Przyjaźń Boga – Bóg Przyjacielem

Ks. Eligiusz Piotrowski

publikacja 31.12.2010 20:52

Pismo Święte jest świadectwem miłości Boga do człowieka, co wydaje się oczywiste, a przyjaźń okazuje się być jej niebywale ważnym wymiarem. Fakt ten odsłania nieskończone przestrzenie relacyjnego bogactwa Boga

Zeszyty Karmelitańskie 53/4/2010 Zeszyty Karmelitańskie 53/4/2010

 

Przyjaźń, od najdawniejszych czasów do jakich dociera ludzka pamięć, jest jedną z podstawowych relacji, która staje się naszym udziałem, za którą tęsknimy i którą niezwykle cenimy. W czasach, w których nieustannie trzeba zabiegać o przywrócenie słowom ich najgłębszego i najpierwotniejszego znaczenia prezentowany tekst może stać się niewielkim przyczynkiem do odkrycia na nowo wartości przyjaźni, a jednocześnie pomóc zweryfikować treść tego, co na jej temat myślimy, mówimy czy piszemy, stawiając ją w świetle Bożego objawienia.

Zacznijmy od pewnej etymologicznej intuicji, mogącej pomóc przeniknąć poniższe refleksje. Z samego polskiego pojęcia można wyczytać, że „przyjaciel” to ten, który trwa „przy” moim „ja” („jaźń”) i przy moim „ciel(e)”. To związek z moją duszą i ciałem, związek odnoszący się do całego człowieka, a to oznacza, że ogarnia całe życie i wszystkie jego wymiary. Tak więc z przyjaźni nie sposób wydzielić obszarów zastrzeżonych, które byłyby niedostępne dla przyjaciela.

Najstarsze pomniki literatury różnych szerokości geograficznych wskazują na wartość przyjaźni i przyjaciół. Także one okazują się być pomocne w naświetleniu naszego tematu. Grecki termin philía, wśród wielu znaczeń mówiących o wyjątkowej relacji pomiędzy osobami, wskazuje na udział we wspólnej walce (przyjaciel broni), w której dzieliło się namiot i stół. Znaczenie philía sięga także relacji człowieka do bóstwa, ku któremu człowiek wznosi ręce.

W starożytnej refleksji filozoficznej przyjaźń ma swe ważne miejsce. Mówią o niej zarówno Platon i Arystoteles. Platońska przyjaźń, o której rozprawia w dialogu Lizys, sięga fundamentów ludzkiej egzystencji, w których widać różnice pomiędzy przyjaciółmi. Są oni do siebie podobni i niepodobni zarazem. Można więc powiedzieć, że uwzględnia całą kondycję ludzką, a ta dotknięta jest przez zło (na które się nie godzi), i podąża za dobrem, które już w ten sposób staje się jej udziałem. Z drugiej zaś strony prawdziwego sensu każdej przyjaźni wydaje się nadawać „Pierwszy Przyjaciel” (proton philon) i najwyższe Dobro. Sama przyjaźń ujawnia, że jeden dla drugiego jest „jakoś z natury… niby swój człowiek i jakby krewny”.

Także Arystoteles nie ma wątpliwości co do roli i znaczenia przyjaźni w ludzkim życiu. „Jest ona bowiem pewną cnotą lub czymś z cnotą związanym, a ponadto jest czymś dla życia najkonieczniejszym; bo bez przyjaciół nikt nie mógłby żyć, chociażby posiadał wszystkie inne dobra”. Jednocześnie Arystoteles podkreśla to, co do dzisiaj zachowało swoją smutną, ludzką aktualność, a co w naszym kontekście jest niezmiernie ważne. Stagiryta przypomina, że nie ma sensu zwykłemu człowiekowi zabiegać o przyjaźń ani bogów (Boga), ani królów, ani też wielkich tego świata, lecz należy starać się o przyjaźń podobnych sobie. Przyjaźń ma znaczenie także w postrzeganiu świata i człowieka przez epikurejczyków oraz stoików.

