Od Redakcji

ks. Stanisław Michałowski

publikacja 03.09.2010 20:22

Bóg wszystkich nas przeznaczył do zbawienia, bo każdego z nas kocha, ale to nie znaczy, że nie trzeba o nie walczyć. Boża obietnica wiecznego szczęścia wymaga od nas żarliwej odpowiedzi. Nie powinniśmy myśleć, że zbawienie nam się „należy” już z samego faktu przynależności do katolicyzmu, do Kościoła czy z powodu naszej szczególnej pobożności.

Apostolstwo chorych 8/2010 Apostolstwo chorych 8/2010

 

KOCHANI CHORZY!

Kiedy pola złocą się łanami zbóż, a ziemia wydaje mniej lub bardziej obfite owoce ludzkiej pracy, wykonywanej przez kilka poprzednich miesięcy w bardzo trudnych warunkach atmosferycznych i w walce z żywiołami natury, myślimy o naszych dzielnych Braciach i Siostrach, których ręce zasiały ziarno.  Dziś tylko niektórzy z nich mogą zebrać plony, aby na stole każdego z nas mógł codziennie pojawiać się bochen chleba.

Nasz chleb powszedni – symbol codziennego bytu i życia. To od niego zależy nasze materialne „być albo nie być”, nasz dobrobyt, nasze zabezpieczenie na przyszłość. Zbieranie dóbr materialnych jest naturalną potrzebą człowieka, zarówno w sferze podstawowej, dotyczącej niezbędnego do życia minimum, jak i w sferze gromadzenia pieniędzy czy prowadzenia inwestycji, które pozwalają zabezpieczyć na przyszłość zarówno siebie, jak i rodzinę.

Czytana w 18. niedzielę zwykłą Ewangelia w przypowieści o bogatym głupcu przypomina nam jednak, iż nie istnieje żadne zabezpieczenie na życie. Raz po raz człowiekowi  przypominają o tym bolesne doświadczenia, jakimi mogą być chociażby powodzie czy inne klęski żywiołowe. Mogą one nagle odebrać dach nad głową  i zgromadzony przez lata dorobek całego życia. Wprawdzie dobra materialne ułatwiają rozwiązanie niektórych problemów egzystencjalnych, ale okazuje się, że w obliczu ciężkiej  choroby, nieszczęśliwego wypadku, katastrofy czy wreszcie w przypadku śmierci – są one zawodne. Zdarza się i tak, że bogactwo nie ułatwia życia,  ale staje się powodem do waśni i nieporozumień, a nawet nienawiści. Także w szerszym od rodzinnego wymiarze „agresywna ekonomia”, skierowana jedynie na mnożenie zysku, obraca się przeciw człowiekowi. Rozmaite kryzysowe sytuacje pokazują, jak kruche jest położenie tych, dla których majątek był jedynym oparciem w życiu. Jezus przypomina nam prawdę, że choć bogactwo może ułatwić egzystencję, to jednak w perspektywie wieczności jest zupełną marnością.

Drodzy Bracia i Siostry! W samym środku lata, kiedy skupiamy się głównie na odpoczynku i usiłujemy oderwać się od codziennego życia, Kościół w 19 Niedzielę zwykłą przypomina o konieczności czuwania, które powinno być naszym stałym nastawieniem, „gdyż o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie”. Jezus oczekuje od nas czuwania pełnego miłości, a nie lęku, bo przecież nadejście Pana będzie ostatecznym wypełnieniem Jego obecności, która już w jakimś sensie trwa.

Bóg nie pragnie, abyśmy oczekiwali tej chwili pogrążeni w lęku i wpatrywali się w niebo, ale byśmy realizowali naszą codzienność ze wszystkim, co w niej ważne i konieczne. Bo nasze życie już tu, na ziemi, choć w niepełny sposób - jest udziałem w przyszłych dobrach wiecznych. To czuwanie, do którego zachęca Kościół, jest dla chrześcijanina bardzo ważne także dlatego, że jest ono drogą do osiągnięcia zbawienia wiecznego. Bóg wszystkich nas przeznaczył do zbawienia, bo każdego z nas kocha, ale to nie znaczy, że nie trzeba o nie walczyć. Boża obietnica wiecznego szczęścia wymaga od nas żarliwej odpowiedzi. Nie powinniśmy myśleć, że zbawienie nam się „należy” już z samego faktu przynależności do katolicyzmu, do Kościoła czy z powodu naszej szczególnej pobożności. To nie wystarczy! Musimy być czujni, ponieważ zbawienie jest „skarbem, który nosimy w glinianych naczyniach” (2 Kor 4,7). Jest więc czymś, co można  łatwo utracić. Nie zapominajmy, że każdy nasz kolejny dzień, każda nasza myśl, każde słowo i czyn ma być „ściganiem się” o Królestwo Boże, które jest dostępne dla wszystkich, także dla tych, którzy – jak nam się czasem wydaje - nie wierzą. Nie ulegajmy zatem pokusie, że jesteśmy lepsi, że już sobie zasłużyliśmy na niebo. Pamiętajmy, że Chrystus zaprasza nas do szerzenia Jego królestwa miłości, sprawiedliwości i pokoju, my zaś powinniśmy stale na to zaproszenie odpowiadać nie słowami, ale czynami. Tylko „wybierając drogę czynnej, szczodrej miłości bliźniego, pozwalamy Chrystusowi by rozciągnął swe panowanie w czasie i przestrzeni” (Benedykt XVI).

W zamykającą miesiąc sierpień 22. niedzielę zwykłą Jezus kieruje naszą uwagę na umiejętność dawania, na sposób dzielenia się swoimi dobrami, określający nasz prawdziwy stosunek do bliźnich. Jego miernikiem jest bezinteresowność. Chrześcijanin nie dzieli się jakimś dobrem, aby to samo otrzymać w zamian, nie oczekuje nawet wdzięczności. Chrześcijaństwo w relacji Bóg-człowiek oraz w relacji człowiek-człowiek nie opiera się na stwierdzeniu „daję, abyś ty mi dawał”, ale raczej na zasadzie „daję, abyś ty dawał innym”. Bóg także nas obdarowuje, abyśmy potem potrafili obdarowywać naszych bliźnich. Jedynym adekwatnym darem wdzięczności wobec Boga jest dzielenie się  z innymi tym, co się posiada. I nie chodzi tu tylko o dary materialne. To może być także łaska, miłość, ofiarowany czas, zainteresowanie okazane drugiej osobie.

Drodzy cierpiący Bracia i Siostry! Ufam, że wszyscy zdołamy zbliżyć się do tej idealnej formy miłości, która stanie się na obraz i podobieństwo miłości Bożej, nie będzie egoistyczną demonstracją dobroci, lecz będzie cieszyć nas radość obdarowanego człowieka. Wiem, że do takiej miłości są zdolne Wasze serca. Dajecie na to wiele dowodów, nie tylko odpowiadając na rozmaite akcje niesienia pomocy ludziom uboższym czy dotkniętym przez nieszczęśliwe okoliczności, lecz również wtedy, gdy nie zamykacie oczu na potrzeby najbliższych Wam osób: rodziców, dzieci, wnuków, sąsiadów, znajomych. Niech każdy gest Waszej bezinteresownej miłości staje się drogą do osiągnięcia wiecznego szczęścia.