Tradycja, ewolucja i rewolucja

o. Mieczyław A. Krąpiec OP

publikacja 07.02.2008 13:15

Tradycja i rewolucja stanowią w dużej mierze sposoby realizowania się ludzkiego życia w jego różnych formach, a więc w rodzinie, w szkole, w państwie, a nawet w Kościele. Cywilizacja, 1/2008

Tradycja, ewolucja i rewolucja



Tradycja i rewolucja stanowią w dużej mierze sposoby realizowania się ludzkiego życia w jego różnych formach, a więc w rodzinie, w szkole, w państwie, a nawet w Kościele. Realizowanie się tradycji i dokonywanie rewolucji czy też gwałtownych reform, które są następstwem lub objawem rewolucji, dotyka bardzo głęboko życia poszczególnego człowieka. Życie bowiem ludzkie nie trwa zbyt długo, stąd przeżycie jakiejś gwałtownej reformy czy rewolucji odmienia jego bieg i powoduje wzrost napięcia psychicznego, nawet często tragiczny koniec życia zgaszonego wprost lub ubocznie przez rewolucję.


Adamie, gdzie jesteś?


Po raz pierwszy miał się zwrócić Pan Bóg do człowieka jeszcze w raju w słowach: „Adamie, gdzie jesteś”. Jeśli Adam znaczy tyle, co człowiek, to zapytanie Boga odnosi się do każdego człowieka. Gdzie jesteś teraz? Człowiek się zgubił. Objawienie mówi nam, że pierwotne, bardzo zasadnicze dla każdego z nas zagubienie, nastąpiło już w raju, w pierwszej fazie zaistnienia człowieka na ziemi, kiedy to będąc obdarzony poznaniem i wolnością własnego wyboru, za podpuszczeniem złego, podjął brzemienną w skutki decyzję: wybrał zamiast Boga siebie samego. W ten sposób człowiek zadecydował dla siebie o zaistnieniu zła. Pokusa szatańska: „będziecie jako bogowie znający dobro i zło” spełniła się w doświadczalnym przeżywaniu zła. Albowiem doświadczalne uznanie dobra jest związane zawsze z koniecznym powiązaniem tego dobra z samym Bogiem. Natomiast uznanie i praktyczne poznawanie zła dokonuje się zawsze przez uszczerbek i zniszczenie dobra. Tak więc człowiek po raz pierwszy przeżył zło, przez sam – spowodowany pychą – brak dobra, w postaci wybrania siebie zamiast Boga. Ów praktyczny wybór jest zaistnieniem piekła. Wszelkie bowiem stworzenie, nawet najdoskonalsze, wyszło od Boga i do Boga zmierza w swoim życiu. Szczególnie doniosłe i piękne jest zmierzanie i dążenie do Boga u stworzenia rozumnego, które nie na mocy konieczności, ale na mocy własnej woli i własnego wyboru, rozumnej wolności – wybiera Boga jako cel ostateczny swego życia i swego działania.

Jeśli zatem stworzenie rozumne i wolne, w akcie decyzji, jedynie za podpuszczeniem złego wybiera siebie i stawia siebie na miejscu Boga, pełni bytu, pełni dobra, pełni szczęścia – to dokonuje się jakaś zasadnicza rewolucja w ukonstytuowaniu się rozumnego i wolnego stworzenia. To miało miesce i nie mogło nie spowodować następstwa w samym zwichnięciu się i pęknięciu tego, co się nazywa człowiekiem, ludzką naturą. Owo pęknięcie ludzkiej natury, dokonane przez zasadniczy wybór siebie, a nie Boga – wybór nieprzypadkowy, wybór niemal kosmiczny w obrębie ludzkiego kosmosu, powodujący pęknięcie i źródło wadliwego działania – zostało przekazane do dziedziczenia. Taką naturę ludzką pękniętą, jak pęknięty dzwon, odziedziczyliśmy. W działaniu pęknięty dzwon ludzkiej natury wydaje głos nieczysty. Każdy z nas nosi w sobie dziedzictwo buntu, jako następstwo ludzkiej natury – grzechu pierworodnego. Jest to dziedzictwo przez każdego z ludzi doświadczane, zauważalne, przeżywane w różnych okolicznościach życia. Stąd ludzkie działanie, jak wydawanie dźwięku przy pięknym dzwonie, jest nieustannym przezwyciężaniem w sobie zarzewia zła, a przez to pracą, doskonaleniem się w realnym czynieniu dobra.


