Specjalizacja Miłość

Ks. Marek Dziewiecki

publikacja 18.08.2011 21:47

Nawet to, że kocha mnie Bóg, nie wystarczy mi do szczęścia, jeśli ja sam nie zacznę kochać!

Rycerz Niepokalanej 7-8/2011 Rycerz Niepokalanej 7-8/2011

 

Kim jest człowiek? Kim ja jestem? Co się we mnie dzieje? Mamy poważne problemy z odpowiedzią na te pytania, a tym samym z poznaniem własnej godności, ze zrozumieniem samych siebie. Jesteśmy bardzo skomplikowani. W porównaniu z nami cała struktura wszechświata jest niezwykle prosta! Komputer można poznać w kilkanaście godzin. Zwierzęta wystarczy poobserwować parę dni, by przewidzieć ich reakcje. Gwiazdy można opisać po kilkuletnich badaniach, a my, ludzie, wyłamujemy się ze wszystkich obserwacji. Dlaczego?

Psycholog, socjolog, pedagog czy rodzic może poznać miliony moich cech, ale nigdy nie przewidzi w stu procentach mojego zachowania, ponieważ jestem wolny. Człowiek obdarzony wolnością jest ponadnaukowy. Nauka jest zbyt ograniczona, podobnie jak i mój rozum. Mój biedny rozum, poznając jakieś prawdy o człowieku, myśli, że poznał już wszystko, a to jest tylko jakiś niewielki wycinek poznania, nawet nie wiadomo jak mały.

Mamy problemy ze zrozumieniem samych siebie, gdyż jesteśmy niezwykle skomplikowani i nie podlegający uwarunkowaniom z zewnątrz. Gdy zatem obserwujemy siebie albo innych ludzi, wydajemy własne sądy - zaczynamy widzieć w człowieku to, co nam pasuje, wiele innych rzeczy pomijając.
Gdy np. ktoś postępuje szlachetnie, to chce, aby inni to zauważali. Gdy postępuje podle, to chce sobie wmówić, że nie da się inaczej, że każdy człowiek tak postępuje, a ten, kto tak nie postępuje, jest dziwny.

Trudno nam zrozumieć samych siebie, gdyż jesteśmy sędziami we własnej sprawie. Obserwujemy się pod kątem naszego życiorysu i naszego zachowania. Im bardziej nieludzkie zachowanie, tym bardziej nieludzkie mamy spojrzenie na siebie, tym bardziej fałszywa ideologia dotycząca człowieka.

Zwierzobożek

Współcześnie głoszona jest ideologia, w świetle której człowiek to tylko ciało z popędami, emocjami i subiektywnymi przekonaniami. Nie ma mowy o jakimś obiektywnym odniesieniu. Jakaś moralność, religijność, jakiś wymiar społeczny, miłość odpowiedzialna - nie są w ogóle brane pod uwagę, albo traktowane jako coś narzuconego, chorego, niepotrzebnego.

Współczesny świat wykreowanych autorytetów - często chętnie noszących miano psychologów, pedagogów, seksuologów - wmawia człowiekowi, aby nie tłumił popędu, kierował się "mądrością" ciała i nie dał sobie narzucić żadnych norm moralnych. Jednym słowem, człowiek to biedne zwierzę, które ma robić to, co mu każe popęd.
Z drugiej zaś strony ci sami ludzie mówią, że człowiek może robić to, co mu się podoba, i kierować się własnymi przekonaniami. Innymi słowy: człowiek jest nieomylny, jest jak Bóg.

Tak pokręcona ideologia wmawia nam, że powinniśmy kierować się popędami ciała i niczego nie tłumić w sferze cielesnej. Natomiast w sferze duchowej odwrotnie - można, a nawet trzeba wszystko tłumić. Co więcej, jak rajski wąż Adamowi i Ewie, wmawia nam, że jesteśmy bogami - nieomylnymi, którzy nie potrzebują żadnego autorytetu, żadnego wychowania. Jednym słowem, jesteśmy zwierzobogami.

W sferze cielesnej: "róbta, co chceta"; w sferze myślenia: nieomylni, jak Bóg; w sferze moralności: niczym nie skrępowani! Zniknął człowiek, a oto powstał zwierzobożek - pół zwierzę, poł bóg. A jeżeli ktoś jest zwierzobożkem, to stanie się potworem, gotowym na działanie destrukcyjne, ponieważ wykorzysta rozum i wolność do tego, by postępować gorzej niż nierozumne zwierzę.

