Służba niewidomym w Rwandzie

Beata Zajączkowska

publikacja 03.02.2011 20:51

O Rwandzie mówi się, że jest krajem Tysięcy Wzgórz i tysięcy problemów. Jednym z nich jest kwestia niewidomych. W tym kraju żyje ok. 20 tys. ociemniałych dzieci. Dotąd ich przyszłością było żebractwo. Teraz dzięki siostrom franciszkankom służebnicom Krzyża z Lasek ich los zaczyna się zmieniać.

Czas serca 110/1/2011 Czas serca 110/1/2011

 

„rwandyjskie Laski”

Własnym uszom nie wierzę, gdy z daleka dobiega radosny śpiew „Panie Janie, rano wstań”. Polskie słowa w tym zakątku Afryki wydają się czymś niewyobrażalnym. Zaraz po nich następuje jednak wersja francuska, a po niej w lokalnym języku kinyaruanda. Nie ma wątpliwości jestem w „rwandyjskich Laskach.” Na wysokości ponad 2000 m n.p.m., tuż obok miejsca gdzie w Kibeho objawiła się Matka Boża, działa jedyny w Rwandzie ośrodek szkolno-wychowawczy dla niewidomych dzieci.

Siostrę Rafaelę poznałam w Kibeho w 2007 roku. Uderzyło mnie jej zdecydowanie. Nikt wówczas nie wierzył, że uda jej się zrealizować wymarzony projekt. Pamiętam, jak patrząc na porosłe trawą zbocza góry, mówiła: tu będzie kuchnia, tam sypialnie dla dzieci, a tu szkolne sale. Dwa lata później mogłam to wszystko zobaczyć na własne oczy, a jedna z pierwszych podopiecznych, Clodina, witała mnie, częstując bananami, które rosną dosłownie na każdym kroku. Do Rwandy siostra Rafaela dotarła z RPA, gdzie też pracowała w prowadzonym przez franciszkanki służebnice Krzyża ośrodku dla niewidomych. „Nie było łatwo. Mam już swój wiek i nie znałam francuskiego, ale wielokrotnie słyszałam, że niewidomi są w Rwandzie pozostawieni na pastwę losu, zdecydowałam się więc rozpocząć pracę w tym kraju, a zgromadzenie mnie poparło” – opowiada siostra Rafaela. Podkreśla, że na 9 mln Rwandyjczyków 64 tys. to ludzie niewidomi. „Ociemniałe dzieci są tu powodem do wstydu. Trzyma się je zamknięte w domach, nie pokazuje się ich innym. Z upływem lat trafiają na ulicę, gdzie zarabiają na życie żebractwem. Dotąd praktycznie nie miały szans na zdobycie wykształcenia” – opowiada tryskająca energią siostra. I przyznam, że może mieć powody do radości.

dziecięce królestwo

W prowadzonej przez siostry szkole podstawowej uczy się 40 dzieci, docelowo ma ich być ponad setka. Sypialnie, to prawdziwe dziecięce królestwo: jednoosobowe łóżka, a na nich barwne kocyki. „Dla nas były szokiem warunki domowe, w których dzieci wzrastały – opowiada siostra Jana Maria. – Dla dzieci z kolei szokiem były łóżka. Na początku ściągały koc i kładły się na nim na ziemi, uciekały przed codziennym myciem. Były problemy z jedzeniem. Dzieci jadły ponad miarę i potem brzuchy bolały je z przejedzenia. Musiało upłynąć wiele dni, zanim przekonały się, że nigdy im już nie zabraknie pożywienia”. Te słowa oddają smutne realia Rwandy, gdzie tysiące ludzi wciąż żyje w jednoizbowych domach z bali, okładanych gliną i gdzie codzienny posiłek do syta jest wciąż marzeniem, nie wspominając już o możliwości ukończenia szkoły.

Rwandyjskie Laski powstały w szczególnym miejscu. W kościele parafialnym, do którego siostry z dziećmi chodzą na codzienną Mszę św., w czasie ludobójstwa w 1994 roku spalono żywcem 4 tys. ludzi, w tym wiele dzieci. Ślady po tym dramacie wciąż widoczne są na murach kościoła. Smutną prawdą jest też i to, że gdy budowano ośrodek dla niewidomych wygrzebywano z ziemi kości ofiar ludobójstwa. Kilkaset metrów od centrum wznosi się kaplica Matki Bożej Słowa. To właśnie tu objawiła się w latach 80. XX wieku Maryja, wzywając świat do nawrócenia. Te wydarzenia zadecydowały, że polskie franciszkanki osiedliły się w Kibeho, choć w dużym mieście byłoby im z pewnością łatwiej. „Jest to miejsce ubogacone obecnością Matki Bożej. A z drugiej strony nasza praca wśród niewidomych może dać tym ludziom, którzy wciąż cierpią po ludobójstwie, nadzieję na przyszłość” – podkreśla siostra Rafaela.

