Wakacje to patrzenie w niebo

Agnieszka Bugała

publikacja 29.06.2010 20:18

Ona jest nauczycielką, on doktorem psychologii i terapeutą. Razem pracują, prowadzą w Częstochowie Ośrodek Wspomagania Rozwoju, piszą książki o miłości w małżeństwie. Są rodzicami trójki dzieci: Szymona, Zosi i Jasia. Danusia i Marek Kuźnikowie zgodzili się opowiedzieć o tym, jak odpoczywają w czasie wakacji

Niedziela 26/2010 Niedziela 26/2010

 

To Pan Bóg ma plan

Nie planują wakacyjnych wyjazdów wiele tygodni wcześniej. Najciekawsze z propozycji spędzenia wakacji zdarzyły się w ostatniej chwili. Mówią, że Pan Bóg się troszczy, aby mieli gdzie pojechać nawet wtedy, gdy pieniędzy jest mniej. I choć na co dzień ciężko pracują, a dla pięcioosobowej rodziny pieniądze nie spadają z nieba, korzystają z propozycji znajomych i przyjmują zaproszenia do wspólnego odpoczynku. W tym roku spędzą dwa tygodnie na Mazurach, a potem dwa nad morzem. W mazurskim domu już byli. – To wioska, w której nie ma nawet sklepu spożywczego – mówi Danusia – ale dzieciom to wcale nie przeszkadza. – O miejscu na wakacje decydują u nas wątki relacji ludzkich – mówi Marek. – Od lat widzimy, jak dobrze można wypoczywać w pięknych miejscach za małe pieniądze, ale w dobrym towarzystwie. W dzikich, oderwanych od dużego świata miejscach można uczyć dzieci zachwytu. Wszystkim.

Celem jest bycie razem

Wakacyjne rytuały rodziny Kuźników to: witanie morza tuż po przybyciu i obowiązkowe zanurzenie, choćby stóp, niezależnie od pogody, „Tyle słońca w całym mieście”, śpiewane wspólnie z Anną Jantar w czasie podróży autem, opowiadanie o tym, co w każdym dniu zdarzyło się ciekawego w formie rodzinnej rundy – rodziców udział obowiązkowy – i dla Zosi koniecznie lody – często i duże.

Wakacje są podróżą na ciągłym hamulcu. Znikają pośpiech i obowiązkowe punkty dnia. – Często długo śpimy – mówi Danusia – nie zakładamy, że pobudka o ósmej, bo szkoda dnia. Zdarzają się dni, że po późnym przebudzeniu długo siedzimy w piżamach w łóżku. Dzieci opowiadają swoje historie, tarmosimy się i tulimy. – Potrzeba nam pobyć razem. W wakacje – mówi Marek – nie można mówić ani o lenistwie, ani o edukacji. Żadne z tych pojęć w tym czasie nie może górować nad drugim. To przebywanie razem jest najważniejsze, ono jest celem.

Nie boją się, że zmiana rytmu dni zepsuje wypracowane w ciągu roku zasady. – U nas w domu na co dzień jest dużo reguł i norm, które działają dobrze, dlatego w wakacje możemy odpuścić – mówi Marek. – Nie stresuje mnie, że dziecko nie zjadło zupy, bo np. więcej czasu zajął nam powrót i już nie dałam rady ugotować. Zje kanapki i też będzie dobrze – dodaje Danusia. Wakacje mają być czasem bycia w zgodzie ze sobą małych i dużych członków rodziny.

