Może Ci się uda?

Ks. Zbigniew Kapłański

publikacja 20.10.2011 22:54

(żyć jak Jan Paweł II)

Nasza Droga 20/2011 Nasza Droga 20/2011

 

Patrzeć na ludzi

                Pani Małgorzata opowiada:

Gdy byliśmy na Mazurach – chociaż były to wakacje –był to czas najbardziej intensywnego wysiłku intelektualnego. Ale nie tak, jak przed egzaminem, gdy człowiek chce jak najszybciej zapamiętać i zrozumieć sporą partię materiału. Wtedy to nawet człowiekowi nie zależy, aby na długo to zostało w pamięci. A tam, przy Wujku Karolu, było dokładnie odwrotnie: jak to zrobić, aby zapamiętać na zawsze? Bo to takie mądre… Bo to tak porządkuje  świat…

Zmienialiśmy się każdego dnia, a nawet kilka razy w ciągu dnia.  Nie było innej zasady niż ta, kto dzisiaj, kto teraz płynie z wujkiem. Późniejszy papież Jan Paweł II dbał o to, by każdy odcinek drogi płynąć z kimś innym. Oczywiście przy wiosłach sam się nigdy nie oszczędzał, zresztą chłopaków zawsze zastanawiała jego siła – pewnie mu trochę została z kamieniołomów. Jemu chodziło o to, by z każdym być sam na sam i porozmawiać o ważnych dla studenta sprawach. Nie była to spowiedź, a w każdym razie nie była to spowiedź z założenia. Z niektórymi potem chciał płynąć jeszcze raz – jeśli przedtem sobie jakiś temat zadali do przemyślenia.

Moje życie… nie stało się tak, jak w tanim filmie przygodowym z happy endem… Po kilku latach – byłam wtedy wykładowcą na uniwersytecie - odeszłam od Kościoła, potem przyszedł rozwód, po latach ciężka choroba układu krwionośnego.  Ale po następnych latach wróciła moc i mądrość rozmów z kajaka. Wróciłam, jestem przy Panu Bogu i staram się każdego dnia być coraz bliżej Niego. Nauczyłam się wtedy, na Mazurach, że jak się jest blisko Boga, to zawsze się chce do Niego prowadzić innych. Jak wujek Karol.

Tyle opowieść starszej już Pani Profesor, która – choć nie zawsze pamięta, czy właśnie wstaje od śniadania czy od kolacji – to doskonale pamięta, jak dobrze rozmawiało się z Papieżem. Jak twórczo. Jaka jest tego tajemnica? On zawsze słuchał, dla niego rozmówca był zawsze ważny.

Jaką radę dałabym ludziom, którzy chcą naśladować Ojca Świętego Jana Pawła II? Aby trwając w sercu przy Panu Bogu, zawsze rozmawiali z ludźmi, pamiętając jednocześnie, że to Pan Bóg ich do nas przysyła i chce, abyśmy im coś dali. Coś z siebie, a właściwie coś z naszego kontaktu z Panem Bogiem.

Korzystać z życia

Korzystanie z życia zwykle kojarzy się z zachłannym rzucaniem się na to, co bywa nazywane radością chwili. Ale – w najlepszym razie – kończy się to chorobą, często samotnością, gdy ludzie się zorientują, że pieniądze się kończą, a ja sam nie mam im właściwie nic do zaproponowania.

Jaki sposób korzystania z życia, z czasu zostawił nam Jan Paweł II?

Kiedy czytamy jego życiorysy, wspomnienia ludzi, którzy byli blisko niego, to widzimy w wyobraźni bardzo wiele obrazów. Narty, góry, pielgrzymowanie do setek państw i tysięcy miast. Kapelan i fotograf dodają, że kiedy się wchodziło do pokoi, w których mieszkał papież, to najpewniej można go było spotkać w gabinecie, gdzie czytał i pisał albo w kaplicy, gdzie się modlił. Wszyscy jednak mówią, że miał czas rozpisany na minuty, nigdy go nie żałował nikomu, komu ten czas był potrzebny, a zwłaszcza Panu Bogu, który – jak mówią niektórzy – zawsze miał papieżowi coś do powiedzenia.