Biblia

Również w Biblii wiele miejsca poświęcone jest przyjaźni. Przyjaźń jawi się w niej jako cenny skarb. „Za wiernego przyjaciela nie ma odpłaty ani równej wagi za wielką jego wartość” (Syr 6,15, por. 6,16; 7,18; Prz 15,17; 17,17; Ps 133, itd.). Przykładem prawdziwej przyjaźni jest związek Dawida z Jonatanem (por. 1 Sm 18,1nn; 2 Sm 9,1; 21,7). Stary Testament zna rzeczywistość fałszywej przyjaźni, kiedy mamy pozory szczerości, zwłaszcza wtedy, gdy odkrywamy zależność liczby przyjaciół od posiadanego bogactwa (Syr 12,10). Prawdziwą przyjaźń weryfikują trudne, czy wręcz okrutne doświadczenia życiowe, które są jak ogień odsłaniający prawdę (Księga Hioba). Cierpienie Hioba – także dla jego przyjaciół – jest tak wielkie, że nie są w stanie sobie z nim poradzić. Przed gniewem Boga ratuje ich paradoksalnie przyjaźń Hioba, choć to oni mieli być dla niego wsparciem (Hi 42,8).

Nie może więc dziwić, że relacja przyjaźni stała się doskonałą metaforą relacji pomiędzy Bogiem a człowiekiem. Oczywiście, tego rodzaju określenia mogą wydawać się często obarczone pobożnościową przesadą, jednak nawet pobieżna analiza tekstów biblijnych zmusza do zmiany tego rodzaju „uprzedzenia”. Pismo Święte jest świadectwem miłości Boga do człowieka, co wydaje się oczywiste, a przyjaźń okazuje się być jej niebywale ważnym wymiarem. Fakt ten odsłania nieskończone przestrzenie relacyjnego bogactwa Boga (który do głębi swej istoty jest relacyjny), dzięki czemu człowiek może pełniej i bardziej świadomie uczestniczyć w odwiecznym dialogu Stwórcy i stworzenia. Już Stary Testament posługuje się terminem przyjaźń na opisanie nie tylko relacji Boga do człowieka, ale także w drugą stronę, człowieka do Boga.

Ten stan rzeczy zachęca do tego, by podjąć próbę zwrócenia uwagi na kryteria przyjaźni, o których mówi Biblia i wyprowadzenia z nich treści tego pojęcia, a nie (tylko) rozumowania w kierunku odwrotnym, jakim jest „przypasowywanie” naszych wyobrażeń przyjaźni do idei biblijnych. Dzięki temu możemy paradoksalnie dowiedzieć się dużo więcej na temat naszej przyjaźni i nas jako przyjaciół. W Starym Testamencie dwie przyjaźnie człowieka z Bogiem zasługują na szczególne wyróżnienie, Abrahama i Mojżesza. Księga Izajasza nie ma wątpliwości, że Abraham był Przyjacielem Jahwe. „Ty zaś, Izraelu, mój sługo, Jakubie, którego wybrałem sobie, potomstwo Abrahama, mego przyjaciela!” (Iz 41,8). Bóg nie traktował Abrahama jedynie jako kontrahenta Przymierza, lecz to właśnie Przymierze było przypieczętowaniem przyjaźni, jaką Bóg zaoferował Abrahamowi, dając mu obietnicę sięgającą gwiazd. Także Nowy Testament pisząc o relacji pomiędzy Bogiem a Abrahamem nazywa tego ostatniego „przyjacielem Boga” (philos theou), co jest bez wątpienia wyjątkową relacją Boga do człowieka i człowieka do Boga (Jk 2,23). Przestrzenią owej przyjaźni jest wiara, która stała się fundamentem egzystencji Abrahama. Tylko w takiej perspektywie można zrozumieć wydarzenie ofiarowania Izaaka (Rdz 22,1-18), kiedy Abraham w całkowitym i bezwarunkowym zaufaniu spełnia wolę Boga. Tę przyjaźń przypieczętowała nieprzelana krew Izaaka, co było zapowiedzią innej, jeszcze większej przyjaźni.

 

 

Innym mężem, który otrzymał zaszczytny tytuł przyjaciela Boga jest Mojżesz, którego Pan ustanowił swoim reprezentantem wobec Ludu. Ta relacja objawia się w rozmowie. „A Pan rozmawiał z Mojżeszem twarzą w twarz, jak się rozmawia z przyjacielem (ton philon)” (Wj 33,11). Poszukując zrozumienia relacji pomiędzy Bogiem a człowiekiem potrzeba ludzkiego doświadczenia przyjaźni. Z drugiej zaś strony warto przyglądać się tej bosko-ludzkiej przyjaźni, by przyjaźń pomiędzy ludźmi odkryła i zyskała nowe przestrzenie dla samej siebie. Bóg-przyjaciel staje się wzorem przyjaciela.

