dobre wspomnienia o nim, jest zapewniane przez dorosłych o opiece nad nim ojca z nieba i czuje jego opiekę, stara się zasłużyć na jego pochwałę – ojciec żyje bowiem w jego sercu. Inni otaczają go współczuciem, matka zazwyczaj podtrzymuje pamięć o ojcu i jego pozytywny wizerunek.

W sytuacji rozwodu lub nieprzyznania się ojca do dziecka – oprócz żalu po stracie dziecko przeżywa złość, niepokój, poczucie winy. Stara się zapomnieć o ojcu, a jeśli mu się to nie udaje, czuje rozżalenie, pretensje, uraz, krzywdę. Ojciec żyje, więc może dręczyć się myślą, iż jest sposób, by do rodziny powrócił, ale nie wie, jak to przeprowadzić. Czuje się zagubione, bezradne i bezsilne. Inni uważają, że „tak jest lepiej”, że „do tego trzeba się tylko przyzwyczaić”, więc nie może liczyć na współczucie i zrozumienie dla swojej tragedii. Matka zazwyczaj nie solidaryzuje się z nim w opłakiwaniu straty, więc jego samotność narasta. Najbliższe otoczenie robi wszystko, by obraz ojca w dziecku zatrzeć lub by był to obraz na tyle negatywny, aby nie miało ochoty widywać się z nim. Wzbudza się w dziecku uczucie lęku przed ojcem, niechęci, wrogości, a nawet agresji do niego, poczucie wstydu z powodu „takiego ojca”.

Niszcząc obraz ojca, niszcząc szacunek do niego i jego wartość w oczach dziecka, niszczy się tym samym w dziecku obraz jego własnej osoby, którego ojciec jest integralną częścią oraz poczucie własnej wartości i szacunek do siebie. Niezależnie bowiem od zastosowanych mechanizmów obronnych, jest ono jego dzieckiem i jego cechy będzie ono w sobie zawsze znajdować. Trudno natomiast swoje życie i swój rozwój budować na zaprzeczaniu temu, kim się jest (dzieckiem swego ojca), skąd się jest (z rodziny ojca), do kogo się należy. Złamane drzewo genealogiczne, to złamane życie psychiczne i duchowe dziecka.

Przysłowie polskie mówi „Bóg się takim brzydzi, kto się ojca wstydzi”. Myśl wyrażona w tym przysłowiu mówi nie tylko o stosunku Boga do nas, ale również o tym, że brak ojca jako autorytetu i osoby godnej czci, utrudnia kształtowanie się obrazu Boga jako Osoby godnej czci najwyższej, dzięki której my też jako Jego obraz jesteśmy godni szacunku i ten szacunek w pierwszym rzędzie odbieramy właśnie od Boga. Wiele przysłów polskich wyraża podobne przekonania. Przede wszystkim to, że słowu ojca należy się szacunek podobny jak słowu Boga („słowo ojcowskie – słowo Boże”, „co ojciec powie, to święte”), że ojciec ma prawo karać i strofować dzieci („nikogo nie znieważa ręka ojcowska, ale katowska”, „ojciec wybije, a Pan Bóg wygoi”, „wola córki jest jak trzcina, a wola ojca jak wiatr, który ją ugina”, „ojcowska łaskawość syna psuje”), że Bóg wynagradza okazane ojcu posłuszeństwo („kto czci ojca swego, doczeka się pociechy z dziatek”, „słuchaj ojca, matki, da Bóg i dostatki”, „kto ojca i matkę czci, tego Bóg i szczęściem obdarza”, „kto czci rodziców i Boga, temu się nie powinie noga”), zaś karze zasmucenie ojca („które dziecię rodzicom serce zakrwawi, temu Bóg nie pobłogosławi”) a błogosławieństwo Boga jest uzależnione od błogosławieństwa ojca („syn przez ojca nie błogosławiony bywa od Boga opuszczony”). Przysłowie pigmejskie natomiast wyraża piękną myśl, że śmierć to spotkanie z ojcem: „umrzeć, to powiedzieć do swego ojca «oto jestem»”.



