• marianna
    10.01.2008 14:47
    No i jest jak zwykle, a w każdym razie często - wszystkiemu winne, wymienione jednym tchem, brak akceptacji i rozmowy ze strony rodziców. Znany obrazek - rodzic nie rozmawia, bo nie ma czasu, nie ma sił, bo mu się nie chce, bo praca jest dla niego ważniejsza niż własne dziecko. A może rodzic nie rozmawia, bo na liczne próby kontaktu z jego strony odpowiada głuche milczenie nadąsanego nastolatka albo ciągłe: tak, nie, nie wiem, mhm, no dobra... Tu psycholog pewnie podpowie, że rodzic sam sobie winien: za dużo wypytywał, niepotrzebnie zaczął pouczać, wystawił zwierzającemu się dziecku negatywną cenzurkę, wpadł w panikę. Krótko mówiąc - nie skorzystał ze wszystkich opracowanych naukowo złotych reguł aktywnego słuchania.
    Nic tylko wziąć miliony rodziców na odpowiednie szkolenie... Albo zastanowić się - może ich zachowanie to nie patologia, ale norma. Tak, nie sposób nie martwić się o dziecko, nie sposób każdą informację o każdym doświadczeniu dziecka skwitować poklepaniem po plecach, być obojętnym na zło, które dziecku wyrządzono, bądź które samo wyrządziło - innym czy sobie.
    Trudno też równocześnie kierować domową codziennością dziecka i być duchowym powiernikiem - wiedzą o tym coś niecoś w zakonach i seminariach duchownych, gdzie funkcji przełożonego i kierownika duchowego nie obejmuje ta sama osoba.
    I nie ma nic dziwnego w milczeniu dziecka, które nie o wszystkim chce z rodzicami rozmawiać. W ten sposób buduje ono swoją wolność, otwiera się na różne wpływy, porównuje. Dzięki tej przestrzeni milczenia jest sobą, a nie kimś wymodelowanym przez matkę czy ojca na ich własny obraz i podobieństwo.
Dyskusja zakończona.
Pobieranie... Pobieranie...