Od tamtego momentu odzyskałam wiarę

Paulina Ochmańska, mama Krzysia

publikacja 17.08.2018 20:35

Jeżeli słyszeliście o biegu cudownej Natalii Lińczowskiej, to wiecie też, że był on dla Krzysia. Mój synek zmaga się z bardzo rzadką i ciężką chorobą genetyczną, nazywaną chorobą Niemanna-Picka typu C. Prowadzi ona do upośledzenia ruchowego, umysłowego, a w konsekwencji do śmierci. Dostępny jest lek, który w Polsce nie jest refundowany, a koszt miesięcznego leczenia na dzień dzisiejszy wynosi 36 tys. zł.

Wstań 6-7/2017 Wstań 6-7/2017

 

Chcę pokazać, w jaki sposób dzięki Natalii poprawiła się nasza sytuacja i pogłębiła nasza wiara. Otóż Natalka, nie znając nas, a widząc nasz apel w Internecie, powiedziała sobie, że musi pomóc Krzysiowi i jego rodzinie. Tak też się stało. Swoją pomoc zrealizowała, organizując bieg przez cała Polskę, od morza aż po Kraków – konkretnie do swojego miejsca zamieszkania w Stadnikach. Nagłośniła też całą sprawę w mediach. Nie ukrywała, jak dużym było to dla niej poświęceniem. Podczas biegu wielokrotnie, jak sama mówiła, miała chwile zwątpienia spowodowane fizycznym wyczerpaniem, ale modlitwa do Boga dawała jej wielką siłę. Pozwoliła jej pokonać przeciwności losu i wysiłek tak wielkiego poświęcenia – biegu w trudnych warunkach przez 800 km, i to zimą. Modlitwa do Boga spowodowała ustąpienie bólu fizycznego, a tym samym ukończenie tego ciężkiego przedsięwzięcia.

W czasie oczekiwania na Natalkę w jej rodzinnej miejscowości poznałam wielu ciepłych i wspaniałych ludzi, którzy zrobili na mnie i na mojej rodzinie tak wielkie wrażenie, że wracając do domu, wszyscy płakaliśmy. Natalka nie tylko pokazała swoje wielkie zaangażowanie biegiem, ale także dała nam bardzo duże wsparcie psychiczne, a mianowicie pokazała, jak kocha Boga i jak wiara pomaga jej w codziennej egzystencji. Dzięki niej zaczęłam znów wierzyć w Pana Boga. Bo muszę wam powiedzieć, że miałam chwilę zwątpienia, dlaczego obarczył mnie tak ciężkim krzyżem.

W naszej miejscowości także opiekunki z przedszkola, do którego mój syn uczęszczał, zamówiły Mszę Świętą za zdrowie Krzysia (Natalka też specjalnie na nią przyjechała). Po tej Mszy doznaliśmy „cudu”. Od ponad pół roku czekaliśmy na telefon z Centrum Zdrowia Dziecka w sprawie badań klinicznych. Jeszcze w tym samym tygodniu, w którym się modliliśmy, zadzwonili.

Od tamtego momentu odzyskałam wiarę. W każdą niedzielę jestem w kościele, modlę się codziennie o zdrowie Krzysia, zaczęłam wierzyć w Pana Boga jak nigdy dotąd! To wszystko spowodowało, że prowadzę zdecydowanie spokojniejsze życie, nabrało ono barw dzięki takim ludziom jak Natalia i innym, którzy pokazują nam otwarcie, jak ważny w życiu człowieka jest Pan Bóg. W ostatnim czasie Krzyś trzykrotnie został pobłogosławiony, ten ostatni szczególnie zapadł mi w pamięci: kiedy byliśmy w kościele na Mszy Świętej, mój synek, wracając do ławki, zaczął tak bardzo płakać, jak gdyby stała mu się krzywda. Następnego dnia opiekunki z przedszkola zapytały, czy Krzyś dostaje leki, ponieważ jego stan bardzo się zmienił, nie przewracał się, co zdarzało mu się bardzo często, był pogodny i chętniej brał udział w indywidualnych ćwiczeniach.

Dzięki modlitwie spotykam na swojej drodze ludzi po bardzo ciężkich przeżyciach, którzy właśnie przez modlitwę doznali cudu – wspaniałych ludzi niosących nam pomoc nie tyle finansową, co raczej ogromne wsparcie, bez którego nie dalibyśmy sobie rady. Zachęcam wszystkich do wiary, a przede wszystkim ludzi, którzy zmagają się z ogromnym problemem, to nic nie kosztuje, a może naprawdę pomóc.

Jakiś czas temu w moim życiu pojawiła się obca kobieta, która powiedziała mi takie słowa: „Jeśli nie doświadczasz w swoim życiu cudów, to znaczy, że Pan Bóg wybrał właśnie ciebie, byś była tym cudem dla innych”. Te słowa dają wiele do myślenia.

Na koniec chciałabym wszystkim podziękować za tak miłe powitanie w Stadnikach podczas zakończenia biegu Natalki. Na pewno nigdy tego nie zapomnimy.