Ojciec – męska mama

Partnerski styl życia rodzinnego zatarł w dużym stopniu charakterystyczne cechy roli męża i ojca. Tradycyjnemu modelowi ojca przypisuje się despotyzm i okrucieństwo (w ręku nieodłączny pas), chłód uczuciowy i brak zainteresowania dziećmi (ograniczenie jego roli do spłodzenia). Tradycyjne ojcostwo ujmuje się jako panowanie króla – opresora, stąd w czasach, gdy upadła większość monarchii, taki układ sił zdaje się być anachronizmem. Demokracja w państwie domaga się demokracji w rodzinach. Przeciwieństwem tradycyjnego ojca miałby być ojciec – „partner żony”, współpracujący z nią na zasadzie demokratycznego podziału „zysków i strat”, obowiązków i przywilejów.

Okazuje się, że partner kobiety, żeby być ojcem i poważnie traktować swój udział w przypisanej mu przez nią nowej roli, potrzebuje specjalnego przygotowania do ciąży, porodu i pielęgnacji dziecka, a przygotowanie jego powinno dorównać przygotowaniu żony. Jest więc zobowiązany do uczestnictwa w jakimś kursie, w szkole, w zajęciach, w specjalnej grupie – a więc w spotkaniach edukacyjno-formacyjnych, które zrobią z niego „tatusia”, a więc nie tylko wyposażą go w informacje i sprawności, ale przede wszystkim „przemeblują” jego głowę, aby to wszystko, co należało do tej pory do kobiety, przyjął teraz jako swoje przywileje i zobowiązania. Spotkania te mają więc mieć również charakter psychoterapeutyczny, mają pomóc mężczyźnie zmienić swoją dotychczasową męską i ojcowską tożsamość [8]. Niestety zakres koniecznej do przyswojenia wiedzy i umiejętności oraz przeobrażeń w psychice mężczyzny przekracza możliwości czasowe tych szkoleń, a ich program tak naprawdę skoncentrowany jest na zadaniach kobiety, mężczyzna więc korzysta z nich jako „załącznik do żony”. Poza tym, jakże wtedy wzrasta nakład finansów, czasu, wysiłku i zaangażowania ojca, które musi on zainwestować w posiadanie dziecka i uznanie za dobrego ojca. Ojcostwo staje się luksusem ekonomicznym i czasowym, na który nie każdego stać.

Najczęściej na co dzień oboje z żoną są jednakowo zagonieni, zapracowani, zmęczeni, zajęci sprawami zawodowymi i pozadomowymi. Oboje dokonują podziału obowiązków rodzinnych kierując się zasadą sprawiedliwości (a nie miłości), a że oboje są kandydatami do wyjazdów służbowych, podnoszenia kwalifikacji, rozwoju zainteresowań i aktualizowania siebie (szczególnie modne) – nierzadko funkcjonują jak konkurenci na giełdzie lub jeszcze gorzej, jak rywale na ringu i walczą o to, kto dziś „poświęci się dla dziecka”, na kogo dziś przypada dyżur w sprzątaniu, kto w tym tygodniu będzie „tracił czas” w kuchni, a komu będzie się wolno „rozwijać”.

Ojciec zdegradowany w rodzinie z pozycji autorytetu traktowany jest najczęściej jako „przydatna ciocia”, lub jako „druga mama” pomagająca matce spełniać jej funkcje pielęgnacyjno-wychowawcze wobec dziecka. Uzupełnia więc żonę w jej obowiązkach domowych, najczęściej ze względu na jej obowiązki zawodowe, nadrabia niedomogi jej macierzyńskiego instynktu lub podejmuje tradycyjnie męskie role wtedy, gdy matka nie jest w stanie im podołać, w przeciwnym razie wykonałaby to sama.

Pomimo niewątpliwych zalet partnerskich relacji między małżonkami niosą one niebezpieczeństwo utrudnień w tworzeniu się męskiej, a więc odrębnej od kobiecej, tożsamości płciowej. Zgodnie z przyjętym partnerskim modelem rodziny kobieta coraz częściej wyraża zgodę na poczęcie dziecka pod warunkiem zdeklarowania przez mężczyznę gotowości dzielenia z nią takiej samej liczby i tych samych obowiązków rodzinnych. Mężczyzna staje więc wobec perspektywy konfliktu tradycyjnej męskiej roli, z repertuarem typowo męskich zachowań a oczekiwaniami żony, by być „nowoczesnym mężem”, „nowoczesnym ojcem” tzn. spełniającym to samo i tak samo jak kobieta. Realizacja pragnienia ojcostwa wiąże się paradoksalnie z rezygnacją ze specyfiki ojcostwa. Staje się postmodernistycznym ojcem czyli bezpłciowym rodzicem, rodzicem androgenicznym, ojcem matkującym dziecku wraz z matką ojcującą dziecku.