pierwsze klocki

Ośrodek powstał dzięki wsparciu polskiego MSZ. Jednak pieniędzy na wszytko nie wystarczyło. Pierwsze pomoce naukowe siostry robiły same, np. godzinami przepisując książki. Potem znaleźli się ofiarodawcy, jak chociażby pracujący niedaleko księża marianie, którzy ofiarowali dzieciom zestawy klocków. Patrzę jak siostra Fabiana chwyta w swe dłonie ręce Seraphiny i powoli prowadzi je po klockach w górę i w dół. Obok maluchy nawlekają na sznurki koralik za koralikiem. „Przy czytaniu brajlem ważne są wrażliwe opuszki palców. Te ćwiczenia służą wypracowaniu tej wrażliwości” – mówi s. Jana Maria. Są to pierwsze klocki w życiu tych dzieci. Zresztą wiele rzeczy jest tu wciąż dla nich „pierwszy raz”. Chociażby nauka pisania brajlem na specjalnych tabliczkach za pomocą dłutek – też dar ofiarodawców. Potrzeby są jednak ogromne, brakuje podręczników, wypukłych map, modeli… W Rwandzie takie pomoce naukowe w ogóle nie istnieją. Można je kupić chociażby w sąsiedniej Ugandzie czy RPA, ale na to trzeba środków, których siostrom wciąż brakuje. „Trzeba mieć wiarę w ludzi, że pomogą” – mówi siostra Rafaela, gdy pytam ją skąd wezmą fundusze na działanie ośrodka.

 

 

w duchu katolickim

Idziemy na spacer, a raczej w odwiedziny do prowadzących sanktuarium Matki Bożej w Kibeho księży pallotynów. Koło każdej z sióstr jak wianuszek ustawia się grupka dzieci. Chwytają się za ręce i ze śpiewem na ustach wyruszają w drogę. Po drodze pozdrawiają nas mieszkańcy okolicznych domów, wołają dzieci po imieniu. „Zostałyśmy z dziećmi zaakceptowane, stałyśmy się częścią tutejszej społeczności. Na początku było jednak trudno. Patrzono na nas podejrzliwie, utrudniano prace budowlane i wciąż – jak to od białych – chciano wyciągnąć pieniądze. Kiedy jednak zobaczyli, że wokół nas są odrzucone przez Rwandyjczyków niewidome dzieci, nastawienie ludzi się zmieniło” – opowiada siostra Rafaela.

Pierwsze czworo dzieci siostry same znalazły. Kolejne rodzice przywozili, gdy tylko usłyszeli, że w Kibeho są siostry pomagające niewidomym. „Nasz ośrodek przyjmuje dzieci różnych wyznań, kształci jednak w duchu katolickim. Pamiętam, jak spytałam jednego z ojców, czy zgadza się, by jego dziecko było właśnie tak wychowywane. Odpowiedział mi: «Ten chłopak należy do was, możecie z nim zrobić, co chcecie»” – opowiada siostra Rafaela. Kiedy spacerujemy po środku, siostra nagle zauważa pozostawione otwarte drzwi. Zwraca uwagę opiekunce, że takie „zapomnienie” może stanowić zagrożenie dla dzieci. Problemem jest bowiem nie tylko znalezienie środków na funkcjonowanie ośrodka, ale też wykształcenie sobie dobrze przygotowanej kadry.

marzenie o przedszkolu

Szkoła w pełnym wymiarze będzie funkcjonować w 2014 roku, kiedy to będzie w niej 6 klas. Siostry marzą jednak też o otwarciu przedszkola dla ociemniałych dzieci. Aktualnie dzieci poddawane są systematycznym badaniom lekarskim. Przyczyny niektórych chorób można przynajmniej w części usunąć i dziecko może zacząć widzieć. Siostry nawiązały współpracę z poradnią okulistyczną w Kabgayi oraz przyjeżdżającym z Kenii specjalistą okulistyki.

Kiedy Matka Róża Czacka zakładała Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża niewidomym przypadała jedynie rola żebraków czy ulicznych grajków. Zmienił się kraj, ale idea pozostała ta sama: zapewnić im odpowiednie warunki do nauki i zdobycia zawodu, by mogli stać się rzeczywiście pełnoprawnymi członkami społeczeństwa. Siostra Rafeala dodaje za swą Matką Założycielką, że chce dać dzieciom też wiarę, bo to ona pomaga naprawdę zaakceptować „krzyż ślepoty”. Duch Lasek dotarł do Kibeho. To chyba jednak nie koniec. „Ostatnio pytano mnie, kiedy przyjedziemy do Konga?” – mówi, śmiejąc się, siostra Rafaela.

Beata Zajączkowska (Rzym, Radio Watykańskie)

 

Osoby zainteresowane ADOPCJĄ SERCA lub inną formą pomocy prosimy o kontakt:

s. Jana Maria
Educational Institute for Blind
Kibeho
B. P. 449 Butare, Rwanda
Africa Centrale
e-mail: s.jmfsc@googlemail.com

SIOSTRY FRANCISZKANKI SŁUŻEBNICE KRZYŻA
ul. Piwna 9/11
00-265 Warszawa
nr konta: 36 1020 1013 0000 0902 0120 3744
z dopiskiem: „Adopcja Serca – Kibeho – Rwanda”