Drugi raz w Ojczyźnie

Kard. Stanisław Nagy SCJ

publikacja 15.06.2010 18:38

A jednak Polska 1983 r. była już inną Polską. Pierwsza pielgrzymka Papieża zrobiła swoje, ponadto sytuacja ogólnoświatowa uległa dość zasadniczej zmianie. Dotyczyło to przede wszystkim „wielkiego brata” – Związku Radzieckiego.

Niedziela 24/2010 Niedziela 24/2010

 

Powrót Jana Pawła II do Ojczyzny w 1983 r. był w zasadzie powrotem do tej samej Polski, którą odwiedził już niecały rok po swoim wyborze w 1979 r. Bo to była ciągle Polska Ludowa, a więc kraj nad Odrą i Wisłą, ale kraj wciąż pozostający w orbicie molocha ze Wschodu i pod jego czujnym okiem. Przysługująca mu niepodległość była bacznie obserwowana przez Związek Radziecki, a głośno głoszona niezależność skutecznie paraliżowana przez fundamentalną tzw. zasadę solidarności socjalistycznej.

W praktyce oznaczało to absolutne podporządkowanie się partii komunistycznej ze wszystkimi związanymi z tym rygorami światopoglądowymi i społeczno-politycznymi wszechobecnego reżymu komunistycznego.

A jednak Polska 1983 r. była już inną Polską. Pierwsza pielgrzymka Papieża zrobiła swoje, ponadto sytuacja ogólnoświatowa uległa dość zasadniczej zmianie. Dotyczyło to przede wszystkim „wielkiego brata” – Związku Radzieckiego. Po śmierci arcydyktatora Józefa Stalina na szczytach władzy zaczął się kontredans zmieniających się pierwszych sekretarzy – od Malenkowa poczynając, przez Chruszczowa, a na Breżniewie kończąc. Dawało się wyraźniej odczuć, że Ojczyzna komunistycznego reżymu, poza niezmiennie praktykowanym terrorem, przeżywa groźne konwulsje. A nad Europą wyczuwało się klimat grożącej ciągle wojny i związanego z tym permanentnego napięcia. Konkretnym tego wyrazem były pochłaniające krocie zbrojenia dwu wrogo do siebie nastawionych bloków militarnych – Paktu Warszawskiego i NATO.

Ten stan rzeczy nie mógł nie pozostawać bez wpływu na klimat społeczno-ideologiczny w monopolistycznym obozie socjalistycznym. Rewolta robotników w Berlinie, powstanie na Węgrzech i Czechosłowacji były tego groźnym przykładem. I do tej sytuacji parcia do wolności dołączyła Polska z Październikiem 1956, wypadkami w Poznaniu (pierwszy bunt – 1956), na Wybrzeżu (sierpień 1970) oraz wybuchem „Solidarności” (1980). I druga pielgrzymka do Polski wypadła właśnie w okresie dojrzewania Narodu do tej ważnej w skali całego obozu socjalistycznego walki z totalitarnym molochem.

Grunt pod ten historyczny także dla całej Europy fakt przygotował pierwszy pobyt w Ojczyźnie nowego Papieża – Polaka. Uciemiężona dotąd masa Narodu dostrzegła swoją podmiotowość i związaną z nią etniczną, historyczną wielkość. Co więcej, ten uciskany Naród odkrył swoją fundamentalną inność od trzymającej go w ryzach totalitarnej niewoli, a do tego uświadomił sobie jej liczbową miernotę, chowającą się w bocznych uliczkach, wyposażoną w broń ubogich ideologicznie, jaką stanowią pałki i karabiny. W sumie reżym był bezradny wobec narodowego poruszenia, jaki wywołał przyjazd do Kraju Polaka, który był głową wprawdzie nie dysponującego armatami, ale stanowiącego ogromną siłę moralną Kościoła. A co ważniejsze, ten „rzymski” Papież dysponował i teoretyczną wiedzą o komunizmie, i praktycznym jego, głęboko negatywnym, doświadczeniem.

Nie byle jakim wreszcie czynnikiem sytuacji w tym ważkim dla Polski momencie był zaglądający raz po raz Narodowi w oczy głód i obniżająca się z dnia na dzień stopa życiowa oraz narastająca cyniczna bezczelność rządzących, a właściwie coraz to bardziej uciskających rozdrażniony Naród, zawarta w skandalicznej wypowiedzi jednego z głównych przedstawicieli reżymu: „Rząd się wyżywi”.

