Duchowość Nazaretu

Brat Moris

publikacja 24.09.2007 09:37

Zgadzam się z Benedyktem XVI, który mówił podczas swojej pielgrzymki do Polski, że ziemia ta stała się miejscem szczególnego świadectwa wiary w Jezusa Chrystusa. Doświadczyłem tego osobiście, kiedy przed kilkunastu laty po raz pierwszy przyjechałem do Polski. Więź, 8-9/2007

Duchowość Nazaretu




Zgadzam się z Benedyktem XVI, który mówił podczas swojej pielgrzymki do Polski, że ziemia ta stała się miejscem szczególnego świadectwa wiary w Jezusa Chrystusa. Doświadczyłem tego osobiście, kiedy przed kilkunastu laty po raz pierwszy przyjechałem do Polski. Trafiłem wtedy do Częstochowy, była połowa sierpnia, czas licznych pielgrzymek. Nigdy nie zapomnę tego dnia na Jasnej Górze, pośród rozmodlonych ludzi na kolanach. Byłem wstrząśnięty tym, co tam zobaczyłem – skromni, a nawet biedni ludzie, wielu zmęczonych wielodniową pielgrzymką do Częstochowy, teraz klęcząc trwali na modlitwie przed cudownym obrazem Madonny. Byłem zdumiony i pełen podziwu, zwłaszcza że boleśnie doświadczaliśmy wówczas we Francji kryzysu w Kościele.

Znam wiele polskich rodzin i niemało polskich księży, wiele z tych osób odznacza się silną, głęboką i solidną wiarę. Jest to wielki kapitał; nie za często można się spotkać z taką wiarą. Sprawia to, że Polacy mogą pomóc ludziom z Zachodu, zwłaszcza tym, którzy poszukują Boga, potrzebują duchowego wsparcia, którzy przeżywają trudności w wierze. Polacy są w stanie dawać Europie świadectwo wiary – Europa ma być bowiem Europą wartości, a nie biznesmenów, jak wzywał do tego Jan Paweł II,

W CODZIENNYM ŻYCIU

Blisko piętnaście lat temu zaprzyjaźniłem się z profesorem Stefanem Swieżawskim, byliśmy sobie bardzo bliscy, często rozmawialiśmy o Kościele, o II Soborze Watykańskim, w którym uczestniczył jako świecki audytor. Profesor dobrze znał sytuację Kościoła we Francji, cenił bardzo odnowę liturgiczną oraz nowe wspólnoty, które tam istnieją. I dziwił się, jak to możliwe, że powstały we Francji właśnie w czasie kryzysu. Te nowe wspólnoty – tworzone najczęściej z inicjatywy świeckich i nowo nawróconych – dają świadectwo nie tylko głębokiego przeżywania liturgii, dbałości o jej piękno, ale dużo się modlą i żyją duchem prawdziwego braterstwa. Stefan pragnął takiego poruszenia również w Polsce; żałował, że tutaj nie dość znane i realizowane są postanowienia II Soboru Watykańskiego. W polskiej religijności widział zagrożenia klerykalizmem i fideizmem, brakiem tolerancji, otwartości, zbytniego bogacenia się ludzi polskiego Kościoła.

Mieszkam na stałe w Polsce od szesnastu lat i znam ją, i chyba rozumiem lepiej niż wtedy, kiedy znalazłem się tutaj po raz pierwszy. Widzę teraz, jak wiara Polaków mocno opiera się na tradycjach rodzinnych i narodowych. Wiele praktyk religijnych wynika właśnie z wierności tym tradycjom. Wierność to piękna i godna naśladowania cecha, jednak w polskiej wierze brakuje mi czasem przełożona wiary na codzienne życie. Widzę nieraz w kościele ludzi, którzy sztywno przekazują sobie znak pokoju. Mam wrażenie, że zgromadzeni w świątyni są raczej bierni podczas liturgii, przeżywają ją w wymiarze bardziej indywidualnym niż wspólnotowym. Zastanawiam się więc czasami, jak się mają praktyki religijne do wezwania życia Ewangelią, do życia w duchu Kazania na górze.





My, Mali Bracia Jezusa, żyjemy dzieląc los prostych ludzi, jesteśmy więc szczególnie wrażliwi na problem sprawiedliwości, solidarności i braterstwa. Obserwujemy teraz w Polsce, jak niektórzy świetnie dają sobie radę w obecnej sytuacji, budują wspaniałe domy, kupują luksusowe samochody. Ale jest też ogromna liczba ludzi, którzy przeżywają wielkie trudności, nie mogą znaleźć pracy, a jeśli już ją mają, często są wykorzystywani przez pracodawców, nie dostają godziwej zapłaty; brakuje im pieniędzy na zaspokojenie najbardziej podstawowych potrzeb. Dlatego właśnie ważne jest, aby ludzie Kościoła praktykowali cnotę prostoty życia i ubóstwa; zachęca do tego sam Jezus. W ten sposób mogą pozostawać w głębszej łączności z ludźmi doświadczonymi biedą, lepiej ich rozumieć. Kościół ma być wspólnotowy i służebny, ma być nie tylko Kościołem ubogich, ale sam ma być ubogi – wówczas jest rzeczywiście wiarygodny. Droga sukcesu nie może być drogą Kościoła – jego drogą jest świadectwo.

