Jak wonne kwiaty

Aleksandra Wojtyna

publikacja 31.08.2011 21:28

Czy faktycznie piękne ciało jest mieszkaniem pięknej i dobrej duszy? Dzisiaj już bowiem wcale piękno nie jest równe dobru.

Rycerz Młodych 4/2011 Rycerz Młodych 4/2011

 

You’re beautiful

W czym tkwi prawdziwe piękno? W Photoshopie, powie niejeden. Piękne twarze spoglądające na nas z okładek czasopism kobiecych; wysportowane, atrakcyjne, smukłe ciała, rzeźbione godzinami ćwiczeń, poddane promieniowaniu UV podczas licznych seansów w solarium. Peelingi, mikrodermabrazje, depilacje, ultradźwięki, SPA... czy można stać się pięknym, korzystając z tych wynalazków? Czy faktycznie piękne ciało jest mieszkaniem pięknej i dobrej duszy? Dzisiaj już bowiem wcale piękno nie jest równe dobru.

Pięknie żyć, znaczy kochać świat – pouczają słuchających słowa jednej z polskich piosenek, a z Zachodu dobiega głos You’re beautiful. You’re beautiful. You’re beautiful, it’s true, tak więc cały świat głosi pochwałę piękna, piękna potrzebuje, pięknem się zachwyca, piękna poszukuje. Jednak piękno to nie tylko powłoczka, opakowanie, piękno to cały człowiek wraz ze swą duszą, myślami, planami, dążeniami.

Boża Róża

Pięknych róż jest wiele. Dziś udamy się do Peru, ojczyzny Róży prawdziwie pięknej. Tam bowiem 20 kwietnia 1586 r. urodziła się bohaterka naszego opowiadania, Isabel Flores de Oliva. Ze względu na jej piękność rodzice wołali do niej „Różo” i ten przydomek, jak widać zresztą, przylgnął do niej już na dobre, co wcale nie jest dziwne, gdy oglądamy obrazy ją przedstawiające. Dziewczyna to była bowiem zjawiskowo piękna, a w parze z ową zewnętrzną nadobnością szła jej niezwykła dobroć wobec drugiego człowieka i umiłowanie Boga. Bardzo wcześnie świadomie złożyła Panu Bogu dozgonny ślub czystości, czego konsekwencją było odrzucenie intratnej propozycji matrymonialnej. Nie skorzystała z możliwości podreperowania statusu majątkowego swojej bardzo biednej rodziny. Mając zaledwie 14 lat, wstąpiła do III Zakonu św. Dominika. Dostąpiła łaski przeżywania męki Chrystusowej w każdy piątek, oddając się żarliwym modlitwom. Była herosem pracy, modlitwy i kontemplacji, bowiem – jak donoszą źródła hagiograficzne – na pracę przeznaczała 10 godzin; na modlitwę, która była dla niej mistycznym obcowaniem duszy z Bogiem, 12 godzin, a zaledwie 2 godziny na spoczynek fizyczny. Taki rozkład dnia towarzyszył jej przez cały krótki żywot, bo miała zaledwie 31 lat, gdy umarła, wcześniej przewidziawszy dokładną datę swej śmierci na 24 sierpnia 1617 r.

Róża była wątłej budowy fizycznej i słabego zdrowia, a trudy, jakich się podejmowała, były możliwe do zrealizowania dzięki jej nadprzyrodzonej tężyźnie duchowej. Poświęcała bliźniemu każdą wolną chwilę. Jeśli nie czyniła tego widzialnie, poprzez pracę czy posługę, robiła to w ukryciu, cierpiąc, bo wiele cierpienia i fizycznego, i psychicznego włożył na nią Bóg. Podobnie jak to „złoto, które próbuje się w ogniu” przeszła przez ogień cierpień cielesnych, ciemności duchowych, niedostatków materialnych. Wszystko to, co wiązało się z jakąkolwiek niewygodą, składała Bogu w intencji wynagradzającej za biednych grzeszników, o ich opamiętanie się i nawrócenie. Wyraźnie odróżniała się od rówieśników, ale nie jakimiś dziwactwami czy byciem outsiderem, przeciwnie: większą empatią i wrażliwością na potrzeby człowieka żyjącego obok, dojrzałością w rozumieniu prawdziwych pragnień duszy i tęsknoty za Bogiem.

Piękno słowa w służbie Ewangelii

Bardzo podobny do św. Róży jest w postawie wobec Boga i bliźniego św. Jan z Avila, żyjący odrobinę wcześniej (zmarł w 1569 r.) hiszpański kapłan.

O św. Janie wiemy niewiele, jednak wiadomo, że Święty z Avila otrzymał od Boga nieprzejednany dar pięknego mówienia kazań, którymi trafiał do serc najuboższych z ubogich. Był wędrownym misjonarzem, gdyż chodził od wioski do wioski z orężem ewangelizacji. Uczył dzieci wiejskich katechizmu, a dorosłych dojrzałej modlitwy, jako prawdziwej rozmowy i adoracji Pana Boga. Pouczał o moralności, dawał wskazówki, jak żyć, by dojść do nieba. Jego głos trafiał do wielu i zachwycali się jego mową ludzie, tak iż gromadami przybywali na kazania nie tylko prostaczkowie, bo pod wpływem jego pięknych kazań nawracali się późniejsi wielcy święci Kościoła katolickiego, ze św. Janem Bożym na czele i mniej znanym św. Franciszkiem Borgiaszem, który będąc pod wpływem mów Świętego z Avila porzucił swój niemały majątek i wstąpił do Towarzystwa Jezusowego. Źródła hagiograficzne donoszą, że „kazaniami swoimi porywał tłumy, kruszył i nawracał serca, skłaniał do zmiany życia i pokuty”. Piękny kwiat, kolejna róża, która składa ofiarę z własnego życia Bogu. Jan żył bardzo ubogo, nie przyjmował ofiar nawet za intencje mszalne, rezygnował z siebie na każdym kroku, by oczyścić swoje intencje i uczynić ofiarę miłą i przyjemną Bogu.

Te dwie postaci z przełomu XVI i XVII w. jednoczy wspólny mianownik: piękno w służbie Bogu i bliźniemu. Róża pięknem swej osoby i ujmującą osobowością stała się dla ludzi obrazem dobroci Boga w świecie. Oddana w służbie Bogu poświęcała wszystko dla zyskania dusz. Św. Jan obdarzony talentem pięknej mowy prowadził przez napomnienia skierowane ku prostym ludziom do życia w modlitwie i adoracji Boga. Rezygnując z oznak czci i wdzięczności względem swej postaci, oddawał Bogu cześć najwyższą, choć prostą i zwyczajną. Ich piękno wewnętrzne promieniowało bardziej niż to zewnętrzne. Oni ciągle przeżywali duchowe SPA, balsamowali swe dusze preparatami z modlitwy i kontemplacji, a specyfikami upiększającymi uczynili miłość do Boga i bliźniego. Nam też nie może zabraknąć takiej postawy, bo to, co nie przemija, jest najważniejsze. Mało jest znane, a jakże prawdziwe przysłowie łacińskie: Non deformitate corporis foedatur animus, sed pulchritudine animi corpus ornatur – „Brzydota ciała nie szpeci ducha, lecz piękno ducha zdobi ciało”. Oby każdy zdał sobie z tego sprawę.