Dziedzictwo kultury chrześcijańskiej


Przed lat z górą tysiącem przyjęliśmy wraz z religią katolicką, czyli powszechną – nie było jeszcze wtedy ani prawosławia ani protestantów – nową wizję człowieka, jako osoby rozumnej, wolnej, rodzącej się w rodzinie nierozerwalnej, trwałej, bo sakramentalnej, monogamicznej. Wraz z religijną i zarazem racjonalną wizją człowieka otrzymaliśmy od Kościoła posłannictwo nauczania prawdy o życiu ludzkim, o ludzkim przeznaczeniu do wieczności, o braterstwie wszystkich ludzi, których Ojcem jest Bóg i ku któremu zwracamy się codziennie w modlitwie Ojcze Nasz, modlitwie wskazującej najważniejsze potrzeby człowieka żyjącego w rodzinie, narodzie, i wśród innych narodów. Wraz z darem ewangelicznej prawdy, której zaczęły nauczać organizowane przez Kościół szkoły, otrzymaliśmy pouczenie o nowej moralności – o spełnianiu dobra, w postaci nakazu: miłości Boga i bliźniego. Były to pierwsze wezwania do ludzkiej, osobowej solidarności z Bogiem i drugim człowiekiem, bliźnim. Solidarność w miłowaniu Boga i bliźniego miała nas strzec przed dowolnością i swawolą władz i zapewnić bezpieczeństwo życia dla wszystkich, mieszkańców ziemi – ludzi pielgrzymujących pod znakiem krzyża do wieczności z poczuciem celu i sensu życia doczesnego. Wraz z wiarą weszliśmy w krąg ludzkiej cywilizacji łacińskiej kierującej się dobrymi prawami, racjonalnym ustrojem monarszym, sprawiedliwością, na której straży stał system sądowy.


Tradycja w przekazie sposobów życia


Kultura chrześcijańska, zwłaszcza w dziedzinie wiary i chrześcijańskiej doktryny etycznej, podkreśliła rolę tradycji jako ciągu żywego, nieprzerwanej ludzkiej myśli w sprawach zasadniczych, dotyczących sensu życia ludzkiego. Jako cechy charakterystyczne i niezmienne wiary, Objawienia i jego rozumnego przyjmowania, Kościół od wieków uznawał Pismo Św. i Tradycję, jako dwa równorzędne źródliska życia chrześcijańskiego. Tradycja jest przekazywaniem sobie, z pokolenia w pokolenie, zdobytych i utrwalonych form rozumienia i racjonalnego postępowania. Gdy powstawały tendencje odrzucania Tradycji w wierze i proponowano oparcie się na samym Piśmie Św., nie uwzględniając Tradycji wiary, to już od początku zauważono, że samo Pismo Św. jest uznane właśnie na mocy Tradycji, a więc przyjęcia powszechnego, na mocy autorytetu i jego uznania przez wiernych poszczególnych ksiąg Pisma Świętego jako autentycznie objawiających Boże Słowo adresowane do człowieka.

Nie mniejszą rolę tradycja odgrywa w uznaniu pożądanych form ludzkiego postępowania. Wiele bowiem wskazań, jak ma człowiek żyć i postępować, zostało przekazanych w Objawieniu, ale też wiele zostało wziętych z doświadczenia i przemyśleń człowieka różnych kultur i narodów. Wszystko to ukształtowało się jako stały składnik ludzkiej tradycji, zwłaszcza zaś chrześcijańskiej tradycji. Przecież formy życia człowieka są właśnie treścią tradycji zachowań się człowieka kulturalnego. Tradycja ta zwykła eksponować i otaczać opieką to, co okazało się i sprawdziło jako dobre dla człowieka, jako służące mu w rozwoju osobowym i międzyludzkim współżyciu. Takie formy życia, jak: gościnność, uprzejmość (lecz nie taka, jaka jawi się w sejmie), zwroty grzecznościowe, słowo „przepraszam”, ostrzeganie przed niebezpieczeństwem, pomoc w potrzebie – wszystko to zostało ogarnięte przykazaniem miłości Boga i bliźniego, utrwaliło się w tradycji rodzinnej, narodowej i stało się też przedmiotem nauczania etyki katolickiej.



