• news
    12.03.2012 16:50
    Jestem matką, mam dziecko w pierwszej klasie- już spore, do kościoła nie chodzi, bo nie chce. I co mam zrobić? Ja się nie nudzę w kościele, ale moje odczucia to moje odczucia, poparte wiarą. On może się nudzić, a już na pewno nie chce mu się do tego kościoła iść. I co mam robić? Do zmuszania jestem daleka, bo to nie tędy i tak droga. Nie jestem też fanem takiego chodzenia bo wypada, czy trzeba na zasadzie, że rodzice każą, czy idą. tzw. przykład rodziców to za mało, ja chodzę moje dziecko nie chce. Tu powinien być nakaz, obowiązek, od kogoś kto wiarą żyje i jeśli ja oddaję dziecko pod opieką kogoś takiego to tym samym wyrażam zgodę na jego kształtowanie w wierze i wyrażam zgodę na egzekwowanie względem mojego dziecka obowiązku nałożonego przez księdza, bo tylko ksiądza widzę w takiej roli egzekwowania obowiazku chodzenia do kościoła. Zastanawiałam się nad tym co dalej. Teraz go nie zmuszam, nie chodzi, nie chce i nie chodzi. Dziecku potrzebne są nakazy. Jest obowiązkowy, lekacje musi odrobić bo pani zadała, chodzi na religię, ksiądz uczy i wymaga, trzeba chodzić do kościoła, to podlega ocenie, wtedy jest to obowiązek. Na początku trzeba kształtować dzieci wg obowiązków. I Szkoła Podstawowa jest na to odopwiednim czasem. W gimnazjum jest już za póżno. Czy katecheci wymagają chodzenia do kościoła i czy katecheta może tego wymagać? W moim odczuciu nie, bo jest tylko katechetą, ale ksiądz uczący religii może już wymagać. Bo ja wysyłając dziecko do szkoły uczę go, że ma słuchać nauczycieli, ma odrabiać zadane prace, bo jest to wymóg nauczyciela. Gdy wysyłam go na religię tym samym ma słuchać księdza. I ksiądz może i powinien wymagać od dziecka chodzenia na niedzielną mszę św. Pomaga mi w wychowaniu go w wierze, tak jak szkoła powinna pomagć mi również w wychowaniu. Oddanie nauki religii katechetom, spłyca religię do poziomu powierzchownego. Katecheta nie ma prawa wymagać chodzenia do kościoła mojego dziecka, bo na jakiej podstawie?
  • Tomek
    12.03.2012 23:18
    Szanowna Pani!

    Trzeba rozróżnić katechezę od lekcji religii, a w konsekwencji katechetę od nauczyciela religii w szkole. Katecheta przede wszystkim ma wprowadzić w PRZEŻYCIE tajemnic wiary, natomiast nauczyciel religii o tych tajemnicach naucza. Prawo oświatowe nie pozwala nauczycielowi oceniać praktyk religijnych, ponieważ nauczyciel ma do spełnienia inne zadania. Nauczając mogę oczywiście podzielić się własnym doświadczeniem, wskazać na rolę i znaczenie wiary w moim życiu, ale nie mogę wymagać, aby uczeń podjął określone praktyki religijne.
    Bez tego podstawowego rozróżnienia, na katechezę i lekcję religię, dochodzi Pani do fałszywych wniosków.

    Poza tym wydaję mi się, że obarcza Pani troską o wychowanie w wierze własnego dziecka wyłącznie osobę duchowną czy też świeckiego nauczyciela religii. Napisała Pani, że jest matką. To rodzina wychowuje, przede wszystkim w wierze, stanowi pierwszy Kościół, Komunię, w której winna dokonywać się realna przemiana jej członków. Pani również należy do Kościoła, co więcej - według Pani stwierdzenia - żyje wiarą. Zatem kto, jeśli nie Pani, powinien dziecku postawić jasne i precyzyjne wymagania? Sugerowanie, że nakaz osoby postronnej (jak często traktuje się księdza czy świeckiego nauczyciela religii) odniesie większy skutek niż Pani zachęta skierowana do dziecka, jest błędne i wynika - jak mniemam - z fałszywej wizji Kościoła, który ogranicza się wyłącznie do osób duchownych. Przyjmując sakrament chrztu zobowiązała się Pani do głoszenia Chrystusa wszystkim, a szczególnie do świadczenia o swej miłosnej relacji do Boga swojej rodzinie. Ma zatem Pani prawo, ale i obowiązek świadczyć o miłości Boga względem człowieka. Uświadomienie konieczności dziękowania Bogu za ten dar jest już sprawą wtórną i drugorzędną.