Literatura może zostać

– Uczymy dzieci, aby każdy odpoczywał na swój sposób. Szymon uwielbia czytać. Zosia nie zawsze ma ochotę zabierać na wyjazd książkę. Nie zmuszam jej do tego – tłumaczy Danusia, polonistka. – W wakacje ma być jej dobrze ze sobą. Musi znaleźć sposób, aby ten stan dobrego samopoczucia osiągnąć. Jeśli to ja dokonam za nią wyboru – nigdy się nie dowie, co tak naprawdę pozwala jej odpoczywać, co lubi. A przecież ma prawo nie lubić czytać, choć każdy rodzic woli łobuza, który połyka książki. Ja mogę proponować, ale wybór należy do dziecka. Za to starannie wybieram książkę dla Marka. Taką do poduchy i dla relaksu, nie zawodową, i jestem dumna, gdy trafiam w jego potrzeby, gdy książka go wciągnie i pochwyci swoją treścią. Ale nie walczę – mówi Danusia – aby wielka literatura jeździła z nami wszędzie.

Pięcioro dzieci i piach

Najważniejsze jest to, co mogą robić wspólnie i w zgodzie. Badminton, gry planszowe, spacer. Do ulubionych rozrywek należy budowanie zamków z piasku, co roku zajmuje im to kilka godzin. To praca dla architekta, inżyniera kwarcowych drobin, specjalisty od wodnych przepływów. Marek lubi tę wspólną zabawę z Szymonem, Zosią i Jasiem. Wytrwale drążą tunele, wzmacniają ściany. Wiedzą, jak postępować, aby wilgotny piach nie zniszczył zaplanowanych kształtów budowli. – Ja się wtedy nie umartwiam – tłumaczy Marek – mam ogromną przyjemność z tego, co robię, a dzieci włączają się w te prace i czasem trudno jasno określić, kto ma większą frajdę: oni czy może jednak ja? Są takie czynności, w których dorośli odkrywają nagle, że w nich, w środku, mimo upływu lat wciąż „mieszka” dziecko. Nie trzeba się wstydzić, że ono chce w nas dojść do głosu. U nas – mówi Marek – na wakacjach jest zawsze pięcioro dzieci...

Różnice oczekiwań

Niektórych przeraża wyjazd rodzinny. Logistyka wyprawy to niełatwe zadanie. W rodzinie Kuźników od lat działa taka sama zasada: Marek wiezie, Danusia pakuje. – Jeden dzień wystarcza, aby uprasować i zabrać to, co potrzebne – tłumaczy Danka. – Mam w głowie „działy” do zapakowania i tak staram się to robić: kuchnia, łazienka itd. Nie jestem typem porządnej matki, która ma lawendę w szafach, ale jakoś sobie radzę. Przez ostatnie lata zauważyłam, że moje zadowolenie też jest ważne, że bycie mamą to nie tylko tak służyć, że paść, to też mieć powód do uśmiechu, czas na relaks. Zaspokajanie własnych potrzeb wcale nie musi szkodzić bliskim. Od czterech lat wożę ze sobą szydełkową robótkę i liczę na to, że wreszcie z wakacji przywiozę bieżnik. Zawsze zabieram dużo książek. Egoizm jest zły, ale w wakacje trzeba zadbać o to, aby być szczęśliwym, zadowolonym. Muszę jednak tę moją inność tak celebrować, aby nie szkodziła innym.

 

 

– Różnie wychodzi – dodaje Marek. – Ja uwielbiam codzienne zachody słońca, Danka, mimo że wrażliwa polonistka, nie potrzebuje zachwycać się tą wyprawą każdego dnia. Ja uwielbiam pływać, Danka może nie wejść do wody przez dwa tygodnie. Ale nauczyliśmy się tych lubianych i nielubianych obszarów. Znamy granice, szanujemy odrębności i gadamy, bez końca gadamy, aby nie było niedomówień, domysłów i zatrzymywania na wrażeniach. Najgorsze, co nam się przydarzało, było to, że ja myślałem, że ona myślała, a wcale nie myślała, i konflikt był gotowy.

