W obronie Adama

Wanda Półtawska

publikacja 31.05.2011 21:54

Środki przekazu, filmy, książki, gazety niszczą koncepcję męskości silnej, odpowiedzialnej i zarazem tkliwej, zdolnej do kochania, które przetrwa całe życie. Świat nie wierzy w męską miłość. A szkoda!

Magazyn Familia 5/2011 Magazyn Familia 5/2011

 

Niewiele osób ma odwagę mówić o dziewictwie chłopców i mężczyzn. Wydaje się, że nawet Kościół zostawia ten temat – na przykład nie mówi się dziś, że warunkiem wstąpienia do seminarium jest dziewictwo, a tak było dawniej. Ba, znałam profesora medycyny, który zwykł mówić studentom o „barometrze seksualnym”: jeśli młodzieniec do 21. roku życia jeszcze nie miał stosunków, to coś jest nie w porządku z jego psychiką! Kiedyś podczas dyskusji w programie telewizyjnym stwierdzono, że „przeciętny mężczyzna do prawidłowego rozwoju potrzebuje stosunków seksualnych dwa razy w tygodniu”.

Męskość czy słabość?

No i tak mieszają dzisiaj w głowach tym młodym Adamom… A co naprawdę zyskuje chłopak, podejmujący seks – przygodny czy nawet związany z zaangażowaniem uczuciowym? Potwierdza swoją męskość? Czy też raczej ulega słabości i poddaje się reakcjom organizmu, nad którymi nie panuje? Ciało męskie domaga się poznania i opanowania. Nie istnieje bierna czystość chłopięca, tak jak to może być u dziewczyny, która została virgo intacta [nietkniętą dziewicą], bo nikt nie wyciągnął po nią rąk. U chłopca jest inaczej: albo pracuje nad tym, co się w nim dzieje, i uczy się sterować sobą i opanowywać reakcje ciała, albo im ulega i staje się ich niewolnikiem. Ulega – i albo sam gwałci siebie, albo szuka jakiejś okazji i znajduje dziewczynę, a niekiedy po prostu kupuje to rozładowanie ciała – i tak zaczyna życie od zniszczenia w sobie tej wielkiej perspektywy, jaką dla człowieka zamierzył sam Bóg, i dlatego stworzył go jako istotę zdolną do wielkiej miłości.

Płciowość jest zawsze cechą osobową i daje szansę na przeżycie głębokiego spotkania z drugą osobą. Dziewictwo samo w sobie nie miałoby wartości. Ono nabiera znaczenia przez zaadresowanie do miłości. Pozwala posiadać siebie w pełni – po to, żeby móc się w pełni oddać. Ilu Adamów bezmyślnie niszczy samych siebie i dar, jaki mogliby ofiarować wybranej, kochanej, prawdziwej kobiecie.

Napinać cięciwę łuku

Nikt logicznie myślący nie będzie twierdził, że ułamek równa się całości lub ją przewyższa. Seksuolodzy twierdzą, że młodzież musi „trenować” orgazm, by móc potem prawidłowo żyć seksualnie w małżeństwie – te obiegowe slogany zaskakują naiwnością. A jak ludzie żyli w małżeństwie przez całe wieki? Nie umieli tego robić? A dzieci to niby skąd były? Człowiek jest jednością i kocha całym sobą, także ciałem, a intuicja miłości dyktuje mu sposób zachowania. A ten „trening” pozostawia garb. Nieprawda, że miłość niewierna jest większa niż ta jedyna, która potrafi trwać całe życie.

Młodzi, pod dyktando propagandy, konsumują te „orgazmy” i co zostaje? Adam nie pamięta Ewy, którą wziął na chwilę. Nasycił ciało i co?

Jean Guitton pisze o przedmałżeńskim dziewictwie: „to napinanie cięciwy łuku, żeby strzała miłości dalej zaleciała; jest to tama, która powoduje pogłębienie rzeki i skupia siły”. A ludzi żyjących w dziewictwie całe życie przyrównuje do „bieguna ludzkości najdalej wysuniętego ku wieczności”, bo tam „nie będą się żenić ani za mąż wychodzić, więc ci, którzy już tu, na ziemi, tak żyją, są najbardziej podobni do tych ludzi, którzy będą w niebie”.

Nawet seksuolodzy zachęcający Adamów do tej aktywności, nie wierzą w człowieczeństwo mężczyzny, traktują go jak zwierzątko bezradne wobec reakcji ciała. Przecież męskość nie polega na zdolności do seksu. Ta jest wspólna człowiekowi i zwierzęciu, a od zwierzęcia mężczyznę odróżnia zdolność do opanowywania reakcji, a tego mu się odmawia, gdy się tłumaczy, że „musi, bo jest mężczyzną”. A co na to Adam? Można by stracić zaufanie i szacunek do męskości, gdyby wszyscy tak rozumowali, ale na szczęście jest inaczej.

Więcej niż samiec

Kiedyś w klasie maturalnej pokazywaliśmy film edukacyjny Jabłko, który miał przestrzec młodzież przed chorobami wenerycznymi. Na początku było widać kobiece nóżki w pantofelkach na obcasach, męskie stopy kroczące za nimi i ręce przekazujące jabłko. Potem – zniekształcone przez chorobę organy, makro- i mikroskopowe zdjęcia narządów. „Widzicie, jedynym sposobem ustrzeżenia się przed takimi chorobami jest jednopartnerstwo” – powiedziała po projekcji nauczycielka, a na takie dictum podniósł rękę jeden chłopiec i zapytał: „Co pani profesor rozumie przez jednopartnerstwo, bo o ile wiem, to w gatunku Homo sapiens, a nawet u wyższych ssaków, zawsze jest akt jednego z jedną. A jeśli chodzi o mnie, to pierwszy stosunek odbędę po ślubie i będę od swojej żony wymagał dziewictwa”.

Wszyscy (kurator, lekarz szkolny i dyrektor) byli zaskoczeni, a pani niepewnie skwitowała: „Dobrze, że tak ładnie myślisz”. A chłopak odparł: „To nie chodzi o to, że ładnie, ale że to jest po ludzku, bo człowiek nie jest zwierzęciem, a mężczyzna  – samcem”.

Powiedziałam do siedzącego obok lekarza: Anima humana naturaliter christiana [dusza z natury chrześcijańska] – ale nie wiem, czy zrozumiał.

Tego chłopca jeszcze kiedyś zobaczyłam – był lektorem w kościele. Są przecież także tacy!

Autorka jest członkiem Papieskiej Rady do Spraw Rodziny i Papieskiej Akademii „Pro Vita”. Żona, matka czterech córek.

 

Jean Guitton pisze o przedmałżeńskim dziewictwie:

„to napinanie cięciwy łuku, żeby strzała miłości

dalej zaleciała; jest to tama, która powoduje

pogłębienie rzeki i skupia siły”.