Małżeństwo na wiarę

Małgorzata Szamocka

publikacja 27.07.2011 20:45

Nie każdy serwis randkowy jest odpowiedni dla tych, którym mniej zależy np. na tym, żeby ich ukochana miała odpowiednie wymiary, a bardziej na tym, żeby w jej życiu ważny był Bóg. Do tego dochodzi strach przed tym, że mogą zostać oszukani, przeżyć rozczarowanie

Niedziela Niedziela
30/2011

 

Nie są spragnieni romansów ani przygód, ale szukają kogoś na całe życie, kogoś o podobnym systemie wartości. Dla nich powstały internetowe biura matrymonialne i serwisy dla wierzących.

– Małżonkowie mogą się różnić. On może lubić piłkę nożną, ona teatr, i to można dograć. Ale muszą mieć podobne zdanie w sprawach zasadniczych. Wtedy mają wspólny fundament i mogą budować związek. Budowanie na dwóch fundamentach nie ma sensu – mówi Marta Godzisz, która trzy lata temu poznała swojego męża Krzysztofa na portalu Przeznaczeni.pl. Pobrali się w kwietniu 2009 r., rok później urodził im się syn.

Anna Mierzwińska też tam znalazła swoją drugą połowę. – Nie szukałam męża. Chciałam przed wyjazdem na misję, bo taki miałam plan na życie, podyskutować z osobami o podobnych poglądach. Robert spodobał mi się, gdy doszło do ostrej wymiany zdań na temat: Czy na tym portalu jest miejsce dla niepełnosprawnych? Tak jak ja oburzył się, że ludzie wierzący mogą mieć tego rodzaju wątpliwości. Sam od urodzenia cierpi na rdzeniowy zanik mięśni, od 15 lat porusza się na wózku – wspomina Ania, teolożka, szczęśliwa mama dwuletniej Tosi.

– Jestem z Warszawy, moja narzeczona pochodzi z Koszalina, a studiuje w Lublinie. Gdyby nie Przeznaczeni.pl, trudno byłoby nam się odnaleźć – śmieje się Robert Młot, inżynier pracujący w Instytucie Lotnictwa. Martę poznał na portalu 2 lata temu. Na wrzesień ustalili datę ślubu.

Duchowość zamiast wymiarów

Nie każdy serwis randkowy jest odpowiedni dla tych, którym mniej zależy np. na tym, żeby ich ukochana miała odpowiednie wymiary, a bardziej na tym, żeby w jej życiu ważny był Bóg. Do tego dochodzi strach przed tym, że mogą zostać oszukani, przeżyć rozczarowanie. – W internecie nie wiesz, z kim masz do czynienia, zdarzają się mistyfikacje – uważa Ania Mierzejewska.

Dlatego dla osób wierzących powstały specjalistyczne portale randkowe. Najstarsze: Przeznaczeni.pl i Oratorium.com.pl działają ponad pięć lat. Przecież poznanego na imprezie czy Facebooku chłopaka trudno od razu pytać, czy wierzy w Boga, co sądzi o aborcji, antykoncepcji. A takie i podobne pytania pojawiają się we wstępnych ankietach, które należy wypełnić, zapisując się na te portale. Ich twórcy chcą kojarzyć pary kierujące się tym samym, chrześcijańskim, systemem wartości.

Strzał w dziesiątkę

Pomysłodawcą Strefy Ludzi z Wartościami (tak brzmi nazwa portalu Przeznaczeni.pl) jest Maciej Koper, który w USA zauważył popularność portali randkowych dla osób wierzących. Po powrocie do Polski zebrał grupę młodych, wykształconych ludzi i opracowali stronę wzorowaną na amerykańskim portalu AveMariaSingles.com .

– Maciej był tym zainteresowany, bo sam też szukał swojej połówki. I szybko ją poprzez Przeznaczonych.pl znalazł – opowiada Marta Surmacz, PR menedżer portalu. To idealny serwis dla tych, którzy pracują, studiują i są zabiegani, więc nie mają czasu na znalezienie życiowego partnera. Uruchomienie portalu okazało się strzałem w dziesiątkę – dzięki niemu miłość życia znalazło już ponad 5 tys. osób. Zawarto 800 małżeństw sakramentalnych, 992 osoby się zaręczyły, a ponad 2,8 tys. jest zakochanych.

– Sukces przerósł nasze oczekiwania. Mamy ponad ćwierć miliona użytkowników. Naszym celem jest stworzenie globalnego serwisu randkowego dla chrześcijan. Uruchomiliśmy już strony anglojęzyczne. Pod adresem Love4Catholic.com swojej połówki mogą szukać mieszkańcy Wielkiej Brytanii, USA, Australii. Hiszpanie i obywatele Ameryki Łacińskiej mają portal UnoParaOtro.com – mówi Marta Surmacz.

