Dzieci w niesakramentalnym związku

ks. Marek Dziewiecki

publikacja 09.03.2010 20:36

Dojrzali rodzice wiedzą o tym, że los ich dorosłych córek i synów zależy najbardziej od tego, czy nauczą się kochać i czy zawrą szczęśliwe małżeństwo. Przewodnik Katolicki, 7 marca 2010

Dzieci w niesakramentalnym związku



Przełomowym momentem w miłości mężczyzny i kobiety jest ich decyzja o zawarciu sakramentalnego małżeństwa, czyli o tym, że odtąd chcą być ze sobą na zawsze.

Małżeństwo a los człowieka

Ona i on w rozsądny sposób mogą zawierzyć sobie nawzajem swój los doczesny - a także los przyszłych dzieci - tylko wtedy, gdy postanawiają zbudować wspólną przyszłość na miłości wiernej, nieodwołalnej i płodnej, i na żadnej innej, gdyż każda mniejsza „miłość” rozczarowuje! Zawarcie małżeństwa opartego na nieodwołalnej i wiernej miłości wymaga odpowiedzialności, stanowczości w dobru i trwania w przyjaźni z Bogiem, gdyż tylko Bóg może nauczyć człowieka takiej miłości, która nigdy nie rozczaruje i wszystko przetrzyma!

Gdy mężczyzna i kobieta chcą być ze sobą na próbę, to zapominają o tym, że nie da się kochać na próbę, podobnie jak nie da się żyć na próbę. Nikt z nas nie jest na tyle doskonały, by drugi człowiek mógł mu zawierzyć swój los na zasadzie: „zobaczymy, jak się między nami ułoży”. W życiu na tej ziemi nic „samo” nie ułoży się dobrze. To nie jakieś tajemnicze fatum, przeznaczenie czy łut szczęścia decyduje o losie danego małżeństwa, lecz to ona i on decydują o tym, na jakich wartościach budują swoją przyszłość, jakimi kierują się ideałami i jaki - w konsekwencji! - będzie ich związek. Jeśli mężczyzna i kobieta kochają siebie naprawdę i nieodwołalnie, to chcą to ogłosić publicznie: przy rodzicach, krewnych i przyjaciołach, powołując na świadka samego Boga i prosząc Go o pomoc w wiernym wypełnieniu składanej przez nich przysięgi miłości.

Rodzicielskie niepokoje

Poważny niepokój rodziców zaczyna się wtedy, gdy ich syn czy córka wiążą się z drugą osobą więzią prowizoryczną, czyli kontraktem cywilnym, albo gdy zamieszkują z kimś bez podejmowania żadnych zobowiązań. Pierwszym zadaniem rodziców jest zapobiegać takim sytuacjom, czyli tak mądrze wychowywać dzieci, by uczyły się kochać i by w dorosłym życiu chciały wiązać się tylko z kimś, kto jest zaprzyjaźniony z Bogiem i kto potrafi zobowiązać się do nieodwołalnej miłości. Jednak najbardziej nawet solidne wychowanie oraz pozytywny przykład ze strony rodziców nie gwarantują jeszcze tego, że ich syn czy córka pójdą podobną, optymalną drogą życia. Rodzice nie są odpowiedzialni za to, co czynią ich dorosłe dzieci. Są odpowiedzialni za swoją postawę wobec dorosłych dzieci, ale nie za to, czy i w jaki sposób syn czy córka odpowiada na słowa i czyny rodziców.

Strzec się skrajności

Jeśli pomimo chrześcijańskiego wychowania dorosłe dzieci decydują się na inny związek niż sakramentalne małżeństwo, wtedy ich rodzice powinni strzec się skrajnych postaw, gdyż każda skrajność jest błędna.

Pierwszy błąd to zakazywanie synowi czy córce wstępu do domu i całkowite zerwanie kontaktu. Błąd drugi to naiwność ze strony rodziców. Przejawia się ona w tym, że wbrew własnemu sumieniu rodzice pozwalają synowi czy córce „na wszystko” i ukrywają przed nim czy przed nią swój niepokój. Dojrzałość polega na tym, by nawet do błądzących dzieci rodzice odnosili się z szacunkiem, ale by nigdy nie autoryzowali ich błędów ani nie ułatwiali im postępowania wbrew nauce Jezusa na temat czystości, małżeństwa i rodziny.