Po urodzeniu dziecka ojciec najczęściej jest nim bardzo zainteresowany, zafascynowany i czerpie ogromnie wiele radości z kontaktu z nim. Chętnie też podejmuje czynności pielęgnacyjne i obowiązki domowe. Ale swój udział w rozwoju dziecka, w opiece nad nim i w wychowaniu go traktuje jako swój osobisty (a więc unikalny) i specyficznie męski wkład, jako zaangażowanie ojcowskie, które nie jest powieleniem macierzyństwa ale istotowo różnym, bo męskim rodzajem aktywności. Problem jednak w tym, że nierzadko to spontaniczne i dobrowolne zaangażowanie ojca jest niedoceniane, natomiast zostaje mu narzucona rola „nowoczesnego ojca”, zgodnie z którą zatracony zostaje ojcowski sposób zaangażowania na rzecz andragogicznego, tzn. „obupłciowego”, mającego cechy i ojcowskie i macierzyńskie. Problem w tym, że ojciec nigdy matką nie będzie. Nowocześni tatusiowie starają się więc przyjąć na siebie rolę ojca i drugiej mamy, ale jest to „męska mama”. Jednak nie każdy mężczyzna i nie w każdej sytuacji życiowej czuje się przygotowany do tej podwójnej roli. Stawiane przed nim wymagania mogą budzić poczucie niekompetencji. To, co kobieta spełnia w domu jakby mimochodem, mężczyźnie może sprawiać trudność, tego, w czym ona czuje się jak w „swoim żywiole”, on musi się powoli nauczyć. Nowe oczekiwania związane z jego poszerzoną o macierzyńskie zadania rolą ojcowską mogą rodzić również niepokój, zagubienie, a nawet złość, zwłaszcza jeśli nie miał do tej pory doświadczeń w relacjach „ojciec – syn”, w czynnościach uznawanych za typowo „babskie” lub w kontaktach z małymi dziećmi, tym bardziej, jeśli podejmowanie obowiązków pielęgnacyjnych, wychowawczych i domowych, przynależnych tradycyjnie do kobiet, nie było potrzebą jego serca, ale został przymuszony przez silną i dominującą w domu żonę do zastępowania jej jako matki lub do dzielenia z nią „pół na pół” zadań wynikających z nowej sytuacji rodzinnej. Niezręcznie czuje się jako „mama w portkach”.

Nieobecny jako „głowa rodziny” i autorytet ojciec oraz silna i dominująca matka to sytuacja sprzyjająca wychowaniu słabych i uległych mężczyzn, którzy w następne pokolenie wnoszą model funkcjonowania ojca jako „przydatnego mebla” w domu. Dla niektórych ojców rozwiązaniem tego konfliktu ról jest paradoksalnie jeszcze większe zaangażowanie się w pracę zawodową, w zajęcia pozadomowe, w hobby lub ucieczka w nałogi, a więc przeciwstawienie się narzuconej roli poprzez zachowania, poprzez które traci akceptację i możliwą do osiągnięcia pozycję w rodzinie. Wysunięte w tym paragrafie refleksje nie miały na celu podważać partnerstwa w małżeństwie, ale raczej wskazać na niebezpieczeństwa, gdy jest ono źle rozumiane. Mąż i żona są partnerami w wychowaniu dzieci w tym sensie, że współuczestniczą w nim jako równe sobie w godności i wartości osoby, że mają takie same osobowe prawa, ale sposób ich konkretnej realizacji w życiu oraz wynikające z nich obowiązki i przywileje są zróżnicowane w zależności od różnych czynników np. płci, wieku, sytuacji zdrowotnej. Przy czym jedynie płeć jest takim czynnikiem, który nie zmienia się, dlatego w zakresie roli związanej z płcią istnieje największa stabilność.

Ojciec na „ławce dla rezerwowych”

Ojciec we współczesnych społeczeństwach został zepchnięty na margines życia rodzinnego lub nawet odstawiony poza nie. Jednym z wyrazów tego jest osłabienie roli ojca jako przekaziciela „rodzinnej schedy zawodowej”, gdyż rzadkie stało się kontynuowanie przez dzieci tradycji zawodowej ojca, a zwłaszcza „dziedziczenie” przez syna warsztatu ojca, klientów ojca, jego powołania życiowego. Przysłowie ormiańskie mówi – „rzemiosło ojca jest dziedzictwem syna”, a polskie dodaje: „nie masz sprawiedliwszej i uczciwszej spuścizny jak ojcowizna”. Tradycja przejmowania rodzinnej specjalności podkreślała autorytet ojca, podtrzymywała jego rolę jako mistrza, jako zwornika historii rodu i międzypokoleniowych więzi, jako osoby, której rodzina zawdzięczała dobre imię, tzw. „porządne nazwisko”, jakiego starano się nie splamić.



