Nieznośna lekkość emigracji

Rafał Cekiera

publikacja 08.09.2010 21:27

Znaczna część „nowej emigracji” tkwi w stanie społecznego zawieszenia. Skupieni na teraźniejszości, z wciąż odkładaną decyzją, co dalej, na każde pytanie o przyszłość powtarzają: „zobaczymy”.

Tygodnik Powszechny 36/2010 Tygodnik Powszechny 36/2010

 

Najnowsza fala emigracji została oswojona i tak naprawdę nic nas już nie powinno zdziwić: od czasu wejścia Polski do Unii Europejskiej wielokrotnie i na różne sposoby – często wzajemnie sprzeczne – próbowano tę falę opisywać. Alarmistyczne ostrzeżenia przed kadrowymi brakami publikowane były na zmianę z tekstami wieszczącymi klęski naszych rodaków w zderzeniu z emigracyjną rzeczywistością i prorokującymi masowe powroty. Każdy, kto z kraju wyjechał, to osobna emigracyjna historia – więc niemal każda teza mogła znaleźć potwierdzenie. Dziś jednak pojawiają się pierwsze, oparte na poważnych projektach badawczych, monografie dotyczące tej fali emigracji. Warto zatem bez emocji spojrzeć na problem, który, przynajmniej pośrednio, dotyczy prawie każdego Polaka.

Nieautentyczne życie

Kłopot z ustaleniem liczby polskich emigrantów nie jest jedynie wynikiem niedoskonałości narzędzi badawczych. Wynika też z radykalnej zmiany charakteru i kontekstu współczesnych wyjazdów. Decyzja o nich straciła sporo z ciężaru nieodwracalności – stała się po prostu jedną z dostępnych możliwości, obarczoną podobnym ryzykiem i wymagającą podobnego nakładu sił, jak przeprowadzka w inny region Polski. Nie łączy się już z długoterminowymi planami, jest doraźnym rozwiązaniem, inwestycją o relatywnie niskich kosztach przy potencjalnie wysokiej stopie zwrotu.

Tę zmianę widać nawet w terminologii: teraz się nie emigruje, tylko po prostu wyjeżdża. Świadomość tej zmiany mają sami emigranci, niechętnie określający się za pomocą tego pojęcia. Stereotyp emigranta, tak silnie zakorzeniony w polskiej kulturze, nie daje się dopasować do obecnej sytuacji osób, które zdecydowały się na wyjazd z kraju.

Nowa jakość emigracyjnego doświadczenia sugeruje porzucenie dawnych klisz i kategorii, którymi operowano w opisie poprzednich fal emigracji. W tradycyjnych analizach często opierano się o trójfazowy model asymilacji. W uproszczeniu: pierwsza faza to porzucenie dotychczasowej tożsamości, druga – okres społecznej marginalizacji, trwanie w stanie zawieszenia między dwoma środowiskami, trzecia – czas odbudowy społecznej pozycji, wejścia w nowe środowisko.

Z opublikowanych ostatnio badań można wywnioskować, iż znaczna część „nowej emigracji” nie chce bądź nie potrafi opuścić drugiej fazy i tkwi w stanie społecznego zawieszenia, bez sprecyzowanych planów powrotu bądź decyzji o stałym pobycie za granicą. Skupieni na teraźniejszości, z wciąż odkładaną decyzją, co dalej, na każde pytanie o przyszłość powtarzający jak mantrę: „zobaczymy”, starają się możliwie intensywnie wykorzystywać korzyści płynące z emigracji, nie tracąc kontaktu z Polską. Globalne procesy kulturowe, swoboda poruszania się po Europie, kontakt z krajem poprzez internet i portale społecznościowe – wszystko to pozwala na funkcjonowanie bez konieczności zrywania więzi z ojczyzną.

Co ciekawe: powoduje to często poczucie pewnego rodzaju nieautentyczności emigracyjnego życia. Pobyt tam nawet po kilku latach wydaje się być czymś na kształt tymczasowej, młodzieńczej przygody, podczas której żyje się trochę na niby. Z drugiej strony – taka sytuacja pełni rolę uspokajającego zabiegu, który pozwala mieć nadzieję, że wszystko jeszcze jest możliwe, więc podejmować decyzji – czyli również z czegoś rezygnować – ciągle jeszcze nie trzeba.

Między lekkością a ciężarem

Zakorkowana tuż przed Bożym Narodzeniem przez podążające na wschód samochody na angielskich rejestracjach obwodnica Berlina to widok symptomatyczny. Cykliczne odwiedziny z okazji świąt, wesel i innych imprez okolicznościowych, ale i wizyty u stomatologa, ginekologa – wszystko to powoduje, że według deklaracji badanych w Irlandii naszych rodaków ponad 78 proc. przynajmniej dwa razy w roku przebywa w ojczyźnie, a jedna czwarta odwiedza Polskę ponad cztery razy. Podobne wyniki uzyskano w badaniu emigrantów w Wielkiej Brytanii – 80 proc. z nich przebywa w Polsce od 3 do 12 razy w ciągu roku. W tym samym badaniu 70 proc. emigrantów zadeklarowało, że utrzymuje aktywne związki ekonomiczno-gospodarcze z Polską (m.in. śledzenie rynku nieruchomości, zakup mieszkania w Polsce, monitorowanie rynku pracy). Również wyniki prowadzonych w Holandii badań potwierdzają dużą wagę, jaką emigranci przywiązują do tego, co się dzieje w ojczyźnie, śledząc portale internetowe, oglądając polską telewizję czy utrzymując kontakt z rodziną.