Po powrocie z pierwszej podróży do Kraju Papież, oczywiście, pochłonięty był sprawami Kościoła powszechnego, z których wyjątkowo wyraziście zaznaczały się podróże apostolskie bliskie (Niemcy) i dalekie (Afryka, Brazylia, Azja). Nie spuszczał przecież jednak oka z tak niedawno odwiedzonej Polski, zwłaszcza że zaczynała ona być widownią narastającego napięcia między – o dziwo – proletariackim reżymem a klasą robotniczą.

Rok 1980 stanowił początek nasilającego się coraz bardziej napięcia. Sytuacja w Polsce zaczęła niepokoić cały obóz socjalistyczny, ze Związkiem Sowieckim na czele. Z dnia na dzień stawała się coraz groźniejsza, z perspektywą ingerencji zbrojnej „bratnich państw” obozu socjalistycznego. Papież, świadomy takiej ewentualności, dostępnymi środkami starał się temu zapobiec. Nie cofnął się nawet przed napisaniem w tej sprawie listu do Breżniewa (16 grudnia 1980 r.) – nie bez wpływu Stanów Zjednoczonych, przy czynnym udziale prof. Zbigniewa Brzezińskiego.

Prawie w szczytowym momencie napięcia przyszły dwa tragiczne ciosy: zamach na Jana Pawła II (13 maja 1981 r.) oraz śmierć prymasa Stefana Wyszyńskiego (28 maja 1981 r.). Działał już Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność” (lato 1981 r.). Na arenie politycznej Państwa dokonały się poważne zmiany. Edwarda Gierka zastąpił Stanisław Kania, a jego ostatecznie 18 października 1981 r. – gen. Wojciech Jaruzelski. Kilka tygodni potem, 13 grudnia 1981 r., ogłoszony został stan wojenny.

Poważnym współczynnikiem sytuacji w Polsce w tym okresie były rola i status Kościoła. W zasadzie urzędowo reżym od początku ciążył nad Kościołem przez różnorakie ograniczenia administracyjne (budownictwo, nominacje kościelne, wyjazdy księży za granicę), ale wobec narastającego napięcia społecznego ten zasadniczo wrogi stosunek do Kościoła uległ pewnemu złagodzeniu. Dało się to odczuć już przy końcu życia prymasa Wyszyńskiego, a pogłębiło się wraz z nominacją jego następcy w osobie biskupa, a następnie kardynała Józefa Glempa. Władze zdawały sobie sprawę z faktu poparcia Kościoła dla postulatów robotników, którzy Kościół uważali za swojego naturalnego sojusznika.

Ten stan rzeczy ukazał się z całą jaskrawością w momencie ogłoszenia stanu wojennego, a zwłaszcza przeciągających się dotkliwie brutalnych metod jego trwania. Kościół w tym okresie stał się jedynym czynnym sprzymierzeńcem represjonowanych członków „Solidarności”, a przez to widzialnym sprzymierzeńcem zaangażowanym po stronie Narodu. Nie mogło być zresztą inaczej wobec jednoznacznie popierającego „Solidarność” Papieża. Naród nie pogodził się ze stanem nasilonego terroru, skierowanego przeciwko pojedynczym kapłanom działającym w kierunku zniesienia stanu wojennego i przywrócenia „Solidarności”, czego dramatycznym przykładem był ks. Jerzy Popiełuszko. W tej sytuacji Papież, śledzący te wydarzenia z uwagą z dalekiego Watykanu, pragnął za wszelką cenę spotkać się z umęczonym Narodem – i to już w 1982 r., z okazji 600-lecia obecności Obrazu Matki Bożej na Jasnej Górze. Intrygi reżymu, spowodowane lękiem przed „Solidarnością”, opóźniły ten przyjazd o jeden rok.

Klimat w Polsce tego czasu tak przedstawia wybitny biograf Jana Pawła II George Weigel: „Tak więc w czerwcu 1983, kiedy Jan Paweł II przyjechał do Polski z drugą pielgrzymką, sytuację zdominował smutek pogłębiony podziałami. Odrodzenie «Solidarności» było utrudnione nie tylko z powodu bandytyzmu reżymu, ale także z powodu załamania się u Polaków żywiołowej solidarności, którą Papież rozniecił cztery lata wcześniej” („Świadek nadziei”, Znak, Kraków 2000, s. 584). Weigel może przesadził z tym załamaniem „Solidarności” i oceną zaangażowania po jej stronie Narodu, ale na pewno trafnie ocenił stan ducha, jaki w tym Narodzie wtedy panował. Naród rzeczywiście tonął w smutku.