Partnerski układ podziału ról w rodzinie zdegradował ojca z pozycji „głowy rodziny”, najważniejszego rodzinnego menadżera, opiekuna, protektora, „bastionu obrony”, żywiciela, autorytetu, decydenta, egzekutora, arbitra. Nie spełnia on już tej roli w rodzinie, ani też nie oczekuje się tego od niego. Przeciwnie, dziecko często słyszy opinie, że „nie nadaje się do niczego”, „nie potrafi zarobić”, „nie potrafi załatwić”, „nie dba o dom”, „nie poświęca się”, „nie dość się stara”. Jest prezentowany dziecku przez mamę i często przez dziadków jako nieudacznik, który nadaje się jedynie do trzepania dywanów i wynoszenia śmieci, bo pieniędzy nie jest w stanie do domu przynieść. Niewystarczające na utrzymanie rodziny zarobki ojca lub nierzadko brak stałej pracy a nawet bezrobocie, wyższe od ojca uposażenie żony – sprzyjają obniżeniu jego autorytetu w rodzinie. Badania prowadzone w Polsce potwierdzają obserwowany również w innych krajach upadek osoby ojca jako autorytetu dla swoich dorastających dzieci, chociaż potrzeba posiadania takiego autorytetu jest potrzebą rozwojową dzieci i potrzebą każdej społeczności. Szacunek i miłość do ojca jako autorytetu jest bowiem prototypem wszelkich relacji z osobami i instytucjami, którym z różnych racji należny jest szacunek [9].

Kryzys ojcostwa polega więc nie tylko na częstym braku ojca w rozwoju dzieci, ale również na niedocenianiu jego obecności, na coraz powszechniej akceptowanym stwierdzeniu, że ojciec nie jest koniecznie potrzebny dzieciom, a nawet lepiej gdy go nie ma. Postrzegany w domu jako „kochana ciocia” nie jest tym samym traktowany jako osoba istotna i nieodzowna dla istnienia wspólnoty rodzinnej. Może być przydatny jakiś czas lub czasami, jego obecność może być traktowana jako wygodna, nawet – pożądana, zwłaszcza jeśli nie przeszkadza i jest użyteczny, jeśli spełnia oczekiwania obecnych w rodzinie kobiet, ale nie jest konieczny i bezwarunkowo doceniany. Przydaje się więc jako uzupełnienie matki, ale równie dobrze może go zastąpić „instytucja” babci, przedszkole, sprzęt elektrotechniczny, sąsiad o „złotych rączkach”. Często jest przez dziecko „oswajany” określeniem „stary” (wypowiadanym dobrotliwie lub z pogardą) albo traktowany jak starszy kumpel. W mass mediach i w literaturze, która pretenduje do bycia naukową, spotykamy poglądy o wyższości wychowania bez ojca, o tym jak łatwo i przyjemnie przebiega to wychowanie, jakie profity czerpie z niego matka i dziecko. Badania empiryczne zmierzają do zweryfikowania hipotez potwierdzających pozytywny wpływ braku ojca na rozwój dziecka (np. większa samodzielność).

Okazuje się, że na „boisku życia” ojciec nie tylko może sam zejść z pola, ale może też zostać wydalony i ewentualnie podmieniony przez innego, który wejdzie w jego rolę, starając się zagrać ją lepiej. Niekiedy ta lista rezerwowych jest pusta, ale niekiedy jest ona pełna coraz to nowych postaci starających się zastąpić dziecku brak biologicznego ojca. Zubożenie roli ojca jako wychowawcy swego dziecka wyraża się, niestety, w powszechnej akceptacji dla roli „drugiego tatusia” przy powtórnym związku małżeńskim matki. Pojęcie „rodzina zrekonstruowana” sugeruje, że nieobecny biologiczny ojciec może być łatwo podmieniony przez innego. W tym kontekście widać wyraźnie, że ojcostwo jest bardziej związane z rolą pełnioną w rodzinie względem dziecka, niż z osobą konkretnego mężczyzny. Ojciec dziecka może być zastąpiony przez innego mężczyznę, który też będzie uznany za ojca, a ten, jeśli matka zmieni partnera, może zostać również zdegradowany z tej roli i inny mężczyzna może ją przejąć. W tym układzie rolę tatusia pełni aktualny partner matki, a nie jest on koniecznie biologicznym ojcem dziecka. Nieuporządkowane życie osobiste matki decyduje więc o tym, ilu dziecko ma tatusiów (i dziadków – rodziców tych ojców), a publicystyka i naukowe traktaty próbują ukazać pozytywne strony kontaktu dziecka z różnymi wzorami osobowymi mężczyzn. Czasem kobieta wyręcza się swoim przyjacielem mianując go „dużym bratem” dla dziecka, a znajomych prosi o granie roli „dziadków ojca”.



