Świętość jest wygranym życiem

O tym, jak wygrać życie i jak najszybciej zostać świętym, z dr Wandą Półtawską rozmawia Małgorzata Godzisz

publikacja 15.02.2011 10:25

Człowiek, który ma rozum, chciałby życie przeżyć tak, żeby wygrać wieczność. Dlatego równocześnie powinien rozumieć obowiązek stawania się lepszym, bo jest oczywiste, że umrze, a wieczność jest jednoznaczna: albo piekło, albo niebo.

Niedziela 7/2011 Niedziela 7/2011

 

Małgorzata Godzisz: – Jeżeli nie zostaniemy świętymi, to będziemy zdrajcami. Jak zatem najszybciej zostać świętym?

Dr Wanda Półtawska: – Nie można powiedzieć, że świętość jest obowiązkiem. Świętość jest wygranym życiem. Człowiek, który ma rozum, chciałby życie przeżyć tak, żeby wygrać wieczność. Dlatego równocześnie powinien rozumieć obowiązek stawania się lepszym, bo jest oczywiste, że umrze, a wieczność jest jednoznaczna: albo piekło, albo niebo. Dlatego człowiek kierujący się rozumem powinien wybierać wartości, które prowadzą do nieba. Zresztą Ojciec Święty Jan Paweł II mówił: „Skarbcie sobie skarby w niebie!”. A ludzie chcą tylko w banku i przegrywają.

– Z historią Pani życia jest szczególnie związany Ojciec Pio…

– To jest moja prywatna historia, którą niechętnie opowiadam. Każdy może mieć swojego świętego. Tak się złożyło, że ten człowiek wszedł w moje życie, nie mogę więc nie wiedzieć o nim. Uważam, że jest to święty jak gdyby szczególnie przydatny dla naszych czasów. Ojciec Święty Jan Paweł II chciał go beatyfikować i kanonizować, ponieważ jest to święty, który czynił wszystko, żeby każdego zbawić. Ojciec Pio chciał pomóc ludziom także na ciele. Zbudował szpital, ale ten szpital równocześnie miał się troszczyć o dusze pacjentów, o to, żeby się spotkali z Bogiem. Teraz, kiedy zbawienie świata jest zagrożone, bo zauważa się upadek moralności, ten święty jest szczególnie potrzebny. Kult Ojca Pio bardzo szybko rozszerzył się nie tylko w Polsce. W czasach, kiedy Ojciec Święty w mojej sprawie pisał list, niewielu wiedziało – ja sama nie wiedziałam – że istnieje Ojciec Pio. Obecnie jest to postać znana i, na szczęście, szerzy się dzieło, o które on zabiegał, a mianowicie Grupy Modlitewne. Chciał je organizować, ponieważ uważał, że świat można zbawić tylko z pomocą Boga. Wszędzie na świecie powstają teraz Grupy Ojca Pio, tzw. dzieci duchowych Ojca Pio, także w Polsce. To jest znak, że kult tego włoskiego świętego przeszedł do Polski, co dla mnie osobiście jest pewnym potwierdzeniem, że on reprezentuje cnoty, które są najbardziej potrzebne – pokory i posłuszeństwa.

– Dzisiejszy świat pokazuje, że rodzina ginie. Co trzeba czynić, żeby polska rodzina przetrwała?

– Można się zgodzić z opinią, że rodzina ginie. Ja natomiast mam inne doświadczenie z mojego życia. Niech Pani pamięta, że kiedy byłam dziewczynką, w Polsce nie było prawa do rozwodów. Rodzina była stabilna, zabezpieczona także prawem państwowym. A w ciągu mojego życia nastąpiły podstawowe zmiany: prawo do rozwodu, aborcja, eutanazja, antykoncepcja i manipulacja genetyczna. Degradacja wartości, które reprezentuje rodzina, dziś tak bardzo zagrożona. I Ojciec Święty Jan Paweł II w pewnym sensie ogłaszał alarm, chcąc ratować rodzinę. Organizował duszpasterstwo rodzin. Wiedział, że rodzina jest zagrożona i musimy jej bronić. Trzeba pamiętać, że to od nas zależy. Ojciec Święty przypominał, że sakrament małżeństwa jest naszym zadaniem, zadaniem ludzi świeckich. Ksiądz tylko asystuje, a jacy są rodzice, takie będą potem ich dzieci. Dlatego trzeba dołożyć wszelkich starań, żeby ratować trwałość rodziny w Polsce. Osobiście jestem optymistką. Zresztą katolik musi być optymistą, bo Pan Jezus zmartwychwstał i zapowiedział, że „bramy piekielne” nie zwyciężą (por. Mt 16, 18). Kościół katolicki i katolicy muszą się ostać, tylko że pokolenie młodych dzisiaj nie rozumie tego, o co ma walczyć. Młodzi muszą o coś walczyć. Oni powinni walczyć właśnie o moralność, która jest zagrożona, o to, żeby małżeństwo było zawarte na zawsze, na wieczność, żeby małżonkowie byli wierni sobie, żeby dzieci miały stabilny dom. To, co się w tej chwili obserwuje, to produkcja sierot społecznych. Rodzice się rozwodzą, a dzieci gdzie? Dzieci są na ulicy. Wciąż przybywa sierot społecznych w Polsce. Jest rzeczą słuszną ogłosić alarm, ale nie jest słuszne być pesymistą, bo to od nas zależy. Możemy coś zrobić, żeby było dobrze. Pani reprezentuje środki przekazu, to właśnie Pani zadaniem jest to nagłaśniać. Właśnie po to, żeby szerzyć prawdziwe wartości.

– A jak wygrać miłość w małżeństwie, w życiu osobistym, w każdym powołaniu? Czy jest jakaś recepta?

– Oczywiście, że jest, celem człowieka jest przecież niebo. To Ojciec Święty określił: „Pamiętajcie, że życie na ziemi jest tylko drogą (...), drogą do nieba, bo człowiek nie jest stworzony dla ziemi, tylko dla nieba”, trzeba więc kontaktu z niebem. Uczę ludzi, że muszą mieć swojego ojca duszy, bo rozwój człowieka musi się odnosić i do ciała, i do umysłu, i do duszy. O ciało dzieci dbają rodzice, póki są one małe, ale potem człowiek sam musi się rozwijać! Intelekt, rozum rozwijają szkoły. Są teraz różnego rodzaju możliwości kształcenia. Duchowo natomiast człowiek sam nie potrafi dążyć do świętości, musi się spowiadać, aby otrzymywać łaskę Ducha Świętego, i powinien mieć stałego spowiednika, który będzie kontrolował, czy od poprzedniej spowiedzi do tej człowiek się zmienił, bo jednak bywa tak, że ludzie spowiadają się powierzchownie, mechanicznie i nic się nie zmienia. Warunkiem koniecznym, aby człowiek zbliżał się do świętości, jest metanoja. Ojciec Święty mówił, że trzeba narodzić się na nowo. Pan Jezus też to mówił, ale ludzie nie rozumieli: jak to „narodzić się”? Na nowo dorosły wejdzie w łono matki? Nie rozumieli nic. Zrozumieli dopiero wtedy, gdy otrzymali Ducha Świętego. Trzeba się trzymać Boga, mieć czyste sumienie, poddać się działaniu Ducha Świętego, bo człowiek jest poddany albo Duchowi Świętemu, albo duchowi tego świata. Od człowieka zależy, jakiemu duchowi służy.