  • też matka
    13.03.2012 09:31
    do wypowiedzi Matki pierwszoklasisty: Nie rozumiem twojej wypowiedzi. Sama nie zachęcasz dziecka, a wymagasz nakazu od innych??? Czegoś nie rozumiesz. Ksiadz i nauczyciele maja Ci pomagać w wychowywaniu Twojego syna?! Katecheci już nie? Pozostawiasz małemu dziecku własną wolę i wybór? Ale jaki to wybór, kiedy dziecko nic jeszcze nie wie, nie rozumie, patrzy na Ciebie i tym bardziej się dziwi. Twoje decyzje sa sprzeczne: z jednej strony wymagasz posłuszeństwa, z drugiej pozostawiasz dziecko samemu sobie, mówisz, nie zmuszam go teraz, to czy za kilka lat go zmuszać zaczniesz? Twierdzisz, że się nudzi w kościele? To spróbuj go zainteresować kościołem czyli życiem z Bogiem. Msza święta jest świętem! Jeśli zajmujesz się tylko sobą i zajmujesz miejsce "pod chórem", a obok stoi Twój synek to jakże ma się nie nudzić? Ile dziecko może wytrzymać patrząc na nogi innych ludzi? Przemyśl swoja postawę. Chyba, nie odrobiłaś lekcji;-)
  • Maku
    15.03.2012 18:56
    Na Tomka:
    Myślałem kiedyś, że nieskuteczność "religii w szkole" polega na katechizowaniu zanim się zewangelizowało. Widzę jednak, że sytuacja jest poważniejsza - nawet nie katechizacja jest celem jeno przekazanie wiedzy. Czyli sprowadza się to do tego, by opowiedzieć uczniom o pewnej polsko-katolickiej tradycji, o tym jak wygląda katolik, skąd się wziął, co i dlaczego powinien robić,do czego służy i z czego można zrobić różaniec, itp....to takie informowanie o eksponatach w muzeum chrześcijaństwa. Nie znam się na nauczaniu religii. Absolwenci religii w szkole traktują religię właśnie jak zabytek. (Nie przypuszczam, żeby autentyczna wiara rodziła się dzięki "podlewaniu" jej na takiej religii). Ale, o zgrozo! nie wiedziałem, że to sukces (=efekt zamierzony). Dotąd myślałem, że to nieudolność (która bierze się może ze słabego pomysłu kształcenia nauczycieli). Jeśli prawdą jest co piszesz Tomku, to religia w szkole na nic się zda wierzącemu rodzicowi: on i tak cała "robotę" musi wykonać sam, taka religia w niczym mu nie pomoże.
  • Maku
    15.03.2012 19:43
    Co mam powiedzieć dziecku? "Udawaj, że ci nie przeszkadza, że siostra zawodzi przy akompaniamencie rozstrojonej gitary albo organista rozśmiesza swymi wyczynami? że ksiądz na kazaniu zachwyca skoro nie zachwyca?" "Stój! Nie ruszaj się! Te śpiewy i niedbałe słowa kapłana są nieistotne. Oni specjalnie ukrywają prawdziwe piękno liturgii, żebyś mógł spojrzeć głębiej. Gdyby ksiądz cię zainteresował a muzyka poruszała tak, że śpiew sam płynąłby z twych ust, to nie nauczyłbyś się kierować swojej woli ku temu co naprawdę ważne".
    Autor bardzo trafnie opisuje to, co leży po stronie parafian w temacie nudy. Kapłani i cała służba liturgiczna powołana jest do tego, by dbać o piękno liturgii i ułatwiać a nie utrudniać jej przeżywanie. Gdy potraktują poważnie to zadanie, wtedy trudniej będzie się "nudzić" w kościele.
  • nudek
    07.04.2012 19:57
    A co zrobić jeżeli jako rodzic też się nudzę?
Dyskusja zakończona.
Pobieranie... Pobieranie...