Macie prawo pytać

Ks. Adam Boniecki

publikacja 07.07.2010 19:47

Zła medialna passa Kościoła trwa. Kim jest kardynał, którego nazwisko pojawiło się w kontekście poważnej afery korupcyjnej we Włoszech?

Tygodnik Powszechny 27/2010 Tygodnik Powszechny 27/2010

 

Dawno już minęły czasy, kiedy to papież przestępców wsadzał do watykańskiego więzienia. Ostatnim takim więźniem (za Piusa XII) był prałat Eduardo Prettner-Cippico – ponura postać, opisana u nas przez Hansjakoba Stehle w „TP” 15/2001. Prałat Cippico z watykańskiego więzienia uciekł. Przekupił żandarmów, którzy dostarczyli mu jego prałackie szaty, w których spokojnie wyszedł i udał się do swego mieszkania w pobliżu Watykanu. Ostatecznie jednak został skazany przez włoski trybunał i przesiedział 5 lat w więzieniu.

Jego przestępstwo polegało na tym, że w Banku Watykańskim, nielegalnie w świetle obowiązującego wtedy prawa, wymieniał potentatom finansowym liry na dewizy. Sprawa Cippico była wówczas głośnym skandalem. Mimo ostrożności Watykanu znacznie większy rozgłos zyskała sprawa Banco Ambrosiano. Nikt już wtedy nie trafił do watykańskich lochów. Główny podejrzany, abp Paul Marcinkus, długo nie opuszczał Watykanu, chroniąc się jego eksterytorialnością przed włoskim aparatem ścigania.

I oto dziś włoskie media, niektóre z wyraźną satysfakcją, obwieściły nowy skandal: kard. Crescenzio Sepe, obecnie arcybiskup Mediolanu, jest podejrzany o udział w aferze korupcyjnej! Jego nazwisko znaleziono w książce adresowej jednego z głównych podejrzanych! Rzecz dotyczy czasu, gdy Sepe z nominacji Jana Pawła II kierował Kongregacją ds. Ewangelizacji Narodów.

Czerwony papież

Sepe urodził się w 1943 r. w Carinaro w diecezji Aversa, skończył watykańską akademię dyplomatyczną, praktykował w nuncjaturach na terenie Ameryki Łacińskiej i Azji, potem pracował w Sekretariacie Stanu, gdzie był odpowiedzialny za środki przekazu. To jemu się przypisuje wybór Joaquína Navarro-Vallsa na stanowisko szefa watykańskiego Biura Prasowego i mianowanie zaprzyjaźnionego z nim Mario Agnesa na stanowisko dyrektora dziennika „L’Osservatore Romano”. Jego działalność wysoko oceniał Jan Paweł II.

W 1987 r. Sepe został asesorem Sekretariatu Stanu (stanowisko uważane za „nr 3”). Już wtedy wyróżniał się jako skuteczny organizator watykańskich uroczystości. Np. na jedne z papieskich urodzin sprowadził do Rzymu kilkuset mężczyzn urodzonych dokładnie tego samego dnia co Jan Paweł II. W 1992 r. Sepe został mianowany tytularnym arcybiskupem i sekretarzem Kongregacji ds. Duchowieństwa. Na tym stanowisku okazał się niezwykle czynny. Podróżował, organizował, na światową skalę, rekolekcje kapłańskie i różnego rodzaju wydarzenia, m.in. związane z papieskimi rocznicami.

Nic dziwnego, że kiedy trzeba było przystąpić do organizowania rzymskich obchodów Roku Jubileuszowego 2000, Papież powierzył tę ogromną pracę właśnie arcybiskupowi Sepe. A ten z zadania wywiązał się znakomicie. Nagrodą było wyniesienie go w roku 2001 do godności kardynalskiej i postawienie na czele Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów, której prefekt nie bez kozery zwany jest „czerwonym papieżem”. Kongregacja bowiem wyróżnia się wśród innych: to jej prefekt proponuje nominacje biskupów na terenach misyjnych, Kongregacja posiada własny uniwersytet, na którym kształci się elita duchowieństwa dla krajów misyjnych, oraz dysponuje poważnymi środkami finansowymi płynącymi na cele misyjne z całego katolickiego świata.

Jako prefekt Kongregacji kard. Sepe także okazał się aktywny i skuteczny. „L’Osservatore Romano” (pod dyrekcją Agnesa) skrupulatnie informował o jego kolejnych podróżach. Zwykle zresztą towarzyszył mu w nich specjalny wysłannik dziennika Gianfranco Grieco.

