Dlaczego potrzebna jest nam Tradycja?

Roman Zając

publikacja 02.09.2018 18:44

Protestanci zarzucają katolikom, że nie opierają się tylko na Piśmie Świętym, ale również na tradycji, co powoduje odejście od nauki biblijnej na rzecz ludzkich domniemywań i dociekań, a przecież sam Jezus wielokrotnie krytykował ludzką tradycję. Nasi bracia niekatolicy posuwają się nawet do twierdzeń, że nie jesteśmy w ogóle biblijnym chrześcijaństwem. Jak ustosunkować się do tych zarzutów?

Któż jak Bóg 5/2018 Któż jak Bóg 5/2018

 

Na początek chciałbym, aby bardzo mocno wybrzmiały te słowa - jeśli chcemy być wierni nauce Pisma Świętego, powinniśmy uznać, że właściwie rozumiemy Pismo Święte właśnie dzięki Tradycji Kościoła. Nie ma innej drogi, jeśli nie chcemy zbłądzić na manowce, na które niestety zbłądzili protestanci.

Tradycja to nie imię dziewczynki

Jak wiadomo, pewnego węglarza, granego przez Marka Siudyma w filmie „Miś”, nurtował problem, co to jest ta tradycja, o której tyle się mówi, gdyż chciał tak nazwać swoją córkę. W końcu stary węglarz Tłoczyński wyjaśnił mu, dlaczego nie powinien tego uczynić: „Tradycją nazwać niczego nie możesz. I nie możesz uchwałą specjalną zarządzić ani jej ustanowić. Kto inaczej sądzi, świeci jak zgasła świeczka na słonecznym dworze. Tradycja to dąb, który tysiąc lat rósł w górę. Niech nikt kiełka małego z dębem nie przymierza. Tradycja naszych dziejów jest warownym murem, to jest właśnie kolęda, świąteczna wieczerza… To jest ludu śpiewanie, to jest ojców mowa, to jest nasza historia, której się nie zmieni. A to co dookoła powstaje, od nowa, to jest nasza codzienność, w której my żyjemy”. Scena ta zawsze ściska mnie za gardło, ale nie dlatego ją przywołuję.

Tradycja to pojęcie niejednoznaczne, ponieważ potocznie oznacza wydarzenie, zjawisko, które od dłuższego czasu się powtarza. Istnieją tradycje rodzinne, na przykład u mojej żony w domu rodzinnym jest tradycja jadania kiełbasy na gorąco z kawą zbożową po mszy rezurekcyjnej. W potocznym rozumieniu tradycja oznacza więc pewien istniejący od lat zwyczaj. Także w przypadku Tradycji Kościoła często funkcjonuje mylne przeświadczenie, że jest to właśnie coś, co narastało przez wieki - na przykład przykazania kościelne, przepisy prawa kanonicznego, pewne zwyczaje ludowe i liturgiczne, obrzędy, świąteczny folklor, różne formy pobożności związane z pielgrzymkami, czy też sanktuariami oraz tym podobne elementy.

W lubelskiej Bazylice dominikanów organizowane są cyklicznie tzw. Debaty Dwóch Ambon, nawiązujące do legendy, jakoby dwie ambony po przeciwległych stronach w tym kościele miały służyć do dyskusji teologicznych katolików z braćmi innych wyznań. Uczestniczyłem kiedyś w spotkaniu, podczas którego na tych dwóch historycznych ambonach dominikańskiego kościoła stanęli zwierzchnik Kościoła ewangelicko-reformowanego w Polsce (czyli kalwińskiego) biskup Zdzisław Tranda oraz katolicki biskup ks. Jan Chrapek, michalita z Radomia (już nieżyjący). Rozmawiali oni na temat: „Dlaczego Pismo Święte? Dlaczego Tradycja?”. Debata pełna była kurtuazji i wzajemnych uprzejmości. Usta oponentów ociekały ekumenicznym miodem. Biskup Tranda stwierdził w pewnym momencie, że gdyby nagle Biblia zniknęła ze świata, Kościół katolicki przetrwałby dzięki Tradycji, a ewangelicki przestałby istnieć, bo bez Biblii jego istnienie byłoby niemożliwe w związku z fundamentalną zasadą Sola Scriptura. Kalwiński biskup, mówiąc o Tradycji, miał co prawda na myśli prawdopodobnie potoczne jej rozumienie. Wielu protestantów błędnie uważa, że katolicy nazywają Tradycją nauczanie Kościoła, które nie znajduje swego potwierdzenia w Biblii, albo mylnie utożsamiają ją z kościelnymi zwyczajami, które uformowały się w ciągu wieków i które mogą być podtrzymywane, modyfikowane lub nawet odrzucane wraz z upływem czasu. Tymczasem chodzi o coś zgoła innego, a mianowicie o Tradycję, która jest sposobem rozumienia biblijnego objawienia w Kościele.