Trzeba jednak uzmysłowić sobie, że jeżeli ojcostwo jest bardziej związane z rolą niż z osobą, to rolę tę mogą też przejąć inne osoby, również kobiety. Stąd ojciec jest czasem zastępowany przez samotną matkę, która twierdzi, że „mężczyzna nie jest jej potrzebny”, przez energiczną babcię, przez męską partnerkę matki w jej związku lesbijskim lub przez inne kobiety żyjące razem wraz ze swoimi dziećmi. Lansowana obecnie praktyka zaadoptowania dziecka przez parę homoseksualnych mężczyzn lub kobiet pokazuje, jak bardzo idea „zastępczego tatusia” przyjęła się. Wprowadza to zamieszanie w pojęciu ojcostwa, a wszelkie próby przeciwdziałania legalizacji tej praktyki traktowane są jako bigoteria, homofobia, klerykalizm i zacofanie.

Mężczyzna „wykastrowany”

Czynnikiem szczególnie niszczącym męską i ojcowską tożsamość jest mentalność antykoncepcyjna. Jest ona zwrócona nie tylko przeciw zdrowiu kobiety, ale przede wszystkim przeciw kobiecości, męskości i wzajemnym więziom łączących osoby odmiennej płci.

Społeczeństwo, które akceptuje antykoncepcję, akceptuje brak odpowiedzialności mężczyzny za skutki współżycia seksualnego. Odpowiedzialność osób zaangażowanych w intymne zbliżenie zostaje wtedy przerzucona na techniczne środki, a w razie niepowodzenia – mężczyzna nie poczuwa się do konieczności opieki nad „nieplanowaną ciążą”, tylko przerzuca po raz wtóry tę odpowiedzialność poza siebie – na kobietę. Mężczyzna pozbawiony odpowiedzialności za relacje seksualne przenosi tę postawę również na inne dziedziny życia.

Mentalność antykoncepcyjna komunikuje mężczyźnie, że jego płodność jest niebezpieczna i poprzez użycie prezerwatywy musi się przed nią chronić tak, jak przed zarażeniem wirusem HIV. W konsekwencji jego płodności może bowiem kobieta zostać „zainfekowana chorobą” zwaną ciążą, której zejściem jest urodzenie dziecka. Jedynym „lekarstwem” zapobiegającym rozwojowi tej „choroby” jest jej chirurgiczne przerwanie zwane aborcją. Antykoncepcja jest wyrazem wrogości do nasienia męskiego, do posiadanej przez niego mocy sprawczej i życiowego potencjału, do tego, co stanowi mężczyznę i jego dziedzictwo, a co mógłby przekazać oraz pomnożyć w dziecku.

Antykoncepcja komunikuje mężczyźnie, że jest akceptowany pod warunkiem ubezpłodnienia, a jeśli tego sam nie zagwarantuje, wtedy kobieta sięga po antykoncepcję. Taka częściowa i warunkowa akceptacja (twoja płciowość tak, twoja płodność nie) zaburza zarówno obraz siebie i szacunek do siebie jak i wzajemne relacje. Następuje antagonizacja płci. Trudno siebie akceptować tak parcjalnie, trudno też zgodzić się na częściową akceptację siebie ze strony bliskiej osoby.