KOŚCIÓŁ MOŻE BYĆ SCHRONISKIEM

Wielką radością polskiego Kościoła są powołania kapłańskie. Księża potrzebni są w Polsce, ale też w wielu innych miejscach świata i polski Kościół z racji daru powołań może się swoimi kapłanami dzielić z innymi narodami, do czego również zachęcał Benedykt XVI. Miałem wielokrotnie okazję spotykać się z tutejszymi klerykami i zdarzało mi się nierzadko podziwiać głęboką i dojrzałą wiarą wielu z nich, ich piękne powołanie, które ma swoje korzenie w miłości Boga i człowieka. Spotkałem jednak również i takich, których obecność w seminarium była dla mnie zagadką i pozostawiła mnie z pytaniem: czy zostaną potem duszpasterzami, czy przede wszystkim urzędnikami Kościoła? Będą być może budować kolejne świątynie i znakomicie zarządzać parafialnym majątkiem, jednak mam wątpliwości, czy będą umieli być braterskimi duszpasterzami. Miałem bowiem wrażenie, że nie starają się przygotowywać do tego, aby przede wszystkim służyć drugiemu człowiekowi, być mu bratem w Chrystusie.

A przecież Bóg wybrał dla swojego Syna Nazaret, a nie splendor Jerozolimy, wybrał dla Niego prostą i niezamożną rodziną. Jezus nie był uczonym w Piśmie czy kapłanem, stał się prostym człowiekiem, który musiał zapracować na swoje życie. Ewangelia pokazuje nam, jak Jezus wraca w swoim nauczaniu do wartości Nazaretu, czyli zachęca nas do modlitwy serca, braterstwa, ubóstwa, sprawiedliwości, a nade wszystko do miłosierdzia. Te wartości są owocem wiary – wiara zakwita tymi owocami, wyraża się poprzez nie.

Polski Kościół jest moim Kościołem, czuję się w nim u siebie i jest mi w nim dobrze. Czasem ogarnia mnie jednak niepokój, że polska pobożność nie zawsze rodzi takie właśnie owoce. Modlitwa, udział w różnych nabożeństwach, manifestowana na zewnątrz pobożność – to piękne i potrzebne znaki wiary, ważne jest jednak, aby na nich nie poprzestawać, żeby wiara miała również konkretne konsekwencje w życiu, zwłaszcza w moim osobistym stosunku do drugiego człowieka.





Swego czasu prasa przyniosła wiadomość, że niektóre z belgijskich kościołów udostępniły swoje mury uchodźcom z Trzeciego Świata i Europy Wschodniej, którzy znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji, często bez środków do życia, w każdej chwili narażeni na deportację. A przecież oni nie mają gdzie wracać. Belgijscy księża i biskupi postanowili otworzyć dla tych ludzi świątynie, aby mieli dach nad głową, wspólnoty parafialne angażują się w pomoc na rzecz uchodźców, bronią ich przed policją i urzędnikami imigracyjnymi. Można oczywiście pytać, czy świątynia powinna być traktowania jako schronisko dla uchodźców. Takie pytanie jest słuszne – kościół jest oczywiście przede wszystkim miejscem przeznaczonym do modlitwy, są jednak przypadki, kiedy może i powinien dać schronienie tym, którzy go nie mają. Tak uczy nas przecież Ewangelia, tak postępował Chrystus i tego samego oczekiwał od nas mówiąc: Byłem głodny (...); byłem przybyszem (...); byłem nagi (...); byłem chory (....). Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili (por. Mt 25, 31-46). Ze względu na Ewangelię, w imieniu Jezusa można z Kościoła uczynić schronisko.

Podaję tutaj przykład belgijskiego Kościoła, ale przecież Kościół na Zachodzie często angażuje się w obronę sprawiedliwości i szacunku dla biednych, którymi są również obcokrajowcy. Wspominam o tym, ponieważ mam poczucie, że powołanie polskiego Kościoła realizować się powinno również poprzez czerpanie wzorów od innych. Podczas swojej pielgrzymki do Polski Benedykt XVI mówił do Polaków: Wraz z wyborem Karola Wojtyły na Stolicę św. Piotra (...) wy sami zostaliście powołani, by to świadectwo składać wobec całego świata. To wasze powołanie jest nadal aktualne, a może jeszcze bardziej od chwili błogosławionej śmierci Sługi Bożego. Niech nie zabraknie światu waszego świadectwa, ale zaraz dodawał: Proszę Was, byście umocnieni wiarą w Boga, angażowali się żarliwie w umacnianie Jego Królestwa na ziemi, Królestwa dobra, sprawiedliwości, solidarności i miłosierdzia; proszę was, byście odważnie składali świadectwo Ewangelii przed dzisiejszym światem, niosąc nadzieję ubogim, cierpiącym, opuszczonym, zrozpaczonym, łaknącym wolności, prawdy i pokoju; proszę was, byście czyniąc dobro bliźniemu i troszcząc się o dobro wspólne świadczyli, że Bóg jest miłością.

Papież przypomina tutaj, że razem tworzymy Kościół. Polacy powołani są do dzielenia się doświadczeniem wiary z innymi narodami, ale wezwani są również do czerpania z doświadczeń innych, razem z innymi narodami, które często również dają piękne świadectwo wierze i wierności Ewangelii – mają budować Kościół powszechny.



***

Moris Maurin – Mały Brat Jezusa, ur. 1928. w Paryżu. Odbył studia teologiczno-filozoficzne w Tuluzie. Autor książek: „Brat Karol de Foucauld”, „Za Jezusem z Nazaretu”, „Żyć kontemplacją w sercu świata”. Publikował w „Znaku”, „W drodze”, „Więzi”. Mieszka w Izabelinie.