Niestrudzony pielgrzym ku świętości

Sylwia Palka

publikacja 04.06.2011 21:02

Żył w czasach wojen, zbrodni i zamachów. Słyszał wołanie głodnych i więzionych. Nie mógł milczeć. Pełnił swą posługę w wyjątkowym momencie historii. Cały pontyfikat wyzwał nas: „Nie lękajcie się!”.

Czas serca 112/3/2011 Czas serca 112/3/2011

 

Filozof, naukowiec, intelektualista. Profesor etyki, wymagający i lubiany wykładowca. Poeta, publicysta, dramaturg, aktor, przyjaciel, sportowiec, podróżnik, ale przede wszystkim kapłan i… człowiek, wspaniały i wielki – człowiek zafascynowany świętością.

Parafrazując tytuł Karol – człowiek, który został papieżem można powiedzieć: papież, który pozostałczłowiekiem. Papież, którego pontyfikat przyniósł wiele rekordów.

miłośnik prawdy i świętości

Człowiek renesansu. Napisano tyle jego biografii, że chyba nie trzeba przytaczać jego życiorysu. Może raczej warto w tym momencie, tuż przed jego beatyfikacją, zastanowić się, jakim był człowiekiem. Miał jedno pragnienie: chciał zostać świętym. Wysoko postawił sobie poprzeczkę. Był wymagający i wytrwały. Ale przy tym wrażliwy i wyrozumiały. Nie wstydził się łez...

To, co wydaje mi się szczególnie istotne, co bardzo wyraźnie opisuje go jako człowieka i kapłana, to jego ulubione, najważniejsze zdanie z Ewangelii: „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8,32).

Lolek, Wujek, Jan od Boga…

Dla jednych Jan Paweł Wielki, Papież Pokoju, Papież Pielgrzym, Biały Pielgrzym, Jan od Boga. Dla innych, rówieśników i znajomych z Wadowic i Krakowa – Lolek lub Wujek.

Świat usłyszał o Janie Pawle II 16 października 1978 roku: Annuntio vobis gaudium magnum – Habemus Papam: Eminentissimum ac Reverendissimum Dominum, Dominum Carolum Sanctae Romanae Ecclesiae Cardinalem Wojtyla, qui sibi nomen imposuit Joannem Paulum Secundum. Świat zamarł z wrażenia. Potem zamarł także 13 maja 1981 roku, gdy w stronę papieża skierowano kulę… I 2 kwietnia 2005 roku, gdy odchodził…

otwarty na Boga i człowieka

Zawsze był naturalny i spontaniczny, czym potrafił zjednać sobie ludzi. Tuż po wyborze na papieża, wbrew regułom, przemówił nie po łacinie, a po włosku! „Gdybym się pomylił, poprawcie mnie!” – żartował. Bezpośredni, ciepły, przyjacielski. Papież z dalekiego kraju – ten przydomek przylgnął do niego. Trzy miesiące później wybrał się w swą pierwszą zagraniczną podróż – do Dominikany i Meksyku. Nieprzypadkowo tam – w Ameryce Łacińskiej żyje połowa wiernych Kościoła katolickiego. Większość boryka się z nędzą, więc pojechał upomnieć się o ich godność. Jego pontyfikat okazał się wielką pielgrzymką – pragnął naśladować niestrudzonego Apostoła Narodów, niosąc Chrystusa tym, którzy sami nie mogli przybyć do Watykanu.

odważny obrońca człowieka

I był wyjątkowo odważnym pielgrzymem i mówcą. Nie bał się wyrażać swego zdania i bronić najbardziej bezbronnych. „Każde życie, nawet najmniej znaczące dla ludzi, ma wieczną wartość w oczach Boga” – uczył, broniąc prawa do narodzin.

Żył w czasach wojen, zbrodni i zamachów. Słyszał wołanie głodnych i więzionych. Nie mógł milczeć. Pełnił swą posługę w wyjątkowym momencie historii. Cały pontyfikat wyzwał nas: „Nie lękajcie się!”. Swą pierwszą encyklikę, Redemptor hominis, rozpoczął od wymownego zaproszenia: „Otwórzcie drzwi Chrystusowi!”. Był wyjątkowo otwartym człowiekiem. I takim został do końca…

przede wszystkim kapłan

O swoim powołaniu mówił w prosty sposób: „Historia mego powołania kapłańskiego? Historia ta znana jest przede wszystkim Bogu samemu. Każde powołanie kapłańskie w swej najgłębszej warstwie jest wielką tajemnicą, jest darem, który nieskończenie przerasta człowieka (…). Powołanie jest tajemnicą Bożego wybrania”. Potrafił wyrazić to także językiem poezji i filozofii:

„To Ty, Piotrze. Chcesz być tutaj Posadzką, by po Tobie przechodzili…

by szli tam, gdzie prowadzisz ich stopy…

Chcesz być Tym, który służy stopom – jak skała raciczkom owiec:

Skała jest także posadzką gigantycznej świątyni. Pastwiskiem jest Krzyż”.