Warto patrzeć w niebo

– Ławki na molo to dobre miejsce, aby podglądać chmury. Dzieci są w tym naprawdę dobre i potrafią dostrzec w kosmatych kształtach obłoków całe historie ukryte dla oczu zwykłych przechodniów. Są rycerze, statki kosmiczne, zwierzęta i księżniczki. Ludzie siedzący obok nas widzą chmury, a nasze dzieci – cały świat. Pozwalamy im na te zabawy, nie limitujemy czasu. W wakacje przecież nigdzie nam się nie spieszy – opowiada Marek.

Słucham tej opowieści i przypomina mi się wpis z blogu Danusi. Mówił o tym, jak kilka lat temu czytała swojemu starszemu synowi książkę o złodziejach czasu i o małej dziewczynce, która podjęła z nimi walkę. Szarzy panowie, bo tak nazywali się owi złodzieje, działali bardzo dyskretnie, namawiając dorosłych do oszczędzania czasu na przyszłość. Refleksja Danusi po lekturze była taka, że właściwie tę książkę powinien przeczytać każdy rodzic, któremu się spieszy, który dużo pracuje, teoretycznie dla dobra dziecka.

Módl się i odpoczywaj

Próba zrobienia wszystkiego w wakacje zwykle się nie udaje, więc nie robią wszystkiego. Są zaangażowani w wiele działań i akcji, również w środowisku Kościoła. – W tym roku przez osiem tygodni prowadziliśmy w Częstochowie Seminarium Odnowy w Duchu Świętym. To intensywny czas – mówi Marek, dlatego w wakacje nie planujemy wyjazdu rekolekcyjnego. Ale Pan Bóg z nami jest, a my dbamy o to, aby być z Nim. Gdy uda się codzienna Eucharystia – cieszymy się i nie rezygnujemy. Ale też nie podporządkowujemy dnia pod tę chwilę. Nie jesteśmy zakonnikami, próbujemy zachować równowagę – dodają.

Dzień dziecka

Zanim wyjadą, jak każda rodzina, w której dzieci chodzą do szkoły, przeżywają dzień zakończenia roku szkolnego i odbierania świadectwa. Mają na to swój własny pomysł, którym chętnie się dzielą. Uważają, że niezależnie od jakości cenzurki jest to dzień dziecka.

– To nie jest dzień do załatwiania spraw trudnych, jeśli przez cały rok szkolny nie udało się ich załatwić. Musimy dziecko wzmocnić, aby nie miało poczucia, że zmarnowało dziesięć miesięcy. I, co bardzo ważne – mówi Marek – wakacje nie są nagrodą, one są czasem odpoczynku po każdym roku szkolnym. Przypominają zapłatę, którą dostaje każdy za pracę, a nie premię, która należy się najlepszym. Szkoła, owszem, ona musi robić gradacje i wyróżniać najlepszych, ale rodzic nie ma prawa tego robić. – Jeśli rodzic widzi obszary, nad którymi trzeba popracować więcej, niech zostawi tę rozmowę na koniec sierpnia, przemyśli kroki działania i ustali z dzieckiem nowe reguły na kolejny rok szkolny – dodaje Danusia. Rozmowy w dniu zakończenia roku szkolnego o tym, że np. codziennie godzina matematyki przez dwa miesiące, są niedopuszczalne. – To my musimy dać dzieciom wakacje, jako rodzice – dodają zgodnie.

Kiedyś pojadą w góry...

Kiedyś pojadą w góry, bo zanim się pobrali, Danusia lubiła górskie eskapady. Jaś, najmłodszy z ich dzieci, ma niezwykłą wytrzymałość. Nigdy się nie męczy, nie poci, chyba mógłby przejść niejeden szlak. – Gdy pewnego lata, jadąc do Włoch, Jaś zobaczył z okna samochodu Alpy – zamarł, zresztą oboje z Danusią zamarli i byli tylko spojrzeniem, zachwytem – wspomina Marek. Gdy Jaś skończy dziesięć lat, w rodzinie Kuźników odbędzie się wielka wyprawa  w Tatry.

Ale o tym może zgodzą się nam opowiedzieć za cztery lata...