Co więcej, życie społeczne rozwija się ewolucyjnie. Ewolucja społeczna musi być dostosowana do rozwoju osobowego konkretnego człowieka, który dokonuje się etapami, tak więc i ewolucja ta dokonuje się powoli, w czasie. Ewolucja form społecznych prowadzi do tego, by zapewnić maksimum dobra dla jednostki i całego społeczeństwa, a więc rozwój dobra wspólnego – w nauce, w moralności, w sztuce i religii. Sensem życia ludzkiego jest powolna aktualizacja osobowych potencjalności kierowanych przez rozum i dokonująca się w kontekście osób, w kontekście społecznym, tak jak dziecko uczy się w rodzinie wierzyć rodzicom, mieć nadzieję czyli zaufanie do nich i odpowiadać miłością za dobro otrzymane.


U genezy rewolucji


Stąd też bardzo obawiano się w historii wichrzycieli społecznych, różnych rewolucjonistów, którzy burzyli społeczny porządek życia, burzyli tradycję w imię nowych ideologii.

U genezy rewolucyjnego stanu umysłów leży zmiana pytania naukotwórczego w filozofii: „dlaczego?” na „jak?”. Rewolucje polityczne dokonywały się właśnie na skutek odrywania poznania od rzeczywistości, poprzez rezygnację z poznania na rzecz myślenia. Rewolucja bowiem nie stawia na poznanie rzeczywistości lecz na myślenie (wy-myślenie) nowej rzeczy. Realizuje ona swój cel i musi burzyć stary porządek. Typowy przykład to rewolucja francuska. Jej źródłami były: myśl oświeceniowa i działalność zakonu iluminatów Weishaupta. Iluminaci stawiali sobie kilka zadań: po pierwsze, obalić rządy, czyli władzę; po drugie, obalić podstawy władzy czyli majątki, dwory (własność ma być nie prywatna lecz wspólna); po trzecie: odrzucić rodzinę (dać wolność mężczyźnie, bo to kobieta „trzyma” mężczyznę); po czwarte, odrzucić moralność, bo ona zakazuje i nakazuje; po piąte, zanegować religię, bo mówi, co wolno, a czego nie wolno. Iluminaci, w Niemczech skazani na karę śmierci, uciekli do Paryża i tam wywołali rewolucję pod hasłami: wolność, równość, braterstwo, albo śmierć. Hasła rewolucji francuskiej były realizowane w różnych rewolucjach. Te hasła podjął Lenin, co kosztowało 170 mln istnień ludzkich. Podstawy rewolucji tkwią jednak w mitologiach poznawczych. To się rozpoczęło już w nominalizmie, gdzie postawiono na wolę, a nie na rozum. I tak np. Lenin mówił, że zadaniem filozofii, nauki nie jest poznanie, lecz przekształcanie rzeczywistości – rewolucja.

Gdy przypatrzymy się różnym rewolucjom społecznym, jakie dokonały się w historii, burząc gwałtem, wojną, terrorem ustalone i sprawdzone formy życia – dostrzegamy tragedię osób i społeczeństw, ogarniętych rewolucją i gwałtownymi reformami ideologów. Przecież rewolucja francuska, rewolucja bolszewicka, rewolucja hiszpańska, a nawet rewolucyjne zapędy komunistów żerujących na polskim narodzie – przyniosły tyle nieszczęść poszczególnych ludzi i całych społeczeństw, że trudno rewolucje te określić jako postępowe i kulturotwórcze, jako niekłamliwe.