W swoim domu rodzice nigdy nie powinni zgadzać się na takie zachowania syna czy córki, które są niezgodne z normami Ewangelii i z ich własnym sumieniem. Nie powinni zgadzać się na to, by syn czy córka nocowali w jednym pokoju ze swoją sympatią czy przed ślubem zamieszkali ze swoim „partnerem” w domu rodziców. Nawet w takim przypadku, gdy ich dziecko poczęło się przed ślubem, mają oni moralne prawo twardo stać na straży zasad Ewangelii, gdyż to nie oni, lecz Jezus jest tu najwyższym autorytetem! Poza tym kochający rodzice nie mogą mieć nic przeciwko temu, by ich dziecko było dojrzalsze i szczęśliwsze niż oni i by nie popełniało błędów, które oni popełnili.

Kontrakt cywilny i „wolne związki”

Jeśli syn czy córka decyduje się tylko na kontrakt cywilny, to rodzice mają prawo nie uczestniczyć w takim „ślubie”. Kontrakt cywilny to nie powód do świętowania, gdyż nie zobowiązuje on kobiety i mężczyzny do trwałego i wiernego związku. Prawo państwowe nie może nikogo zobowiązać do miłości. Nie może też nikogo ukarać za wycofanie miłości. Przeciwnie, pozwala na zawarcie kolejnego kontraktu cywilnego komuś, kto opuścił swego małżonka. W praktyce więc kontrakt cywilny - bardziej niż osób - chroni rzeczy materialne, na przykład wspólną własność czy prawa do alimentów.

Jeśli syn czy córka decydują się na życie w „wolnym związku”, to zadaniem rodziców jest stanowcze wyjaśnianie, że „wolne związki” nie istnieją, podobnie jak nie istnieją inne rzeczy wewnętrznie sprzeczne, np. „sucha woda” czy „trójkątny sześcian”. Jedyne, od czego naprawdę wolne są „wolne związki”, to miłość i odpowiedzialność.

Zadaniem rodziców jest naśladowanie Jezusa, który każdemu ze spotykanych ludzi okazywał miłość inaczej, bo w sposób dostosowany do postępowania danej osoby. Ludzi postępujących szlachetnie Jezus wspierał, uzdrawiał, bronił, ale błądzących nie akceptował ani nie tolerował, lecz twardo upominał. Przed krzywdzicielami bronił się i uczył się bronić, a losy Kościoła zawierzał jedynie tym, którzy kochali bardziej niż inni.

Nie szantażować wycofaniem miłości!

Gdy dorosłe dzieci błądzą – w sprawach małżeńskich czy innych – wtedy rodzice mogą i powinni okazywać swój niepokój, smutek czy ból, ale nigdy nie powinni szantażować wycofaniem miłości. Rodzic, który naprawdę kocha, nie przestanie kochać swych dzieci w żadnej sytuacji! Nawet wtedy, gdy bardzo pobłądzą.

Dojrzali rodzice wiedzą o tym, że nikogo nie da się przymusić do mądrości, miłości i szczęścia. W obliczu błędnych decyzji dorosłego dziecka nie ma sensu moralizowanie, straszenie, grożenie. Rodzice powinni otwarcie mówić o tym, co ich niepokoi w zachowaniu syna czy córki, ale warto, by zachowali przy tym spokój i pogodę ducha. Tylko wtedy zachowają szansę na to, że w przyszłości syn czy córka będą mieli odwagę do nich przyjść, poprosić o radę czy o pomoc w mądrym rozwiązywaniu swoich wątpliwości i problemów.

Gdy dorosłe dzieci żyją w związkach pozasakramentalnych, to rodzice powinni być pewni tego, że na postępowanie każdego człowieka Bóg patrzy poprzez pryzmat sumienia tegoż człowieka. Jeśli ktoś żyje w innym związku niż małżeństwo sakramentalne, to nie znaczy, że jest automatycznie skazany na potępienie. Rodzice powinni zachować nadzieję i z ufnością modlić się w intencji dzieci, które pobłądziły. Powinni też - jak ojciec z przypowieści Jezusa - „wychodzić na drogę”, czyli dawać synowi czy córce znaki, że każde ich dziecko ma zawsze wstęp do ich domu. A gdy rodzice staną się dziadkami, powinni z radością i miłością przyjąć swoje wnuki także wtedy, gdy urodziły się one poza małżeństwem. Powinni też wykorzystywać każdy kontakt z wnuczką czy wnuczkiem po to, by zachwycać ich Bogiem i Jego wierną, nieodwołalną miłością, która na tej ziemi najbardziej widoczna jest w szczęśliwym małżeństwie i w trwałej rodzinie.