Chętni do zalogowania się na Przeznaczonych.pl muszą najpierw napisać, jakie jest miejsce wiary i miłości w ich życiu, jakie mają podejście do współżycia przedmałżeńskiego, rozwodów. – To jest portal dla konkretnej grupy ludzi, którym zależy na stworzeniu trwałego związku. Nie chodzi o zabawę, przygodę, ale o prawdziwą miłość. Chcemy, żeby nasi użytkownicy już na początku jasno się zdeklarowali, żeby później nie było żadnych rozczarowań – dodaje Marta Surmacz.

Przeznaczonych.pl poleca wiele znanych osób, m.in.: artyści Małgorzata Kożuchowska, dziennikarz Szymon Hołownia, psycholog Zuzanna Celmer, duchowni (m.in. o. Andrzej Rębacz, ks. dr Stefan Moszoro-Dąbrowski, o. Ksawery Knotz). Strefa Ludzi z Wartościami ciągle się rozrasta – ostatnio powstały dwa nowe portale: Zakochanyrodzic.pl – dla osób samotnie wychowujących dzieci, które poszukują miłości na całe życie i dla tych, którzy są gotowi związać się z osobą z dziećmi, oraz SrebrnaRandka.pl – miejsce, gdzie mogą poznawać się osoby dojrzałe.

Pomagamy w wyjściu z samotności

Dla chrześcijan, którzy nie mają Internetu, a chcieliby odnaleźć swoją drugą połowę, założono w Bydgoszczy Centrum Kojarzenia Małżeństw „Miłość i Odpowiedzialność” (tytuł książki Jana Pawła II), które też ma swoją stronę w internecie: www.oratorium.com.pl . – Nasze Centrum jest postrzegane jako biuro matrymonialne, ale my nie jesteśmy pośrednikami, staramy się tylko, żeby ludzie nawiązali ze sobą kontakt. Reszta należy do nich. Nie traktujemy ich jako klientów, ale jako osoby w określonej sytuacji życiowej – mówi Wiesław Gajewski, przedstawiciel Centrum i specjalista w zakresie nauk o rodzinie. – Nie chodzi nam tylko o techniczną stronę znalezienia męża czy żony, ale o pomoc w ukierunkowaniu całego życia – dodaje Gajewski. Ci, którzy zgłaszają się do Centrum, muszą najpierw wypełnić kilkustronicową ankietę, w której podaje się informacje dotyczące cech charakteru, poglądów na temat alkoholu, papierosów, antykoncepcji. Jest też mowa o autorytetach duchowych i praktykach religijnych. Potem do zainteresowanych poprzez pocztę tradycyjną i elektroniczną trafiają na bieżąco „Galerie Portretów”, zawierające tzw. portrety słowem malowane, czyli charakterystyki „wybierających i wybieranych”, przygotowane na podstawie złożonej ankiety. O pomoc często, poza pannami i kawalerami, zwracają się wdowy i wdowcy, którzy mieszkają na wsi.

 

 

Pod skrzydłami Aniołów

Marta i Krzysztof Godziszowie

Marta: W czerwcu 2007 r. podszedł do mnie chłopak i wręczył ulotkę, mówiąc: „Zależy mi, żeby Pani to przeczytała”. Ulotka dotyczyła portalu Przeznaczeni. pl . Uznałam, że warto się tam zalogować, choćby po to, aby oferować ludziom ciekawe propozycje pracy, do których mam dostęp, bo pracuję w branży szkoleniowo-doradczej. Coraz więcej pracodawców szuka osób z „widocznym systemem wartości”. Zdziwiłam się, że na portalu tak szybko nawiązuje się kontakty. Nawet nie umieściłam zdjęcia w swoim profilu. Dla Krzysia widocznie nie miało to znaczenia. Napisał do mnie 15 lipca i ujął mnie tym, że przeczytał mój profil od początku do końca.

Krzyś: – Marta odpisała, że „opuszki palców chce delikatne zachować dla mężczyzny swojego życia”. Zaproponowała spotkanie „choćby dnia następnego w godzinach popołudniowych”. I 16 lipca spędziliśmy razem ponad 5 godzin. To było magiczne spotkanie. Tak naturalnie się nam rozmawiało. Żałowałem, że jadę właśnie na urlop do Chorwacji. Marta w tym czasie pojechała na obóz dla podopiecznych fundacji, którą społecznie prowadzi wraz z przyjaciółmi.

