Mass media: narzędzie wychowywania do nienawiści

Jolanta Miluska

publikacja 30.09.2010 21:56

Nienawiść można do kogoś czuć, nienawiść można jednak też ściągać, w kimś ją budzić. W pierwszym przypadku jest się podmiotem generującym tę emocję wobec innej osoby, w drugim – obiektem negatywnego nastawienia innej osoby

Zeszyty Karmelitańskie 52/3/2010 Zeszyty Karmelitańskie 52/3/2010

 

Doświadczenie człowieka rodzi całą gamę emocji i postaw wobec innych ludzi, a także sytuacji i zdarzeń, w których uczestniczy. Są one naturalną reakcją wyrażającą akceptację lub odrzucenie czegoś, co służy naszym potrzebom i interesom lub przeciwnie – im uchybia. Stany pozytywne wyrażają się poprzez uwielbienie, miłość, szacunek, podziw, lubienie i sympatia, z kolei uczucia i nastawienia negatywne przybierają postać niechęci, gniewu, wrogości i najsilniejszej ich postaci – nienawiści.

Oblicza nienawiści

Nienawiść, czyli skrajna niechęć i wrogość wobec kogoś – osoby lub grupy osób, a także wobec czegoś – przedmiotu albo sytuacji (np. „nienawidzę chorować”) ma różne odmiany. Może więc być dzika, gwałtowna, namiętna, śmiertelna, zagorzała, zażarta czy żywiołowa. Może być głucha lub ślepa, ale też głęboka, skryta czy bezsilna. Ta leksykalna różnorodność dowodzi tego, iż nienawiść jest uczuciem dość powszechnym, że często towarzyszy ona człowiekowi, także i temu, który ma świadomość moralnej (opozycja wobec norm moralnych) lub kulturowej jej niestosowności (człowiek dobrze wychowany nie powinien odczuwać, a tym bardziej ujawniać silnych stanów emocjonalnych, zwłaszcza jeśli są one negatywne).

Jakie jest podłoże odczuwanej nienawiści? Odpowiedź na tak postawione pytanie zwykle dotyczy jednostki i sytuacji, w jakiej się ona znajduje. Ludzie odczuwają nienawiść wobec kogoś, kto ich skrzywdził, do kogo mają pretensje lub komu zazdroszczą. Można nienawidzić kogoś, bo jest lepszy, ładniejszy, ma większe życiowe osiągnięcia, stanowi dla nas niedościgły wzór. Nienawidzimy kogoś, kogo kochamy, a kto nas odrzucił. Częściej nienawidzimy ludzi bliskich, z którymi coś nas łączy niż tych odległych, mniej znanych, obcych. Prawidłowość tę Wiesław Myśliński wyraził takim oto aforyzmem: „Bo też nie ma większej nienawiści niż zrodzona z bliskości” (Traktat o łuskaniu fasoli). Nie przypadkiem więc tak bardzo nienawidzą się wyznawcy religii wyrosłych z tego samego pnia lub członkowie partii politycznych mających wspólną przeszłość (jak w Polsce – „Solidarnościową”). Nienawidzimy kogoś do nas podobnego, bo też nienawidzimy czegoś w sobie, a trudno bezpośrednio i w niezakamuflowany sposób odrzucić własną osobę. Nienawiść wywołują też ludzie, których się boimy i jednocześnie, o których nie możemy przestać myśleć.

Nienawiść można do kogoś czuć, nienawiść można jednak też ściągać, w kimś ją budzić. W pierwszym przypadku jest się podmiotem generującym tę emocję wobec innej osoby, w drugim – obiektem negatywnego nastawienia innej osoby. Ta analiza wskazuje na nienawiść jako stan, który określa relacje między jednostkami i wyznacza ich jakość.

Nienawiść można jednak też podsycać, siać i szerzyć. I tu wkraczamy w obszar zachowań społecznych większych zbiorowości, poddanych szczególnej formie treningu, którego ważnym eksponentem są środki masowego przekazu.