Co ciekawe, ważnym aspektem przyjacielskiej relacji jest rozmowa. Ona okazuje się być nie tylko zewnętrznym jej przejawem, ale także jej ważnym elementem, bez którego przyjaźń prawdopodobnie nie może istnieć. Przyjacielska rozmowa nie ma charakteru informacyjnego, nie chodzi w niej o przekazanie wiadomości, lecz o najintymniejszą wymianę sięgającą pokładów osobowego istnienia.

Dialog ze strony Boga jest łaską, którą przyjacielska rozmowa pozwala zrozumieć. Otóż w tym wydarzeniu dochodzi do samoudzielania się Boga człowiekowi. Tak bez wątpienia Mojżesz traktował swoje spotkania z Bogiem, jako szczególne i bezpośrednie obdarowanie nie czymś, lecz Kimś. Tu nie chodziło o obdarowanie jakimś zaszczytem, honorem, lecz o niewypowiedziany rodzaj najgłębszego spotkania. Biblijna perspektywa przyjaźni pomiędzy Bogiem a człowiekiem pozostaje więc niedoścignionym wzorem przyjacielskich relacji pomiędzy ludźmi.

Do przyjaźni z Bogiem prowadzi Mądrość (Mdr 7,14), zaś „przyjaciel kocha w każdym czasie, a bratem się staje w nieszczęściu” (Prz 17,17). Podobnie jak u Arystotelesa, do zawarcia przyjaźni potrzebna jest roztropna decyzja: „Jeżeli chcesz mieć przyjaciela, posiądź go po próbie, a niezbyt szybko mu zaufaj!” (Syr 6,7). Prawdziwy przyjaciel „będzie jak drugi ty” (Syr 6,11).

W Nowym Testamencie przyjaźń jest rzeczywistością, której nie tylko nie sposób nie zauważyć, lecz odgrywa ważną rolę w fundamentalnym przekazie ewangelijnym. Biblijny opis relacji człowieka z innymi wydaje się na pierwszym miejscu stawiać krewnych, a zaraz za nimi przyjaciół, choć zdarza się odwrotnie, że przyjaciele wyprzedzają krewnych: „Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych…” (Łk 14,12).

Setnik, mający nadzieję na uzdrowienie swego sługi, wysłał do zmierzającego ku niemu Jezusa swoich przyjaciół, którzy przekazali jego najgłębszy stan ducha. Ich ustami setnik wyznał: „Panie, nie trudź się, bo nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój. I dlatego ja sam nie uważałem się za godnego przyjść do Ciebie. Lecz powiedz słowo, a mój sługa będzie uzdrowiony” (Łk 7,6-7).

Jezus Łazarza nazywa przyjacielem, ale nie tylko swoim, lecz także uczniów. Mówi do nich „Łazarz, przyjaciel nasz” (La,zaroj o` fi,loj h`mw/n; J 11,11). To jest także świadectwo relacji, które panowały pomiędzy Jezusem i jego uczniami a Łazarzem oraz jego rodziną (siostrami). Przyjacielskie relacje Jezusa z Łazarzem zauważają także świadkowie przybycia Jezusa do grobu tego ostatniego. Wówczas „Jezus zapłakał. A Żydzi rzekli: «Oto jak go miłował!»” (J 11,35n). Na bazie tej przyjaźni Ewangelista Jan przedstawia swoją eschatologię, mówiąc o zmartwychwstaniu w dniu ostatecznym (por. J 11,23-26).

Jednak najdoskonalszy wyraz przyjaźni znajdujemy w Janowej Ewangelii, która w sposób prosty i dobitny mówi: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich (hiper ton philon autou)” (J 15,13). Nie tylko podana została miara prawdziwej przyjaźni, której nic nie jest straszne, żadna ofiara za wielka, lecz także śmierć przyjęta za przyjaciół jest dowodem najwyższej miłości. Ta krew, pieczętująca przyjaźń, w przeciwieństwie do krwi Izaaka, została w okrutny sposób przelana. W ten sposób Nowy Testament odsłonił i odsłania przed nami prawdę o Bogu, który jest przyjacielem ludzi. Co więcej, i co wydaje mi się najważniejsze, pojęcie przyjaźni zostało włączone w rozumienie zbawienia, w fundamentalny wymiar teologii.

