Trzy historie o niczym

ks. Michał Walukiewicz

publikacja 14.02.2010 16:19

Nie jestem idealny, ale wiem, że dzięki Bogu mogę po prostu być każdego dnia odrobinę lepszy. Na każdym kroku przekonuję się, że Boży plan dla mojego życia jest po prostu najlepszy. Warto, 3-4/2009

Trzy historie o niczym



„Ponieważ zamienili Boga prawdziwego na fałszywego i oddawali cześć, i służyli stworzeniu zamiast Stwórcy, który jest błogosławiony na wieki. Amen.” (List Pawła do Rzymian 1,25)

Nic nie wiem o Bożym świecie. Bo i po co mam cokolwiek wiedzieć?! Jakiś wymyślony Bóg nie rozwiąże moich problemów, nie zapłaci moich rachunków, nie załatwi moich spraw. Ta cała religia to coś dla słabych i niezaradnych życiowo nieudaczników. Jak nie dają sobie rady z życiem – to lecą modlić się do tego swojego kościółka. A tu życie trzeba brać w swoje ręce. Jak sam nie zarobisz, to nikt ci nic nie da. Nie ma co liczyć, że ktoś da ci coś za darmo, że bezinteresownie pomoże. Kasa, kasa, kasa – to się dzisiaj tylko liczy. Jak masz kasę, to możesz wszystko.

Bóg nie da ci nowego iPhona albo wypasionej bryki – a kasa da. Laski nie lecą na rozmodlonych intelektualistów – one też patrzą na kasę. Nikt mnie nie przekonał do tej pory, że ta cała rozmowa o Bogu ma w sobie choćby odrobinę prawdy. To po prostu niemożliwe, żeby ktoś tak ciebie kochał i pomagał, jak mówią to te kościółkowate świętoszki. Ja tego nie doświadczyłem, chociaż niejedno w życiu widziałem i przeżyłem. To co mam – zdobyłem sam. Nikt mi nie pomógł. Harowałem po kilkanaście godzin na dobę, żeby się czegoś dorobić. Żona mówiła, że mnie kocha, ale jak się okazało, mówiła to nie tylko mi…

Teraz jest mi lepiej, wolny jestem, niezależny. Robię, co chcę i żaden ksiądz nie będzie mi mówił, jakich reguł mam przestrzegać. Z resztą, to całe chrześcijaństwo i ich „zasady” to jedna wielka ściema – co innego mówią, a co innego robią. Jakby mi pracownik w firmie wyciął taki numer, to na drugi dzień już u mnie nie pracuje. Nie wierzę w Boga i ten cały jego „plan”. To nie dla mnie. Jest mi dobrze, tak jak jest i nie zamierzam tego zmieniać...

„A innymi, zasianymi między ciernie, są ci, którzy usłyszeli słowo, ale troski tego wieku i ułuda bogactw i pożądanie innych rzeczy owładają nimi i zaduszają słowo, tak iż plonu nie wydaje.”
(Ewangelia Marka 4,18–19)

Nic nie wiem o Bożym świecie. Jakoś nie mam teraz na to wszystko czasu, może później… Nie to żebym była przeciwko Bogu, czy coś takiego. Owszem, na Wielkanoc czy Wigilię albo do kogoś na ślub, albo chrzciny z rodziną można pójść do Kościoła, ale tak co tydzień? Pan Bóg przecież widzi, że mam dużo pracy. A jak się człowiek narobi, to przecież i odpocząć musi. W tym nowym centrum handlowym była w niedzielę ostatnio taka fajna promocja, to pojechaliśmy całą rodziną. Dzieciaki pograły sobie na automatach, poskakały do basenu z piłkami, a my zrobiliśmy zakupy. Wszyscy byli zadowoleni – no bo w końcu rodzina to podstawa.

Jak siostra zobaczy te nowe wystrzałowe firanki, to jej oko zbieleje. A zresztą, już i tak nie chcę się do nie odzywać. Najpierw poszło o to, że mam trzydziestu znajomych więcej na naszej klasie niż ona. (Jakby się postarała to też by miała te pięćset wpisów jak ja, ale ona woli ciągle na nowo oglądać ten serial, bo mówi, że ten Mroczek to niezłe ciacho.) No, a potem to jeszcze pokłóciłyśmy się o to, czy Urbańska tańczy ładniej od Cichopek, no i teraz się głupia krowa na mnie obraziła. Ja jej nie wypominam, że ma ten najnowszy model Nokii – no ten z tą wysuwaną klapką.