Mass media a nienawiść

Jaką rolę odgrywają one w powstawaniu naszych przekonań, postaw i opinii? Czy mogą być źródłem emocji zorientowanych na innych ludzi, w tym emocji nienawiści? Czy owa nienawiść zostaje wywołana jedynie sytuacyjnie, a więc dość szybko mija, czy też jest względnie trwałym efektem praktyk dziennikarzy, a także prezentowanych przez nich polityków, którzy swoim publicznym zachowaniem tworzą stałą gotowość do reagowania nienawiścią na wskazane osoby i ich poglądy? Czy zatem środki masowego przekazu wychowują do nienawiści oraz związanej z nią agresji i przemocy?

Obserwacja współczesnego przekazu medialnego formułowanego przez coraz mniej podlegających kontroli społecznej dysponentów (środki masowego przekazu jako „czwarta” i jak się wydaje, obecnie najbardziej wpływowa władza) podsuwa odpowiedź pozytywną. Co więcej, istnieje wiele zdarzeń medialnych oraz mechanizmów wpływu społecznego, które mogą posłużyć jako dowody i uzasadnienie takiej odpowiedzi. Skoncentrujmy się na dwóch przypadkach: wzbudzaniu przez środki masowego przekazu agresji oraz medialnych manipulacjach w sferze polityki.

Philip Zimbardo, wybitny amerykański psycholog społeczny, a także inni autorzy zwracają uwagę na banalność zła. Czyny okrutne, złe popełniają nie tyle okrutnicy, co tzw. zwykli ludzie. Ich przyczyną nie są więc zaburzenia charakterologiczne oprawcy, ale raczej czynniki społeczne, jak wola reprezentowanego przez nich społeczeństwa, które domaga się takich zachowań w imię obrony własnych interesów. Zwykły, posłuszny i odpowiednio wyszkolony człowiek staje się zdolny do rzeczy niewyobrażalnych.

Współcześnie takie „szkolenia” na wielką skalę odbywają się pod egidą środków masowego przekazu. W każdym domu ludzie w różnym wieku spędzają codziennie wiele godzin przed telewizorem. W licznych pozycjach repertuaru telewizyjnego, filmach, a także programach informacyjnych i publicystycznych, których autorzy gonią za newsami, obecna jest przemoc, czyli działania polegające na przymusie, głównie fizycznym, grożącym kalectwem czy śmiercią, bądź faktycznie je powodującym. Według A.C. Hustona z Uniwersytetu w Massachusetts przeciętne dziecko przed ukończeniem szkoły podstawowej zdąży obejrzeć na ekranie telewizora około 8 tysięcy aktów zabójstwa i 100 tysięcy innych aktów przemocy. Tego rodzaju doświadczenia nie pozostają bez wpływu na myślenie i zachowanie widzów. Istnieje wiele dowodów empirycznych wskazujących na zależność pomiędzy oglądaniem scen przemocy i poziomem agresji. Dotyczy to zarówno dzieci, jak i osób dorosłych. Dzieci godzinami przesiadujące przed ekranem telewizora są bardziej skłonne do zachowań agresywnych, również w późniejszym wieku. Z łagodnych dzieci wyrastają osoby z tendencjami do przemocy. Tam, gdzie dociera telewizja, gwałtownie wzrasta liczba popełnianych morderstw. W jaki sposób można wyjaśnić ten efekt? Istnieje tu kilka uzasadnień. Po pierwsze, działa nie tyle sam obraz przemocy, co pobudzenie towarzyszące jego oglądaniu. Po drugie, obserwowany wybuch agresji może być traktowany jako przyzwolenie na przejawianie tego typu reakcji („Skoro oni to robią, to ja również mogę”) i wreszcie – media prezentują pewien model zachowań, który jest naśladowany przez odbiorców („Już wiem, jak się to robi”). Bohater zwyciężający w wyniku użycia siły staje się godnym naśladowania wzorem.