święci przyjaciele

Święcenia kapłańskie przyjął 1 listopada 1945 roku – w uroczystość Wszystkich Świętych, więc miał wielu orędowników i pomocników w swej kapłańskiej drodze. Jako papież wyniósł na ołtarze największą liczbę błogosławionych i świętych, w tym małżeństwo. Pragnął w ten sposób przypomnieć, że świętości nie należy się obawiać, a pragnienia jej wstydzić, bo jest dla każdego.

Wujek – personalista

Szanował każdego człowieka. Mimo że otaczał go tłum, potrafił wychwycić w nim konkretnego człowieka. Poza tym miał świetną pamięć: do imion, dat, rocznic, historii…

Gdy patrzył, wydawało się, że jest tylko on i osoba, na której zatrzymał wzrok. A patrzył jak ktoś, kto wie wiele więcej niż inni… Przyjaciel Boga i człowieka.

I jego niezapomniane poczucie humoru, które pozwalało mu żartować nawet z siebie.

I za to go kochaliśmy i kochamy. Może jednak warto zadać sobie pytanie, czy go znamy? Czy znamy jego nauczanie i spuściznę, którą nam pozostawił?

papież modlitwy i pracy

Miał podzielność uwagi i niesamowitą pamięć – każdą chwilę wykorzystywał na pracę i modlitwę. Nie marnował czasu: wyzwalał nas z lęku, uczył o solidarności, marzył o wolności każdego człowieka i narodu, wspierał wysiłki podejmowane na rzecz nowej ewangelizacji. Wprowadził nas w III tysiąclecie chrześcijaństwa... Mimo że był profesorem, wybitnym intelektualistą i bardzo utalentowanym człowiekiem, cenił sobie prostą modlitwę: różaniec, kalwaryjskie dróżki, procesje eucharystyczne. Prosił, by w Wigilię w Watykanie była choinka i kolędy, choć Włosi w tradycji mają tylko żłóbek. Tęsknił za Polską i tylko on wiedział, ile kosztowało go zostanie w Wiecznym Mieście, skąd codziennie przed snem błogosławił całemu światu.

brat naszego Boga

Dążenie do świętości kosztowało go wiele, ale wiedział, że trudno być „bratem naszego Boga”, idąc ulicami współczesnego świata, gdy imię Boga – Miłość – próbuje się zamienić na sukces. I  obawiał się o przyszłość Kościoła, młodzieży, ale wiedział, że „przyszłość zależy od miłości”, dlatego zapraszał, by –  jak on – powierzyć swe życie miłosiernemu Chrystusowi, który nigdy nie zawiedzie. Dziś tym bardziej możemy prosić o modlitwę i wstawiennictwo, bo „przekroczył próg nadziei” i – jak nas przyzwyczaił – udziela nam błogosławieństwa urbi et orbi z domu Ojca. Jego życie było nieprzerwaną wędrówką ku świętości. Dziś prosi za nami, by i nasze życie było pielgrzymką do nieba.

Sylwia Palka (Kraków)

Życie każdego człowieka musi być nieprzerwaną wędrówką ku świętości.
Jan Paweł II

Nie bójcie się iść drogą świętości. Nie bójcie się codziennie mówić do Chrystusa: pragnę stawać się świętym, czyli takim, jakim Ty, Panie, chcesz, abym się stał; nie bójcie się codziennie iść za Chrystusem drogą przykazań i Ewangelii, drogą wiary, która działa przez miłość; nie bójcie się całkowicie ufać Chrystusowi, który do końca nas umiłował, biorąc na siebie nasze grzechy, aby je zgładzić w swojej śmierci i zmartwychwstaniu; nie bójcie się wyznawać Chrystusowi swoje grzechy w sakramencie pokuty i ufać w Jego nieskończone miłosierdzie.
Jan Paweł II