Tylko Bóg może robić to, co chce, ponieważ chce dobra, mądrych rzeczy. Tylko Bóg może kierować się swoimi przekonaniami, ponieważ są zawsze mądre i prawdziwe.
Jeżeli ktoś jest prymitywny i nie ma wykształcenia, to tylko skrzywdzi siebie i może parę osób. Ale jeśli jest prymitywny i jeszcze dostanie wykształcenie - może stać się nieobliczalnym ludobójcą. Nie ma nic gorszego, jak uwierzenie w to, że jest się zwierzobożkem.
W świetle takiej ideologii człowiekowi trudno być człowiekiem, ciężko mu zrozumieć, kim jest.

Istota rozumna i wolna

Kim zatem jest człowiek? Niektórzy mówią: Człowiek jest to istota rozumna i wolna. Ta definicja nie jest jednak wystarczająca i nie może być dla chrześcijanina punktem wyjścia. Jeśli bowiem powiemy, że człowiek to istota rozumna i wolna, to ubóstwimy rozumność i wolność. Łatwo wtedy dojdziemy do przekonania, że jesteśmy nieomylni w swym myśleniu i w swych decyzjach, że wszystko, cokolwiek pomyślimy i zrobimy, jest dobre. I wtedy mamy imperializm, subiektywizm.
Ta definicja ułatwia ubóstwienie własnych cech, ale nie mówi nic o miłości. Jeżeli więc nie mówi nic o miłości, to czy może cokolwiek powiedzieć o człowieku?

Ktoś kochany i potrafiący kochać

A co mówi Biblia? Mówi, że jesteśmy uczynieni z prochu ziemi, że materialnie niczym nie różnimy się od zwierząt. Ale Bóg tchnął w nas siebie, a w Nim jest tylko miłość, więc jesteśmy przez Niego kochani. Zatem człowiek to ktoś kochany.

Bóg stworzył świat z nicości, a nas stworzył z miłości. Świat zostanie unicestwiony, natomiast my będziemy żyli wiecznie, ponieważ Bóg kocha nas nad życie, nieodwołalnie, szaleńczo.

Człowiek jest jednak stworzony z miłości do miłości, dlatego do szczęścia nie wystarczy mu, że jest kochany. Jeśli sam nie zacznie kochać, nie będzie szczęśliwy. Nawet to, że kocha go Bóg, nie wystarczy do szczęścia, jeśli sam nie będzie kochał! Dlatego Bóg na końcu doczesności zapyta każdego człowieka: "Czy kochałeś?" Wykształcenie, pozycja, wszelkie sukcesy i rekordy nie mają sensu, jeśli człowiek nie nauczy się kochać. Nic nie ma sensu bez miłości.

Godność człowieka wynika z tego, że jest kochany, nawet wtedy, kiedy sam nie kocha. A szczęście człowieka wynika z tego, że i on zaczyna kochać. Chociaż byłby największym bandytą czy ludobójcą, zachowuje godność dziecka Bożego i nikt mu tej godności nie odbierze, bo nikt Bogu nie zabroni go kochać ani tym ludziom, którzy potrafią go kochać, nawet wtedy, gdy on ich nie kocha.


Bez granic rozwoju

Miłość nie jest jednak tym samym, co akceptacja. Niektórzy uważają, że akceptacja jest szczytem miłości. A przecież akceptować, to mówić: "Bądź sobą, bądź takim, jakim jesteś. Kocham cię takim, jakim jesteś". Nie jest to do końca dobre. Jeżeli cię akceptuję takim, jakim jesteś, to tak samo, jakbym ci mówił: "Nie rozwijaj się. Pozostań na tym poziomie rozwoju, który osiągnąłeś - to wystarczy".

Akceptować, to mówić: "Nie obchodzi mnie to, co robisz, ani jaki jesteś". A kochać, to mówić: "Pomogę ci się rozwijać, żebyś był bardziej podobny do Boga, żebyś codziennie wzrastał w świętości, bardziej kochał, był coraz mądrzejszy, dojrzalszy, bardziej odpowiedzialny, bardziej wierny, bardziej wytrwały..." - wszystko bardziej... Miłość nie stawia granic rozwojowi.

Nie na sprzedaż

Człowiek to ktoś bezcenny. Nikogo nie da się kupić, choć każdy z nas może się zdewaluować i sprzedać za władzę, stanowisko - i to jest problem. Jeżeli znasz swoją godność, to wiesz, że jesteś bezcenny i wtedy nikt cię nie kupi.

