Sir Orest i holenderski tandem

Z Rafałem Patyrą rozmawia Michał Bondyra

publikacja 27.08.2011 20:32

Piłkarscy fani, a zwłaszcza ci, którzy interesują się ligową piłką, znają go jako gospodarza "Szybkiej piłki". Bardziej wnikliwi też ze "Sport Telegramu". Rafał Patyra, bo to o nim mowa podsumowuje koniec sezonu na krajowym podwórku, ocenia też szanse na sukcesy naszych ligowców w europejskich pucharach.

Króluj nam Chryste 7-8/2011 Króluj nam Chryste 7-8/2011

 

Mistrz Polski, który przegrywa aż 8 meczów w sezonie i trzynaście drużyn długo walczące o udział w europejskich pucharach. Poziom ekstraklasy się wyrównał, z tymże w opinii wielu, niestety w dół. Pan podziela ten pogląd?

– Tak, ale paradoksalnie dostrzegam plusy tego sięgnięcia dna. Rysują się dobre perspektywy.

Na naszą ligową piłkę, choć trudno w to uwierzyć, robi się boom. Zawdzięczamy to zarówno Euro 2012, jak i nowym stadionom, na których frekwencja w tym roku wzrosła aż o 67 proc.! Poza tym w naszej ligowej piłce są coraz większe pieniądze, do tego coraz rozsądniej się je wydaje. Przykładem jest Wisła, która ściągnęła wielkich fachowców w osobach trenera Roberta Maaskanta, ale i Stana Valcxa – dyrektora sportowego, który zrobił takie transfery, że każdy z nich był udany: Siergiej Pareiko to bramkarz, którego Biała Gwiazda nie miała od lat, Kew Jailens wniósł doświadczenie do obrony, Maor Melikson został gwiazdą ekstraklasy pierwszej wielkości, Tsvetan Genkow nie tylko strzelał ważne bramki, ale i był talizmanem – jak grał to Wisła wygrywała. Nawet Michaił Sivakov, który grał z nich najmniej zapadł w pamięci z pięknego gola strzelonego z połowy boiska w Gdańsku. Drugi przykład to Lech, który grając jak równy z równym z Bragą – późniejszym finalistą Ligi Europy, spokojnie mógł portugalski klub wyeliminować.

Nowy mistrz Polski pójdzie w pucharach w ślady starego?

– Uważam, że dawno żadna polska drużyna nie miała takiej szansy na awans do Ligii Mistrzów jak Wisła. Po pierwsze ze względów proceduralnych, a po drugie dlatego, że mistrzowie Polski mają naprawdę solidną drużynę, która po letnich transferach jeszcze się wzmocni.

Zatrzymajmy się jeszcze na mistrzu Polski Anno Domini 2011. Mimo fatalnego początku 13. mistrzostwo pod Wawelem zostało zdobyte w cuglach.

– Po latach opierania zespołu na nie zawsze uczciwych i rzetelnych Polakach, Bogusław Cupiał – właściciel klubu zapłacił konkretne pieniądze holenderskim fachowcom: Maaskantowi i Valcxowi, którzy sprawdzili się już w innych miejscach. To oni dali tytuł Wiśle. Maaskant potrafił tę drużynę bardzo dobrze poukładać, wykreował indywidualności, potrafił znaleźć wspólny język z Patrykiem Małeckim, niepokornym chłopakiem, z którym jest mnóstwo problemów poza boiskiem, ale na boisku wiele daje drużynie.

Charakterystyczna była scenka, w której Małecki usiadł na rowerze kierowanym przez Maaskanta, by razem fetować tytuł.

– Dwóch panów, którzy może nie muszą się spotykać na kawie, ale gdy przychodzi do konieczności zjednoczenia w imię wyższego celu to, to robią. Małecki to zresztą Wiślak z krwi i kości, który traktuje klub więcej niż tylko miejsce pracy. Maaskant zresztą też zżył się z drużyną, z którą zresztą osiągnął największy sukces. Myślę, że z Valcxesem są wstanie zbudować zespół co roku awansujący do fazy grupowej któregoś z europejskich pucharów.

Kontynuując to czego ostatnio dokonywał w Europie poznański Lech. Skoro o Kolejorzu mowa, to chyba jest to największe rozczarowanie tego sezonu. Mistrz Polski niedawno bijący Juventus i Manchester, nie zagra nawet w europejskich pucharach, do tego gra tak brzydko, że aż zęby trzeszczą.

– Moim zdaniem architektem tego, że piękny pałac popadł w totalną ruinę jest trener Jose Maria Bakero. On strasznie mi podpadł już w meczu z Bragą, gdy kompletnie pomieszał składem do tego stopnia, że zawodnicy nie wiedzieli co mają grać. Później też zamiast wystawiać najlepszych zawodników rotował składem. Do tego skłócił się z Semirem Stilicem – zawodnikiem absolutnie wyrastającym ponad naszą ligę. Popadł też w konflikt z kapitanem zespołu Bartoszem Bosackim, co odbiło się na całej atmosferze w szatni, a w konsekwencji na wynikach. Brak pucharów dla takiej drużyny to porażka Bakero, a jego pozostanie w klubie nie wróży szybkiego powrotu Kolejorza na właściwe tory.

Wicemistrz – Śląsk Wrocław – to chyba największa sensacja. Skromny budżet i drużyna, która miała obronić się przed spadkiem na koniec sezonu  jest druga.