Wielka sprawa, jak mi się skończy umowa, to też będę mieć, i to nawet lepszy. Czy wierzę w Boga? No jasne – przecież u nas w kraju wszyscy wierzą. Nawet sobie taki krzyżyk (w spadku po babci) nad drzwiami powiesiłam – ładnie wygląda. Dzieciaki chodzą na religię w szkole – bo muszą, ale żeby były lepsze od tego – to chyba nie powiem. Dzień jakoś tak leci za dniem i na Kościół to ja czasu nie mam. A poza tym to chyba przecież taka najgorsza nie jestem. Nie kradnę, nie piję, męża nie zdradzam. Pan Bóg to przecież widzi – a skoro mnie kocha, to to, co złe i tak mi wybaczy…

Panie, Władco nasz, jak wspaniałe jest imię twoje na ziemi!
Ty, któryś wyniósł majestat swój na niebiosa.
Z ust dzieci i niemowląt ugruntowałeś moc na przekór nieprzyjaciołom swoim,
Aby poskromić wroga i mściciela.
Gdy oglądam niebo twoje, dzieło palców twoich,
Księżyc i gwiazdy, które Ty ustanowiłeś:
Czymże jest człowiek, że o nim pamiętasz,
Lub syn człowieczy, że go nawiedzasz?
Uczyniłeś go niewiele mniejszym od Boga,
Chwałą i dostojeństwem uwieńczyłeś go.
Dałeś mu panowanie nad dziełami rąk swoich,
Wszystko złożyłeś pod stopy jego:
Owce i wszelkie bydło,
Nadto zwierzęta polne,
Ptactwo niebieskie i ryby morskie,
Cokolwiek ciągnie szlakami mórz.
Panie, Władco nasz, jak wspaniałe jest imię twoje na całej ziemi!

(Psalm 8,2–10)

Nic nie wiem o Bożym świecie. Nadal. Gdybym nawet próbował to wszystko zrozumieć – nie dam rady. Dobrze przecież wiem, jak wiele brakuje mi do doskonałości. Nie jestem idealny, ale wiem, że dzięki Bogu mogę po prostu być każdego dnia odrobinę lepszy. Na każdym kroku przekonuję się, że Boży plan dla mojego życia jest po prostu najlepszy. Zawsze, gdy próbowałem iść swoją drogą okazywało się, że krzywdziłem tylko siebie i swoich bliskich. Pogrążałem się w egoizmie, braku miłości i szacunku, żyłem jak w innym świecie, pogrążony codziennymi sprawami.

Niemal na każdym kroku przekonuję się, że Bóg jest nieskończenie większy i mądrzejszy niż ja. Być w Jego dobrych i opiekuńczych ramionach znaczy dla mnie najwięcej na świecie. Nic i nikt nie jest w stanie zapewnić takiego poczucia bezpieczeństwa i miłości, jak właśnie On. Nie mówię, że zawsze było pięknie i łatwo. Bóg nieraz prowadził mnie przez upadki i wzloty, ale zawsze był ze mną. Uczył mnie pokory i zaufania.

Tak naprawdę, to każdego dnia odkrywam coś z Jego planu na nowo, a On mnie wciąż zaskakuje swoją mądrością. Kiedy patrzę na świat wokół mnie, na całą potęgę i harmonię przyrody, widzę jak wielki jest Bóg i jak wielkie jest Jego dzieło. Jestem z Nim i przy Nim, bo tego chcę. Nikt nie musi mnie zmuszać do pójścia do kościoła. Idę, bo wiem, że potrzebuję Jego Słowa, Jego obecności, Jego posilenia. Idę, bo chcę Mu dziękować za to co było i prosić o to, co będzie. Moje życie nie jest w rękach ślepego losu, ani cudownych zbiegów okoliczności, ale jest w rękach dobrego i mądrego Boga – mojego Ojca w niebie. Nie zamieniłbym takiego życia na żadne inne...