Stan oddalenia od Boga nazwany zostaje „nieprzyjaźnią”. Już ten fakt jest wystarczającym powodem, by „przyjaźń” stanęła w centrum rozumienia tajemnicy zbawienia i stała się powodem szczególnego, czy nawet wyjątkowego zainteresowania tym pojęciem. W pewien sposób wola Boga, by przywrócić utracony stan przyjaźni z człowiekiem jest synonimem woli zbawienia; to bez wątpienia przekaz, jakim Bóg chce mówić o swojej relacji z człowiekiem, a wszystko to dlatego, by orędzie zbawienia zostało przez człowieka zrozumiane.

Apostoł Paweł głosi: „Jeżeli bowiem, będąc nieprzyjaciółmi, zostaliśmy pojednani z Bogiem przez śmierć Jego Syna, to tym bardziej, będąc już pojednani, dostąpimy zbawienia przez Jego życie” (Rz 5,10). Byliśmy nieprzyjaciółmi Boga, a on obdarzył nas przyjaźnią (philantropia, Tyt 3,4). I odtąd nikt już nie jest nieprzyjacielem Boga.

Nawet Judasz, wskazujący Jezusa żołnierzom w ogrodzie Getsemani, określony został mianem (hetaire), co można oddać jako przyjaciel, bądź towarzysz. Polskie (i nie tylko) tłumaczenia sięgają po pierwszy wariant dając świadectwo temu, że nawet w sytuacji zdrady Judasz pozostał przyjacielem. „Przyjacielu, po coś przyszedł?” (Mt 26,60). W dramatycznej sytuacji porzucenia najprawdziwszego Przyjaciela, który udowodnił, że kocha każdego miłością największą, że każdy, bez najmniejszego wyjątku jest mu najprawdziwszym przyjacielem, dowiadujemy się, że zawsze jesteśmy Jego przyjaciółmi. Nawet ten, który „zaplątał się” na królewską ucztę bez odpowiedniego stroju słyszy, „przyjacielu (hetaire), jakże tu wszedłeś?” (Mt 22,12).

W ten ewangelijnie paradoksalny sposób Judasz stał się dla nas znakiem nadziei. Po pierwsze dlatego, że w najbardziej dramatycznym, bo najtragiczniejszym momencie swego życia, kiedy dokonuje aktu zdrady, zostaje nazwany przyjacielem. Skoro tak się rzeczy mają, to my w najgłębszych otchłaniach naszego zagubienia, w sytuacji zdrady Boga, nie przestajemy być Jego przyjaciółmi. Przyjacielu, po coś przyszedł, czemuś odszedł, czemuś mnie opuścił, zapomniał? Cokolwiek by się stało, zawsze będzie „przyjacielu”. Jakże dalekie jest to od legendarnego i przysłowiowego „i ty Brutusie przeciwko mnie”, jakże głęboka przepaść dzieli te dwa światy. Skoro tak się rzeczy mają, to trzeba poszukiwać bardziej „przyjacielskiej” interpretacji Judaszowego samobójstwa. Nie można wykluczyć, że dotarło do niego także to Jezusowe pytanie w Oliwnym Ogrodzie, w którym nie było ani krzty kpiny czy ironii, lecz jedynie ból przyjaźni, który jest jej dramatycznym świadkiem. Być może Judasz nie mógł unieść tragedii, do której przyłożył rękę i postanowił sam wymierzyć sobie karę, adekwatną jego zdaniem do tego, co stało się udziałem jego Pana i Przyjaciela. Nie znamy i nie poznamy do końca motywów działania Judasza (chciwość i złodziejstwo, jakie sugeruje Jan Ewangelista chcąc wszystko wytłumaczyć – J 12,6, nie wydają się wystarczające), ale nie można zakładać, że jego postępowanie było pozbawione szczerej skruchy, wynikającej właśnie ze zdradzonej przyjaźni. Taka perspektywa może choć odrobinę złagodzić tragiczność jego losu.