Nowy kontekst emigracji nie unieważnia oczywiście trudności, które zwykle z wyjazdem za granicę się wiązały. Nieznajomość języka obcego na takim poziomie, który pozwala na swobodną komunikację w nowym miejscu, wciąż niestety społecznie upośledza. Pomimo stopniowej zmiany, nadal wielu Polaków pracuje znacznie poniżej swoich kwalifikacji, zmagając się z odczuwanym despektem i na różne sposoby go tłumiąc. Jedną z metod jest skupienie się na kwestiach zarobkowych i skrzętne odkładanie zarobionych pieniędzy na czas wciąż odwlekanego powrotu. Wszakże – ostrzegają badający emigrantów i reemigrantów psychologowie – istnieje obawa, że taki reżim może doprowadzić do wypracowania nawyków utrudniających normalne funkcjonowanie po powrocie. Nałóg posuniętego do skrajności odkładania „na nie wiadomo kiedy” powoduje zachwianie proporcji i finansową fiksację kosztem relacji międzyludzkich.

 

Istotnym i często deklarowanym obszarem braków w emigracyjnym życiu są kwestie związane z poczuciem bliskości, intymności, życiem rodzinnym. Telefon, internet, komunikatory nie są w stanie zastąpić relacji bezpośredniej. To ersatze, które pozwalają jedynie niwelować dolegliwości związane z emigracją.

Czytając blogi emigrantów, ich wypowiedzi na forach, można odnieść wrażenie, że nic tak nie zakłóca ich spokojnego snu, jak samotność. Potwierdza się to w badaniach motywacji powrotnych emigrantów. Brak więzi bliskości, tęsknota za rodziną to główne bodźce reemigracyjne. Według przeprowadzonych badań nad powracającymi z Wielkiej Brytanii, nieco ponad połowa respondentów jako przyczynę powrotu wymienia „tęsknotę za krajem/bliskimi” lub „względy osobiste/ potrzebę stabilizacji”.

Lekkość emigracji, życie w zawieszonej przestrzeni pomiędzy tam i tu ma swoje konsekwencje. Królowa matka emigracyjnych odpowiedzi o przyszłość – to mantrowane na wszelkie sposoby „zobaczymy” – nie jest w stanie zatrzymać czasu, którego nieuchronny bieg może rodzić frustrujące poczucie stania w miejscu.

Część emigrantów doskonale odnajduje się w tej nieco odrealnionej sytuacji życiowej, intensywnie wykorzystując wolność od zobowiązań, traktując pobyt za granicą jako źródło przygód, ekscytacji, niepowtarzalnych doznań. Wielu to zawieszenie odbiera jednak przede wszystkim w kategoriach marginalizacji, braku pełnej przynależności do rzeczywistości polskiej lub emigracyjnej. To, co dla wielu jest niepowtarzalną okazją na stymulowanie wciąż niezaspokojonej ciekawości świata, dla innych może stanowić źródło depresji.

Umiejętność odnalezienia się w tej sytuacji zawieszenia, zdolność przekucia tymczasowości, niepewności w zwielokrotnienie życiowego doświadczenia, to niesłychanie pozytywne bodźce, czyniące z emigracji szansę na osobisty rozwój i pomnożenie kapitałów. Z drugiej zaś strony tymczasowość, która wciąż poszukuje stabilizacji, niepewność rozglądająca się za poczuciem bezpieczeństwa – wszystko to stanowić może olbrzymią niedogodność emigracyjnego życia. Między tymi dwoma biegunami lekkości i ciężaru rozciąga się skala współczesnej emigracyjnej egzystencji.

***

Egzystencja ta bywa traktowana jako laboratorium globalnych zmian, a figura emigranta jest wykorzystywana do opisu kondycji współczesnego człowieka, żyjącego w kulturze tymczasowości i niepewności. Chociażby z tego powodu warto w dyskusjach wyjść poza schematy: „wrócą/wyjadą”, „drenaż mózgów/ wzbogacenie o nowe pomysły” i spróbować zrozumieć, jakie wyzwania stoją przed współczesnymi migrantami (a więc w jakiejś mierze i przed nami wszystkimi).

Zakres dostępnych wariantów kształtowania swojego losu jest całkiem spory. Im więcej opcji, tym bardziej niepokoi widmo przeoczenia wersji optymalnej. Wybitny socjolog Richard Sennett w książce „Korozja charakteru: osobiste konsekwencje pracy w nowym kapitalizmie” pisze, że „gorycz porażki trudno osłodzić nawet pieniędzmi, bo może ona dotyczyć innych, znacznie głębszych rejonów naszego życia. Dręczyć nas może poczucie, że nie udało się nam uczynić życia spójną całością, że nie stworzyliśmy niczego cennego, że dryfowaliśmy zamiast naprawdę żyć. Że ta podróż nie ma celu i nie ma końca”.

W artykule korzystałem z badań i opracowań zamieszczonych w książce „Drogi i rozdroża. Migracje Polaków w Unii Europejskiej po 1 maja 2004 roku”, która pod redakcją Haliny Grzymały-Moszczyńskiej, Anny Kwiatkowskiej i Joanny Roszak ukazała się w tym roku nakładem wydawnictwa NOMOS.

Rafał Cekiera (ur. 1979) jest socjologiem, pisze na Uniwersytecie Śląskim doktorat poświęcony kształtowaniu życiowej narracji w warunkach tymczasowości przez polskich emigrantów w Wielkiej Brytanii.