 

 

Telewizja wpływa też na sposób myślenia o świecie. Obejrzenie tysięcy scen przemocy powoduje szczególne oswojenie się z tym zjawiskiem, traktowanie go jako normy. Nic dziwnego, że w efekcie pojawia się zanik wrażliwości i wystąpienie „znieczulicy emocjonalnej”. Maleje zdolność rozumienia i współodczuwania czyjegoś bólu, cierpienia i strachu. Słabnie zdolność odróżniania tego, co dobre, pożądane, normalne od tego, co jest przejawem patologii. Ta ostatnia zaczyna funkcjonować jako norma. Tak więc kontakt z fikcyjną, lecz pełną nienawiści i okrucieństwa rzeczywistością telewizyjną kształtuje także wizję świata realnego. Ci, którzy oglądają wiele programów mają tendencję do zawyżania wskaźników przestępczości i odczuwają większe osobiste zagrożenie jej skutkami niż widzowie, którzy korzystają z telewizji w bardziej umiarkowany sposób. Przemoc w telewizji rodzi więc koncepcję wszechobecności przemocy, przed którą należy się zabezpieczać. I choć nie jest to prawdziwy obraz świata, to w efekcie na promowanie aktów miłości, przyjaźni i zaufania nie pozostaje już wiele miejsca.

Upolitycznienie mediów

Środki masowego przekazu: telewizja, ale też radio, prasa oraz internet odgrywają równie istotną rolę w prezentowaniu sfery polityki: partii politycznych i ich programów, a także samych polityków. Polityka jest obiektem skrajnych postaw – od apatii i wycofania po silne i skrystalizowane poglądy i emocje, które sprzyjają podziałowi świata społecznego na „swoich”, czyli mających takie same przekonania polityczne i „obcych” – różnych pod tym względem. Rolą mediów staje się w tym przypadku zainteresowanie obojętnych i nieprzekonanych, a także pozyskanie większej rzeszy zwolenników pewnej opcji politycznej, nawet kosztem obiektywizmu, co staje się powszechną praktyką. Media coraz częściej funkcjonują poza obszarem deklarowanej bezstronności i – zależąc od polityków oraz ich otoczenia – stają się rzecznikami którejś ze stron sporu politycznego. Jest to szczególnie widoczne w okresie kampanii wyborczej, kiedy ważą się losy jednostek, grup, narodu i całego społeczeństwa. W tym okresie media stają się najpotężniejszym orężem walki politycznej.

W łagodnej wersji można mówić o tendencyjności mediów, które przedstawiają osoby i problemy w sposób stronniczy, z jednej tylko perspektywy. Można jednak, obserwując ich działanie, użyć mocniejszego określenia i postawić bardziej radykalną diagnozę stosowanej przez media manipulacji. Ma ona doprowadzić do wytworzenia się u widzów przekonania o większej atrakcyjności pewnego polityka lub partii oraz jej programu i wygenerowania wrażenia, iż pogląd ten jest nie tylko trafnym odzwierciedleniem rzeczywistych ich atutów, ale też powstał on w wyniku samodzielnych analiz myślowych obywatela. Promowanie jednej opcji politycznej wiąże się niestety zwykle z próbą degradacji drugiej. Jeżeli „naszych” przedstawia się w najbardziej korzystny sposób, to „obcy” obarczani są wszelkimi, zwłaszcza niezawinionymi winami i przedstawiani jako strona agresywna, nieodpowiedzialna, bo niedotrzymująca obietnic wyborczych, a zatem – niegodna poparcia.