Marta: – Codzienne SMS-y sprawiły, że rozłąka nie była aż tak straszna. Krzyś mnie zauroczył, już nie mogłam o nim zapomnieć. Pafcio, mój 11-letni podopieczny, powiedział, że widać, iż jestem zakochana, i jeśli chcę, aby coś z tego było, to powinnam wysłać swojego Anioła Stróża do Chorwacji. Choć Pafcio twierdzi, że w żadnego Boga nie wierzy, bo to „wielka bujda”, o Aniołach na religii usłyszał. Postanowiłam codziennie odmawiać „Aniele Boży, Stróżu mój” w intencji Krzysia. Potem okazało się, że on już od pewnego czasu modlił się o dobrą żonę do swojego Anioła Stróża. Uznaliśmy, że nasze spotkanie to Ich dzieło.

Marta i Krzyś: Nasza znajomość rozwijała się szybko i spontanicznie. Już 29 września 2009 r. podczas spaceru w Lasku Bielańskim Krzyś wyznał, że jestem kobietą, z którą chce spędzić resztę życia. Postanowiliśmy, że będziemy sobie ślubować w kościele pokamedulskim, który znajduje się właśnie w Lasku. Aniołowie nas nie opuszczają. Pomagają na każdym kroku.

Dziękujemy Maryi

Marta Staryń i Robert Młot

Robert: – Pierwsza wiadomość: 26 grudnia 2008 r.

Pierwsze spotkanie: 6 stycznia 2009 r., Dworzec Warszawa Wschodnia. Pierwszy pocałunek, który okazał się początkiem naszej „wspólnej drogi”: 20 lutego 2009 r.

Marta: – W dzień Bożego Narodzenia weszłam na profil Roberta.

Robert: – Od razu zauważyłem, że mój profil odwiedzała Marta. Odwiedziłem więc jej profil. W pamięci zapadł mi cytat z wiersza ks. Twardowskiego, który umieściła: „Miłości się nie szuka, jest albo jej nie ma”. Spodobało mi się, że interesuje się teatrem. Napisałem do niej i zaczęliśmy ze sobą korespondować.

Marta: – Robert zaintrygował mnie zdjęciem – nie dość, że w moim typie (okulary, bródka), to miał takie dobre oczy. Ponieważ nigdy nie piszę pierwsza, miło mi się zrobiło, gdy dostałam od niego wiadomość. Niby nic szczególnego, ale jego życzenia bożonarodzeniowe z cytatem z „Przesłania Pana Cogito”: „Bądź wierna. Idź” –

brzmiały jak proroctwo…

Robert: – Potem Marta napisała, że w Trzech Króli wybiera się do Lublina i ma przesiadkę w Warszawie. Nasze spotkanie stało się realne. Po raz pierwszy spojrzeliśmy sobie w oczy. Takie spojrzenie jest ważne, bo po nim już się wie, czy coś z tego może być, czy lepiej nie robić sobie nadziei.

Marta: – Robert czekał na mnie 1,5 godziny na Dworcu Wschodnim, na mrozie. Dał się poznać jako cierpliwy i empatyczny człowiek. Przywitał mnie i mojego brata z uśmiechem na twarzy. Pomyślałam: szaleniec jakiś. A w tym wszystkim był taki... normalny, skory do pomocy.

Robert: – Nadawaliśmy na tych samych falach. Zaprosiłem Martę do Warszawy, gdy będzie miała przerwę międzysemestralną. Przyjechała z bratem. Zwiedzaliśmy centrum miasta, poszliśmy do Muzeum Powstania Warszawskiego, do kawiarni. Drugiego dnia poszliśmy na film i wtedy...

Marta: – …poszliśmy jako dobrzy znajomi, a wyszliśmy jako para. Do dziś pamiętam moment, kiedy nagle splotły się nasze palce, później dłonie, pierwszy pocałunek… No i tak jakoś to się potoczyło. Robert zabiegał o moje względy subtelnie, a ja, krok po kroku, zakochiwałam się w nim.

Robert: – Bogu dziękuję, że tak to się potoczyło. Zawsze sceptycznie podchodziłem do zawierania znajomości przez Internet, a związek na odległość w ogóle nie wchodził w grę. W naszych intencjach pielgrzymowaliśmy do Częstochowy w sierpniu 2009 i 2010 r. Jeśli Bóg da, chcemy co rok dziękować Matce Bożej za to, że jesteśmy razem.

Marta: – Robert ciągle mnie zaskakuje. To dzięki niemu pierwszy raz w życiu leciałam szybowcem, bo szybownictwo i lotnictwo to jego pasja. Niesamowite były oświadczyny w listopadzie 2009  r. Byliśmy w Krakowie, zwiedzaliśmy kościół Franciszkanów. Podziwiałam witraż „Bóg Ojciec stwarza świat” Wyspiańskiego, a tu nagle Robert padł przede mną na kolana i poprosił, żebym została jego żoną. Kiedy się zgodziłam, włożył mi na palec pierścionek...