Każdy z nas jest kimś, kogo można kochać, ale nie można posiadać. Jestem tak bezcenny, że nawet sam Bóg mnie nie traktuje tak jak własność. Traktuje mnie jak swoje ukochane dziecko, o które się troszczy, które kocha, do którego przychodzi, chociaż wie, że to kochane dziecko zabije Go, kiedy do niego przyjdzie.
Jesteśmy dziećmi Bożymi, które mają się wspierać miłością. Nikt nie może być właścicielem drugiego człowieka. Ani mąż nie jest własnością żony, ani żona nie jest własnością męża. Dzieci nie są własnością rodziców. Ksiądz nie jest własnością biskupa. Zakonnicy nie są własnością przełożonego. Nawet to, że mnie kochasz, nie daje ci prawa, byś traktował mnie jak swoją własność.

Nawet samego siebie nie wolno traktować jak własność. Ktoś powie: "Palę papierosy, nadużywam alkoholu i idę złą drogą, ale to jest moje ciało, moje zdrowie, mój los - mam prawo robić z nim, co chcę". Pytam: "Człowieku! Tyś siebie stworzył? Tyś sobie dał istnienie w tak cudowny sposób? Tyś sam zaistniał? Czy to tyś sprawił, że jesteś kochany przez Boga i innych ludzi i że jesteś podobny do Boga i zdolny, by kochać bez granic, czy dostałeś to w prezencie?" Tak, dostałeś to w prezencie! Szanuj ten prezent! Bądź dla siebie sejfem i przyjacielem, który cię chroni i pomaga ci w rozwoju, a nie złodziejem, który okrada samego siebie ze swojej godności, ze swojego zdrowia, mądrości, wolności...

Co mogę ofiarować osobie, którą szalenie kocham? Co mogę z siebie dać, skoro jestem bezcenny? Tak naprawdę niewiele. Mogę ofiarować czas, siły, zdrowie i w skrajnych przypadkach doczesne życie, gdyż wiecznego nikt nam nie zabierze.

Nigdy nikomu nie mogę ofiarować tego, co we mnie najcenniejsze: mojej godności dziecka Bożego, wolności, świętości, czystości, mojej drogi do zbawienia. Tego nikomu nie mogę ofiarować, choćbym nie wiem, jak kogoś kochał. Gdybym jedną z tych bezcennych wartości komuś poświęcił, pozbawiłbym się zdolności kochania. Stałbym się zraniony, niezdolny, aby komukolwiek pomóc, sam pomocy potrzebujący.

Dziewczyna, która odkrywa, że jej chłopak jest erotomanem, narkomanem, może mu pomóc tylko wtedy, jeśli ona będzie czysta i wolna. Jeśli nigdy nie da się wciągnąć w nieczyste zachowania, nie ograniczy sobie wolności narkotykami czy czymkolwiek innym. Człowieka nieczystego może uratować tylko człowiek czysty. Człowieka zniewolonego człowiek wolny, a nie ktoś, kto się daje ściągnąć w dół, do poziomu człowieka w kryzysie.

Rusz głową

Być człowiekiem, to być kimś rozumnym - kimś, kto ma świadomość, że jest kochany. Gdy człowiek zaczyna kochać, musi rozumieć, na czym polega miłość, aby uczył się kochać coraz bardziej i umiał przyjmować miłość. Rozum ma w tym dopomagać, by człowiek cały czas się rozwijał oraz mądrze szanował i chronił swoją bezcenność. Przede wszystkim zaś, by mógł poznawać samego siebie. Najbardziej korzysta z rozumu ten, kto rozumie samego siebie.

Wolność

Być człowiekiem, to być kimś wolnym, czyli zdolnym do podejmowania decyzji. Tylko ten, kto jest wolny, może podjąć decyzję, aby kochać. Bóg dał mi wolność, żebym mógł się zdecydować na miłość.