Jak uczyć się takiego spędzania czasu, aby nie marnować choćby minuty? Aby nic nie żałować? Aby odważnie wypoczywać, spokojnie rozmawiać z ludźmi i tworzyć to, co jest potrzebne?

Pierwsza wskazówka: da się zapanować nad czasem! Aby tylko chcieć się nim posługiwać dla chwały Bożej! Przecież Bóg wie najlepiej, ile nam czasu potrzeba na to, co mamy zrobić i ten czas nam daje. Gdy ktoś chce czas czasowi wykradać, to zawsze będzie miał poczucie, że jest złodziejem, kimś nieuczciwym, zawsze będzie w pośpiechu, zawsze zmęczony, zawsze ludzie będą mieli poczucie, że się dla nich nie ma czasu. Czy ktoś widział, jak Ojciec Święty się spieszy? Owszem, czasem się nieco spóźniał, ale nie dlatego, że gdzieś „zabałaganił”, ale dlatego, że spotkał kogoś ważnego. Choćby to była pani, która roznosi mleko (jak wtedy, gdy ksiądz Karol był wikarym u świętego Floriana i zobaczył w jej oczach poczucie doznanej przykrości i zaproponował, aby o tym opowiedziała). Gdy ludzie są ważni to i czas staje się ważny.

Na czym jeszcze polega korzystanie z życia? Na tym, że staję się codziennie mądrzejszy. Na tym, że pozwalam się życiu pouczać, że wyciągam wnioski z każdego doświadczenia i coraz lepiej stawiam czoła kolejnym wyzwaniom. Wyciągam wnioski i podejmuję decyzję. Obserwuję i koryguję to, co mogę. Wtedy coś, co inni nazwą przeciwnościami losu stanie się dla mnie – jak dla Karola Wojtyły – kolejnym wyzwaniem, treningiem emocji, dobrze dobieranych słów, myśli, które poszukują dobra.

Korzystać z życia, to też zadbać, aby zrobić, co się tylko da dla zachowania formy. Papież – jak tego bardzo potrzebował – jechał na górską wędrówkę, na narty, a nawet zlecił wybudowanie basenu na terenie Watykanu, „bo pogrzeb papieża jest dużo droższy niż ten basen” (cytuję z pamięci). Przecież ubóstwo – to posiadanie „u Boga”.

 

 

Pamiętać o własnej godności

Czym jest godność? Dla Jana Pawła II odpowiedź prowadziła do jednej, podstawowej prawdy: godność człowieka polega na tym, że jest ukochany przez Boga. Przez Niego upragniony, ukochany, stworzony i odkupiony. A zatem każda chwila spędzona z Bogiem podnosi godność człowieka:

– może to być modlitwa – gdy człowiek zatrzymuje się, można powiedzieć zatrzymuje świat i każe temu światu, obecnemu we własnym sercu, skłonić się przed Stwórcą, usiąść i Go posłuchać;

– może to być aktywne życie, aby tylko często skierować myśl do Pana Boga, powierzać napotykanych ludzi i przeżywane sprawy.

Na czym polega modlitwa? Przede wszystkim na słuchaniu i spędzaniu czasu przed Panem Bogiem. Tak Ojciec Świety uczył swoim przykładem. I nie ma człowieka, który by się nie umiał modlić, nie ma  bowiem człowieka, który by nie mógł powiedzieć „Oto jestem”. W miarę swego rozwoju i aktualnych zapotrzebowań, czasem trzeba wziąć do ręki różaniec i podczas powtarzania „zdrowasiek” przyglądać się wybranym scenom z Ewangelii, czasem trzeba patrzeć w biel Hostii i dać się napełnić Obecnością, czasem trzeba otworzyć Pismo Święte i słuchać, co natchniony autor chce mi od Boga przekazać. Nasz papież też lubił Drogę Krzyżową, starał się być jej codziennie wierny. Lubił patrzeć na te obrazy – ilustracje poszczególnych stacji, które nie były tanim kiczem, ale pokazywały prawdziwe ludzkie twarze, prawdziwe cierpienie, prawdziwą przyjaźń. Modlitwa to też jak najpełniejsze korzystanie z Mszy Świętej, nauczenie się jej gestów i znaków, próba zastosowania w godzinach, które po Mszy Świętej następują tego, co w niej się nauczyłem.