 

 

Nauczanie

Głoszenie orędzia o zbawieniu podarowanym człowiekowi przez Boga w Jezusie Chrystusie powinno posługiwać się doświadczeniami bliskimi każdemu człowiekowi, zwłaszcza tymi, które są ważne. Bez wątpienia do takich doświadczeń należy ludzka przyjaźń. Okazuje się, że jest to relacja, w której da się odzwierciedlić fundamentalny związek Boga i człowieka. Całą historię zbawienia można określić jako dzieje przyjaźni pomiędzy Bogiem a człowiekiem.

Namysłem nad rzeczywistością przyjaźni w kontekście chrześcijańskiego objawienia zajmowali się Ojcowie Kościoła. Spośród zachodnich trzeba i warto wspomnieć Augustyna, który sam nawiązując do Horacego, mówi że przyjaciel to „połowa mojej duszy”, „drugi ja”, a przyjaźń to dwie dusze złączone w jedną mieszkającą w dwu ciałach. Niezwykle ciekawe, zwłaszcza w interesującym nas kontekście jest świadectwo Grzegorza z Nazjanzu, który w mowie na cześć Bazylego rozwija wizję prawdziwej przyjaźni:

A walczyliśmy obaj nie o to, kto będzie miał pierwszeństwo, lecz o to, kto ma drugiemu ustąpić, gdyż każdy z nas uważał sławę drugiego za swoją własną. Mogło się wydawać, że obaj mamy jedną duszę, która podtrzymuje dwa ciała. I jeżeli nie należy wierzyć tym, którzy mówią, że wszystko zawiera się we wszystkim, to tym bardziej trzeba wierzyć nam, że jeden był w drugim i obok drugiego. Obaj mieliśmy jeden cel: (uprawianie) cnoty, życie dla przyszłych nadziei i oderwanie się od świata, zanim z niego odejdziemy.

W średniowieczu do refleksji na temat przyjaźni, tak Arystotelesa jak i Platona, nawiązał Tomasz z Akwinu, starając się dokonać syntezy ich koncepcji (filia i eros). Czynił to oczywiście przez pryzmat Ewangelii. Komentując w Sumie teologii Janowy tekst o przyjaźni (J 15,15) stwierdził, że „miłość jest w naturze swej przyjaźnią”. I dalej wywodził: „A ponieważ między człowiekiem a Bogiem istnieje jakaś łączność, jako że nam udziela swej szczęśliwości wiecznej, przeto na tej łączności powstawać winna pewnego rodzaju przyjaźń”. W konsekwencji „(nadprzyrodzona) miłość jest swego rodzaju przyjaźnią człowieka z Bogiem”. W ten sposób nawiązał do starożytnej tradycji, choć dzięki rzeczywistości wiary znacząco ją pogłębił. Owa przyjaźń swoją pełnię osiągnie dopiero w ojczyźnie niebieskiej.

Co więcej, przyjaźń, ze względu na Przyjaciela, obejmuje „wszystkich, którzy do niego należą, choćby nas obrażali, lub mieli w nienawiści. W ten sposób miłość przyjaźni rozciąga się też na nieprzyjaciół, których miłujemy z miłości z powodu Boga, z którym przede wszystkim mamy przyjaźń miłości”.

Podsumowanie

Nawet pobieżne przyjrzenie się biblijnym i pozabiblijnym refleksjom na temat przyjaźni pozwala na wyciągnięcie daleko idących i znaczących wniosków. Najpierw przyjaźń Boga trzeba uznać za bardzo ważną kategorię teologiczną, bliską jednemu z fundamentalnych doświadczeń człowieka. Bez wątpienia odwoływanie się do tej rzeczywistości wydaje mi się dalece słuszniejsze, niż „religijne kampanie reklamowe” w stylu „Moim szefem jest Jezus”, czy tytułowanie Biblii „Wielki Boss”.