Tradycja to nie zbiór zwyczajów

Tak pojmowana Tradycja nie jest po prostu jakimś tam zbiorem kościelnych zwyczajów, lecz żywym przekazywaniem Ewangelii w Kościele. Jezus krytykował pewne elementy żydowskiej tradycji i ganił tradycyjne przepisy, wypracowane przez żydowskich rabinów, gdyż przestały służyć człowiekowi. Warto natomiast zobaczyć, co samo Pismo Święte mówi o Tradycji Kościoła. W listach św. Pawła znajdziemy na przykład takie pouczenia: „Przeto bracia, stójcie niewzruszenie i trzymajcie się tradycji, o których zostaliście pouczeni bądź żywym słowem, bądź za pośrednictwem naszego listu” (2 Tes 2,15); „Co usłyszałeś ode mnie za pośrednictwem wielu świadków, przekaż zasługującym na wiarę ludziom, którzy będą zdolni nauczać i innych” (2 Tm 2,2); „Nakazujemy wam, bracia, w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyście stronili od każdego brata, który postępuje wbrew porządkowi, a nie według tradycji, którą przejęliście od nas” (2 Tes 3,6).

Abstrahując od całkowicie abstrakcyjnego i absurdalnego pomysłu nagłego zniknięcia wszystkich egzemplarzy Biblii (bo trudno to sobie w ogóle wyobrazić), faktem jest, że był czas, kiedy istniał Kościół, w którym przekazywana była żywa wiara, a nie było jeszcze Nowego Testamentu. Powinniśmy bowiem pamiętać, że Jezus bynajmniej nie zostawił nam ksiąg Nowego Testamentu, natomiast powołał do istnienia Kościół i to dopiero on dał nam Nowy Testament. Poszczególne księgi Nowego Testamentu zostały spisane kilkadziesiąt lat po śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa, i dokonało się to już w Kościele. Dobra Nowina była w nim najpierw głoszona ustnie, a to, co nazywamy dziś Nowym Testamentem jest - powstałym w Kościele i na użytek Kościoła - zapisem tradycji apostolskiej. Kiedy ktoś stawia pytanie – co było pierwsze, Pismo Święte, czy Tradycja, odpowiedź może być tylko jedna. Oczywiście – Tradycja! Jakkolwiek szokująco by to brzmiało, Biblia, zwłaszcza Nowy Testament, jest „produktem wtórnym” kościelnej Tradycji. Już w pierwszych tygodniach po zesłaniu Ducha Świętego, wyznawcy Chrystusa zbierali się na „łamaniu chleba”, odprawiali nabożeństwa, chrzcili, błogosławili, uzdrawiali, czytali Pisma (czyli Stary Testament), czynili dobro, odpuszczali grzechy i prosili o przebaczenie. Ich punktem odniesienia byli apostołowie, a więc ci, którzy byli blisko z Jezusem przed Jego zmartwychwstaniem i po nim. Od nich pierwsi chrześcijanie wiedzieli, jak organizować wspólnotę, od nich uczyli się udzielać sakramentów. Opierali się na tym, co im przekazano.

Pewien baptysta, z którym rozmawiałem kiedyś na ten temat, zgodził się ze mną, że faktycznie najpierw było ustne nauczanie Kościoła (które można nawet nazwać - skoro tak się przy tym upierają katolicy - Tradycją apostolską), ale od momentu, kiedy to nauczanie zostało spisane, stając się Nowym Testamentem, nie potrzebna jest nam już żadna Tradycja poza Pismem Świętym. Tymczasem, kiedy istniały już listy apostołów i Ewangelie, gminy chrześcijańskie nadal opierały się na tym, co zostało im przekazane. Nowy Testament nie zawiera bowiem wszystkiego, co powiedział i uczynił Jezus. Część Jego nauczania została przekazana ustnie (por. J 21, 25).

Tradycja nie jest dodatkiem do Pisma!

Kościół jest zarówno adresatem, jak i depozytariuszem Słowa Bożego. Biblia nie jest zaś samoistnym tworem. Istnieje ona w integralnym powiązaniu ze wspólnotą ludzi wierzących i Tradycją. Celem Biblii nigdy nie było funkcjonowanie w separacji od Kościoła. Jako katolicy wierzymy w obecność Ducha Świętego w życiu i działalności Kościoła, gdyż tak obiecał nam Chrystus, a w konsekwencji wierzymy również, że Bóg opiekuje się przekazem swego Słowa. Kościół nie został opuszczony, czy też „zostawiony” niejako samopas z Biblią aż do końca dziejów. Przeciwnie! Działa w nim Duch Święty, bezustannie pouczający i prowadzący swój Kościół (J14,26). Dlatego, o ile każdy (nawet najwybitniejszy biblista) może się mylić, to Kościół jako całość jest nieomylny w sprawach wiary i doktryny. Apostołowie mieli tego świadomość, o czym świadczy chociażby formuła, której użyli, pisząc list do chrześcijan w Antiochii, Syrii i Cylicji: „Postanowiliśmy bowiem, Duch Święty i my...” (Dz 15, 28).