Antykoncepcja niesie ze sobą jeszcze jedno niebezpieczeństwo. Mężczyzna nie ma możliwości zostać ojcem bez zgody kobiety. To ona bez jego wiedzy i przyzwolenia może skorzystać ze środków antykoncepcyjnych (np. pigułki hormonalnej), wczesnoporonnych (np. wkładki wewnątrzmacicznej) lub sterylizacji (np. podwiązania jajowodów). Prezerwatywa wymaga jej akceptacji, natomiast żeńskie środki antykoncepcyjne są w większości nieidentyfikowalne przez niego, stąd kobieta może manipulować męską płodnością – bez jego wiedzy może siebie ubezpłodnić i pomimo jego starań i woli posiadania dziecka nie może dojść do poczęcia. Antykoncepcja może więc być bronią stosowaną przez kobietę w walce z mężczyzną, z męską płodnością. Mężczyźni zaś intuicyjnie – w odpowiedzi na tę przewagę i manipulację – stosują przemoc, uciekają w alkoholizm, zatracają się w pracy zawodowej, czasem szukają pociechy u innej kobiety lub w związkach homoseksualnych. Przytłumieni ofensywnością kobiet, stają się pasywni w kontaktach z nimi, lękają się przywiązania, zaufania, otwarcia. Niepewni coraz bardziej swojej męskiej wartości – dowartościowują się poprzez stosowanie siły, udowadnianie sprawności seksualnej, karierę zawodową. W kontaktach seksualnych starają się być supermenami, lecz często cierpią z powodu niechęci do kobiet, niskiego popędu seksualnego, zaburzeń seksualnych.



Mężczyzna – nieodpowiedzialny facet to rozbita ojcowska tożsamość

W społecznym odbiorze, gdy mężczyzna nie podejmuje odpowiedzialności za kobietę i dziecko, naraża się na potępienie. Jednocześnie legalizacja sterylizacji, aborcji, sztucznego zapłodnienia, adopcji przez pary homoseksualne zwalnia mężczyznę z odpowiedzialności za biologiczne ojcostwo a nawet mu jej odmawia, gdyby się tego domagał. Liczne procesy sądowe w USA i w Europie dowodzą, jak bardzo ojcostwo jest dyskryminowane w porównaniu z macierzyństwem, jak bardzo biologiczne ojcostwo jest drugorzędne w stosunku do społecznego [10] . To kobieta może pozbawić mężczyznę płodności bez jego wiedzy ubezpładniając się. To ona może go pozbawić już poczętego dziecka przez dokonanie aborcji. To ona może również pozbawić go prawa do wychowywania dziecka, chociaż jest jego biologicznym ojcem, nawet wtedy, gdy oddaje dziecko do adopcji. Coraz bardziej popularne życie w związkach nieformalnych, zdobycie przez kobiety niezależności finansowej oraz rozwój usług ułatwiających spełnianie zadań opiekuńczych wobec dziecka i wykonywanie obowiązków domowych spowodowało prawie całkowitą likwidację roli ojca i jego praw do dziecka. Jeżeli męskość nie musi wyrażać się w odpowiedzialnym ojcostwie, to również ojcostwo nie musi wyrażać się odpowiedzialną męskością. Męskość i ojcostwo zostają pozbawione odpowiedzialności i rozdzielone. Zdegradowanie roli i postaci ojca w rodzinie i w społeczeństwie oraz odebranie mu prawa do odpowiedzialności uderza najbardziej w sam rdzeń męskości.
Rozbity w kawałki obraz męskości i ojcostwa powoduje zagubienie i szukanie po omacku własnej tożsamości. Coraz trudniej mężczyźnie doszukać się istoty męskości oraz istoty ojcostwa. Trudno mu sprecyzować, czym jest męskość, czym jest ojcostwo, kim jest i kim ma być, jaki zasób cech powinien prezentować, jak ma się zachowywać, czym się zajmować, jakie są jego obowiązki i jakie przywileje, czego się od niego oczekuje, a czego bezwzględnie wymaga. Nie tylko rola ojcowska uległa więc degradacji, ale przede wszystkim tożsamość mężczyzny.

W miarę ograniczania roli ojca w rodzinie oraz popularyzacji poglądu o jego zbyteczności i nieodpowiedzialności – coraz rzadziej faktycznie mężczyzna podejmuje się tej roli, coraz rzadziej czerpie z niej satysfakcję, coraz rzadziej jest ona kryterium oceny „prawdziwej męskości” lub oceny przez niego swojego życia jako „udanego”. W sytuacji, gdy w społecznym odczuciu coraz mniej się od niego wymaga albo wymaga się tego samego co od kobiety, mężczyzna pozostaje niedojrzałym chłopcem, który do matki swojego dziecka odnosi się jak dziecko wobec własnej matki – wykręca się od odpowiedzialności, utrzymuje zabawowy stosunek do życia, ucieka w marzenia, „stawia się okoniem”, jeśli nie ziszczają się jego oczekiwania. Swojego spełnienia szuka poza domem, zamiast ojcowskiej troski ceni ambicje i osiągnięcia zawodowe. Mężczyzna, któremu nie pozwolono na dojrzewanie w ojcostwie staje się egoistą, tyranem i brutalem lub słabeuszem i „mięczakiem”, popada w nałogi, staje się nieludzki.
Szczególnie trudno kształtuje się męska tożsamość w przypadku braku własnego ojca w rodzinie macierzystej. Mężczyźni, którzy wychowywali się bez ojców, nie tylko nie mieli wzoru osoby mężczyzny – ojca w dzieciństwie, ale też łatwo zapominają o swej tęsknocie za ojcem, gdyż jest to ciągle krwawiąca rana, którą leczą mechanizmami obronnymi, np. wyparciem do podświadomości, tłumieniem wracającego uczucia odrzucenia, bezsilności, osamotnienia i niepokoju.

