• Viator
    22.09.2009 14:15
    Bardzo chciałbym wiedzieć, jak autorka tego tekstu poradziłaby sobie z dzieckiem w sytuacji, gdy kładzie się na chodniku, albo jeszcze lepiej, na ulicy, na przejściu dla pieszych i zaczyna, machając rękami i nogami, drzeć się wniebogłosy, bo mama nie chce jej kupić loda zabawki albo czegoś podobnego. Można gadać, ze rodzic sobie nie radzi i inne takie rzeczy, ale to nie zmienia faktu, że coś w tym momencie musi zrobić, a nie czekac na konsultacje z pedagogiem - teoretykiem

    Jest jeszcze inna strona medalu. Dziecko i tak zetknie się z przemocą. Wśród rówieśników. Albo potem, gdy przyjdzie mu walczyć op pozycję w pracy. Zdecydowana większość z tych form przemocy nie będzie polegała na klapsach. Ale na psychicznym dręczeniu. Jak takie dziecko wychowywane bezstresowo będzie przygotowane do życia?

    No i jeszcze jedno, złośliwiej. Z biegiem lat mam coraz większą ochotę krzyknąć "wara obcym kobietom od wychowywania chłopców". Tyle się mówi o różnicach w psychice mężczyzny i kobiety. Czy te panie pedagożki nie zauważyły, że mężczyźni, chłopcy, zupełnie inaczej odbierają przemoc fizyczną niż one? Znacznie więcej bolą ich metody "kobiece": różne gierki, które mają "wychować" "uzmysłowić", "przekonać". Niejeden chłopak wolałby dostać w twarz, niż wysłuchiwać wielominutowych kazań swojej wychowawczyni, dyrektorki czy innego żeńskiego członka "rady pedagogicznej". Niestety, pedagogika się nam sfeminizowała. A potem się dziwimy, że tylu wśród mężczyzn facetów - mazgajów...
    • Mak
      26.02.2012 22:46
      Jeśli doprowadziłeś do sytuacji, że twoje dziecko kładzie się na ulicy żądając lizaka (i przytrafiła ci sie podobna sytuacja więcej niż dwa razy), to najprawdopodobniej popełniłeś wcześniej błędy wychowawcze. Do nich należą również klapsy, krzyki, ale prede wszystkim nieumiejętność określania i stawiania granic. Klapsy tu nie pomogą. Wojny służą do zmieniania ustalonego porządku. Jeśli musisz przeprowadzić wojnę (uderzyć dziecko), to znaczy, że ono ustaliło swój porządek zanim ty to pokazałeś mu swój.
  • kobitka:-)
    23.09.2009 13:47
    Viator, szczerze mowiac, to wlasciwie tylko ten ostatni akapit "zlosliwy" z twojej wypowiedzi ma sens... tzn. moze byc w tym, musze przyznac, jakas wskazowka dla pedagogow/psychologow (uwaga: sa nimi rowniez mezczyzni! ale ten swiat oszalal, co?)
    a na problem postawiony w 2 akapicie, czyli ze ~~dziecko i tak zetknie się z przemocą. Wśród rówieśników. Albo potem, gdy przyjdzie mu walczyć op pozycję w pracy. Zdecydowana większość z tych form przemocy nie będzie polegała na klapsach. Ale na psychicznym dręczeniu.~~ jest odpowidz w 3-cim, ~~Niejeden chłopak wolałby dostać w twarz, niż wysłuchiwać wielominutowych kazań swojej wychowawczyni, dyrektorki czy innego żeńskiego członka "rady pedagogicznej"~~ no, to wlasnie dzieki takim nieuniknionym acz niestety zlosliwym psychicznym dreczeniom dziecko wyrabia w sobie sile do "przetrzymania" trudnych momentow w zyciu doroslym... tak mysle.
    co do dziecka kladacego sie na ulicy (itd.) - w takich momentach pewnie wiekszosci z nas pekaja nerwy, stad autorka nie demonizuje jednego klapsa, jednak zwraca uwage, ze moze stac sie on poczatkiem spirali zla. I niekiedy tak sie dzieje... i o tym trzeba mowic!
    Ciesze sie, ze powstal ten artykul.
    Pozdrawiam.
Dyskusja zakończona.
Pobieranie... Pobieranie...