– Ten wynik to w największej mierze zasługa Oresta Lenczyka. Gdyby wzorem królowej angielskiej przyznawali u nas tytuły szlacheckie dziś do pana Oresta zwracalibyśmy się per sir Lenczyk. On z tej drużyny jej potencjał wycisnął do końca. Z zespołu grającego toporny futbol, broniącego się przed spadkiem stworzył wicemistrza kraju. Słusznie został za to wybrany najlepszym trenerem roku. Bo to człowiek choć trudny w obejściu, z którym szefowie klubu mają zatargi, a piłkarze nie wszyscy tolerują – choćby za to, że kazał im robić przewroty w przód, potrafił „kupić” zawodników swoją filozofią, a oni mu zaufali i wyszło z tego… całkiem ładne dziecko.

Trzecia na mecie Legia, jeszcze z Pucharem Polski. Mimo krytyki chyba też na plus?

– Kluczem dla końcowej pozycji tego klubu była sportowa postawa po zdobyciu Pucharu Polski. Moim zdaniem mimo tego pudła i pucharu Legia jednak zawiodła. Chodzi przede wszystkim o styl. Przegrała 11 razy. A legioniści przecież w piłkę grać potrafią, tyle że… to są tacy mali chłopcy w krótkich spodenkach, którzy nie potrafią udźwignąć presji związanej z grą w takim klubie i w takim mieście. Nie przekonuje mnie też styl prowadzenia zespołu przez trenera Macieja Skorżę, który zamiast wprowadzać młodych, zdolnych wychowanków, piłkarzom takim jak Wolski czy Żyro dawał szansę tylko wtedy, gdy musiał. Nie podobało mi się też to, że kosztem piłkarzy trener układał relacje z dziennikarzami i kibicami. Nie lubię takiego stylu.

Czwarta Jagiellonia Białystok, lider na półmetku załapała się na puchary rzutem na taśmę. Tomasz Frankowski jej lider – został do tego królem strzelców. W ogólnym rozrachunku sukces czy porażka?

– Mimo wszystko sukces. Pamiętajmy, że to najwyższe miejsce Jagi w historii występów w ekstraklasie, drugi rok z rzędu kwalifikacja do pucharów, no i Tomasz Frankowski – wprawdzie z 14 golami – ale jednak król strzelców. Cos złego stało się z tą drużyną na początku rundy wiosennej. Odejście Kamila Grosickiego, kłótnie trenera Michała Probierza z Tomaszem Frankowskim źle odbiły się na wynikach drużyny. Atmosfery nie poprawiła dymisja trenera złożona w trakcie rozgrywek. To było za dużo by walczyć o tytuł mistrzowski. Puchary to jednak sukces.

Drugą sensacją po drugim miejscu Śląska jest chyba utrzymanie się w lidze Cracovii.

– Biorąc pod uwagę sytuację klubu na półmetku to faktycznie duży wyczyn, z którego się cieszę, bo Cracovia ma fajny stadion, zasobnego w pieniądze właściciela. Miała też Jurija Ształowa, naprawdę dobrego fachowca. To on zapewnił Pasom utrzymanie. A zespół? Poza Mateuszem Klichem i Saidem Ntibazonkizą trener ściągnął zimą zupełnie przeciętnych zawodników, których jednak potrafił tak ustawić i umotywować, że wykonali misję wydawać by się mogło niemożliwą – utrzymali się w lidze.

Zrobili to kosztem Arki Gdynia i Polonii Bytom faktycznie chyba najsłabszych ekip.

– Zdecydowanie tak. Polonia Bytom zupełnie nie pasowała do tego ekstraklasowego grona ani sportowo, ani organizacyjnie. Ciągłe kłopoty z licencją na grę w ekstraklasie do tego pusty, zapuszczony stadion – tego miało się już dość. Trzeba się chyba pogodzić z tym, że ekstraklasa to zabawa dla bogatych. Szkoda mi za to Arki ze względu na nowy stadion i też Franciszka Strakę – trenera, którego zapamiętamy z tego, że uronił łzę na konferencji prasowej, po tym jak Arka spadała z ligi. Klub z Gdyni to jednak ostrzeżenie, że nie można budować zespołu w oparciu o przeciętnych piłkarsko zawodników do tego w żaden sposób nie związanych z regionem.

Na koniec o wyróżnieniach indywidualnych. O najlepszym trenerze ligowym Oreście Lenczyku powiedzieliśmy już wiele, to może kilka słów o Adrianie Mierzejewskim – najlepszy piłkarzu ekstraklasy, no i Maorze Meliksonie – odkryciu sezonu.

– Co do pana Oresta Lenczyka dodam tylko, że podobały mi się w jego wykonaniu przewroty w przód. Świadczy to tylko o tym, że mimo trudnego charakteru ma też fantazję. Maor Melikson to był najlepszy transfer do polski w tym sezonie. Udowodnił to, że umiejętności ma nieprzeciętne, choć miał na to tylko jedną rundę. Gracza tej klasy Wisła koniecznie musi jeszcze przetrzymać, by potem z zyskiem sprzedać. Adrian Mierzejewski był bezsprzecznie najlepszym ligowcem. Pamiętam, że gdy robiono ankietę dwa lata temu na gwiazdę ligi, już wtedy postawiłem na niego. Trener Zieliński w Polonii na niego stawia i słusznie, bo to zawodnik o wielkim potencjale. W naszej siermiężnej lidze jest piłkarzem z innej bajki: z dobrą techniką, wizją, chęcią gry do przodu, fantazją o co u nas wciąż trudno.