Postawmy jeszcze kilka akcentów. Przyjaźń Boga z człowiekiem pozwala na opis rzeczywistości zbawienia w kategoriach bliskich ludzkiemu doświadczaniu relacji z drugim człowiekiem. Najpierw sama możliwość przyjaźni z Bogiem. To co jest biblijnym doświadczeniem wielu, dla Arystotelesa jest nawet nie do pomyślenia. Przyjaźń ofiarowana przez Boga człowiekowi jest wspaniałym darem, niezasłużonym a najprawdziwszym. Okazuje się również, że w ten sposób można mówić o Przymierzu zawartym z Narodem i każdym z jego członków. Przy okazji ujawnia się, że Bóg rozsadza wszystkie wyobrażenia na temat przyjaźni jako takiej, prowadząc wręcz do jej radykalnego przedefiniowania. Wystarczy przeczytać starotestamentalne ostrzeżenia przed utratą przyjaźni, by zobaczyć, że w żadnej mierze nie dotyczy to Boga. Wszak On nie jest Przyjacielem, którego można się „pozbyć” (por. Syr 22,20), nie jest przyjacielem tylko z imienia (por. Syr 37,1), nie zwróci się przeciwko mnie (por. Ps 41,10; Ps 55,14), nawet w sporze nie posunie się do sprowadzenia hańby (por. Syr 6,9). Obca jest Mu jakakolwiek niestałość (por. Syr 33,6), a Jego przyjaźń rozkwita w czasie nieszczęścia (por. Prz 17,17; Rz 5,15.20).

Bóg w Jezusie Chrystusie okazał się być przyjacielem ludzi (Filantropem) już wtedy, kiedy oni byli jego nieprzyjaciółmi, nie stawiając im żadnych warunków wstępnych. Nie szuka podobnych sobie, nie wzbrania się, gdy zostaje nazwany „przyjacielem celników i grzeszników” (por. Mt 11,19; Łk 7,34), bo w tym gronie jest miejsce dla każdego z ludzi.

Jeśli tę sytuację połączy się z weryfikacją prawdziwej, największej przyjaźni, wówczas okazuje się, że Bóg jest Przyjacielem każdego człowieka, nawet tego, który zdradził (jak Judasz), albo z własnej winy pobłądził czy zachorował. On potrzebuje Przyjaciela, który może uleczyć. Często ludzie zawiedzeni w przyjaźni stawiają granice, dają ostatnie szanse zranionym relacjom przyjaźni, a Bóg-Przyjaciel ciągle ofiarowuje swoją przyjaźń, nie zniechęca się ani się nie załamuje (Iz 42,4).

Przyjaźń Boga pogłębia rozumienie relacji pomiędzy jego wyznawcami. Przyjaźni z Jezusem doświadczają oni jako swego rodzaju wspólności, to jakby jedna dusza w dwóch ciałach. Duszą takiej przyjaźni jest sam Duch. Podobnie jak w Trójcy jest On jedną Osobą w Dwóch Osobach (Ojca i Syna), tak jest tą samą Osobą w Jezusie Chrystusie i w (każdym) wierzącym. To jest fundamentalny wymiar przyjaźni Boga przez Jezusa z człowiekiem. Kategoria przyjaźni okazuje się przydatna (czy może nawet nieodzowna) do przedstawienia relacji Trójjedynego z człowiekiem. W konsekwencji docieramy do eklezjologicznej kategorii communio, która w naszym kontekście okazuje się nie teoretycznym postulatem, oddalonym od życia, lecz nawiązaniem do najgłębszych i niewątpliwie najpiękniejszych ludzkich doświadczeń. Takie też było doświadczenie pierwszej wspólnoty. „Jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich wierzących” (Dz 4,32). Jeśli do tego dołączymy wspomnianą na początku „wspólnotę stołu”, to okaże się, że stół eucharystyczny jest wyrazem i umocnieniem sakramentalnej przyjaźni z Jezusem Chrystusem i w Nim samym.

Rozważania o przyjaźni Boga mają znaczenie dla każdej ludzkiej przyjaźni. Warto na zakończenie przypomnieć, że z tej intuicji czerpali, dochodząc do takich samych wniosków, wyrażając to podobnymi słowami, Augustyn i Grzegorz z Nazjanzu. Jest to o tyle interesujące, że pierwszy tworzył po łacinie, a drugi po grecku, że o wielu sprawach mówili odmiennie, natomiast w zadziwiający sposób spotykają się w analizie przyjaźni. Doświadczenie religijne okazało się przenikać fundamenty ludzkiej kondycji. To dowód, że warto do niego nawiązywać.

A skoro przyjaciel jest skarbem (Syr 6,14), to jak wielkim i przebogatym skarbem, często nieodkrytym, jest Bóg-Przyjaciel…