Wolność to możliwość wyboru. Wielu ludzi wybiera źle - wybiera egoizm, grzech, uzależnienia, a nawet bycie zabójcą. Czy zatem nie byłoby lepiej, żeby Bóg nie dał nam wolności? Wtedy bylibyśmy marionetkami, które co prawda nic złego zrobić nie mogą, ale też i nic dobrego. Bylibyśmy na poziomie komputera. Komputer nas nie zaskoczy, nie może wstać w nocy i zrobić nam krzywdy, ale w związku z tym nie może nas także pokochać. Bóg mógł nas stworzyć jako komputery, które odpowiednio zaprogramowane, nic złego by nie robiły, ale też nie byłyby zdolne pokochać. Wolał nas jednak stworzyć naprawdę wolnymi i podobnymi do Niego, mającymi szansę kochać.

Pierwszym, który ponosi cenę za naszą wolność, nie jest człowiek, ale Bóg. On, który przychodzi do nas, by kochać - najbardziej niewinny i święty w historii ludzkości - zostaje przez nas potraktowany jak bandyta: wyśmiany, opluty, cierniem ukoronowany, poniżony. Zdarliśmy z Niego szaty, przybiliśmy do krzyża i zabiliśmy.
Bóg zaryzykował dar wolności, dając nam szansę na to, byśmy nauczyli się kochać i mogli osiągnąć szczęście, i pomagali innym uczyć się miłości.



Zraniony grzechem

Mamy tyle dobrych cech od Boga i jedyną cechę, którą nadaliśmy sobie sami, niestety bolesną: zranienie. Jesteśmy na tyle poważnie zranieni grzechem pierworodnym, grzechami kolejnych pokoleń i własnymi grzechami, że - jak mówi św. Paweł: "Łatwiej czynić nam zło, którego nie chcemy, niż dobro, którego szczerze pragniemy". Człowiekowi łatwiej być egoistą niż kochać; łatwiej leniuchować niż pracować; łatwiej kraść niż uczciwie na coś zapracować. Łatwiej wagarować niż się uczyć; łatwiej zniszczyć wolność niż dorastać do pełnej wolności. Wszystko, co złe, jest łatwiejsze. I dlatego, jeśli ktoś robi coś złego, jest tchórzem, bo wybiera to, co jest łatwiejsze. Tylko ci, którzy robią coś dobrego - kochają, uczą się, są solidni, nie kłamią - ci są odważni, ci są bohaterami. Reszta to tchórze, gdyż nie trzeba odwagi ani żadnych kompetencji, by źle czynić. Tylko dobro jest trudne na tej ziemi. I Pan Bóg, kiedy już ludzkość doświadczyła skutków zranienia, przychodzi z pomocą, gdy mówi: "Kładę przed tobą życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo; wybieraj więc życie, abyś żył".

Jednak, aby wybrać błogosławieństwo i życie, trzeba myśleć. Dlatego chrześcijaństwo jest religią dla myślących, dla tych, którzy używają rozumu - nie po to, by siebie oszukiwać czy uciekać od rzeczywistości, ale po to, by trzeźwo patrzeć na rzeczywistość, obserwować własne życie, życie innych ludzi i wyciągać wnioski, by mógł zrozumieć to, co uratuje mu życie. Jeżeli człowiek będzie robił tylko to, co mu się podoba i jak chce, to będzie bezmyślny. Będzie po prostu robił to, co łatwiejsze, gapiąc się na rzeczywistość i jak niewolnik bezmyślnie naśladując innych.

Kiedy ktoś mówi, że robi to, co większość, trzeba zaraz dodać: ta nieszczęśliwa większość. Jeśli ktoś mówi: "trzeba być nowoczesnym, postępowym" - odpowiadam: "Ja wolę być mądrym i szczęśliwym". Czy to znaczy, że "nowocześni i postępowi" nie są "mądrzy i szczęśliwi"? Tak, jeżeli ci, którzy się uważają za "nowoczesnych i postępowych", powtarzają najgłupsze i najstarsze błędy, popełnione już przez pierwszych rodziców - a mianowicie, że oni sami odróżnią dobro od zła i że będą jak Bóg. A to już nie jest nowoczesność i postępowość, ale najgłupszy i najstarszy mit świata, od wieków powielany przez tych, którzy są bezmyślni i nieszczęśliwi, choćby nawet byli profesorami wyższych uczelni. Adam i Ewa pierwsi wymyślili bezrefleksyjnie powtarzane dziś mity: "Sami odróżnimy dobro od zła i wmówimy sobie, że zło też jest dobre - łącznie z homoseksualizmem, aborcją, eutanazją... Będziemy jak bogowie: nieomylni, nowocześni i postępowi". To nie jest XXI w., to początek najgłupszej i tragicznej historii świata. Takie mity powtarzają ci, którzy się "gapią" na życie, albo którzy świadomie są przewrotni i cyniczni - wiedzą, że to jest głupstwo, ale wmawiają je innym pod płaszczykiem nowoczesności i postępowości.