Ciąg kultury został bardzo świadomie przed trzema stuleciami nie tylko zaminowany, ale także doprowadzony do wybuchów założonych, ideologicznych min, poprzez przygotowany system rewolucji, w których bierzemy udział. Rewolucje te, zarówno społeczne, jak polityczne oraz ideologiczne powtarzają się cyklicznie. Obecnie, po rewolucji francuskiej, po rewolucji bolszewickiej, po rewolucjach w Azji i Afryce – a wszystkie te rewolucje były niezwykle krwawe i antyludzkie – żyjemy w europejskiej pokojowej rewolucji tzw. społeczeństwa liberalno-konsumpcyjnego. Ta rewolucja uderza w sens bycia człowiekiem, jako wolną, odpowiedzialną i rozumną osobą, bo właśnie osobie ludzkiej odbiera cel życia, przez „uziemianie”, czyli wyznaczenie tylko ziemskiego horyzontu, z pogardą wobec celu wiecznego. Ta kultura odbiera sens życia przez wprowadzony powszechny relatywizm prawdy i kłamstwa, dobra i zła, piękna i brzydoty, bo wszystko ponoć zależy od konwencji i ludzkiej opcji wyboru. Co wybierzesz, to się staje przez sam wybór (chociaż szkodliwy) i prawdą, i dobrem, i pięknem, bo wszystko to utraciło obiektywny i konieczny sens. I to właśnie jest zideologizowanym skażeniem tego, co stało się treścią chrześcijańskiej kultury, w której my jako naród żyliśmy z górą tysiąc lat – społeczności cywilizacyjnej łacińskiej.

Mania rewolucyjności zmian pozostała w pewnych kręgach społecznych, które dorobiły się na rewolucjach, tak że poczęto odgórnie, nie pytając, nie dyskutując poważnie, stawiać naród wobec faktów dokonanych. Ta mania rewolucyjności przejawiła się i u nas w radykalnych reformach, nieprzemyślanych i niesprawdzonych, a przeprowadzonych siłą demokracji przez większościowe głosowanie. Efektem stały się doświadczane skandale reformy zdrowia, administracyjnego podziału dzielnicowego, i niezwykle groźnej dla kultury narodowej i indywidualnej ludzkiej osoby, nieprzemyślanej, przyjętej z zewnątrz reformy szkolnego nauczania i szkolnictwa. One uderzają nie tylko w ludzi żyjących teraz, ale w przyszłość polskiej kultury, która staje się nieobecna w szkolnym nauczaniu. Również dotyczy to niektórych, z piętnem sekciarstwa, reform życia religijnego. Bądźmy czujni na reformy i reformatorów, bo życie ludzkie rozwija się ewolucyjnie w pokoju, poszanowaniu wypróbowanych już form sprawdzonych ku dobru, racjonalnych i szlachetnych sposobów życia.

Na koniec warto jeszcze zwrócić uwagę, że wszystkie rewolucje pochodzą od mniejszości. Mniejszości społeczne w danym narodzie, wiedząc, że normalnym biegiem, poprzez ewolucję, nie uzyskają dla siebie korzystnych warunków, przygotowują zmianę nagłą – rewolucję. Rewolucję przygotowują również mniejszości intelektualne – ci, którzy nie potrafią wczuć się w system tradycji, system tworzenia dobra społecznego, niszczą to, aby poprzez nagłe przemiany uzyskać własne dowolne korzyści. Gdy się przypatrujemy wszystkim rewolucjom na świecie: społecznym, naukowym, czy religijnym – widzimy, że były one dokonane przez mniejszości, które na drodze normalnego życia, ewolucyjnego kształtowania społeczeństwa nie mogły czy nie chciały dojść do uzyskania korzyści dla siebie. Mniejszości dla korzyści własnej, dla siebie powodowały rewolucje i utratę sensu życia społecznego, naukowego czy kulturalnego większości narodowej.