Istnieje wiele sprawdzonych sposobów manipulowania informacją polityczną. Możliwe jest więc ustalanie problematyki poruszanej w mediach. Środki masowego przekazu określają listę zagadnień dla każdej kampanii politycznej, wpływając w ten sposób na dostępność postaw wobec tych zagadnień. Wpływ mediów na opinie społeczeństwa polega na tym, że skupiając się na określonej problematyce oddziałują one na wzrost zainteresowania i uznania przez odbiorców ważności tego zagadnienia. Bo ważne są te kwestie, którym poświęca się więcej czasu lub miejsca (w prasie), lub które się częściej relacjonuje; a gazety i telewizyjne programy informacyjne często dodatkowo podkreślają znaczenie jakichś problemów, chcąc zwrócić na nie uwagę widzów. Politycy i zaprzyjaźnieni z nimi dziennikarze zajmują się głównie tymi kwestiami programowymi, które są dla nich najkorzystniejsze i przedstawiają ich w dobrym świetle i – dla kontrastu – obnażają słabości faktyczne lub domniemane przeciwników politycznych. Dotyczy to także cech samych polityków. Wyborcy zwracają uwagę przede wszystkim na te, które są forsowane w mediach. I w tym przypadku łatwo o wykreowanie takiego wizerunku polityków, który jest najlepszy dla nich samych (przystojny, elegancki, sympatyczny, sprawny, odpowiedzialny) oraz – dla zwiększenia tego efektu – ukazanie z jak najgorszej strony konkurentów politycznych jako ludzi nieładnych, niechlujnych, kłótliwych czy niedotrzymujących obietnic. Ludzie po prostu wierzą mediom, które w dużym stopniu uwalniają ich od obowiązku samodzielnego myślenia. Skoro tak w telewizji (prasie itd.) powiedziano czy napisano, to znaczy, że tak po prostu jest. Jedni są dobrzy, a inni zasługują na pogardę i nienawiść.

 

 

Media mogą również tworzyć i narzucać kryteria oceny polityków. Jeżeli na przykład telewizyjne programy informacyjne koncentrują się na funkcjonowaniu służby zdrowia, prezydent czy premier zaczynają być oceniani ze względu na to, jak sobie radzą w tej dziedzinie. Można więc w ten sposób wykazać ich skuteczność lub nieudolność, w tym ostatnim przypadku czyniąc danego polityka obiektem pretensji i niechęci obywateli. Media i związani z nimi politycy mogą wreszcie tworzyć ramy interpretacyjne dla problematyki politycznej, co oznacza prezentowanie pewnego problemu z określonej perspektywy, aby w określony sposób wpłynąć na sposób myślenia widza. Tak więc ten sam problem może uzyskać ramę konfliktu jako takiego lub koncentracji na człowieku. W pierwszym przypadku dysponenci informacji koncentrują się na sporze między jednostkami, grupami lub instytucjami („oni się znowu nie zgadzają ze sobą, a nawet kłócą”), a w drugim – na bohaterze pewnego zdarzenia, który staje się w ten sposób obiektem silnych emocji („stracił coś” albo „odniósł sukces”). Zdarzenie może też być ujęte w ramę konsekwencji ekonomicznych lub ramę moralności. Tu prezentowany jest kontekst finansowy („ile to kosztuje”) lub moralny („czy to jest dobre, moralne, właściwe”). I wreszcie ostatnią ramą interpretacyjną jest rama odpowiedzialności – tu dziennikarze koncentrują się na odpowiedzialności pewnych grup społecznych czy partii politycznych („kto odpowiada za dziurę budżetową czy brak autostrad”). Narzucenie ramy interpretacyjnej, jak widać, może także być przyczyną niechęci do wytypowanych polityków czy partii, tych, których dana stacja i jej dysponenci zwalczają.

