Wolne miejsce dla nieznajomego

Krzysztof Ołdakowski SJ

publikacja 17.12.2010 20:31

Skoro Bóg mieszkający w niedostępnej światłości stał się człowiekiem, to znaczy, że wszystko, co składa się na ludzkie istnienie, zostało przemienione, stało się częścią życia samego Boga. Nie ma za¬tem takich obszarów istnienia, które byłyby od Niego oddzielone. Wszystko zostaje przeniknięte Duchem Bożym

Prrzegląd Powszechny 12/2010 Prrzegląd Powszechny 12/2010

 

W tym miesiącu będziemy przeżywać Uroczystość Narodzenia Pańskiego. Ta tajemnica stanowi pełnię wypowiedzi Boga o so­bie samym. Prawda o wcieleniu przypomina nam, że nie jest On by­tem żyjącym ponad nami, ale stał się dostępny i bliski. Aby jednak zbliżyć się do tej prawdy, potrzeba otworzyć się na objawienie, które przychodzi z innego świata. Aniołowie pozwalają pasterzom zbliżyć się do tajemnicy wcielenia: jak to możliwe, jak pojąć to, że w Bogu zrodziło się pragnienie bycia człowiekiem, i to nie jakimś abstrak­cyjnym, idealnym, ale podobnym do każdego z nas. Trzeba również przejść tę drogę pasterzy, czyli zgiąć kark, pochylić się, zostawić, choć na chwilę swoje pastwisko – codzienne zmartwienia, komen­tarze medialne, pomysły na życie, ornamentykę świąteczną, która czasami zasłania to, co najważniejsze. Według Ernesta Brylla, przy­spieszony tryb życia sprawia, że tracimy poczucie tego, na co, czyli na Kogo, czekamy i kiedy wreszcie zasiadamy przy wigilijnym stole, jesteśmy wykończeni domowymi porządkami i robieniem pierogów. Dlatego tak ważne jest wsłuchiwanie się w się w głos poezji, która może nas zbliżyć do istoty Boga i wyrazić paradoks wcielenia.

Pasterze najpierw usłyszeli, a potem zdecydowali wyruszyć w drogę, by w końcu zobaczyć. Zaufali słowu, które obudziło ich pragnienie i tęsknotę, by rozjaśnić ciemność świata, w którym żyli. Zaskakujące dla nich było to, że odkryli Boga w małym dziecku, kimś niepozornym, wyciągającym ręce i proszącym o przyjęcie. Nasz Bóg nie jest bytem wystarczającym samemu sobie, ale pra­gnie być kochany całym sercem, chce być zdobyty, zależy mu na naszej miłości, dlatego „rozbraja się przed nami”.

Drugim bardzo ważnym i praktycznym skutkiem prawdy o Bożym Narodzeniu jest podniesienie ziemskiej rzeczywistości. Skoro Bóg mieszkający w niedostępnej światłości stał się człowiekiem, to znaczy, że wszystko, co składa się na ludzkie istnienie, zostało przemienione, stało się częścią życia samego Boga. Nie ma za­tem takich obszarów istnienia, które byłyby od Niego oddzielone. Wszystko zostaje przeniknięte Duchem Bożym. Chrystus uświęcił naszą codzienność, prozę życia, podnosząc ją na poziom nieba, całą orbitę ludzkiej zwyczajności wciągnął w świat Boga.

Tomasz Halik pisał kiedyś, że bycie człowiekiem jest czymś przeogromnym, skoro sam Bóg pragnął nim być. A zatem w imię bożonarodzeniowej wiary mówimy, że czymś wielkim i świętym jest być człowiekiem. Wierzymy, że każdy, kto przyjmuje własne człowieczeństwo i człowieczeństwo innych odpowiedzialnie i z wdzięcznością, jako dar i jako zadanie – już przez to samo spo­tyka się z Bogiem. On jest zawsze tam, gdzie jest człowiek – i właśnie ta nadzieja stanowi istotny składnik naszej bożonarodzeniowej wiary. Także z tego względu mamy obowiązek bronić wielkości i godności człowieka, jego praw i wolności. W imię tejże bożonarodzeniowej wiary mówimy „nie” wszelkim próbom umniejszania i lekceważenia godności człowieka. W imię tej samej bożonarodzeniowej wiary mówimy, że żaden człowiek na świecie nie może być poniżany i prześladowany – czy to z powodów rasowych, religijnych, politycznych czy narodowościowych.