To dlatego właśnie – poprzez oderwanie się od rzeczywistości z jednej strony, a z drugiej poprzez poczucie przez mniejszości, że przez swoją normalną pracę nie uzyskają dla siebie warunków dogodnych – dokonywały się zniszczenia porządku, rewolucje, przewroty. Wszystkie rewolucje powodowane przez różnego rodzaju mniejszości odnoszą się z pogardą do ładu społecznego, do większości, która jest po to tylko, żeby dać korzyści dla mniejszości. Konsekwencją tego jest jakiś terror wobec większości, aby mniejszość mogła w dalszym ciągu dominować czy to wśród społeczeństw krajowych, czy w społeczeństwie ogólnoświatowym. Posługuje się ona terrorem jako utrwaleniem pewnych form rewolucyjnych; a więc rewolucja i terror jedno mają źródło: mianowicie uzyskanie korzyści dla mniejszości.

Z tego tytułu jest rzeczą ogromnie ważną, by mieć pieczę nad tym, co dobre, co stanowi podstawę porządku społecznego, a nie dać się w jakiś sposób zwichrzyć intelektualnie, bo wszelkie rewolucje pochodzą od pewnych intelektualnych przemian. Zamiana poznania na myślenie, a myślenie jest niesprawdzalne, jest operowaniem zdobytymi już pojęciami – generuje rewolucje. To rzecz ogromnie ważna, by w życiu społecznym czuwać także nad tym, co się ukazuje przeciwko przyjętemu i uznanemu ładowi społecznemu. Przyjęty i uznany ład społeczny dla mniejszości staje się niewygodną formą życia i dlatego w łonie wszystkich mniejszości: społecznych, gospodarczych, intelektualnych i innych, rodzi się rewolucja – z doświadczenia bycia mniejszością, czyli niedecydowania o życiu społecznym, o życiu większości. A narody bardzo boleśnie przeżywają rewolucje.

Całe nasze dzieje od 1939 r. są dziejami rewolucji, która trwa. I ta rewolucja zamieniała się w terror, odchodziła od terroru, albo przybierała formę terroru. Dlatego najważniejszą rzeczą jest używanie rozumu i uznanie drugiego człowieka za partnera, a nie ze narzędzie do wykonywania swoich zamiarów. Każdy rewolucjonista gardzi drugim człowiekiem, o tyle go tylko uznając, o ile jest narzędziem potrzebnym dla realizacji celów przez siebie głoszonych.


Konieczność rewolucji ewangelicznej


Tylko jedna rewolucja jest konieczna, ta, którą głosi Ewangelia: odmieńcie bieg myśli waszych. Nie myślcie o sobie, lecz o drugich – pokutujcie. Podstawy zmiany postępowania leżą w myśli, by postępować wedle prawa, dobra. To jest podstawa, z którą nie można czekać. Czyńcie pokutę czyli odmieniajcie bieg własnych myśli: rewolucja ewangeliczna – obecna w życiu każdego człowieka – polega na odmianie myśli do dobra, prawdy. Konieczna jest natychmiastowa, codzienna, osobista – w życiu każdego człowieka. Natomiast realizacja tej rewolucji ewangelicznej jest ewolucyjna – powolna. Ta jedyna rewolucja buduje, bo jest zgodna z rzeczywistością człowieka i świata. Każda inna rewolucja niszczy.

Stąd też wszystkie rewolucje społeczne są bardzo niebezpieczne, oprócz rewolucji osobistych, ewangelicznych, kiedy trzeba odmieniać bieg myśli po to, by unikać zła, a czynić dobro. A sprawdzianem czynienia dobra jest mój sąsiad, mój najbliższy człowiek: matka, ojciec, mąż, żona, dziecko, brat. Jeśli ja dla nich jestem dobry – to znaczy jestem dobry.



***

Profesor dr hab., filozof, teolog, rektor KUL w latach 1970-1983, twórca lubelskiej szkoły filozoficznej, członek Polskiej Akademii Nauk, Polskiej Akademii Umiejętności i Papieskiej Akademii św. Tomasza z Akwinu w Rzymie, wielokrotny doktor honoris causa, prezes Polskiego Towarzystwa Tomasza z Akwinu – oddziału Società Internazionale Tommaso d’Aquino, inicjator prac nad Powszechną encyklopedią filozofii oraz przewodniczący Komitetu Naukowego PEF.