• Waldek
    05.11.2009 14:50
    No i co? Nieco racji, ale tak naprawdę nauczyciel znów: "musi", "ponosi odpowiedzialność", "staje pod murem". Jestem 16 lat w tym zawodzie, nigdy nie czułem się bardziej zawstydzony swoją profesją niż teraz.

    Każdy "mądrze" gada, pomóc konkretnie nie che nikt... tyle w komentarzu.
  • Gośka
    22.03.2013 23:31
    Od 30 lat pracuję w przedszkolu.Widzę jak oświata się zmienia. Coraz mniej czasu mamy dla dzieci, a coraz więcej na 'papierologię". Wiecie, mam dosyć. Czasem jak wracam z pracy to chce mi się wyć.Z dziećmi jeszcze bym się dogadała , ale z rodzicami, z Dyrekcją, wreszcie z koleżankami coraz mniej.Czasami czuję się jak dinozaur...Coraz częściej zastanawiam się nad rocznym urlopem zdrowotnym.Ale nie wiem czy to wystarczy. Kiedyś odbarczały mnie kolejne studia.Teraz gdy mam pracować do 67 roku życia, a mam zaledwie 50, nie wiem czy nie powinnam się przekwalifikować. Błagam poradźcie, bo chyba zwariuję.
  • weronika
    21.05.2013 16:31
    wypalona do cna po 14 latach pracy
  • Jarek
    12.06.2013 15:59
    Wypalony masakrycznie od wielu lat . Ten artykulik to czysta teoria , w niczym nie pomoże.
  • Mirka
    19.08.2013 15:43
    od 24 lat pracuję w szkole prywatnej jako nauczyciel j. obcych (skończyłam germanistykę i anglistykę). Nie podlegam pod Kartę Nauczyciela, lecz pod Kodeks Pracy (nie wiem , dlaczego tak jest?), nigdy nie korzystałam z urlopu dla poratowania zdrowia (bo u nas nie ma czegoś takiego), urlop to tylko 26 dni...a nie 2 miesiące jak w szkołach państwowych...
    Na zwolnieniu lekarskim byłam 16 lat temu, gdy miałam wypadek. Zawsze dyspozycyjna, pełna energii i nowych pomysłów, świetny kontakt z uczącymi, dobre efekty nauczania, które dawały mi jeszcze więcej chęci do pracy...Ostatnio coraz częściej zmęczona, sfrustrowana ciągłym brakiem funduszy na podstawowe wydatki...Zarabiam 1600 zł i mam na utrzymaniu dziecko...Żenujące jest traktowanie nas - nauczycieli i ciągłe "opluwanie" ich przez różne postronne osoby nie mające pojęcia, na czym ta praca polega... Nie rozumiem, dlaczego w naszej kochanej Ojczyźnie nie dba się wcale o tych, którzy poświęcają się edukacji przyszłych pokoleń??!!! A koleżanki i koledzy - nauczyciele z innych krajów, z którymi mam częsty kontakt na szkoleniach i konferencjach dziwią się, dlaczego żyjemy na skraju ubóstwa... Ci,od których decyzji legislacyjnych to zależy, powinni się zastanowić, dokąd to zmierza..??? Coraz wiecej młodych wykształconych emigruje za chlebem...czy o to walczyli nasi Ojcowie????
    I dziwić się potem, że tylu wśród nas wypalonych zawodowo!!!!
  • Sara
    26.09.2014 17:27
    Pracuję w jednym z Zespołów Szkół (sp i gimn.) 13-ty rok. Odechciewa mi się żyć. Szkoła to jedna wielka fikcja. wszystko tylko na papierze. I mnóstwo kłamstw. Zdobywanie kolejnych certyfikatów za pomocą kłamstw ('dzieci skomponowały piosenkę'- a to pani napisała tę piosenkę, "nauczyciele współpracują i razem osiągają sukcesy"- a pracują tak naprawdę 3-4 osoby, reszta nie robi nic, "dyrektor wspiera nauczycieli"- guzik prawda, wyżywa się na kim popadnie, ocenia niesprawiedliwie i wykorzystuje ludzi). Do tego fałszowanie dokumentów szkolnych, żeby "grało" w razie kontroli. Pedagog- napisz mi tych uczniów, którzy chodzą do ciebie na jakieś zajęcia rozwijające. Ja: "ale w tym roku to ja nie mam takich zajęć, tylko takie tam kółka grup mieszanych". Pedagog : "nieważne, napisz mi, na papierze ma być, że rozwijasz. Nie chodzi o to, żebyś rozwijała, na papierze ma być". No to piszę. papier przyjmie wszystko. Może dostaniemy kolejny certyfikat. Szkoły promującej zdolnych uczniów..Cyknie się parę ustawionych zdjęć, napisze parę ładnych sprawozdań. Ulubiona nauczycielka pani dyrektor zostanie liderem tych działań, żeby potem mogła dostać nagrodę. Od pani dyrektor. Za "ciężką" pracę.