Bóg gra z nami w otwarte karty: "Człowieku, stworzyłem cię jako kogoś kochanego i nigdy cię nie przestanę kochać. Jesteś w stanie kochać, jesteś bezcenny, nie masz granic w rozwoju, możesz myśleć, kierować się mądrością, rozumnie decydować, ale jesteś zraniony i z własnej winy - człowieczej, nie Bożej - możesz pójść drogą przekleństwa i śmierci. Ja, Bóg, ci to mówię i zrobię wszystko, żebyś poszedł drogą błogosławieństwa i życia. Ale czy pójdziesz, zależy już tylko od ciebie".

Powołany do świętości

Wreszcie ostatnią cechą człowieczeństwa jest to, że wszyscy jesteśmy przez Boga powołani do świętości. Jesteśmy kochani, zdolni, by kochać, bez granic rozwoju, bezcenni, rozumni, wolni, zranieni z naszej ludzkiej winy, nie z Bożej. A mimo to jesteśmy bez wyjątku powołani do świętości.

Czym jest świętość? Święty nie jest cierpiętnikiem, naiwniakiem, kimś tylko nadstawiającym drugi policzek. Jezus takim nie był, a to Jego mamy naśladować w drodze do świętości. Święty to bohater, to "cwaniak" w dobrem. Pan Jezus mówi: "Bądźcie nieskazitelni jak gołębie, ale sprytni jak węże". Sprytny - to jest święty! Dobry, czysty, ale sprytny. Sprytny w komunikowaniu miłości. Ze świętego nie da się zakpić, ponieważ jest zbyt bystry, przebiegły.

Świętym można się zachwycić lub można go zabić. Pan Jezus był tym, który fascynował ludzi dobrej woli, a kogo panicznie się bali ludzie przewrotni, faryzejscy.
Moją ulubioną definicją jest stwierdzenie, że święty to ktoś, kto niepokoi ateistów i księży. Jeśli ktoś niepokoi tylko ateistów albo tylko księży, to może być dziwakiem. Jednak gdy niepokoi i ateistów, i księży jednocześnie, to może już jest święty.

Święty to ktoś, kto sobie świetnie radzi z życiem, kto wybiera błogosławieństwo i życie w każdej sytuacji.

Jeśli są ludzie, którzy się mną fascynują, cieszą, szukają mojej obecności i umocnienia, a jednocześnie są tacy, którzy chętnie by mnie zabili, to wtedy jestem święty. Jeśli ktoś z ludzi przewrotnych i złych patrzy na mnie z nienawiścią, to dobry znak. Nie daj, Boże, aby ktoś z ludzi przewrotnych, demoralizatorów był dla mnie życzliwy!

Mentalność zwycięzcy

Jezus uczy nas mentalności zwycięzcy. Wielu dorosłych nie ma odwagi proponować młodemu pokoleniu czegoś większego niż życie na luzie czy tolerancję wobec wszystkiego i wszystkich. Jezus zaś proponuje wyłącznie najlepszą drogę życia i stawia największe wymagania. To jest ewangeliczna mentalność zwycięscy, która oznacza, że zło, które jest w nas i wokół nas, możemy zwyciężać dobrem, a nie jedynie walką ze złem. "Naśladujcie Mnie - mówi Jezus. - Bądźcie podobni do Mnie", do samego Boga, a nie bądźcie jak wszyscy, jak idole, gwiazdy czy inne wykreowane autorytety. Nie! Wy jesteście więksi - jesteście powołani, by otrzymać błogosławieństwo i wygrać życie - by być świętymi, jak Bóg jest święty!

Jeżeli kogoś interesuje droga średnia, czy byle jaka, to niech słucha sobie telewizji, czyta różne głupie gazety czy naśladuje idoli. Natomiast, jeśli kogoś interesuje życie na "maksa", to niech przychodzi do Chrystusa. On proponuje tylko jedno: optymalnie najlepszą drogę życia, świętości, wolności i godności dziecka Bożego.
Rośnijcie w Chrystusie do świętości, do wielkości, do mądrości. Wtedy odkryjecie łatwo powołanie, bo człowiek święty - i tylko człowiek święty - potrafi odkryć powołanie i to powołanie zrealizować.