Z mojej godności wynikają niektóre postawy wobec siebie, ludzi i świata:

poczucie humoru, umiejętność dostrzeżenia we własnych zachowaniach tego, co zabawne, bo przecież zaskakują mnie własne reakcje. Poczucie humoru to znak właściwego dystansu wobec siebie;

wybaczanie, choćby według „jako i my wybaczamy”, przebaczanie to dawanie kolejnej szansy, bo i ja chciałbym ją mieć i mnie Pan Bóg ją daje codziennie…

cierpienie traktowane jako współcierpienie z Panem Jezusem – On podjął to, co jest skutkiem grzechu, On z tego wyszedł zwycięsko, bo każdy, kto pamięta o swojej godności przed Panem Bogiem, w cierpieniu zobaczy walkę ze złem, które chce odebrać człowiekowi świadome poczucie godności;

konsultowanie wszystkiego z Panem Bogiem, który na pewno chce dla mnie lepiej niż ja sam wobec siebie.

A życie i działanie z pamięcią, że Pan Bóg mi towarzyszy? To w sumie sprawa wyuczenia, ćwiczeń. Każdy może „mieć w tle świadomości” Bożą obecność. Gdy jadę autobusem, gdy jestem w kinie, gdy spędzam czas z przyjaciółmi na ognisku, to mogę mieć w duszy Pana Boga. On zawsze tam jest, ale ja staję się inny, gdy pamiętam o tej Obecności. Nie powiem niektórych rzeczy, bo jest przy mnie Bóg. Oddalę niektóre myśli, bo chcę, aby Jemu było u mnie dobrze. Nie opowiem niektórych dowcipów, nie zaśmieję się, gdy wyśmiewają innych, nie zrobię dowcipu, który poniża człowieka.

„To nie dla mnie, on był wyjątkowy!”

Czy wiecie, że to zdanie, to zdanie szatana? Właśnie zły duch chce, aby nikt nie próbował być lepszy. Nawet, jeśli nie wszystko nam się udaje, nikt nas nie zwalnia od podejmowania prób! Chyba nawet nie wolno zastanawiać się, co w Janie Pawle II było bezpośrednim darem Boga, a co jego współpracą z łaską, za szybko byśmy się usprawiedliwiali, a może nawet w niejednym umyśle zrodziłaby się zazdrość, że nie każdą łaskę otrzymaliśmy. Trzeba próbować, trzeba się starać! 

To staranie powinno być przemyślanie, zaplanowane, uporządkowane. Mądry człowiek – a przecież Jan Paweł II uczy nas mądrości – postawi sobie cel, zastanowi się nad sposobami osiągnięcia tego celu, wyznaczy poszczególne etapy starań. Nie wolno stawiać sobie za wysoko poprzeczki, bo wtedy łatwiej się załamać niż zwyciężyć. Wszystko zgodnie z zasadą złotego środka: ani za wysoko ani za nisko (stawianie sobie zbyt małych wymagań ostatecznie demobilizuje).

A zatem? Od czego zaczniesz? Jaką zaletę będziesz rozwijać do najbliższej spowiedzi? Jaką wadę spróbujesz opanować? Cierpliwość? Odrzucenie niedobrych słów? Słowność? Punktualność? Systematyczność w uczeniu się słówek? Ćwiczeń z matematyki? W grze na instrumencie? Każdego dnia można coś osiągnąć, coś zwyciężyć… (tu każdy może wpisać coś swojego).