Nie tylko mężczyzna zagubił własną tożsamość. Zagubiła ją również społeczność. Dziewczęta nie wiedzą, czego powinny i czego mogą oczekiwać od chłopców, żony od mężów a matki od synów. Obraz mężczyzny i ojca jest rozmyty, jego obowiązki niejasne, jego odpowiedzialność ograniczona i nieklarowna. A jeśli męskość i ojcostwo jest zagubione, zagubiona jest również kobiecość i macierzyństwo.



Ojcostwo męską szansą na spełnienie

Każde rodzicielstwo ma swój wymiar biologiczny, psychiczny i społeczny. Jednak macierzyństwo znacznie łatwiej niż ojcostwo integruje w sobie te wymiary. Są one ściślej ze sobą złączone, stąd podjęcie roli macierzyńskiej jest naturalną reakcją biologicznych przemian w organizmie kobiety. U mężczyzny akt biologicznej więzi z dzieckiem zawęża się do zapładniającego współżycia płciowego. Wejście w rolę ojcowską wymaga więc aktu woli co do zaangażowania, nakładu czasu i energii. Mężczyzna, aby wydobyć z męskości to, co najlepsze, musi zaakceptować w sobie tę część, która jest związana z ojcostwem, tak jak kobieta musi zaakceptować w sobie i rozwijać swoją macierzyńską naturę. Mężczyzna jako ojciec musi nauczyć się przedkładać rodzinę nad inne wartości, przedkładać troskę o zabezpieczenie materialne bytu rodziny, o ochronę jej przed złem, kontakt z dziećmi i wprowadzanie ich w świat pozarodzinny nad przyjemności, zaspokojenie potrzeby znaczenia i uznania, rozwój zainteresowań i karierę.

Współcześni mężczyźni zdają się być bardzo niejednorodną grupą, spolaryzowaną w swych ojcowskich postawach – jedni zachowują się tak, jak opisani w niniejszym artykule „ojcowie w kryzysie”, inni zaś czerpią z ojcostwa niewyrażalną radość i bogactwo doświadczeń. Cieszy ich samo przebywanie z dzieckiem, bycie razem, a mniej istotne jest dla nich, by był to czas pożytecznie spędzony, by koniecznie czegoś dziecka nauczyć, by przekazać mu jakieś męskie umiejętności. Po prostu być ze swoim dzieckiem – dar czasu ofiarowany i zyskany, staje się największą radością ich życia. Docenienie wartości trwania przy dziecku, zabezpieczenia mu swojej obecności, a wraz z nią – bezpieczeństwa, akceptacji, oparcia, troski, zaufania – daje podwaliny pod ich głęboką więź duchową z dzieckiem. Więź ta wzbogacona o poczucie „jestem najważniejszy dla mojego ojca”, „jestem najważniejszy dla mojego dziecka” rozwija i ojca i dziecko. Nie tylko bowiem dziecko potrzebuje ojca do wzrastania psychicznego i duchowego, ale również ojciec potrzebuje dziecka. Dzięki tej miłości mogą zostać uleczone zadane mu w dzieciństwie rany. Jedynie w tej wzajemnej miłości, będącej darem i zadaniem, może każdy z nich odnaleźć sens własnego życia [11].

Odpowiedzią ojców na kryzys ich społecznej roli jest powstanie organizacji zrzeszających mężczyzn, którzy doświadczają znacznie więcej satysfakcji z roli ojca niż z sukcesów zawodowych, prestiżu społecznego lub aktywności fizycznej, dlatego chcą przywrócić ojca rodzinie i dzieciom. Tak jak bowiem ryby żyją w wodzie, tak człowiek żyje w rodzinie. To jest jego naturalne, odżywcze środowisko. I tak jak ryby zginą w wodzie skażonej, tak zginie człowiek a tym samym ludzkość, jeśli nie oczyścimy naszej skażonej mentalności, jeśli nie „powrócimy do początku” i nie przywrócimy mężczyźnie jego ojcowskiej tożsamości, będącej „obrazem i podobieństwem” Boga Ojca.