Jest taki wigilijny zwyczaj pozostawiania wolnego miejsca przy stole dla niespodziewanego gościa. Często bywa on sprowadzany do pustego, rytualnego gestu, który jest całkowicie pozbawiony treści. Co by się stało, gdyby rzeczywiście do drzwi naszego miesz­kania zapukał nieznajomy? Gdyby był on np. przybyszem z dale­ka, który jest bezdomny, brudny i głodny. Gdyby był imigrantem z kraju, który nie budzi najlepszych skojarzeń i wspomnień. Czy to stawianie dodatkowego talerza nie służy często uspokajaniu siebie i utwierdzaniu się w dobrym samopoczuciu, że jesteśmy otwarci i przyjaźnie nastawieni do świata? Można spytać, idąc za Bryllem, czy również łamanie się opłatkiem pozostanie tylko konwencją? Jak wobec tych symbolicznych gestów wyraża się nasza posta­wa wobec ludzi obcych: przeciwników politycznych, imigrantów, uchodźców oraz przybyszów z „innego świata”, choćby tego zza wschodniej granicy? To puste miejsce, ale wypełnione codzienną treścią, jest ważnym kryterium rzeczywistego świętowania Bożego Narodzenia.

Tradycyjnie uważamy, że najważniejszymi przyczynami migra­cji jest przeludnienie oraz bieda. Tymczasem wśród głównych mo­tywów przemieszczania się ludzi znajdują się dzisiaj: dążenie do rozszerzania horyzontów życiowych, brak nadziei na lepszą przyszłość w miejscu zamieszkania, pragnienie samorealizacji, pod­noszenie poziomu życia oraz wolność stanowienia o sobie. Wśród liczącej ok. 450 mln ludzi wspólnoty dwudziestu siedmiu państw Unii Europejskiej 25 mln stanowią cudzoziemcy. W Unii panuje jednak ogromny brak spójności w stosunku do imigrantów. Kraje członkowskie, w myśl traktatu z Schengen, szczelnie zamykają swoje granice, a drugiej strony ich obywatele zwracają się do niele­galnych przybyszów. Obserwujemy proces szybkiego starzenia się Europejczyków, a także niedobór rąk do pracy w wielu sektorach. Widać wyraźnie, że polityka europejska nie jest w stanie sprostać rzeczywistości ludnościowych przepływów.

W tym numerze naszego miesięcznika, przy okazji tematu związanego z imigrantami, wprowadzamy rzadko obecny do tej pory na naszych łamach gatunek dziennikarski: reportaż. Jego wielką zaletą jest opisywanie życia z bliska. Agnieszka Wójcińska przedstawia nam sytuację kilkorga cudzoziemców żyjących w Polsce. Dowiemy się m.in. o trudnych losach Wietnamczyków, którzy, jak pisał dwa lata temu na naszych łamach Robert Krzysztoń, są ofiarami skan­dalicznej współpracy polskiej straży granicznej z tamtejszą bezpieką oraz o rasistowskich ekscesach wobec Afrykańczyków, ale również o sobie, że np. mówimy o patriotyzmie wyłącznie w kontekście stosunku do przeszłości.

Badania socjologiczne wskazują, że jako Polacy coraz skutecz­niej pokonujemy stereotypy dotyczące cudzoziemców. Nie stawia­my przeszkód, by byli zatrudniani w Polsce. Co prawda bardziej jesteśmy otwarci na tych, którzy odpowiadają na nasze oczekiwa­nia, czyli np. zostali wychowani w tradycji chrześcijańskiej i mają biały kolor skóry. Imigranci czują się często traktowani przez nas protekcjonalne, z mieszaniną przyjaźni, politowania i pogardy. To również wynika z faktu, że wielu cudzoziemców pracuje w Polsce nielegalnie i wykonuje funkcje usługowe, czyli opiekują się dziećmi lub starszymi albo sprzątają mieszkania. Spotykają się również z niewydolnością machiny biurokratycznej, która nie tylko działa wolno i opieszale, ale często ich lekceważy, a nawet nie zna pra­wodawstwa, które dotyczy problemów imigracyjnych. Z pewnością prawdziwy test tolerancji wobec cudzoziemców jest jeszcze przez nami. Na razie imigranci stanowią mniej niż 3% ogółu ludności na­szego kraju.

Kilka miesięcy temu rozpoczęliśmy w naszym miesięczniku publikowanie współczesnej prozy polskiej. W kolejnych nume­rach zamieszczaliśmy teksty Rafała Wojasińskiego. Tym razem zachęcamy do lektury opowiadania Wojciecha Chmielewskiego pt. „Modlitwa”.

Wracając jeszcze do spotkania z Bogiem, to siostra Małgorzata Chmielewska ze wspólnoty „Chleb Życia” przypomina, że są trzy adresy, pod którymi można znaleźć dzisiaj Boga: pierwszy to Eu­charystia, drugim jest Kościół jako wspólnota, czyli Pismo Święte i tradycja, a trzecim – drugi człowiek, szczególnie ubogi. Wszyst­kie są ważne i potrzebne. Autentyczne przeżywanie Bożego Na­rodzenia konkretyzuje się w słowach samego Chrystusa: Byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie (Mt 25,35). Tymi słowami jesteśmy zachęcani do przyjmowania Innych, bo On sam również był podróżnym i przybyszem.