Bodaj raz tylko zdarzyło się kardynałowi popełnić poważny błąd. W marcu 2003 r. „L’Osservatore Romano” opisał jego wizytę na Kubie. Fidel Castro ufundował (może tylko zezwolił na ufundowanie) w Hawanie dom zakonny sióstr brygidek z niewielkim kościółkiem. Na inaugurację przybyli kard. Sepe i przełożona generalna brygidek matka Tekla. Przemówienia wygłosili Castro i Sepe. Matka Tekla wręczyła Fidelowi Order św. Brygidy, a kardynał wychwalał „wielkoduszne otwarcie Fidela Castro i dziękował za braterską pomoc”. Na transmitowanych przez telewizję uroczystościach zabrakło jednak arcybiskupa Hawany. Kard. Jaime Lucas Ortega y Alamino nie wziął w nich udziału na znak protestu, bowiem w tym właśnie czasie Castro aresztował i skazał na wieloletnie więzienie blisko osiemdziesięciu przeciwników politycznych, w większości zresztą katolików.

Kard. Ortega przybył zaraz potem do Rzymu, gdzie wyraził swój gwałtowny protest, jednak niewiele z tego wynikło.

 

I oto skandal

Benedykt XVI niemal natychmiast po swoim wyborze mianował kardynała Sepe arcybiskupem Neapolu. Czy była to – jak powszechnie mówiono – inicjatywa Papieża, który doskonale przecież znał Rzymską Kurię? Ostatnio kardynał kilkakrotnie zapewniał, że inicjatywa wyszła od niego, a Papież proponował mu pozostanie na dawnym stanowisku. W Neapolu także wykazał się skuteczną aktywnością. Wystarczy otworzyć stronę internetową archidiecezji, by stwierdzić, jak wiele powstało tam, z poparciem kardynała, społecznych inicjatyw. Nadal jest postacią znaczącą w Kościele, zwłaszcza we Włoszech.

I oto skandal, ogłoszony tak, jakby już wszystko zostało udowodnione.

Oskarżenia dotyczą zarządzania majątkiem Kongregacji. Fundusze jej były od dawna lokowane w nieruchomościach. Kardynał chciał w tej dziedzinie zaprowadzić porządek: remontować te budynki, które remontować się opłacało, sprzedać te, których odnawianie nie wydawało się sensowne.

Zarzuty prokuratury dotyczą nieruchomości wartych (podobno) 9 miliardów euro. Sepe miał uczestniczyć w transakcjach korupcyjnych z udziałem włoskich polityków. Dochodzenie jest w toku. Kardynał publicznie zadeklarował swoją pełną dyspozycyjność (w ramach obowiązującego konkordatu) i niemal natychmiast skierował do swych diecezjan obszerny list pasterski. „Poczuwam się do obowiązku, aby do ciebie, umiłowany Kościele Neapolitański, się zwrócić, bowiem jest obowiązkiem pasterza, by zdawać sprawę powierzonej mu wspólnocie ze wszystkich nadziei. Podstawą wszelkiej nadziei jest prawda. Teraz pasterz waszego Kościoła został, o czym obszernie poinformowały środki przekazu, wezwany do stawienia się przed obliczem trybunału w sprawie, która na zasadzie zaufania dla sprawiedliwości i szacunku dla prawa wymaga procedur wyjaśniających, do których też w odpowiedni sposób się przygotowuję. Zanim jednak oddam się w sposób właściwy w ręce sprawiedliwości, chciałbym, aby prawda została wam przedstawiona, aby w ten sposób została potwierdzona więź między biskupem i jego ludem. Macie prawo pytać i wiedzieć, a mnie nie pozostaje nic innego, niż temu zadość uczynić”.

W dalszym ciągu listu kardynał, punkt po punkcie, precyzyjnie referuje postawione mu zarzuty i na nie odpowiada. Nie miejsce tu na przytaczanie tego obszernego tekstu. Istotne w nim – jak się wydaje – jest zapewnienie, że wszystkie transakcje podejmowane przez Kongregację były przeprowadzane w sposób legalny i transparentny. Trzeba przyznać, że publiczne i klarowne podjęcie sprawy budzi szacunek i zdaje się przemawiać na rzecz niewinności kardynała.

Zbieg okoliczności

Cóż, człowiek, o którym się mówi, że jest niesłychanie ambitny, który zrobił – jakkolwiek to rozumieć – zawrotną karierę w Kościele, jest dla wielu postacią irytującą. Niektóre włoskie media już ochoczo go skazały. Nie jest to dla Neapolu – co ciekawe – doświadczenie nowe. Poprzednik kardynała Sepe na urzędzie arcybiskupim, kard. Michele Giordani, został w 1998 r. oskarżony przez prokuraturę o uprawianie lichwy. Media nadały sprawie wymiar olbrzymiego skandalu.

Dopiero w roku 2000 kard. Giordani został przez sąd oczyszczony ze wszystkich zarzutów. W postępowaniu wobec niego włoski trybunał nie zastosował zresztą wymogów określonych w konkordacie, tj. obowiązku poinformowania władz kościelnych o wszczęciu postępowania.

Wśród oskarżycieli Giordaniego była pani prokurator Manuela Comodi, ta sama, która dzisiaj zabiega o postawienie przed sądem kardynała Sepe.

Cóż, po prostu zwykły zbieg okoliczności.