I jeszcze jedna ważna uwaga końcowa – wzorem dla rodzicielstwa musi być w rozwoju dziecka zarówno matka jak i ojciec. Każde z nich bowiem w sposób specyficzny dla swojej płci oddziaływuje na dziecko. Każde z nich nie jest ani lepsze ani ważniejsze od drugiego, ale jest inne i komplementarne. A co najważniejsze – potrzebni są oni dziecku razem, jako związek osób, ich wzajemna miłość, bez której miłość ojcowska jest okaleczona, niewystarczająca, a często raniąca. To bowiem, co dziecko najbardziej ubogaca, to nie tylko osoba matki i ojca, ale przede wszystkim łącząca ich głęboka więź, silna komunia osób, będąca wzorem wszelkich relacji z innymi ludźmi oraz będąca punktem odniesienia w relacjach z Bogiem.


***


Dorota Kornas-Biela - doktor psychologii, wykładowca Instytutu Pedagogiki KUL oraz kilku ośrodków duszpasterskich. Przedmiot zainteresowania: psychologia i pedagogika osób niepełnosprawnych, psychologia i pedagogika prenatalna, psychologia prokreacji, psychologia rodziny, wychowania seksualnego; autorka książek Wokół początku życia ludzkiego (1993, 2002) i Psychologiczne problemy poradnictwa genetycznego i diagnostyki prenatalnej (1996), redaktor książek: Osoba niepełnosprawna i jej miejsce w społeczeństwie (1988), Oblicza macierzyństwa (1999), Rodzina: źródło życia i szkoła miłości (2000), Oblicza dzieciństwa (2001), Oblicza ojcostwa (2002); autorka ponad 100 artykułów naukowych i ok. 150 popularno-naukowych, recenzji, ekspertyz i przedmów do książek; czynny uczestnik ponad 100 międzynarodowych i krajowych konferencji naukowych; organizator licznych sesji i szkoleń; członek kilku towarzystw krajowych i zagranicznych, popularyzator wiedzy naukowej poprzez współpracę z mediami.


Przypisy
  1. J. Augustyn, Wychowanie do integracji seksualnej, Kraków 1995.
  2. Por. D. Kornas-Biela, Zadania rodziny i szkoły w wychowaniu do integralnego przeżywania ludzkiej płciowości, „Folia Pomeraniae” 1997, nr 2, s. 75-87; tenże, Ku dojrzałemu przeżywaniu ludzkiej płciowości, w: Płciowość ludzka w kontekście miłości. Przesłanie moralne Kościoła, red. J. Nagórny, M. Pokrywka, Lublin 2005, s. 119-164.
  3. Por. tenże, Rodzinne uwarunkowania aktywności seksualnej nastolatków, w: Problemy współczesnej rodziny w Polsce, red. H. Cudak, Piotrków Trybunalski 1998, s. 230-247; tenże, Psychologiczne przyczyny rodzicielstwa młodocianych, „Roczniki Nauk Społecznych” 1996, t. 24, z. 2, s. 125-148.
  4. D. Blankenhorn, Fatherless America. Confronting our urgent social problem, New York 1995.
  5. Fragment artykułu publikowany był w: Oblicza ojcostwa, red. D. Kornas-Biela, Lublin 2002, s. 171-192.
  6. D. Kornas-Biela, Rodzinne uwarunkowania aktywności seksualnej nastolatków, w: Problemy współczesnej rodziny w Polsce, red. H. Cudak, Piotrków Trybunalski 1998, s. 230-247.
  7. D. Blankenhorn, dz. cyt.
  8. H. Bullinger, Mężczyzna czy ojciec?, Warszawa 1997, s. 69-70.
  9. D. Kornas-Biela, Rodzina w opinii młodego pokolenia Polaków, w: Rodzina: źródło życia i szkoła miłości, red. D. Kornas-Biela, Lublin 2000, s. 87-108.
  10. D. Blankenhorn, dz. cyt., s. 20-21.
  11. Por. Jan Paweł II, Mężczyzną i niewiastą stworzył ich: „Człowiek z miłości powstał i do miłości został stworzony”.