Peter Kreeft napisał: „Nie jesteśmy nauczani przez nauczyciela bez księgi, ani przez księgę bez nauczyciela, lecz przez jednego nauczyciela, Kościół, z jedną księgą - Biblią” (zob. Peter Kreeft, „Fundamentals of the Faith”, San Francisco, Ignatius Press, 1988, s. 274-75). Konstytucja dogmatyczna o Objawieniu Bożym stwierdza: „Zadanie autentycznej interpretacji słowa Bożego, spisanego czy przekazanego przez Tradycję, powierzone zostało samemu tylko żywemu Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła, który autorytatywnie działa w imieniu Jezusa Chrystusa. Urząd ten Nauczycielski nie jest ponad Słowem Bożym, lecz jemu służy, nauczając tylko tego, co zostało przekazane. Z rozkazu Bożego i przy pomocy Ducha Świętego słucha on pobożnie Słowa Bożego, święcie go strzeże i wiernie wyjaśnia. I wszystko, co podaje do wierzenia jako objawione przez Boga, czerpie z tego jednego depozytu wiary” (Dei Verbum 10).

Andreas Theurer, jeszcze jako ewangelicki pastor, na krótko przed konwersją na katolicyzm, napisał książkę „Dlaczego powinniśmy zostać katolikami?”. Rozważając zagadnienie – Sola Scriptura czy Tradycja, przytoczył on interesujące skojarzenie między Nowym Testamentem, a starym albumem fotograficznym swej babci. Autor stwierdził, że bez jej opisów i objaśnień, większości fotografii nie zrozumiałby w pełni. Według Theurera Nowy Testament jest właśnie jak album, w którym uwieczniono ważne momenty z życia wspólnotowego pierwszych chrześcijan, ale dopiero Tradycja wyposaża nas w wiedzę o ich kontekstach i wzajemnych zależnościach.

Konstytucja Dogmatyczna o Objawieniu Bożym Dei Verbum podaje, że fundamentalną zasadą katolickiej interpretacji Pisma Świętego powinno być czytanie i interpretowanie tekstów biblijnych w tym samym Duchu, w jakim zostały napisane. Aby to osiągnąć należy „uwzględnić treść i jedność całej Biblii, mając na oku żywą Tradycję całego Kościoła oraz analogię wiary” (Dei Verbum 12). Konieczność uwzględniania żywej Tradycji całego Kościoła wynika oczywiście z faktu, że Tradycja to po prostu sposób rozumienia Pisma Świętego w Kościele. Jeśli więc ktoś mówi: „Biblia – tak! Tradycja – nie!”, nie rozumie, czym naprawdę jest ta Tradycja. Przeciwstawianie Tradycji Pismu Świętemu jest kolosalnym nieporozumieniem. Tradycja nie jest jakimś autonomicznym, dodatkowym źródłem wiary, istniejącym obok Pisma Świętego (jak wyobrażają sobie protestanci), ale jest ściśle związana z Pismem Świętym (KKK 95, por. Dei Verbum 9). „Święta Tradycja i Pismo Święte stanowią jeden święty depozyt słowa Bożego powierzony Kościołowi” (Dei Verbum 10). Świadectwo takiego rozumienia Biblii i Tradycji stanowi chociażby werset 2 Tes 2,15: „Przeto, bracia, stójcie niewzruszenie i trzymajcie się tradycji, o których zostaliście pouczeni bądź żywym słowem, bądź za pośrednictwem naszego listu”. Czytanie Pisma Świętego w zgodzie z Tradycją oznacza, że autorytet Biblii natchnionej przez Ducha Świętego wymaga połączenia z autorytetem Kościoła, w którym działa ten sam Duch Święty, a przestroga św. Piotra, że „żadne Pismo nie jest do prywatnego wyjaśniania” oznacza, że Biblia musi być czytana w takim duchu, w jakim czyta je Kościół. Indywidualna lektura Biblii jest wartościowa i bardzo potrzebna, ale jeśli nagle wyciągamy wnioski, które są sprzeczne z depozytem wiary, należy zwrócić się do Tradycji i Magisterium, aby zapoznać się dogłębnie z uzasadnieniem stanowiska Kościoła. Dylemat „Pismo Święte czy Tradycja?” przypominałby więc stawianie pytań typu: „Pociąg czy tory kolejowe?”. Możemy mieć supernowoczesne Pendolino, ale bez torów kolejowych, bez szyn, nigdzie nie pojedziemy.