    Za to prawdziwą pracę wykonuję...ja. Jako muzyk i polonista. 'Pani zrobi tę imprezę, będą goście". Pytam : "kiedy? Jak? Nie mam jak się spotkać z dziećmi, szkoła dojazdowa...musiałabym zostawać po godzinach i zwalniać ich z innych lekcji na próby...". Dyrektor: 'to pani tam sobie spojrzy na plan i zorganizuje czas i dzieci. Pani MUSI!". Ba, mus to mus. Pracuję. Bałagan, pośpiech. Próby na holu, bo klasy pozajmowane. Żebranie po nauczycielach 'dasz mi dzieci na piątej godzinie...?". Głowa pęka. Apel. Konkurs, Projekt. Ewaluacja. Nie ma czasu. Nie mam czasu! Na nic nie mam czasu. Nie mam siły przygotowywać się do zajęć. Po nocach sprawdzam sprawdziany i opowiadania. Z lupą, piszą coraz gorzej. Kogo to obchodzi. Weekend zajęty. Kolejne szkolenie. Bardzo ważne. Bo będziemy się uczyć nowych procedur na nowym sprawdzianie po kolejnej reformie. Jakbym sobie nie mogła tego sama w domu przeczytać. Ale nie. Musi przyjechać pani i za pieniądze przeczytać mi z rzutnika. Przyjeżdża. Siedzę na krzesełku trzecią godzinę i słucham, jak pani czyta. Właściwie to nie słucham już. Jestem tak zmęczona i głodna, a treść czytana z rzutnika jest taka nudna. Po co mi to. Bez sensu. Stracony czas. Zaczynam nienawidzić szkoły. Nie mam już cierpliwości dla uczniów. Każą mi indywidualizować pracę z uczniami.Mam takiego jednego, upośledzonego. W klasie ponad 20 uczniów. Czasem zapomnę nawet do niego podejść. Czasem podchodzę- pisze 3 razy wolniej od innych, niczego nie rozumie. Zaczynam mu tłumaczyć treść zadania, takie łatwiejsze dla niego wybrałam. On dalej nie rozumie. Tłumaczę z pięc minut. Reszta dzieci zaczyna wariować. Nudzą się. Przerywam, mój upośledzony dalej nie wie, co ma robić. Ale muszę wrócić do klasy, bo Kamil rzuca już kulkami z papieru, a dziewczyny rozgadały się na dobre. Indywidualizacja pracy na lekcji. Super. Super. Nienawidzę szkoły. Nienawidzę reform. Czasem pragnę umrzeć. Wybrałam okropny zawód.
  • Nauczyciel
    14.01.2016 21:21
    W pełni zgadzam się z Sarą! W szkole, gdzie pracuję, jest dokładnie tak samo. Ten zawód był moją pasją i powołaniem, a teraz po 20 latach pracy... najczęściej się go wstydzę. Stałam się cyniczna i smutna. Nie widzę szansy na jakąkolwiek zmianę.
  • MArika
    10.09.2017 23:39
    Co powiecie na mnie? Pracowałam ponad rok w przedszkolu, była to moja pierwsza praca w zawodzie. Trafiłam na trudną dyrektorkę i byłam przerażona kadrą nauczycielska. Połowa nauczycielek żyjąca w ciągłym strachu przed utratą pracy (kobiety do rany przyłóż z pasją) druga to nauczycielki podkopujące autorytet dyrektorki, wiecznie narzekające i podjudzające innych. Nie miałam dostępu do materiałów, bo nie miałam własnej grupy. Wszystkie pomoce jakimi dysponowałam z własnej kieszeni. Teraz jestem z roku na rok bez pracy, bo ciągle zatrudniają mnie na zastępstwo, obiecując etat a na końcu słyszę, że nie ma funduszy. Teraz chciałam zmienić zawód, ciężko bo 2 lata prawie i co? Musiałam przyjąć staż i już wiem, że będe za pół roku znowu na bezrobociu. Rzeczywiście ja nie mam już chęci do nauczania, mówi się, że należy znaleźć sobie hobby. Kiedy? Całe dnie w papierach, jeżdżenie za materiałami konferencje nie ma czasu na to by móc o tej pracy zapomnieć.
Dyskusja zakończona.
Pobieranie... Pobieranie...