Tendencyjność mediów

Tendencyjność mediów ma jeszcze inne, bardziej agresywne oblicze. Dziennikarze mogą wręcz dokonywać selekcji materiałów przeznaczonych do upowszechnienia, wybierając jedne i ukrywając pozostałe. Tak więc, jeżeli chce się wypromować pewnego polityka czy partię, należy pokazywać sceny, w których jest on widoczny jako osoba działająca na rzecz innych, pochylająca się nad ich tragedią (np. obecność polskich polityków na terenach objętych powodzią w 2010 roku), pozostająca w bliskich związkach z prominentnymi politykami z innych państw czy mówiąca o odniesionych sukcesach gospodarczych. Przeciwnik sukcesów nie ma, a w każdym razie widz o nich niczego się nie dowie. Usłyszy natomiast o odpowiedzialności poprzednich rządów za bieżące trudności.

Tendencyjność dotyczy też sposobu prezentowania polityków. Wyborcy bardziej przywiązują się do tych osób, które częściej widzą. Nie przypadkiem politycy bardzo skrupulatnie monitorują liczbę i czas ich prezentacji w mediach, co jest szczególnie istotne i widoczne w okresie kampanii wyborczych. Tendencyjny może być wreszcie sposób relacjonowania przez dziennikarzy różnych zdarzeń oraz omawiania wizerunków i poglądów polityków. W wielu przypadkach media są bowiem wyrazicielem pewnych orientacji ideologicznych i poglądów partyjnych. Z tego powodu możliwe staje się wypowiadanie przez redaktorów osobistych poglądów, „skrzywiona” nimi interpretacja różnych sytuacji, ujawnianie przychylności lub nieprzychylności. Większość Polaków ma absolutną świadomość tego zjawiska i wie, czego może oczekiwać od redaktorów różnych stacji telewizyjnych czy tytułów prasowych. Wie, jakiego rodzaju opinie i oceny znajdzie w „Gazecie Wyborczej”, a jakie w „Rzeczpospolitej”, co głosi „Radio Maryja”, a co radio „TOK FM”, co powiedzą redaktorzy „Szkła kontaktowego”, a także czołowi telewizyjni showmani. Nie jest to zresztą zjawisko typowe jedynie dla Polski, problem tzw. upolitycznienia mediów dotyczy także innych krajów.

***

Media z natury rzeczy nie są w praktyce bezstronne. Postulaty obiektywności, wolności, różnorodności i wysokiej jakości informacji są rzadko realizowane. Jest tak dlatego, że walka polityczna coraz częściej toczy się „o wszystko”: władzę i wpływy, prestiż, a przede wszystkim – o wielkie pieniądze. Zniekształcanie informacji może odzwierciedlać naturalne skłonności do poparcia polityków ideowo bliższych i wtedy ma charakter nieświadomy.

Niestety, najczęściej mamy do czynienia ze świadomą manipulacją informacjami, kiedy to środki masowego przekazu stają się kreatorami „jedynie słusznej rzeczywistości”, w której „nasi” dysponują samymi atutami, a ci „obcy” traktowani są jako pozbawieni wszelkich zalet przeciwnicy, a nawet wrogowie. W ten sposób media nie tylko fałszują obraz świata, ale też stają się narzędziem siania nienawiści w relacjach społecznych. Prowokowana przez nie wrogość skupia się bowiem nie tylko na bohaterach programów i artykułów, ale także przenosi na otoczenie, kiedy to członek rodziny, sąsiad, znajomy czy kolega z pracy, który nie podziela naszych poglądów politycznych, staje się nagle politycznym wrogiem. Medialny styl dyskusji modeluje nie tylko przebieg bezpośrednich spotkań, ale wpływa też na sposób wymiany poglądów w internecie. Niekontrolowana furia, obelgi, erozja kultury – to już norma prezentowanych tam opinii, zwykle przez ludzi młodych, którzy w ten sposób demonstrują pewną koncepcję uprawiania polityki, być może jedyną, która jest im dostępna i która wpłynie na ich postawy obywatelskie w życiu dorosłym. A wszystko zaczęło się niewinnie, od kreskówki na „dobranoc”, kiedy to ktoś kogoś stłukł na „kwaśne jabłko”...